Hermiona zeszła na śniadanie.
- Dzień dobry - powitała wszystkich z uśmiechem. Domownicy byli w trakcie śniadania.
- Dzień dobry Hermiono, jak się spało? - zapytała Pani Weasley.
- Dobrze, dziękuję.
- Szybko uciekłaś z moich urodzin - wtrąciła Ginny.
- Przepraszam, byłam zmęczona.
- Hermiono, czy mogłabyś pójść po Rona? Pewnie jeszcze nie wstał - oznajmiła Molly.
- Tak, oczywiście. - dziewczyna weszła na piętro i podeszła do drzwi od pokoju przyjaciela. Zaczęła pukać.
- Ron, śniadanie już jest - oznajmiła do drzwi, ale nie usłyszała odpowiedzi. Postanowiła więc wejść do środka. - Ron? - Pokój był pusty.
- Nie ma go w pokoju, ani w łazience - oznajmiła wracając do kuchni.
- To gdzie on jest? - zapytała sama siebie Molly. - Dziękuję Hermiono.
Dziewczyna usiadła i zjadła śniadanie. Po posiłku naszła ją ochota na spacer. Nałożyła ciepły sweter i włożyła trampki. Na dworze nadal unosiła się mgła. Szła powoli, delektując się świeżym powietrzem. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że nogi prowadzą ją nad ledwie widoczny staw. Kiedy była co raz bliżej zbiornika wody, zauważyła, że na brzegu ktoś siedzi. Od razu złapała za różdżkę, którą trzymała w kieszeni spódnicy. Cicho i powoli szła drogą prowadzącą nad staw, różdżkę miała uniesioną przed sobą. W pewnym momencie opuściła różdżkę. Była na tyle blisko, że mogła poznać osobę siedzącą nad brzegiem stawu.
- Hej - Ron nagle usłyszał znajomy, słodki i spokojny głos. Głos Hermiony. Dziewczyna stała za nim.
- Hej - odpowiedział.
- Mogę? - spojrzała na piasek obok niego.
- Pewnie.
Chłopak przypomniał sobie jak myślał, że nie chce z nikim rozmawiać. Było to kłamstwo. Chciał z kimś porozmawiać. Z kimś, kto właśnie usiadł obok niego. Wygrzebał kamyk i rzucił przed siebie.
- Nie byłeś na śniadaniu - Hermiona spojrzała na twarz przyjaciela.
- Aaa... Jakoś chyba nie jestem głodny - spojrzał na dziewczynę, a ona momentalnie odwróciła głowę.
Chwilę ciszy przerwała Hermiona.
- Coś się stało?
- Nie, nic - ale ona spojrzała na niego z niedowierzanie.
- Myślę o Harrym.
I nagle coś sobie uświadomiła. HARRY! Była takim samolubem! Przez cały czas w Norze myślała tylko o sobie, o swoich uczuciach. A Harry? A Syriusz? Voldemort?!
- Ojejku...
- Co jest? - zapytał Ron i odwrócił się w stronę Hermiony. Nie chciała spojrzeć w jego oczy, bo wiedziała, że odbiorą jej mowę.
- Przez ten cały czas, kiedy tu jestem w ogóle nie myślał o Harrym... Tylko o sobie i o... - Tu chciała dodać "i o tobie", ale w ostatniej chwili się powstrzymała. To by było za dalekie posunięcie. - i o wynikach sum-ów.
- Ja miałem tak samo. To znaczy nie myślałem o sum-ach. Dopiero teraz mi o tym przypomniałaś - cicho się zaśmiał, ona tak samo.
Nastąpiła chwila ciszy. Było słychać tylko cichy plusk. Ron znów rzucił kamyk. Odbił się on on tafli wody aż trzy razy. To dużo, zważając na to, że Ron rzucił no siedząc.
- Jak to robisz? - zapytała nagle Hermiona i odważyła spojrzeć się w oczy przyjaciela.
- Ale co? - on też spojrzał w jej oczy.
- Rzucasz kamyk, a on się odbija - próbowała zachować zimną krew, ale nie wytrzymała odwróciła głowę i spojrzała na staw.
- Aaaa... No więc. Biorę kamyk i rzucam.
- Yyyy...
- To znaczy kamyk musi być płaski.
- Płaski, płaski, płaski... - Hermiona zaczęła dookoła siebie szukać kamyków. - Taki jak ten?
- Taki może być.
- I co mam teraz zrobić?
- Rzuć.
Więc Hermiona rzuciła, a kamyk wpadł do wody.
- Musisz to robić pod kontem, zobacz - Ron wziął kamyk, wstał i rzucił. Odbył się dwa razy.
- Dobra, zaczekaj. Mój kamyk odbije się o wiele lepiej niż twój, a wiesz dlaczego? - wstała z płaskim kamykiem w dłoni. Uśmiechała się do przyjaciela patrząc mu w oczy. Na razie udawało jej się nie odpłynąć.
- No dlaczego? - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Bo-jest-mój - zaśmiała się.
- No to proszę. Pokarz jak rzucasz kamykiem.
Hermiona rzuciła, ale nie udało jej się puścić nawet jednej "kaczki'. Kamyk po prostu wpadł do wody.
- Brawo! - zaśmiał się Ron.
- To była tylko rozgrzewka! - zażartowała - Teraz ci pokażę!
Wzięła kolejny kamyk i rzuciła ale bez skutków.
- Źle to robisz - Ron sięgną po kolejny kamyk - musisz się bardziej nachylić.
Rzucił i wyszły mu aż cztery "kaczki".
- Widzisz?
Hermiona wzięła kamyk i nachyliła się tak jak Ron wcześniej.
- O tak? - zapytała.
- Niee.... Bardziej... - zbliżył się do niej od tyłu i złapał jej ręce. Przez Hermiona momentalnie przeszedł dreszcz. - Coś się stało?*
- Nie, nie - odpowiedziała szybko - po prostu jest trochę zimno.
Było to oczywiście kłamstwo. Było jej bardzo ciepło. Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Aha... To teraz nachylasz się tak... I rzucasz...
Kamyk odbił się dwa razy.
- Widzisz? - Puścił ją, ale nie oddalił się. Hermiona się odwróciła. Patrzyli sobie w oczy, a dziewczyna już prawie odpłynęła.
- Dzięki.
- Spoko.
I nagle jakby się ocknęli i momentalnie odsunęli się od siebie.
- To ten... Może już pójdziemy, bo zimno?
- Jest ci zimno? - Ron zaczął zdejmować bluzę.
- Nie, nie musisz. Mam sweter. - Ale to go nie powstrzymało. Zdjął bluzę i zawiesił na jej ramionach.
- Dzięki.
Wracali do Nory w milczeniu. Ron myślał o tym jak bardzo jest głupi. Już dawno uświadomił sobie, że jest zakochany w Hermionie, co było najgłupszą rzeczą na świecie. To była jego przyjaciółka! A po za tym on, Ron Weasley, nie może być z kimś takim jak Hermiona. To przecież niemożliwe, żeby ona czuła to samo. Do niego. Kim on jest w porównaniu do Kruma lub nawet Harry'ego? Nikim. Przyjacielem chłopca, który przeżył i najmądrzejszej dziewczyny w Hogwarcie. I nikim więcej. Jak bardzo się wygłupił dając jej bluzę?! Przecież ona jej nawet nie chciała! Pewnie teraz tylko myśli jak najszybciej znaleźć się w Norze. Albo gorsze... Podejrzewa, że Ron się w niej kocha i teraz w środku się z niego śmieje! To żałosne. Ron czuje się żałośnie.
Kiedy weszli do domu napotkali panią Weasley.
- O, Ron! Gdzie ty byłeś?
- Nie byłem głodny.
- Aha...
- Mamo, kiedy przyjeżdża Harry?
- Jutro rano - odpowiedziała i poszła.
- Dzięki za bluzę - Hermiona oddała ją przyjacielowi.
- Spoko - uśmiechnął się, a dziewczyna odwzajemniła uśmiech i poszła do pokoju Ginny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Wielka szkoda, że nie było tej sceny w filmie, co nie? :D
TAK WIEM! ROZDZIAŁ KRÓTKI! :D
Ale ostatnio nie umiem pisać długich rozdziałów! Nie mogę znaleźć tej granicy między za krótkim opowiadaniem, a za długim. Więc, bardzo, bardzo przepraszam :/ Postaram się poprawić! : ))
A więc tak. Przepraszam, że mnie tyle nie było, ale tak się złożyło, że z nad morza od razu pojechałam na Mazury, do moich dziadków, a tam nie ma internetu :/ Przepraszam też za moje "obiecywanki cacanki", ale teraz praktycznie cały czas spędzam z przyjaciółmi. Wszyscy idziemy do innych szkół (jest nas szóstka, razem ze mną) i dobrze wiemy, że to ostatnie chwile razem :/
No... Ale już niedługo szkoła! :D Cieszycie się? Ja nie. Ale takie jest życie. Nie mogę obiecać regularnych rozdziałów, bo nie wiem jak to będzie. Ile będę miała zajęć dodatkowych, do której będę miała lekcje i czy trafią mi się wymagający nauczyciele... NIE WIEM. Ale najprawdopodobniej rozdziały będą w weekendy :)
Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję za ponad 6000 wyświetleń bloga, 10 obserwatorów i za wszystkie komentarze :> Chce mi się krzyczeć ze szczęścia, ale chyba zrobię to później ^-^
Pozdrawiam,
Stokrotka ♥