poniedziałek, 3 czerwca 2013

14. Pierwsza randka cz. 2

- Jak ci się podobał film? - zapytała z uśmiechem Hermiona.
- To było świetne! Jak opowiem tacie to mi nie uwierzy! - odpowiedział Ron. Oczy miał szeroko otwarte i rozglądał się na boki. Przecież w każdej chwili mógł zobaczyć coś "ciekawego".
- Na pewno - zaśmiała się dziewczyna, ale chłopak jej nie słuchał. Wzięła go za rękę i wyprowadziła z budynku. Zaraz potem znaleźli się w uliczce na którą się wcześniej teleportowali.
- Gdzie teraz? - zapytał Ron.
- Zobaczysz - powiedziała z uśmiechem. Chwilę później znaleźli się w bardzo ładnym miejscu. Stali na polnej ścieżce. Po lewej stronie była łąka, na której rosło pełno stokrotek, a po prawej rozciągały się pola. Byli jakąś godzinę drogi od Nory.
- Wiesz gdzie jesteśmy?  -zapytała Hermiona.
- Oczywiście, gdy byłem mniejszy mama zabierała nas na spacery. Często wtedy tu bywaliśmy. Tam jest Nora, - pokazał palcem na przód - a tam dalej las - pokazał palcem za siebie. - Ale skąd ty znasz to miejsce?
- Kiedyś byłam tu na spacerze z Ginny - odpowiedziała - bardzo mi się to miejsce spodobało.
Ron kiwną głową na znak, że rozumie.
- To... Co będziemy robić? - zapytał rudy.
- Będziemy mieli tu swoją pierwszą randkę - oznajmiła i pociągnęła go za rękę w stronę łąki.
- Całkiem opanowałam zaklęcie zmniejszająco-powiększające - oznajmiła z dumą, gdy trochę oddalili się od ścieżki i pokazała swoją małą, czarną torebkę. Wyciągnęła koc, który Ron pamiętał ze strychu, rozłożyła go i położyła na nim torebkę. Podeszła do Rona, który cały czas bacznie jej się przyglądał.
- Tu będzie nasza pierwsza randka - wyszeptała, wspięła się na palce i pocałowała chłopaka w usta. A raczej otarła tylko swoje wargi o jego. Położyli się na kocu i spletli dłonie. Patrzyli w chmury.
- Tamta wygląda jak blizna Harrego - wskazała palcem Hermiona na chmurę w kształcie błyskawicy.
- Tamta wygląda jak dementor - wskazał palcem Ron. Dziewczyna chwilę przyglądała się chmurze.
- Wcale nie. To królik, patrzeć nie umiesz? - zaśmiała się.
- Umiem! - wzburzył się.
- Oj wiem, żartowałam.
Nastąpiła chwila ciszy. Oboje wpatrywali się w niebo.
- Tamta wygląda jak wąż - wskazał rudy.
- Moim zdaniem...
- Hermiono! - przerwał jej.
- Niech ci już będzie. Chociaż moim zdaniem to żmija.
- Wąż, żmija. Co to za różnica?
- Zasadnicza, bo... - przerwała, gdy zobaczyła minę chłopaka - Przepraszam.
Pocałowała Rona w policzek i wtuliła się w jego tors.
- Moja sąsiadka - mugolka wierzy, że chmury przepowiadają przyszłość - oznajmiła po pewnym czasie.
- A ty w to wierzysz?
- Raczej nie, to dosyć głupie - odpowiedziała.
- Aha.
- Wiesz? Jak znajdę rodziców to cię do nas zaproszę - powiedziała z uśmiechem.
- Ciągle chcesz ich znaleźć? - zapytał Ron, a dziewczyna podniosła głowę.
- Oczywiście! A co myślałeś? Wyruszam pod koniec miesiąca! - oznajmiła i trochę podwyższyła ton głosu.
- Nie zostaniesz nawet na urodziny Ginny?
- Urodziny Ginny są w sierpniu. Mam nadzieję, że do tego czasu znajdę rodziców.
- Powodzenia.
- Dziękuje - powiedziała zdenerwowana i znów położyła głowę na piersi chłopaka.
- Nie chce się z tobą kłócić. Nie dzisiaj - wyszeptała.
- Wiem, ja też - Hermiona podniosła głowę i popatrzyła w oczy chłopaka. Były piękne jak zawsze.
- Zawsze mi się podobały twoje oczy. Piękne są - oznajmiła zahipnotyzowana.
- Dziękuje, też masz piękne oczy. I w ogóle jesteś piękna - odpowiedział z uśmiechem. Dziewczyna też się uśmiechnęła, przybliżyła bardziej do twarzy i pocałowała chłopaka najlepiej jak umiała. Pierwszy raz usłyszała, że jest "piękna". Przeważnie słyszała od innych: "Granger, co ty masz na głowie", "Czeszesz TO czasem? (włosy)" i tym podobne.
- Dziękuje - wyszeptała, gdy odkleili się od siebie. Przez następną godzinę lub dwie gadali, śmiali się i całowali.
- Wracamy? Mamy jakąś godzinę do Nory - oznajmił Ron.
- Dobrze - spakowała koc do torebki i trochę się ogarnęła.
- Chyba będzie padać - powiedział Ron patrząc w niebo. Wyszli na polną drogę i szli trzymając się za ręce. Po kilku minutach poczuli pierwsze krople na skórze.
- O nie, zaczyna padać - szepnął rudy. Po paru minutach ulewa rozpętała się na dobre. Ron zdjął bluzę i osłonił nią głowę Hermiony.
- Szybko, jak się trochę pośpieszymy, to zaraz będziemy na miejscu! - przyśpieszył krok i spojrzał na dziewczynę, bo stanęła.
- Ale poco? - zapytała z uśmiechem i zdjęła bluzę z głowy - To tylko deszcz.
Ron dziwnie na nią popatrzył.
- Teraz przypominasz mi trochę Lunę - powiedział.
- Potraktuję to jak komplement - powiedziała z uśmiechem i złapała chłopaka za rękę. Wracali do Nory jeszcze wolniejszym tempem. Gdy w końcu doszli do domu było już dawno po kolacji i wszyscy spali.
- Dobranoc Hermiono - powiedział Ron i chciał wejść do swojego pokoju, ale dziewczyna cały czas trzymała go za rękę.
- Randka, którą przygotowałam jeszcze się nie skończyła - oznajmiła z uśmiechem.
- Co?
- Dziś śpisz ze mną - pociągnęła chłopaka, ale on nadal stał w miejscu. - No chodź.
Gdy weszli do pokoju, który zajmowała Hermiona i odbyli wieczorną toaletę położyli się do łóżka. Zasnęli wtuleni w siebie, a przed zaśnięciem Ron wyszeptał:
- Dziękuje za najpiękniejszą randkę w moim życiu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Do napisania rozdziału zainspirowały mnie burze, które ostatnio u mnie są codziennie :D
                                                                                                                   Pozdrawiam,
                                                                                                                     Stokrotka

1 komentarz:

  1. Powiem tyle: Uroczo i słodko :**
    Te obserwowanie chmur, spacer, randka. Poprostu cudownie.
    Pozdrawiam i życzę weny :**

    OdpowiedzUsuń