wtorek, 25 czerwca 2013

19. Goście cz. 1

Tego dnia Rona obudziło nie wschodzące słońce, a pukanie. Dokładniej pukanie do okna. W pierwszym odruchu chłopak zasłonił kołdrą głowę, ale zaraz potem coś mu się przypomniało. Wczoraj wieczorem wysłał list, a może to odpowiedź? Usiadł na łóżku i zdał sobie sprawę, że to Świnka siedzi na parapecie. Zerwał się jak poparzony i otworzył jej okno, następnie wyrwał jej list.
- Od Hermiony - wyszeptał.
Prędko przeczytał zawartość na głos.
Żyję i jestem już w Anglii. 
Hermiona
Ronowi "stanęło" serce. "Przeczytała mój list" - pomyślał. Hermiona żyje i jest już w Anglii. To chyba dobrze, ale chłopak średnio się cieszył. Jeśli Hermiona jest już w Anglii to znaczy, że za jakiś czas pojawi się w Norze, ponieważ Molly zaprosiła ją z rodzicami, a Ron wcale nie chciał się z nią spotkać. To znaczy bardzo chciał z nią porozmawiać, ale nie wiedział, że to nastąpi tak szybko. Następnie popatrzył na list. Był bardzo krótki, ale z drugiej strony różnił się tylko treścią od tego, który chłopak wysłał jej wczoraj wieczorem. Może wcale nie chce z nim gadać? Ale  wtedy, co znaczą te wszystkie listy, które Hermiona wysłała do Ginny? Czy to możliwe, że dziewczyna nie pisała o Ronie? Pytań było bardzo dużo, a odpowiedzi prawie żadnych.
Rudy położył się z listem na łóżku i próbował jeszcze zasnąć (było bardzo wcześnie), ale daremnie. W głowie dudniły mu tylko pytania, a przed oczami widniały mu listy. Gdy udało mu się zasnąć przyśniła mu się Hermiona. Nic nie mówiła, tylko stała uśmiechnięta i patrzyła na Rona. Obudził go głos pni Weasley, wołającej na śniadanie. Zszedł na dół, gdzie siedzieli już Ginny, Harry, Molly i Artur.
- Dzień dobry - wybełkotał.
Na początku była cisza, ale potem...
- Ron, czy Hermiona już znalazła rodziców? - zapytał pan Weasley.
- Ymmm... To znaczy, ten... - zupełnie zapomniał o porannym liście.
- Tak tato. Są już w Anglii - oznajmiła Ginny.
- O! A wiesz może Ginny, kiedy wrócili? - odezwała się Molly.
- Chyba tydzień temu, może półtora - odpowiedziała.
- To może zaprosimy ich na obiad?
Ron zakrztusił się tostem.
- Ale, że w sensie, że dzisiaj?! - zapytał po chwili duszenia się.
- Tak, myślę, że nie ma co zwlekać. Jest sobota, piękny dzień, a przecież państwo Granger pracują w tygodniu - oznajmiła Molly z uśmiechem.
- Ginny, jak zjesz wyślij do Hermiony sowę z zaproszeniem, dobrze? - poprosił Artur.
- Yhym.
Ginny, gdy skończyła posiłek pobiegła do swojego pokoju, a Ron za nią. Prawie zamknęła mu drzwi przed nosem.
- Ron?
- Mogę wejść?
- Jestem na ciebie zła!
- Miło mi, mogę wejść.
Wpuściła go, podeszła do biurka i wyciągnęła pergamin. Zaczęła pisać.
- Wiesz Ginny, może jednak nie napiszesz tego zaproszenia... I może, no wiesz? Powiemy rodzicom, że rodzice Hermiony mają inne plany?
Ginny odwróciła się do brata i zmierzyła go wzrokiem.
- Myślałam, że chcesz porozmawiać z Hermioną - oznajmiła.
- Nie wiedziałem, że to się stanie tak szybko!
- Ty cioto.
- Ty cioto, tak? A jak zerwałaś z Harrym to co było?
- Nie zaczynaj. Piszę list i tyle.
Ginny w parę chwil nabazgrała litery na kartce.
- Pożyczysz mi Świstoświnkę?
- Może jeszcze się zastanowisz?
- Nie. Proszę, Ron pożyczysz mi?
- No dobra.
Więc Ginny poszła po sowę, przyczepiła jej list do nóżki i kazała jej szybko wracać z odpowiedzią. Wróciła do swojego pokoju, gdzie nadal siedział Ron.
- Wysłałam.
- Świetnie.
- Wiem - oznajmiła z szerokim uśmiechem. - Nawet nie wiesz jak bardzo stęskniłam się za Hermioną!
- Raczej nie.
- Może jak namówimy jej rodziców to zostaną na noc? Fajnie by było.
- Na pewno.
- Oj, Ron przestań!
- Co mam przestać?
- Nie złość się.
- Dlaczego miałbym się złościć. Za parę godzin przyjedzie dziewczyna, którą kocham i myślałem, że ona mnie też kocham, ale ze mną zerwała i ja nie wiem co jej powiedzieć. A poza tym korespondowała z moją siostrą, która mi o niczym nie powiedziała, a do mnie to nawet zdania nie napisała. Dopiero, gdy wysłałem jej list, w którym było jedno zdanie i ona odpowiedziała mi także jednym zdaniem. Nie no! Jest świetnie! Nie mam powodów do złości.
- Ginny, idziesz na spacer? - nagle wszedł Harry - O! Cześć Ron!
- Nie Harry, może potem.
Harry popatrzył na Ginny, która teraz siedziała na krześle przy biurku odwrócona w stronę łóżka, na którym siedział Ron i zakrywał dłońmi twarz i wzruszył ramionami.
- To może potem - i wyszedł.
- Ron, posłuchaj. Nie powiedziałam ci, ponieważ Hermiona tego nie chciała.
- A co ona w ogóle chce! To nastolatka, w której buzują hormony!
- Ron! - krzyknęła oburzona Ginny.
- Co! - krzyknął naśladując dziewczynę.
- Po pierwsze. Myślę, że Hermiona to młoda kobieta, która myśli racjonalnie, a po drugie... Ron!
- No, co po drugie?
- Co ci się stało! Najpierw mówisz, że ją kochasz, a potem ją obrażasz.
Ron popatrzył na siostrę zmęczonym wzrokiem.
- Jest mi ciężko Ginny.
- Wiem.
- Powiesz mi dlaczego Hermiona ze mną zerwała?
- Nie.
- Dlaczego?!
- Bo wiem tyle co ty.
Przez otwarte okno w pokoju wleciała sowa Rona z listem.
- O! Już jesteś? - zapytała ruda gładząc ją - Świetnie się spisałaś - sówka pieszczotliwe dziobnęła dziewczynę w kciuk.
Ginny odwiązała list i przeczytała po cichu.
- I co?
Ginny popatrzyła na brata.
- Przybędą o 15.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chyba zaraz zacznę pisać drugą cześć rozdziału, ale raczej dzisiaj już się nie pojawi :)
Czyli rozdział jutro! ^.^
       Pozdrawiam, 
Stokrotka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz