środa, 26 czerwca 2013

20. Goście cz. 2

Ron popatrzył na Ginny.
- Chce mi się płakać - oznajmił jakby to było najzwyczajniejszą czynnością.
- Weź, nie bądź babą - odpowiedziała Ginny - Idę do rodziców powiedzieć im.
- Świetnie.
Godziny mijały naprawdę szybko, a Ron spędzał je leżąc na łóżku i myśląc. Pani Weasley bardzo ucieszyła się, że Hermiona przybędzie z rodzicami. Zamierzała przygotować coś specjalnego. Pan Weasley postawił stół w ogrodzie, było bardzo ciepło. Pół godziny przed piętnastą do pokoju Rona wpadła Ginny.
- A co ty? Ubieraj się! - chłopak od śniadania siedział w swojej piżamie. Ginny za to wyglądała bardzo ładnie. Miała na sobie białą, krótką sukienkę i białe baleriny.
- Ale po co? - zapytał.
- Nawet jeśli Hermiona przyjeżdża, a ty boisz się spotkania z nią, chyba nie będziesz siedział tu cały czas!
- Czemu nie?
- Oj przestań! - podeszła do szafy chłopaka i zaczęła przeglądać jego ubranie, ale w pewnej chwili się zatrzymała. - Wiesz, teraz ty zachowujesz się jak nastolatka, w której buzują hormony, załóż to.
Rzuciła mu na łóżko dżinsy i zwykłą, białą koszulkę.
- I do tego czerwone trampki - oznajmiła i wyszła z pokoju. Ron zaczął się ubierać, bo wiedział, że Ginny ma racje. Kiedy był już gotowy zszedł do kuchni.
- Ron, gdzie ty byłeś cały dzień? - zapytała Molly.
- W pokoju.
- Pewnie denerwujesz się przyjazdem Hermiony.
- Bardzo.
- Idź zapytaj Ginny, czy przybędą tu siecią Fiuu, czy... - popatrzyła przez kuchenne okno - Już są! Idź po resztę, ja ich powitam!
Więc Ron pobiegł po Artura, Ginny i Harry'ego. Wszyscy się przywitali, oczywiście oprócz Rona i Hermiony. Oni tylko posłali sobie spojrzenie i od razu zaczęli się rumienić. "Hermiona się zmieniła" - pomyślał Ron. Nie widział jej zaledwie miesiąc. Włosy jej trochę urosły i skóra pociemniała. Rodzice dziewczyny wyglądali tak jak dawniej. Jej ojciec wysoki, z brązowymi, bardzo krótko ściętymi włosami i okularami, ale Hermiona zdecydowanie wdała się w matkę. Pani Granger była niska, z ciemnobrązowymi włosami, wiecznie upiętymi w mocny kok. Molly zaprosiła wszystkich do ogrodu. Ron wyszedł z Nory ostatni.
- Ron, zostawiłam ci miejsce obok Hermiony, pewnie się stęskniliście - oznajmiła Pani Weasley.
Ron wymienił szybkie spojrzenie z Ginny. Ruda pokazała mu głową żeby, usiadł. Nie mając wyboru zaczął zmierzać do swojego miejsca. Nogi miał jak z waty i próbował nie patrzeć na dziewczynę, a kiedy już usiadł robił wszystko, żeby jej nie dotknąć. Minęła godzina, potem dwie, a potem trzy. Wszyscy się śmiali, rozmawiali, opowiadali sobie różne historie. Oczywiście najciekawsza była opowieść Hermiony, kiedy to opowiadała w jaki sposób znalazła rodziców. Ron udawał, że grzebie widelcem w talerzu, ale tak naprawdę słuchał brązowookiej bardziej niż wszyscy. Wyłapywał każde słowo, każdą literę, którą wypowiedziała swoim pięknym głosem. Po następnej godzinie, może dwóch odezwała się Molly.
- Jest już późno. Może zostaniecie na noc - zapytała.
" Nie, nie, nie nie, proszę nie " - błagał w myślach Ron.
- Nie możemy, musimy wrócić do domu - odpowiedziała pani Granger.
" Tak!"
- Ale to nie jest żaden kłopot! Mamy pełno wolnych sypialń i znają się też ubrania! - nalegała.
" Mamo, błagam cię"
- To znaczy....
- No proszę panią! Tak się stęskniłam za Hermioną! Proszę! - Ginny wkroczyła do akcji.
- No nie wiem.
" Nie, nie, nie, nie, nie"
- No dobrze, zostaniemy na noc.
" Zabiję cię Ginny"
- Ja się przejdę - oznajmił Ron i wstał. Nie bardzo wiedział, czy ktoś nawet usłyszał to co powiedział, bo prawie wszyscy byli pochłonięci rozmową. Zmierzał w stronę stawu, chciał się oderwać od tego gwaru. Usiadł nad brzegiem i patrzył w dom, który znajdował się dosyć daleko. Kiedy był mały razem z Fredem i Georgem wybrali się tam sprawdzić czy ktoś tak mieszka. Postanowił wrócić do Nory, kiedy Hermiona będzie już spała i rano zostać w pokoju do momentu, kiedy wyjedzie. Było już ciemno, wiec chłopak popatrzył w stronę domu. W oknach świeciły się światła, co oznaczało, że "impreza" już się skończyła i zaraz wszyscy pójdą spać. Dla pewności rudy chciał poczekać jeszcze pół godzinki. Siedział tak w ciszy, aż usłyszał kogoś kroki, a może to nie były kroki? Tylko wiatr? Kto by niby tu szedł. Ron zamknął oczy, bo tak myślało mu się lepiej. Myślał o Hermionie, jak bardzo ją kocha i jak bardzo nie chce jej tego mówić. W pewnym momencie poczuł coś obok siebie. Otworzył oczy i spostrzegł Hermione, która siedziała obok niego i patrzyła w horyzont. Lekko zdezorientowany przyglądał się chwile dziewczynie, ale ona nie odwracała do niego wzroku, więc też popatrzył w horyzont. Siedzieli tak w ciszy nie wiedząc co powiedzieć. A raczej Ron nie wiedział co powiedzieć, bo co chwilę zerkał na dziewczynę. Ona wcale nie miała zmieszanej miny, a wręcz przeciwnie. Miała lekki uśmiech. Chłopak spojrzał na Norę. Musiało być późno, bo wszystkie światła już pogasły. Chłopak wstał i spojrzał na dziewczynę. Tym razem ona też na niego spojrzała i wstała. Oboje bez słowa ruszyli w stronę Nory. Kiedy byli już w środku bez słowa ruszyli do swoich pokoi, położyli się i zasnęli. Ron nie długo potem znów się obudził i nie mógł już zasnąć. Wpadł na taki bardzo głupi pomysł.... Ale nie, to głupie. Jednak po paru następnych minutach daremnych prób uśnięcia wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Na palcach wszedł na piętro, a potem do pokoju Billa. Do pokoju, gdzie spała Hermiona. Bardzo cichutko otworzył i gdy tylko wszedł zamknął dziwi, a następnie oparł się o nie placami. Hermiona leżała w swoim łóżku, wyglądała jakby spała. Była cała owinięta kołdrą, a jej włosy oplotły poduszkę, na której spała, usta miała lekko rozchylone. Można się zastanowić, poco Ron tam przyszedł? Odpowiedź była prosta. Chciał popatrzeć na Hermionę. Tylko tak mógł to zrobić niezauważony, a tak strasznie się za nią stęsknił. Niestety, musiał się zadowolić jedynie patrzeniem na dziewczynę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział napisany wczoraj, ale wstawiam go dopiero dzisiaj.  Jest tak beznadziejny, że nawet mi się nie chce go czytać -.-
Chyba muszę przetrwać ten trudny okres, kiedy nic mi nie wychodzi i dopiero wtedy pisać :P
Pozdrawiam, 
 Stokrotka  

wtorek, 25 czerwca 2013

19. Goście cz. 1

Tego dnia Rona obudziło nie wschodzące słońce, a pukanie. Dokładniej pukanie do okna. W pierwszym odruchu chłopak zasłonił kołdrą głowę, ale zaraz potem coś mu się przypomniało. Wczoraj wieczorem wysłał list, a może to odpowiedź? Usiadł na łóżku i zdał sobie sprawę, że to Świnka siedzi na parapecie. Zerwał się jak poparzony i otworzył jej okno, następnie wyrwał jej list.
- Od Hermiony - wyszeptał.
Prędko przeczytał zawartość na głos.
Żyję i jestem już w Anglii. 
Hermiona
Ronowi "stanęło" serce. "Przeczytała mój list" - pomyślał. Hermiona żyje i jest już w Anglii. To chyba dobrze, ale chłopak średnio się cieszył. Jeśli Hermiona jest już w Anglii to znaczy, że za jakiś czas pojawi się w Norze, ponieważ Molly zaprosiła ją z rodzicami, a Ron wcale nie chciał się z nią spotkać. To znaczy bardzo chciał z nią porozmawiać, ale nie wiedział, że to nastąpi tak szybko. Następnie popatrzył na list. Był bardzo krótki, ale z drugiej strony różnił się tylko treścią od tego, który chłopak wysłał jej wczoraj wieczorem. Może wcale nie chce z nim gadać? Ale  wtedy, co znaczą te wszystkie listy, które Hermiona wysłała do Ginny? Czy to możliwe, że dziewczyna nie pisała o Ronie? Pytań było bardzo dużo, a odpowiedzi prawie żadnych.
Rudy położył się z listem na łóżku i próbował jeszcze zasnąć (było bardzo wcześnie), ale daremnie. W głowie dudniły mu tylko pytania, a przed oczami widniały mu listy. Gdy udało mu się zasnąć przyśniła mu się Hermiona. Nic nie mówiła, tylko stała uśmiechnięta i patrzyła na Rona. Obudził go głos pni Weasley, wołającej na śniadanie. Zszedł na dół, gdzie siedzieli już Ginny, Harry, Molly i Artur.
- Dzień dobry - wybełkotał.
Na początku była cisza, ale potem...
- Ron, czy Hermiona już znalazła rodziców? - zapytał pan Weasley.
- Ymmm... To znaczy, ten... - zupełnie zapomniał o porannym liście.
- Tak tato. Są już w Anglii - oznajmiła Ginny.
- O! A wiesz może Ginny, kiedy wrócili? - odezwała się Molly.
- Chyba tydzień temu, może półtora - odpowiedziała.
- To może zaprosimy ich na obiad?
Ron zakrztusił się tostem.
- Ale, że w sensie, że dzisiaj?! - zapytał po chwili duszenia się.
- Tak, myślę, że nie ma co zwlekać. Jest sobota, piękny dzień, a przecież państwo Granger pracują w tygodniu - oznajmiła Molly z uśmiechem.
- Ginny, jak zjesz wyślij do Hermiony sowę z zaproszeniem, dobrze? - poprosił Artur.
- Yhym.
Ginny, gdy skończyła posiłek pobiegła do swojego pokoju, a Ron za nią. Prawie zamknęła mu drzwi przed nosem.
- Ron?
- Mogę wejść?
- Jestem na ciebie zła!
- Miło mi, mogę wejść.
Wpuściła go, podeszła do biurka i wyciągnęła pergamin. Zaczęła pisać.
- Wiesz Ginny, może jednak nie napiszesz tego zaproszenia... I może, no wiesz? Powiemy rodzicom, że rodzice Hermiony mają inne plany?
Ginny odwróciła się do brata i zmierzyła go wzrokiem.
- Myślałam, że chcesz porozmawiać z Hermioną - oznajmiła.
- Nie wiedziałem, że to się stanie tak szybko!
- Ty cioto.
- Ty cioto, tak? A jak zerwałaś z Harrym to co było?
- Nie zaczynaj. Piszę list i tyle.
Ginny w parę chwil nabazgrała litery na kartce.
- Pożyczysz mi Świstoświnkę?
- Może jeszcze się zastanowisz?
- Nie. Proszę, Ron pożyczysz mi?
- No dobra.
Więc Ginny poszła po sowę, przyczepiła jej list do nóżki i kazała jej szybko wracać z odpowiedzią. Wróciła do swojego pokoju, gdzie nadal siedział Ron.
- Wysłałam.
- Świetnie.
- Wiem - oznajmiła z szerokim uśmiechem. - Nawet nie wiesz jak bardzo stęskniłam się za Hermioną!
- Raczej nie.
- Może jak namówimy jej rodziców to zostaną na noc? Fajnie by było.
- Na pewno.
- Oj, Ron przestań!
- Co mam przestać?
- Nie złość się.
- Dlaczego miałbym się złościć. Za parę godzin przyjedzie dziewczyna, którą kocham i myślałem, że ona mnie też kocham, ale ze mną zerwała i ja nie wiem co jej powiedzieć. A poza tym korespondowała z moją siostrą, która mi o niczym nie powiedziała, a do mnie to nawet zdania nie napisała. Dopiero, gdy wysłałem jej list, w którym było jedno zdanie i ona odpowiedziała mi także jednym zdaniem. Nie no! Jest świetnie! Nie mam powodów do złości.
- Ginny, idziesz na spacer? - nagle wszedł Harry - O! Cześć Ron!
- Nie Harry, może potem.
Harry popatrzył na Ginny, która teraz siedziała na krześle przy biurku odwrócona w stronę łóżka, na którym siedział Ron i zakrywał dłońmi twarz i wzruszył ramionami.
- To może potem - i wyszedł.
- Ron, posłuchaj. Nie powiedziałam ci, ponieważ Hermiona tego nie chciała.
- A co ona w ogóle chce! To nastolatka, w której buzują hormony!
- Ron! - krzyknęła oburzona Ginny.
- Co! - krzyknął naśladując dziewczynę.
- Po pierwsze. Myślę, że Hermiona to młoda kobieta, która myśli racjonalnie, a po drugie... Ron!
- No, co po drugie?
- Co ci się stało! Najpierw mówisz, że ją kochasz, a potem ją obrażasz.
Ron popatrzył na siostrę zmęczonym wzrokiem.
- Jest mi ciężko Ginny.
- Wiem.
- Powiesz mi dlaczego Hermiona ze mną zerwała?
- Nie.
- Dlaczego?!
- Bo wiem tyle co ty.
Przez otwarte okno w pokoju wleciała sowa Rona z listem.
- O! Już jesteś? - zapytała ruda gładząc ją - Świetnie się spisałaś - sówka pieszczotliwe dziobnęła dziewczynę w kciuk.
Ginny odwiązała list i przeczytała po cichu.
- I co?
Ginny popatrzyła na brata.
- Przybędą o 15.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chyba zaraz zacznę pisać drugą cześć rozdziału, ale raczej dzisiaj już się nie pojawi :)
Czyli rozdział jutro! ^.^
       Pozdrawiam, 
Stokrotka

niedziela, 23 czerwca 2013

18. Listy

- To przecież tylko pergamin- powiedział sam do siebie Ron. - I to przecież tylko pióro.
Ron siedział w swoim pokoju. Był gorący wieczór, a on zrezygnował z kąpieli w stawie ze swoim przyjacielem i siostrą, tylko dlatego, że żeby teraz siedzieć przy swoim biurko. Przed czystym pergaminem. Sam na sam.
- Dobra, Ron skup się - cały czas mówił do siebie - to przecież nie jest trudne.
Minęły pięć, dziesięć, piętnaście, dwadzieścia i w końcu trzydzieści minut, a Ron siedział w tej samej pozycji. Nawet nie dotknął pióra. Wpatrywał się tylko w biały pergamin próbując skleić w głowie wszystkie słowa.
- Muszę coś zjeść.
Zszedł do kuchni, gdzie akurat przechodziła Molly.
- Ron, przetrzyjcie razem z Ginny jeszcze raz kurze w nowym pokoju Harry'ego - rozkazała.
- Ale mamo, robiliśmy już to wiele razy! - zaprotestował rudy.
- Bez gadania! Harry nie może spać w kurzu! - kobieta szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia.
- Świetnie.
Chłopak podszedł do lodówki i wyją sobie udko kurczaka z obiadu. Jedząc zawsze myślało mu się lepiej.
" A może nie powinienem pisać do Hermiony " - pomyślał, " Ale w końcu Ginny mi to doradziła, a przecież ona chyba pisze z Hermiona ". Westchną. Co ma jej napisać? Że tęskni? Nie... Że nie wie o co chodzi z tym całym zerwaniem? Nie... Czy można nazwać to zerwaniem? Oni nawet ze sobą nie byli "naprawdę". No, bo co to za związek, który trwa miesiąc? To nie związek! Ron tęsknił, bardzo tęsknił za jej pięknym, słodkim głosem, za jej ślicznymi, brązowymi lokami, za pięknymi, dużymi, orzechowymi oczkami i za pięknymi, malinowymi ustami. Wcześniej mógł je całować ile tylko mu się zachciało, a teraz? Teraz nawet ich nie widzi... " Może Ginny już wróciła " - pomyślał, umył ręce i poszedł do jej pokoju. Zapukał lekko, ale nie czekał na odpowiedź, wszedł. Rozejrzał się po małym, fioletowym pokoiku. Nie było tam Ginny. Westchną tylko i chciał już wychodzić, ale coś przykuło jego uwagę. Do okna zbliżała się sowa. Już z daleka można było zauważyć, że to Errol. Wleciał przez otwarte okno w pokoju dziewczyny i padł na jej biurko.
- Czy będzie bardzo źle jeśli zobaczę od kogo jest ten list? - zapytał nieprzytomną sowę. - Uznajmy, że milczenie oznacza, że mogę sprawdzić.
Wziął list i od razu zrobiło mu się cieplej. To pismo Hermiony. Hermiony, Hermiony, Hermiony.
- Myślisz, że będzie bardzo źle jeśli przeczytam choćby kawałek? - zwrócił się do sowy. - Uznajmy, że milczenie oznacza "Nie".
Obejrzał się za siebie, na drzwi, czy są na pewno zamknięte. Spojrzał przez okno, przez które lekko było widać staw. Zauważył burzę ognistych włosów w wodzie. " Ginny szybko nie wróci" - pomyślał.
Przełkną ślinę i zamknął oczy. Rozchylił pergamin, aby zobaczyć tekst i otworzył oczy. Nie było tego dużo.

Ginny, zapytaj go czy na pewno chce, bo ja się trochę boje. 
Albo lepiej nie pytaj! Twój plan jest lepszy... 
Może będzie chciał do mnie napisać... Choćby słowo, literę!
Hermiona
Ron przejechał palcem po literach, zostawiły bardzo lekki ślad na jego palcu, co znaczyło, że Hermiona nie jest daleko. A potem przejechał jeszcze raz. Kochał pismo Hermiony, było takie zgrabne i ładne, a po za tym przed chwilą to pisała. Przed chwilą trzymała ten kawałek pergaminu...
- Zaraz, zaraz - mrukną pod nosem. Tak się zamyślił, że w ogóle nie zwrócił uwagi na tekst. Przeczytał wszystko jeszcze parę razy i nasunęły mu się dwie myśli.
1. Ginny koresponduję z Hermioną i nic mu nie powiedziała!
2. Musi znaleźć wcześniejsze listy.
- Jestem Ginny i piszę ze swoją przyjaciółką, gdzie chowam listy? - zapytał sam siebie - Wiesz Errol? - sowa spała.
Przeszukał biurko, otworzył wszystkie szuflady i szafki. 
- Nieee, to by było zbyt oczywiste.
Podszedł do łóżka. Zajrzał pod poduszkę, ale jedyne co znalazł to jej koszula nocna i... Pamiętnik. Ale zostawił zeszyt, bo miał teraz ważniejsze sprawy na głowie. Nagle wpadł na pomysł, aby zajrzeć pod materac, co okazało się bardzo trafne. Wyją całą stertę pergaminów. Jedne większe, jedna bardzo małe, na których znajdowało się jedno lub dwa słowa.
- O kurcze... - wyszeptał Ron. Zupełnie nie wiedział od czego zacząć, było tego pełno. Wziął jeden skrawek, chyba najmniejszy za wszystkich i przeczytał treść na głos.
No weź!
Hermiona.
Nie było czasu nad zastanawianiem się. Wziął jeden z największych listów i przeczytał kawałek.
Ginny, zaraz Ci wszystko wytłumaczę!
Tylko się nie denerwuj, proszę!
Przejechał wzrokiem po kartce, ale nie znalazł swojego imienia ani razu, co znaczyło, że to nie był pierwszy list. 
- Ron?! - Ginny, która była cała mokra i opatulona w mały ręcznik weszła do swojego pokoju.
- Ginny... - próbował zepchnąć wszystkie listy z łóżka.
- Co ty robisz!?
- No wiesz, ja...
- RON! NIE MASZ PRAWA CZYTAĆ MOICH LISTÓW!
- Ale... Ja... 
- Wynocha!
- Ale Ginny!
- WYNOCHA!
Ron wyszedł i wszedł do swojego pokoju. Położył się na łóżku. Bardzo, bardzo chciał przeczytać wszystkie listy od Hermiony. Może dowiedziałby się więcej o "zerwaniu", a może pisała coś o nim. Leżał tak i rozmyślał, gdy nagle poczuł, że ma coś w kieszeni w spodniach. To był list! Włożył go sobie, kiedy Ginny wparowała do pokoju. Był on średniej długości i zawierał imienia chłopaka. Nie mogąc dłużej wytrzymać zaczął czytać.
Wiem Ginny, ale się nie martw! Wszystko będzie dobrze!
Jak wrócę wszystko wyjaśnię, ale na razie nie wiem kiedy wrócę. Jest ciężko.
Nie tylko przez moje zachowanie do Rona.
Nie mam pojęcia gdzie są moi rodzice! Nawet nie jestem na jakiś tropie!
Chcę do domu, do Rona... Chciałabym mu coś powiedzieć!
Ginny tylko się nie denerwuj, dobrze?
I nie zadawaj tego samego pytania po raz 1000!
Ja go...
- Ron oddawaj list numer 23! - krzyknęła Ginny.
- To ty je ponumerowałaś? - wyrwała chłopakowi z rąk pergamin.
- Ty świnio! Nie masz prawa czytać moich listów! Jak tak bardzo chcesz z nią pogadać to do niej napisz! Świnia! - i wyszła. Ron jeszcze chwile leżał, aż doszedł do wniosku, że trzeba coś napisać. Bo przecież w tym liście, który niedawno przysłała było napisane, że czeka choćby na jedno słowo. O ile pisała o Ronie...
Wstał i podszedł do biurka. Zaczął pisać:
Cześć.
Hermiono, gdziekolwiek jesteś mam nadzieje, że żyjesz.
Ron
Wręczył list Śwince i biała, mała sówka odleciała.
- Chyba lepsze to niż nic...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Radzę często zaglądać na mojego bloga i sprawdzać informacje, które są zawsze na górze, po prawej stronie :)
Pozdrawiam,
Stokrotka

środa, 19 czerwca 2013

17. Nowa praca.

 Dzień zapowiadał się jak zawsze. Rudy chłopak niechętnie wstał z łózka i otworzył okno. Spojrzał w stronę miejsca, gdzie jeszcze wczoraj stało łóżko polowe jego przyjaciela, Harrego. Harry "wyjechał" wczoraj i miał wrócić niedługo. Łóżko zniknęło, ponieważ czarnowłosy miał zostać w Norze na stałe, więc pani Weasley zamierzała przygotować mu pokój.  Ron przypomniał sobie krótką rozmowę, która przeprowadzili niedawno.
- Harry, a ty masz zamiar wrócić do Hogwartu? - zapytał.
- Wiesz... Myślałem już o tym - odpowiedział.
- I co? - zapytał z nadzieją.
- Nie chciałbym rozstawać się z Ginny na tak długo, ale chyba jednak nie wrócę.
- To dobrze...
- A co, ty też nie wracasz? - zdziwił się, a Ron chciał już coś odpowiedzieć, ale Harry mu przerwał - Trochę głupie pytanie.
Chłopak się zaśmiał, a Ron tylko lekko uśmiechną. Nastąpiła cisza.
- A Hermiona? - Ron jak zwykle ostatnimi czasami wzdrygnął się, gdy usłyszał to imię.
- Ona wraca.
- To nie fajnie, nie? - rudy wydusił z siebie tylko coś w rodzaju "Taaa" i więcej do tego tematu nie wracali.
 Ani Ron, ani Ginny nie powiedzieli nikomu o zerwaniu rudego z Hermioną. Ginny bardzo często spędzała czas z Ronem. Grali w szachy, quidditch, chodzili nad staw, czasem na spacery. Ginny zapraszała także Rona, gdy szła gdzieś z Harrym, ale on oczywiście się nie zgadzał. Nie mógł patrzeć na zakochaną parę. Wzbudzało to u niego obrzydzenie i smutek. Bardzo dziwne uczucie. Sam Ron starał się nie myśleć o dziewczynie co było  bardzo trudne. A im bardziej się starał tym bardziej o niej myślał. Bardzo chciał do niej napisać. Ale co? Nadal nie wiedział dlaczego z nim zerwała, a po za tym nie chciał być nachalny. Raz gdy siedział z Ginny w pokoju dziewczyny do oka zapukał Errol. Chłopak chciał podejść, aby wpuścić sowę, ale Ginny była pierwsza.
- To do mnie - powiedziała i podeszła do łóżka. List schowała pod poduszkę.
- Z kim piszesz? - zapytał ciekawy.
- Nie twoja sprawa!
- Piszesz z Hermioną?!
- Nie! Czy mógłbyś wyjść z mojego pokoju?! - ale Ron tylko wpatrywał się w siostrę.
- Proszę??!! - nie pozostało mu wtedy nic innego, wyszedł.
Przez resztę tamtego dnia zastanawiał się czy był to list od Hermiony, a jeśli tak to czy wszystko z nią dobrze.
  Chłopak ubrał się i zszedł na dół.
- Cześć bracie -powitała go ruda.
- Cześć. Gdzie rodzice?
- Tato w pracy, a mama w kurniku - odpowiedziała. - Dziś jedziemy odwiedzić George'a, jedziesz z nami?
- Oczywiście - usiadł przy stole i zaczął nakładać na tosta masło.
Dzień ciągną się długo. Ron i Ginny pomagali mamie w kurniku, a potem wszyscy wyruszyli na Pokątną. Rodzina szybko znalazła się w sklepie, który prowadzili bliźniacy. Tak jak wcześniej było tu pełno dzieciaków i nie tylko. Rudzi przecisnęli się przez tłumy i dotarli do lady, ale nie stał George. Za ladą była Angelia Johson.
- Dzień dobry pani Weasley, cześć Ron, Ginny - powiedziała jednocześnie obsługując klientów.
- Angelia? Co ty tu robisz? - zdziwiła się Molly.
- Przepraszam, ale mamy bardzo dużo klientów.
- No tak... Powiesz nam tylko gdzie jest George?
- Poszukajcie tam - wskazała palcem.
Weasleyowie poszli więc w tym kierunku.
- Ooo, Lee! - zatrzymała się Ginny.
- Dzień dobry - powiedział z szerokim uśmiechem.
- Szukamy Georga, pomożesz nam? - uśmiechnęła się serdecznie Molly.
- O tam stoi - Lee wskazał palcem w stronę najbliższej ściany. Ron od razu poznał brata. Był opaty o ścianę i obserwował biegające dzieci. Nie wyglądał jak zawsze. Nawet z pewnej odległości było widać sińce pod oczami. Miał też inny wyraz twarzy. Wcześniej uśmiech nie schodzi mu z twarzy, a teraz? Ehhh.... Szkoda gadać...
- Cześć synku! - powitała syna matka i przytuliła.
- Dzień dobry - odpowiedział z lekkim uśmiechem. Przywitał się też z Ginny i Ronem. Rodzina rozmawiała, ale Ron jednocześnie przyglądał się bratu. Tak bardzo chciał, żeby obok niego stał Fred, a nie George. Albo najlepiej, żeby stali razem. Przypomniał sobie pogrzeb Freda. Jeszcze wtedy chodził z Hermioną. Przypomniał sobie co Hermiona mu wtedy obiecała... "Nie" - pomyślał - "Nie myśl o tym idioto!".
- Hermiona jest jeszcze u was? - imię dziewczyny wyrwało Rona z zadumy.
- N-nie, teraz rodziców.
- Aha.
- Angelia i Lee teraz u ciebie pracują?
- Tak. Im więcej pracowników tym lepiej. Ostatnio nie mogę się skupić.
"Ja też" - pomyślał Ron.
- Może znacie jeszcze kogoś kto by chciał mi tu pomagać? - zapytał George.
Zapadła chwila zadumy.
- Ja znam - powiedział nagle Ron.
- Kogo?
- A może mnie byś przyjął?
- Ciebie? - zaśmiał się.
- Dlaczego nie? Nie mam co robić, do Hogwartu nie wracam. Mogę tu popracować.
- No dobrze, ale wiesz, że to nie jest tak łatwo?
- Spodziewam się.
- Hymmm... No dobrze.... Ale zaczniesz od przyszłego tygodnia.
- Dzięki.
Resztę dnia rodzina Weasleyów spędziła w sklepie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znów przepraszam za długą (jak na mnie) nieobecność. Teraz oceny są już wystawione, więc mogę pisać ^^
Ale niestety zbliżają się wakacje, a moje wyglądają tak, że nigdy nie siedzę bezczynnie w domu, więc przerwy pomiędzy rozdziałami mogą być duże :/
P.S. W tekście może być dużo błędów, ale wróciłam właśnie z wycieczki szkolnej i jestem bardzo zmęczona, przez co mogłam coś niedokładnie napisać :c
                                                                                      Pozdrawiam,
                                                                                       Stokrotka

poniedziałek, 10 czerwca 2013

16. Ginny

 Hermiona znalazła się przed swoim domem. Weszła do środka, drziwi nie były zamknięte. Po policzku nie spłynęła jej ani jedna łza. Wbiegła po schodach do swojego pokoju. Było w nim bardzo pusto i był bardzo zakurzony. Zostawiła kufer przy drzwiach i położyła się na łóżku.
- Co ja zrobiłam? - zapytała głośno samą siebie - Co?
Zamknęła oczy i momentalnie wypłynęły pierwsze łzy.
- To był taki dobry plan... Taki dobry! - wyszlochała.
Sama nie wiedziała co chciała uzyskać po zerwaniu z Ronem. Może nie chciała tęsknić za nim tak bardzo? Głupia. Przecież teraz będzie tęsknić jeszcze bardziej!
- Co ja zrobiłam...? - wyszeptała przez płacz.
 Tymczasem Ron stał w tym samym miejscu przed Norą i  nie bardzo wierzył w to co przezd paroma minutami usłyszał.
- Co? - zapytał sam siebie i poczuł, że oczy go pieką. Szybko otarł dłonią nadchodzące łzy. Wszedł do Nory.
-  Hej, Ron -usłyszał Ginny - Mama poprosiła mnie, abym posprzątała w pokoju, w którym spała Hermiona.
Ron spojrzał na siostrę, miał czerwone oczy i nowa porcja łez spływała mu po policzkach. Ruda zauważyła, że coś się stało. Ron pobiegł do swojego pokoju.
- Ron, Ron?! - wołała za nim, a chłopak zamkną jej drzwi przed nosem. Usiadł na swoim łóżku i zakrył dłonią oczy.
- Ron, wpuścisz mnie? - wołała, drzwi były otwarte. - Mogę wejść? - nie uzyskała odpowiedzi. - No dobra, uwaga wchodzę!
Ruda weszła i od razu zamknęła drzwi. Podeszła do brata i usiadła obok niego.
- Spokojnie, Hermiona wróci - powiedział gładząc go po plecach. Bardzo się zdziwiła, gdy chłopak zaczął płakać jeszcze bardziej. - Ron, spokojnie, nic jej się nie stanie. Pojedzie sobie tylko do tej Australii, znajdzie tych rodziców i znów przyjedzie do Nory!
- Nie... Nie.... Nie o to chodzi... - wyszlochał.
- A o co? Pająka gdzieś zobaczyłeś? - zaczęła się rozglądać.
- Ginny, to nie jest śmieszne - dziewczyna wcale nie próbowała być śmieszna.
- A o co?
Ron tylko pokręcił głową.
- Oj przestań! Jestem twoją siostrą! Razem znajdziemy jakieś wyjście!
- Chyba raczej nie...
- Dlaczego?
- Bo ona ze mną zerwała! - wyszlochał rudy.
- Ale, że kto?
- HERMIONA!
- Oj, już się nie denerwuj, już się nie dener... HERMIONA?!
- HERMIONA!
- NA GACIE MERLINA! Co ty jej zrobiłeś?!
Ron tylko zapłakany spojrzał na siostrę.
- No właśnie nie wiem - wyszlochał cicho.
- Ale nic nie mówiła?
- No... Mówiła, że to się nie uda, bo ona wyjeżdża, a potem chce wrócić do Hogwartu...
- A jednak... - przerwała.
- A co rozmawiała o tym z tobą? - zdziwił się.
- Tak, coś mówiła, że chce wrócić, ale ja ją namawiałam, żeby została, bo przecież ministerstwo mówiło, że każdy kto walczył o Hogwart może zostać aurorem bez owutemów, ale ona powiedziała, że tu nie chodzi o to, że ona chce się jeszcze czegoś nauczyć zanim zacznie pracować.
Ron zaczął ryczeć jeszcze bardziej, więc Ginny objęła go ramieniem.
- Nie powiem, że wszystko się ułoży, bo nie wiem jak będzie, ale nie martw się.
- Dzięki.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham.
Po kilku chwilach Ron się trochę ogarną.
- To w czym miałem ci pomóc?
- Mama prosiła, abym posprzątała po Hermionie - Ron trochę się wzdrygną na imię dziewczyny, ale był silny. Nie zaczynał już ryczeć. Zastanawiał się tylko, czy ona też to tak przeżywa. Przeżywała, ale on o tym nie wiedział.
Gdy skończyli sprzątać był wieczór.
- To co? Chcesz iść ze mną na spacer? - zapytała żwawo Ginny.
- Masz ochotę... Ze mną?! Naprawdę?! - bardzo się zdziwił rudy.
- Oczywiście! A pamiętasz co ty dla mnie robiłeś jak zerwałam z Harrym?
- No tak... Dzięki Ginny... - powiedział ze słabym uśmiechem.
- Proszę bardzo.
- I... Może nie powiemy nikomu, że ja i Herrr.... Nooo, że my już nie jesteśmy parą.
- No dobrze, to będzie nasza mała tajemnica.
Resztę wieczoru spędzili spacerując. Ron bardzo się cieszył, że miał Ginny. Co by zrobił gdyby nie ona?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział krótki, wiem... Następny może pojawić się dopiero w weekend. Jak już wystawią oceny, to mogę pisać nawet codziennie :D
Nie będę opisywać poszukiwać rodziców Hermiony, bo w ogóle nie mam na to pomysłów. Może tylko coś potem o tym wspomnę, ale nie obiecuję. Teraz skupię się na Weasleyach.
                                                                                                     Pozdrawiam,
                                                                                                       Stokrotka


czwartek, 6 czerwca 2013

15. Lalalala

Zanim to przeczytasz musisz wiedzieć, że mogę cię zawieść. Nie chciałam, żeby to co przeczytasz nastało tak szybko, ale nie miałam pomysłów na rozdziały. Przepraszam, nie zabijaj Stokrotki :c
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Był słoneczny poranek. Hermiona obudziła się bardzo wcześnie. Całą noc spała niespokojnie, ponieważ to dziś miała opuścić Norę. Wstała i otworzyła okno. Oceniła, temperaturę i wyjęła ze spakowanego już wcześniej kufra szorty i białą koszulkę z jakimś mugolskim nadrukiem. Zamknęła skrzynię i od razu przypomniał jej się wczorajszy wieczór. Razem z Ronem pakowali jej rzeczy, a przy tym świetnie się bawili. Ron spał tej nocy w swoim pokoju, gdyż chciał by dziewczyna się wyspała. Hermiona tłumaczyła mu, że o wiele lepiej śpi jej się z nim, ale gdy rozpłynęła się w namiętnym pocałunku ze strony chłopaka, uległa.
 Za rudym dziewczyna będzie tęsknić bardzo, bardzo, ale już wymyśliła plan. W tym momencie uważała go za dobry, lecz jak to się później okaże, plan ten był jednym z najgorszych jaki w życiu wymyśliła.
  Na palcach podreptała do toalety, gdzie wzięła prysznic, ubrała się, umyła zęby i związała włosy. Nałożyła też kolczyki, małe, czarne perełki. Miała ochotę wyglądać dziś bardzo ładnie. Wróciła do pokoju i pościeliła łóżko. Teraz była gotowa, by zejść do kuchni. W kuchni jak zawsze krzątała się już Pani Weasley.
- Dzień dobry Pani Weasley - powitała kobietę z uśmiechem.
- Dzień dobry Hermiono - odwróciła się do dziewczyny - pięknie dziś wyglądasz!
- Bardzo dziękuje - odpowiedziała darząc Molly serdecznym uśmiechem.
- Wiesz, że jeśli chcesz to możesz zostać tu jeszcze trochę.
- Nie, dziękuje. I tak myślę, że przebywam już tu za długo.
- Ale wiesz, że to żaden problem? A nawet lepiej, bo ostatnio Ginny zrobiła się bardzo leniwa!
- Nie o to chodzi - odpowiedział i wyjęła z szafki talerze - Myślę, że im szybciej znajdę rodziców, tym lepiej.
Hermiona rozłożyła talerze, potem sztućce i chciała pomóc w przygotowywaniu jedzenia.
- Nie, dziś nie Hermiono. Lepiej idź obudź resztę.
Więc Hermiona obudziła wszystkich domowników.
Śniadanie przebiegło w dość wesołej atmosferze. Nikt nie wspominał o dzisiejszym "wyjeździe" Hermiony.
- O nie dziś moja kolej zmywania... - oznajmiła smutno po śniadaniu Ginny.
- Ja chętnie zrobię to za ciebie! - powiedział radośnie Hermiona.
- Naprawdę?
- Ginny, kiedy ty ostatni raz mi pomagałaś? - zapytała Pani Weasley.
- Ymm... Możliwe, że... Aaaa...
- No właśnie! Idź się przebież i idziemy do kurnika!
W kuchni została tylko Hermiona z Ronem.
- Pomogę ci - powiedział Ron.
Razem posprzątali.
- Wiesz, może jeszcze to przemyślisz? - zapytał gdy skończyli.
- Co?
- Twój wyjazd.
- Ron! Tysiąc razy już o tym rozmawialiśmy! Nie mogę zostać! Nie rozumiesz?!
- Ale dlaczego od razu się takk denerwujesz?
Spojrzała w jego piękne, niebieskie oczy. Gdy w nie patrzyła zawszę się uspokajała.
- Przepraszam, po prostu bardzo chcę ich znaleźć.
- To może pomogę ci ich szukać?
- Nie, nie. Ron nie możesz. Masz tu rodzinę, Harrego. Musisz zostać.
Zrobił smutną minę. Wiedział, że powinien ustąpić. Dziewczyna widząc to położyła dłoń na jego policzki i lekko zaczęła gładzić go kciukiem. Od razu spojrzał na nią i lekko się uśmiechną.
- Ale pamiętaj, że cię kocham - powiedział. Jeszcze nigdy mu tego nie mówiła i ugryzła się teraz w język. "Będzie mi jeszcze trudniej" - pomyślała. Chłopak lekko się zdziwił.
- Ja też cię kocham i kochałem od wielu lat - przełknęła ślinę.
- Wiem.
- Skąd? - Zdziwił się Ron. Hermiona uśmiechnęła się.
- Dziewczyny wiedzą takie rzeczy.
- Naprawdę?
- Tak - odpowiedziała - Tylko nie rozumiem jednego.
- Czego?
- Dlaczego wtedy... Ty i Lavender... Dlaczego?
- Byłem głupi.
- Tylko tyle?
- Więcej, o wiele więcej, ale myślę, że nie jest czas na to abym ci wszystko powiedział. Myślę, że teraz nie zdążę.
Hermiona zrobiła smutną minę i wtuliła się w tors chłopaka. "Nie mogę, nie mogę".
   Czas miną szybko i zaraz nastało popołudnie, czas, by pożegnać Hermionę. Weasleyowie, Harry i Hermiona wyszli na ganek. Najpierw dziewczyna żegnała się z rodzicami rudych.
- Pisz często i pamiętaj, że zawsze jest tu dla ciebie miejsce - powiedział Pani Weasley i ucałowała brązowowłosą.
- I jak już znajdziesz rodziców to odwiedź nas z nimi! - pożegnał ją Artur. Małżeństwo wróciło do domu, aby nie robić tłoku. Następna była Ginny.
- Na pewno ich znajdziesz! Powodzenia Hermi! - przytuliła przyjaciółkę i wróciła do domu. Teraz Harry.
- Będę tęsknić. Pisz do mnie często, bo się zanudzę! - powiedział i przytulił dziewczynę, a ona pocałowała go w policzek.
- Dzięki Harry, trzymaj się - i chłopak znikną w drzwiach. Ostatni został Ron, który podszedł do niej ze smutną miną.
- Będę tęsknić.
- Ron, co my robimy? - przerwała mu.
- Teraz? Żegnamy się.
- Nie, chodzi mi tak ogółem.
- Ogółem?
- Tak, no bo ty czasem nie myślisz, że to nie ma sensu?
- Co nie ma sensu?! - zaczął się denerwować.
- My. My nie mamy sensu.
- Hermiono, masz gorączkę? - dotkną jej czoła, ale ona to zignorowała.
- Powinniśmy przestać.
- Co?!
- Ron, co ty zamierzasz? Co ty zamierzasz po wakacjach?
- No... Jeszcze nie wiem.
- No właśnie! Teraz jadę poszukać rodziców i nie wiadomo ile mi to zajmie...
- Hermiono...
- ...Potem wracam do Hogwartu i jestem pewna, że ty oczywiście nie wrócisz ze mną.
- Hermiono. Ja czegoś nie rozumiem.
- Czego?
- Chodzimy ze sobą jakiś miesiąc! A ty ze mną zrywasz?! Udawałaś przez cały czas?! Dziś... Dziś mówiłaś, że mnie kochasz! Kłamałaś?!
- Nie, nie kłamałam. Kochałam cię, kocham cię i będę cię kochać. Ale teraz nie mogę.
- Ale dlaczego?!
- Kocham cię - powiedział ucałowała go w policzek, podnosiła kufer i trochę się oddaliła, aby móc się prze teleportować do swojego mugolskiego domu.
- To jakiś żart?! - w głosie Rona można było wyczuć smutek, a nawet płacz.
- Nie - jej głos brzmiał tak samo.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lalalalala... Ten rozdział kiedyś mi się przyśnił. Serio :)
Teraz rozdziały będą rzadziej, bo muszę się bardziej nauką zająć :/

                                                                                                     Pozdrawiam,
                                                                                                      Stokrotka



poniedziałek, 3 czerwca 2013

14. Pierwsza randka cz. 2

- Jak ci się podobał film? - zapytała z uśmiechem Hermiona.
- To było świetne! Jak opowiem tacie to mi nie uwierzy! - odpowiedział Ron. Oczy miał szeroko otwarte i rozglądał się na boki. Przecież w każdej chwili mógł zobaczyć coś "ciekawego".
- Na pewno - zaśmiała się dziewczyna, ale chłopak jej nie słuchał. Wzięła go za rękę i wyprowadziła z budynku. Zaraz potem znaleźli się w uliczce na którą się wcześniej teleportowali.
- Gdzie teraz? - zapytał Ron.
- Zobaczysz - powiedziała z uśmiechem. Chwilę później znaleźli się w bardzo ładnym miejscu. Stali na polnej ścieżce. Po lewej stronie była łąka, na której rosło pełno stokrotek, a po prawej rozciągały się pola. Byli jakąś godzinę drogi od Nory.
- Wiesz gdzie jesteśmy?  -zapytała Hermiona.
- Oczywiście, gdy byłem mniejszy mama zabierała nas na spacery. Często wtedy tu bywaliśmy. Tam jest Nora, - pokazał palcem na przód - a tam dalej las - pokazał palcem za siebie. - Ale skąd ty znasz to miejsce?
- Kiedyś byłam tu na spacerze z Ginny - odpowiedziała - bardzo mi się to miejsce spodobało.
Ron kiwną głową na znak, że rozumie.
- To... Co będziemy robić? - zapytał rudy.
- Będziemy mieli tu swoją pierwszą randkę - oznajmiła i pociągnęła go za rękę w stronę łąki.
- Całkiem opanowałam zaklęcie zmniejszająco-powiększające - oznajmiła z dumą, gdy trochę oddalili się od ścieżki i pokazała swoją małą, czarną torebkę. Wyciągnęła koc, który Ron pamiętał ze strychu, rozłożyła go i położyła na nim torebkę. Podeszła do Rona, który cały czas bacznie jej się przyglądał.
- Tu będzie nasza pierwsza randka - wyszeptała, wspięła się na palce i pocałowała chłopaka w usta. A raczej otarła tylko swoje wargi o jego. Położyli się na kocu i spletli dłonie. Patrzyli w chmury.
- Tamta wygląda jak blizna Harrego - wskazała palcem Hermiona na chmurę w kształcie błyskawicy.
- Tamta wygląda jak dementor - wskazał palcem Ron. Dziewczyna chwilę przyglądała się chmurze.
- Wcale nie. To królik, patrzeć nie umiesz? - zaśmiała się.
- Umiem! - wzburzył się.
- Oj wiem, żartowałam.
Nastąpiła chwila ciszy. Oboje wpatrywali się w niebo.
- Tamta wygląda jak wąż - wskazał rudy.
- Moim zdaniem...
- Hermiono! - przerwał jej.
- Niech ci już będzie. Chociaż moim zdaniem to żmija.
- Wąż, żmija. Co to za różnica?
- Zasadnicza, bo... - przerwała, gdy zobaczyła minę chłopaka - Przepraszam.
Pocałowała Rona w policzek i wtuliła się w jego tors.
- Moja sąsiadka - mugolka wierzy, że chmury przepowiadają przyszłość - oznajmiła po pewnym czasie.
- A ty w to wierzysz?
- Raczej nie, to dosyć głupie - odpowiedziała.
- Aha.
- Wiesz? Jak znajdę rodziców to cię do nas zaproszę - powiedziała z uśmiechem.
- Ciągle chcesz ich znaleźć? - zapytał Ron, a dziewczyna podniosła głowę.
- Oczywiście! A co myślałeś? Wyruszam pod koniec miesiąca! - oznajmiła i trochę podwyższyła ton głosu.
- Nie zostaniesz nawet na urodziny Ginny?
- Urodziny Ginny są w sierpniu. Mam nadzieję, że do tego czasu znajdę rodziców.
- Powodzenia.
- Dziękuje - powiedziała zdenerwowana i znów położyła głowę na piersi chłopaka.
- Nie chce się z tobą kłócić. Nie dzisiaj - wyszeptała.
- Wiem, ja też - Hermiona podniosła głowę i popatrzyła w oczy chłopaka. Były piękne jak zawsze.
- Zawsze mi się podobały twoje oczy. Piękne są - oznajmiła zahipnotyzowana.
- Dziękuje, też masz piękne oczy. I w ogóle jesteś piękna - odpowiedział z uśmiechem. Dziewczyna też się uśmiechnęła, przybliżyła bardziej do twarzy i pocałowała chłopaka najlepiej jak umiała. Pierwszy raz usłyszała, że jest "piękna". Przeważnie słyszała od innych: "Granger, co ty masz na głowie", "Czeszesz TO czasem? (włosy)" i tym podobne.
- Dziękuje - wyszeptała, gdy odkleili się od siebie. Przez następną godzinę lub dwie gadali, śmiali się i całowali.
- Wracamy? Mamy jakąś godzinę do Nory - oznajmił Ron.
- Dobrze - spakowała koc do torebki i trochę się ogarnęła.
- Chyba będzie padać - powiedział Ron patrząc w niebo. Wyszli na polną drogę i szli trzymając się za ręce. Po kilku minutach poczuli pierwsze krople na skórze.
- O nie, zaczyna padać - szepnął rudy. Po paru minutach ulewa rozpętała się na dobre. Ron zdjął bluzę i osłonił nią głowę Hermiony.
- Szybko, jak się trochę pośpieszymy, to zaraz będziemy na miejscu! - przyśpieszył krok i spojrzał na dziewczynę, bo stanęła.
- Ale poco? - zapytała z uśmiechem i zdjęła bluzę z głowy - To tylko deszcz.
Ron dziwnie na nią popatrzył.
- Teraz przypominasz mi trochę Lunę - powiedział.
- Potraktuję to jak komplement - powiedziała z uśmiechem i złapała chłopaka za rękę. Wracali do Nory jeszcze wolniejszym tempem. Gdy w końcu doszli do domu było już dawno po kolacji i wszyscy spali.
- Dobranoc Hermiono - powiedział Ron i chciał wejść do swojego pokoju, ale dziewczyna cały czas trzymała go za rękę.
- Randka, którą przygotowałam jeszcze się nie skończyła - oznajmiła z uśmiechem.
- Co?
- Dziś śpisz ze mną - pociągnęła chłopaka, ale on nadal stał w miejscu. - No chodź.
Gdy weszli do pokoju, który zajmowała Hermiona i odbyli wieczorną toaletę położyli się do łóżka. Zasnęli wtuleni w siebie, a przed zaśnięciem Ron wyszeptał:
- Dziękuje za najpiękniejszą randkę w moim życiu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do napisania rozdziału zainspirowały mnie burze, które ostatnio u mnie są codziennie :D
                                                                                                                   Pozdrawiam,
                                                                                                                     Stokrotka

niedziela, 2 czerwca 2013

13. Pierwsza randka cz. 1

 Dzień zapowiadał się bardzo ładnie. Słońce, które wcześnie wstało obudziło rudego chłopaka. Wstał, przeciągnął się i podszedł do okna.
- Ładnie dziś - mruknął pod nosem - Harry, wstawaj!
Czarnowłosy chłopak przewrócił się tylko na bok i zakrył poduszką głowę.
- Jak chcesz, ja idę - wyją z szafy ubranie, zaliczył poranna toaletę i zszedł do kuchni, gdzie zastał panią Weasley i Hermionę przygotowujce śniadanie.
- Dzień dobry - powiedział wesoło, podszedł do brązowowłosej i pocałował ją w policzek, a ona obdarzyła go życzliwym uśmiechem.
- Zapowiada się bardzo ładny dzień - oznajmiła z uśmiechem Molly, gdy Ron siadał do stołu. Chwilę później śniadanie było gotowe, a domownicy i Harry zeszli na dół. Wszyscy szybko zjedli i zniknęli oprócz Rona i Hermiony. Była kolej zmywania naczyń rudzielca, a dziewczyna chciała mu pomóc. Zebrała wszystkie talerze i podała je Ronowi, a on wyczyścił i odłożył na miejsce zaklęciem.
- Ron, czy my kiedyś byliśmy na randce? Nie chodzi mi o spacer, czy kompanie się nad stawem. Chodzi mi o taką prawdziwą randkę - powiedziała dziewczyna. Rudy chwilę się zastanawiał.
- Nie wiedziałem, że chcesz, abym cię gdzieś zaprosił, przepraszam - przeprosił.
- Nie, nie. Po prostu  tak teraz pomyślałam, że może miło by było gdybyśmy razem wybrali się gdzieś dalej.
- Ale gdzie? - zapytał Ron i oboje pogrążyli się w głębokiej zadumie.
- A może gdzieś do świata mugoli - zaproponowała Hermiona.
- To świetny pomysł! - oznajmił z uśmiechem - Ale gdzie? - Ron powtórzył pytanie.
- Hmm... A może do kina?
- Do czego? To jakiś rodzaj sportu? - zdziwił się chłopak.
- Nie - zaśmiała się Hermiona - Pamiętasz jak opowiadałam ci o telewizji?
- Tak, pamiętam.
- No, to w kinie ogląda się tak jakby telewizję. Tylko jest większy ekran i mugole oglądają nowe filmy. Rozumiesz? - zapytała.
- Yhym. Tylko gdzie jest to kino?
- W Londynie jest dużo kin, ale ja zabiorę cię do takiego, gdzie rodzice chodzili ze mną jak byłam młodsza.
- Super - powiedział rudy z uśmiechem.
- Kocham jak się uśmiechasz - powiedziała i cmoknęła chłopaka w usta - to wybierzemy się tam po obiedzie. Mam gdzieś jeszcze mugolskie pieniądze.
Potem poszli do pokoju Hermiony i położyli się na łóżku. Dziewczyna czytała, a chłopak się jej przyglądał. Po obiedzie poszli się przebrać. Hermiona włożyła niebieską, przewiewną sukienkę i czarne baleriny, a Ron dżinsy, jasną koszulkę i trampki. Wziął też bluzę. Było bardzo ciepło, ale wiał chłodny wiatr. Spotkali się na korytarzu.
- Gotowy? - zapytała z uśmiechem dziewczyna.
- Oczywiście - zeszli razem na dół i chcieli już wychodzić.
- Gdzie idziecie? - zatrzymała ich pani Weasley.
- Do kina, mamo - powiedział dumnie Ron.
- Do czego?
- Do mugoli, pani Weasley - wytłumaczyła Hermiona. - Wrócimy wieczorem.
- Miłej zabawy - powiedziała, a para wyszła.
- Dlaczego dopiero wieczorem? - zdziwił się Ron.
- Bo zaplanowałam randkę. Taką prawdziwą randkę - powiedziała i złapała chłopaka za rękę. Zaraz potem znaleźli się w jakiejś cichej uliczce Londynu.
- Chodź za mną - rozkazała brązowowłosa i oboje ruszyli przed siebie. Parę chwil później wyszli na bardzo ruchliwą ulicę. Samochodów i ludzi było naprawdę dużo.
- To tam - pokazała chłopakowi Hermiona. Weszli do dużego budynku. Na dole było pełno stolików, przy których siedzieli mugole. Dziewczyna złapała rudego za rękę.
- Tak się nie zgubimy - powiedziała z uśmiechem i poprowadziła na piętro. Na górze było pełno dużych, ciężkich drzwi, a nad nimi świeciły nazwy filmów. Dla Rona było to bardzo fascynujące. Cały czas się oglądał. Dobrze, że dziewczyna trzymała go za rękę, bo już dawno by się gdzieś zagapił. Podeszli do lady, gdzie stali ludzie przy komputerach w dziwnych strojach.
- Witamy w naszym kinie. U nas zawsze wszystkie nowości. W czym mogę służyć? - zapytał dziwnie ubrany mugol.
- Dzień dobry. Chcielibyśmy się dowiedzieć co w tym momencie gracie i czy macie na to jeszcze bilety.
- Dobrze - powiedział i zaczął coś stukać w komputerze. Ronowi od razu powiększyły się oczy i chciał koniecznie zobaczyć co dziwnie ubrany mugol robi.
- Za pięć minut będziemy grali romans....
-Nie, nie chcemy romansów - przerwała mu Hermiona. - Wolelibyśmy coś... Przygodowego?
- No dobrze - powiedział i znów zaczął stukać coś w komputerze. - Zaraz będziemy grali film przygodowy "Tylko nie niedźwiedzie".
- Są jeszcze bilety?
- Sprawdzę  - i znów zaczął coś stukać w komputerze. Ron jak zwykle był zaciekawiony, a Hermiona tylko przewróciła oczami.
- Tak, mamy jeszcze miejsca w ostatnim rzędzie - oznajmił.
- To my poprosimy dwa bilety - powiedziała z uśmiechem.
- Dobrze - kolejny raz zaczął stukać coś w komputerze.
- Na gacie Merlina - szepnęła Hermiona, a Ron zaśmiał się cicho. Zapłacili i poszli do sali. Film opowiadał o podróżniku, który przyleciał do Europy, aby szukać lam. Zamiast lam znalazł grupkę niedźwiedzi. One go napadły, on uciekał, a potem się okazało, że niepotrzebnie uciekał, bo te niedźwiedzie są bardzo przyjazne. Na koniec podróżnik spadł ze skały. Przez cały seans Hermiona obserwowała Rona i śmiała się cicho. Chłopakowi naprawdę podobało się kino. Ciągle miał szeroko otwarte oczy i próbował przybliżyć się do ekranu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podzieliłam ten rozdział na dwie części, bo myślę, że będzie za długi :P Pierwsza część nie jest "romantyczna" ani nic takiego, ale zapewniam, że to tylko takie krótkie wprowadzenie. Dalszy ciąg powinien pojawić się jutro wieczorem :)
Dziękuje za ponad tysiąc odsłon bloga ^^ Mam nadzieję, że to nie ja tyle nabiłam....
                                                                                                                       Pozdrawiam,
                                                                                                                         Stokrotka