sobota, 14 grudnia 2013

❄ Świąteczna miniaturka ❄

Czas płyną, pogoda się zmieniała. 

  Nadszedł mroźny grudzień, a z nim dużo śniegu i świąteczny klimat. Hermiona kochała święta. Chodź w sumie, kto ich nie lubił? Był to magiczny czas. Wszyscy chodzili z ogromnym uśmiechem na ustach i prezentami. Dziewczyna wierzyła, że święta łączą ludzi. Pewnego grudniowego wieczoru przypomniało jej się, jak była malutką dziewczynką, a jej rodzice bardzo się kłócili, aż w końcu nadeszły święta. I BUM. Nagle wszyscy zaczęli się kochać. I od tego momentu wiedziała, że to magiczny czas.
- Hermiono! 
- Co?! 
- No chodź! 
Dziewczyna schowała pamiętnik, w którym właśnie wypisywała swoje noworoczne postanowienia. Zeszła do pokoju wspólnego, gdzie stał Harry, a z tyłu siedział Ron. Mieli na sobie kurtki, czapki i szaliki. 
- O co chodzi? - zapytała lecz domyślała się, że przyjaciele chcą ją wyciągnąć na błonia. Nie ma mowy. Jest zimno, mokro i ble. 
- Idziesz z nami na błonia? - spytał Harry. A nie mówiłam? zapytała sama siebie. 
- Nie... Jestem zajęta. 
- No chooodź - sapnął Ron. Widać było, że jest mu gorąco co wywołało u dziewczyny lekki uśmiech.
- No dobra. Dajcie mi chwilę, pobiegnę po kurtkę - Sama nie wiedziała czemu się zgodziła. Ale to przecież Wigilia, nie? 
  Szybko się ubrała i zeszła na dół. Ron wyglądał jeszcze "gorzej". Czapka spadała mu z długich, rudych włosów, kurtkę miał rozpiętą, szalik trzymał w dłoni, a po policzkach spływał mu pot. Po raz kolejny, brązowowłosa mimowolnie się zaśmiała. 
- Możemy już iść? - jękną.
- Tak, myślę, że tak - Hermiona zasłoniła usta dłonią, żeby stłumić śmiech. Każde słowo w ustach Rona wydawało się jej śmieszne. 
Na błoniach było pięknie. Zamarznięte jeziorko, drzewa w śniegu... Ach. Nie było dużo uczniów, jak to zwykle bywa. To przecież Wigilia, wszyscy pojechali do domów. W oddali można było zauważyć Nevilla i Lunę. Trójka przyjaciół skierowała się w ich stronę. 
- Co tam? - spytała wesoła Luna. Była cała w śniegu, widać, że przegrała bitwę na śnieżki z przyjacielem. Do tego miała czerwone policzki, co dziwnie wyglądało na jej bladej skórze. 
- Gorąco - westchnął Ron. Hermiona cichutko się zaśmiała.
- Gorąco ci? To zaraz to zmienimy! - krzyknął Harry - Na Rona! 
I nagle wszyscy oprócz Hermiony zaczęli rzucać śnieżkami w Rudego, co spowodowało jego upadek.
- No eeeej! - zaśmiał się, próbując się bronić. Dziewczyna założyła rękawiczki, które rok temu dostała na święta od babci i zaczęła pomagać przyjaciołom w rzucaniu śniegiem. Niedługo potem Ron się pozbierał  i toczyła się walka każdego z każdym. Kiedy się zmęczyli naszedł ich atak śmiechu. Hermiona popatrzyła na Rona. Wyglądał zabójczo cały w śniegu, z przekrzywioną czapką i czerwonymi policzkami. Uśmiechał się, szeroko. 
- Powinniśmy już wracać. Nie możemy zachorować na święta! - oznajmił Ron. I wszyscy ruszyli w stronę Hogwartu. Ron i Hermiona szli na końcu. 
- Masz śnieg.. - chłopak strzepnął jej z ramienia płatki śniegu - ..o tutaj. - Dziewczyna zadrżała, chociaż nie było jej zimno.
- Ty też... Wszędzie! - zaśmiała się. 
- No cóż.
  W Hogwarcie, było ciepło i przytulnie. Przyjaciele rozdzielili się i poszli się przebrać w suche ubrania. Hermiona nie mogła się doczekać Wigilijnej kolacji. Ustaliła z Macgonagall, że po kolacji pojedzie do Londynu.
  Dziewczyna zdjęła ubranie i założyła ciepłe rajstopy, czarną spódniczkę i ciepły, biały sweterek. Jej lokatorki pojechały do domów, więc była sama. Nie lubiła samotności, a do tego było jej zimno więc wzięła książkę i zeszła do pokoju wspólnego. Chciała usiąść na kanapie, bardzo blisko kominka, ale w ostatniej chwili się zatrzymała.
- Hej.
- O, hej.
Ron siedział na kanapie, a ręce miał skierowane w stronę kominka.
- Mogę? - spytała patrząc na drugą stronę kanapy.
- No pewnie - odpowiedział z uśmiechem - zimno trochę.
- No, bardzo zimno - usiadła, a stopy oparła o zabudowanie kominka, a książkę położyła obok siebie.
- Jak tam? To jedziesz dzisiaj do domu? - spytała nieśmiało.
- Niee, chyba nie - odpowiedział ze smutkiem Ron - bo wiesz. Nie chcę zawracać głowy rodzicom, pewnie w Norze jest już dużo Weasley'ów. - po chwili ciszy dodał - A ty?
- Jadę - odpowiedziała z uśmiechem - nie mam dużej rodziny. Pewnie na Kings Cross przyjedzie po mnie mama, tata i dziadkowie.
- To spoko.
- Wiem.
  Wzięła książkę i ją otworzyła, zaczęła czytać.
- Lubisz święta? - spojrzał na Hermionę - Oj, nie widziałem, że czytasz.
- Nic nie szkodzi. Kocham święta! A ty?
- Święta są spoko. Chyba.
- Święta są magiczne, piękne, kolorowe... Kocham je.
- Święta są prawdziwe. Zawsze wszyscy się godzą, mówią sobie prawdę, są dla siebie mili...
Po chwili zastanowienia brązowowłosa głośno zamknęła książkę.
- Wiesz Ron. Zawsze chciałam ci coś powiedzieć, ale się bałam.
- Wal śmiało - zaśmiał się, ale gdy zobaczył minę dziewczyny szybo zszedł mu śmiech. - coś nie stało?
Dziewczyna zaczęła lekko kręcić głową i poruszać ustami jak ryba. Wiele razy wyobrażała sobie ten moment, planowała co powie, jak się zachowa. Marzyła o tym, żeby to powiedzieć to w święta.
- Ja też muszę ci coś powiedzieć..
- Hej! - usłyszeli krzyk z tyłu.
- Luna! - krzyknęła Hermiona - co ty tu robisz?!
- Miałam do was przyjść jak się przebiorę - odpowiedziała, ale widząc ich miny dodała - A może to nie do was.. Sama nie wiem.
- Pewnie do nas. Chodź, usiądziesz? Ja pójdę po Nevilla i Harry'ego.
- Dobrze.
Ron zniknął, a na jego miejscu pojawiła się Luna. Hermiona zawsze ją lubiła.
- Co tam?
- Myślę, że wszystko dobrze, ale nigdy nie wiadomo. Wracam dziś do do mu z tobą, Hermiono - powiedziała z uśmiechem.
- Jak miło - odpowiedziała tym samym.
  Nie długo później przyszedł Ron, a za nim Neville i Harry. Przynieśli jakąś grę planszową, w którą przyjaciele grali do momentu, aż Hermiona oznajmiła, że musi się jeszcze się przebrać i dopakować rzeczy, wtedy wszyscy się rozeszli.
  Wróciła do pokoju i założyła czerwoną sukienkę z białym kołnierzykiem. Do tego czarne balerinki. Włosy rozczesała, ale zostawiła rozpuszczone. Dopakowała rzeczy do kufra i zaszła do pokoju wspólnego, gdzie czekali już na nią Harry z Ronem. Neville i Luna już poszli.
- Ładnie wyglądasz - oznajmił Harry.
- Dziękuję - dziewczyna spuściła oczy, ale chwilę później spojrzała na Rona. Wpatrywał się w nią z otwartą buzią.
- Idziemy?- spytał Harry?
- Taak, myślę, że tak... - mruknął Ron, nie spuszczając wzroku z Hermiony.
  Wielka Sala wyglądała pięknie. Wszędzie światełka, łańcuchy, a na środku ogromna choinka. Tylko jedna ława została, wszystkie inne zniknęły. Nie było dużo ludzi. Nauczyciele, dyrektor, parę nieznanych osób i Ron, Harry, Hermiona i Neville. Po kolacji wszyscy przeszli do choinki, gdzie nagle pojawiły się prezenty. Hermiona dostała książki, perfumy, naszyjnik z serduszkiem i zwykłą bransoletkę. Nie miała dużo czasu, więc pożegnała się z przyjaciółmi, wzięła Lunę i wyszła z Wielkiej Sali, kiedy coś jej się przypomniało.
- Luna, idź już po swoje rzeczy i spotkamy się przy wyjściu za 15 minut, dobrze?
  Blondynka zniknęła, a Hermiona pobiegła do Wielkiej Sali i podbiegła do Rona, który właśnie oglądał swoją nową miotłę.
- Zapomniałeś otworzyć jeden prezent.
- Hermiona? Przecież powinnaś już iść, bo się spóźnisz!
- Proszę - podała mu białą kopertę i uciekła. Pobiegła do pokoju, szybko się ubrała, wzięła kufer i pobiegła do wyjścia, gdzie czekała już na nią Luna.
- Złap mnie za rękę, prze teleportujemy się, żeby było szybciej.
I zniknęły! Dosłownie.
  Chwilę czekały na pociąg, a kiedy w końcu przyjechał Luna oznajmiła:
- Ja nam zajmę miejsce...
- ..Ale nikogo więcej nie ma na stacji...
- .. Ja nam zajmę miejsce i włożę nasze bagaże, a ty tu jeszcze chwilę postój - dziewczyna zignorowała przyjaciółkę.
- Ale jest trochę zimno. Luna, o co ci chodzi?
Ale brązowowłosa nie uzyskała odpowiedzi, Luny już nie było. Czekała, czekała i czekała. Chciała już wchodzić do pociągu, ale usłyszała jakiś trzask. Odwróciła się, a przed nią pojawił się Ron. Nic nie mówił, więc dziewczyna też nic nie mówiła. Tak jakby czas się zatrzymał, tylko śnieg padał. Ron podniósł rękę, a Hermiona zauważyła list, który zostawiła mu w kopercie. Serce zaczęło jej bić szybciej. Przeczytał to. Co pomyślał? Co on o mnie teraz myśli? pomyślała. Chłopak nadal nic nie mówił, tylko poniósł drugą dłoń, w której miał coś zielonego. Podniósł to wysoko nad ich głowami, zbliżył twarz do twarzy Hermiony i ją pocałował. List mu spadł, ale coś zielonego nadal trzymał. Dziewczyna nie bardzo wiedziała jak się zachować. Położyła dłonie na klatce piersiowej chłopaka.
  Jeszcze nigdy nie przeżyła takiego pocałunku. No... Pomijając fakt, że to był jej pierwszy pocałunek. Był delikatny, ale piękny. Doszła do wniosku, że kiedy patrzyła na Rona i myślała, że świat się zatrzymał, była w błędzie. Teraz świat się zatrzymał, ale to było fajnie. Bardzo fajnie. W końcu oderwali się od siebie, ale zaraz potem chłopak objął przyjaciółkę. Jemioła pomyślała. Zielsko, które Ron trzymał to była jemioła.
- Roon.. - jęknęła.
- Cii...
I stali tak. I się obejmowali. I czuli, że od teraz będzie wszytko dobrze. Wszystko będzie piękne, magiczne. Będą szczęśliwi. A najlepsze było to, że nie musieli sobie nic mówić, bo wiedzieli, że myślą o tym samym.
  Niestety Hermiona musiała już wsiadać do pociągu. Nie mówili nic. Rozumieli się bez słów.
Kiedy pociąg ruszył, dziewczyna usiadła obok Luny.
- Skąd wiedziałaś? - zapytała trochę nieprzytomnie Hermiona.
- Ale co?
- No, że Ron..
- Jaki Ron? - szczerze się dziwiła.
- OEZU. Nieważne.
Ron stał w tym samym miejscu, gdzie bez słów pożegnał się z Hermioną. Podniósł kartkę i jeszcze raz ją przeczytał.
Chciałam Ci tylko napisać, że jesteś dla mnie bardzo ważny.
 PS. Kocham Cię. 
Hermiona. 
❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄
A więc.. Hej! :) Co tam?! :D
Wróciłam sobie z Londynu. Było... Łał. Nie da się tego opisać słowami. A jeśli się da, to trzeba o tym zrobić o tym oddzielną notkę :)
Nie wiem czy wam się podoba moja pierwsza miniaturka. Chyba jest spoko, ale po raz kolejny wyszłam z wprawy. BEZNADZIEJA. 
Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Jest spoko. Jest okej :) Dziękuję. 
Chciałam jeszcze do dać, że nie wiem w jakim czasie się to działo.. I może Hermiona nie jest Hermionowa (XD), ale trochę taką siebie z nią zrobiłam. EH.

Pozdrawiam,
Stokrotka ❄

czwartek, 28 listopada 2013

Przepraszam.

Przepraszam, że zawiodłam tyle ludzi. Że nie ma postów. Moja głowa jest pełna pomysłów i nie będę się tłumaczyć, że "nie mam czasu". Bo to kłamstwo. Bo czasu mam dużo. Po prostu, kiedy wracam tu nie mam ochoty pisać, przelewać tego, co mam zapisane na kartce. I nie chce zawieszać bloga, bo to głupie. I bez sensu. Chcę pisać. Bardzo chcę. Ale mam jakąś niewidzialną barierę, którą przełamuje z dnia na dzień. Zmieniam się. Nie jestem tą samą Stokrotką, która dodała pierwszy wpis. Nie wiem czy w ogóle jestem Stokrotką, bo to przezwisko już do mnie nie pasuje. Jutro jadę na Londynu. Chyba się cieszę, nie wiem. Wrócę i napiszę rozdział. Jak nie napiszę to możecie dzwonić na policję. Albo lepiej nie, dla waszego dobra. Ok, chyba kończę. Przepraszam :/

Stokrotka ♥

sobota, 28 września 2013

6

   To takie śmieszne uczucie, kiedy pragnie się czegoś, a raczej kogoś bardziej niż jedzenia. Kiedy patrzy się na niego, jak oddycha, jak ma lekko rozchylone usta, zamknięte oczy. Jak śpi. I ma się taką wewnętrzną ochotę, aby podejść do tej osoby i pogładzić po idealnej twarzy, albo nawet położyć się obok tej osoby i otulić ją swoim ciepłem, wyszeptać, że się ją kocha jak jedzenie. Ale kiedy się już wstanie i podejdzie to tej osoby, zauważa się jakąś niewidzialną barierę, której za nic nie może przekroczyć, barierę przyjaźni. I śmieszne uczucie przeradza się w straszny ból, cierpienie. I ma się ochotę zrobić coś głupiego, coś co kiedyś wydawało się niezrozumiałe, a teraz tak bliskie. Ale jednak się tego nie robi. Bo ma się nadzieję, że ta bariera w końcu pęknie.
  Ron tamtej nocy mało spał, a raczej w ogóle nie spał. Po części z powodu tego pokoju, który przyprawiał go o dreszcze, po części tego, że nie było mu wygodnie i nie miał swojego misia, ale najważniejszym powodem była obecność Hermiony. Co jeśli coś się stanie? Zmrużenie oka nie wchodzi w grę. Kiedy tylko wzeszło słońce, najciszej jak potrafił wyszedł z pokoju i wrócił do swojego łóżka. Tak, aby jeśli ktoś przyjdzie go obudzić, nie dowiedział się, że spędził noc z Hermioną. A raczej "spędził noc z Hermioną", no bo czy można to tak nazwać? Spali od siebie oddzieleni całymi metrami i chłopak ledwo słyszał jej oddech, ale jednak była to noc z Hermioną... W jednym pokoju.
  Tydzień później nadszedł pierwszy września. Już rano można było wyczuć nerwową atmosferę, kiedy Ron przyszedł w piżamie na śniadanie.
- Dzień dobry - burkną zaspany.
- A ty co? Jeszcze w piżamie?! Chcesz żebyśmy przez ciebie się spóźnili?! - krzyknęła Molly, tak, że Rudy się rozbudzi.
- No, mamo, przestań.
- Marsz do pokoju! I załóż to co dla ciebie przygotowałam! - krzyknęła, a chłopak wycofał się z kuchni szepcząc pod nosem: "co za baba"
- Co powiedziałeś?! - krzyknęła pani Weasley, kiedy chłopak był na schodach.
- Nic, nic, tylko, że przygotowałaś dla mnie piękne ubranie - odkrzyczał, ale zaraz potem sobie przypomniał, że wczoraj do nocy siedział z Harrym i Hermioną na podwórku i kiedy wrócili  do Nory, Molly była na nich bardzo zła, więc od razu wszedł do łóżka i nie miał jak zobaczyć ubrania, które mu matka przyszykowała. - To znaczy na pewno jest piękne!
Kiedy wszedł do swojego  pokoju, ucieszył się, ponieważ spodziewał się czegoś gorszego. Na krześle leżały nowe dżinsy i jasna koszulka. Kiedy był już gotowy wyszedł z pokoju.
- Cześć Ron - Hermiona właśnie schodziła po schodach. Była ubrana w czarną spódniczkę i czerwoną bluzkę w czarne paski, do tego czarne zakolanówki i białe trampki. Włosy miała upięte w wysoki kok. Parę kosmyków wyślizgnęła się z uścisku i opadło jej na twarz, założyłą je za ucho i podeszła do przyjaciela uśmiechając się. Bardzo ładnie pachniała.
- Cześć Hermiono - powiedział trochę osłupiony.
- Cieszysz się, że wracamy do Hogwartu?
- Może trochę... A ty?
- Nie - zaczęli schodzić  po schodach w dół, do kuchni.
- Ty Hermiona Jean Granger, nie chcesz wrócić do szkoły?
- Jakoś tak wyszło, a poza tym, przecież ludzie się zmieniają - odpowiedziała z uśmiechem. Doszli do kuchni i się rozdzielili, usiedli na przeciwko siebie. Przy śniadaniu panowała bardzo napięta atmosfera. Molly próbowała wszystkich pośpieszać. Po posiłku wszyscy pojechali na King Cross. Do Hermiony przyjechali rodzice, aby się z nią pożegnać i Ron, Hermiona, Harry i Ginny wsiedli do czerwonego pociągu. Ginny zniknęła, a przyjaciele usiedli w przedziale z Nevillem i Luną. Ron i Hermiona musieli zaraz potem iść na spotkanie prefektów.
   Spotkania odbywały się w pierwszym przedziale, chyba najlepszym. Jechali nim nauczyciele, pracownicy Hogwartu i prefekci.
- Proszę się ubrać w szaty - powiedziała Mcgonagall - I to szybko, bo i tak już jesteście spóźnieni!
Więc przyjaciele pobiegli po szaty.
- Musimy się śpieszyć- szepnęła Hermiona.
- Niby czemu?
- Nie widziałeś?! Wszyscy prefekci już tam byli!
- No.... I?
- Czemu wszyscy byli w szatach?! A nam nikt nie powiedział, że trzeba je założyć?! - szli korytarzem, ale Ron zatrzymał Hermionę.
- Coś się stało?
- Czemu nikt nam nie powiedział, że trzeba założyć, te cholerne szaty?! - zaczęła płakać.
- Hermiono...
- To wszystkie przez te szaty....
- Co się stało? -zapytał.
- Szaty się stały... - szlochała jeszcze bardziej - To wszystko przez te cholerne szaty...
Ron objął ją tak, że jej dłonie i policzek spoczywał na jego klatce piersiowej. Nie myślał co robi, po prostu działał.
- Hermiono, co się stało?
- Nie wiem... Nie chce wracać do Hogwartu, nie chce się uczyć... Wolałabym zostać w moim mugolskim domu... Pod kołdrą... I nic więcej nie robić...
Ron kołysał się lekko z Hermioną, a ona uciszała się niczym małe dziecko, a kiedy przestała płakać podniosła głowę, a Rudy ją puścił.
- Już okej? - zapytał ocierając jej ostatnią łzę kciukiem.
- Nie, ale powinniśmy już iść, bo jesteśmy bardzo spóźnieni.
Na spotkaniu nie było nic ciekawego i szybko się skończyło, a Ron i Hermiona wrócili do przedziału, gdzie byli Luna i Nevill. Harrego nie było, poszedł gdzieś i nie wrócił do momentu, kiedy pociąg dojechał do Hogsmeade. Ron i Hermiona czekali na czarnowłosego pod pociągiem, ale nie przyszedł, a podjechał właśnie ostatni powóz.
- Na pewno już jest w Hogwarcie - powiedział Ron.
- Jeśli tak myślisz...
Kiedy dojechali do Hogwartu, Harrego nigdzie nie było. Dumbledore powiedział już wszystko, a Harrego nadal nie było. Ron nie bardzo się tym przejmował. Przez tą całą podróż bardzo zgłodniał, więc sobie na luzie jadł.
- Ron! - zdenerwowała się brązowowłosa.
- No coo?
- Nie ma Harrego!
- No wiem.
- Powinniśmy coś zrobić!
- Po co? Harry nie jest małym dzieckiem, znajdzie się.
  Kiedy Harry się "znalazł", a Ron i Hermiona oprowadzili pierwszoroczniaków przyszedł czas na odpoczynek - sen. Ale Ron nie mógł zasnąć. Przypomniał sobie jak objął Hermione, poczuł jej zapach, jej serce, jej drżenie... To było takie... Fajne. Ale męczyło go to. Nie powinien tak robić. Harry raczej by tak nie zrobił. Pewnie tego nie chciała. Pewnie dusiła się w jego uścisku... Uch, to straszne. A jak dotkną jej policzka ocierając łzę... Był taki gładki i przyjemny... Ale nie powinien tak robić i nie o tym myśleć.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 23.59, a mnie jakoś wena naszła... O już jest 00.00... Powinnam iść spać :/ No... Ale jakoś tak sobie popisałam dzisiaj i w sumie to jestem z siebie zadowolona.
W styczniu postanowiłam sobie, że rok 2013 będzie PERFEKCYJNYM rokiem i tak jest. Koncert Justina Biebera, "perfekcyjny" blog o Ronie i Hermionie (XD), perfekcyjna średnia na koniec roku, perfekcje gimnazjum, perfekcyjne wakacje... A w grudniu spełni się jedno z moich marzeń, jadę do Londynu. I wiem, że to strasznie dziwne, ale "JARAM SIĘ", przepraszam, ale musiałam to napisać, no nie mogłam wytrzymać... Życzę Wam perfekcyjnego nadchodzącego tygodnia XD
Zapraszam na mój ask, mojego bloga na tumblr, bo ostatnio często tam jestem < 3



Pozdrawiam,
Stokrotka <3



I jeszcze chciałabym się dowiedzieć.... Pisze się "Harrego", czy "Harry'ego"? : D





















BUM! =^.^=





poniedziałek, 23 września 2013

5

   Wakacje mijały szybko, za szybko. Za szybko. Hermiona leniwie przewracała się w łóżku. Dziś zaliczyła kolejny nudny dzień. No bo ile można grać w miniquidditcha? A książki już dawno się skończyły brązowowłosej. Chciała udać się do jakiej księgarni, ale pani Weasley uznała to za bardzo niebezpieczne. Potem dziewczyna uznała, że kobieta miała rację. Na szczęście jutro wszyscy wybierają się na Pokątną kupić książki, nowe szaty, a przede wszystkim odwiedzić sklep Freda i Georga.
  - Ej, Ginny, śpisz? - szepnęła Hermiona.
- Yhym... - jęknęła ruda.
- Ja jakoś nie mogę. Zejdę na dół, okej?
- Yhym...
Hermiona wyszła z pokoju. Dzisiaj późno wstała. Weszła do kuchni i oceniła, że Molly musiała niedawno oprosić pomieszczenie, jednak nie zamierzała już wracać, bo zgasiła światło. Hermiona zrobiła sobie kakao i usiadła na kanapie w salonie. Przyciągnęła kolana do brody, a kubek z kakaem trzymała pomiędzy nogami, a brzuchem, wytwarzał przyjemne ciepło.
  Za tydzień wraca do Hogwartu. Zawsze czuła ekscytacje, szczęście, ale teraz coś ją dręczyło. Jakby nie chciała wracać do szkoły, do nauki. A przecież to jej życie, kocha się uczyć. Wzięła duży łyk ciepłego napoju i wstała. Podeszła do jednego z kredensów, w którym mieściły się książki. W tym akurat były albumy, notatniki, stare pergaminy i kurz. Wyjęła jeden z albumów i usiadła na kanapie odkładając kubek na stolik. Otworzyła księgę i poczuła dużo kurzu. Pomyślała, że Weasley'owie rzadko zaglądali do tego albumu. Przeglądała ruszające się zdjęcia. Mały Ron, mała Ginny, pani Weasley, która w ogóle się nie zmienia, wszyscy machali w jej stronę. Album był bardzo duży, a Hermiona obejrzała już chyba jego połowę. W pewnym znużył ją sen.
- Hermiona?
- Co?
- Hermiona!
- Ron.
- No hej - Ron stał nad brązowowłosą i szczerzył zęby w uśmiechu.
- Która godzina? - wstała przecierając twarz.
- Trzecia w nocy.
- To co ty tu robisz?
- Zachciało mi się pić, a gdy zszedłem do kuchni zauważyłem, że w salonie paliło się światło. Na kanapie ty leżałaś, więc zabrałem z ciebie ten CIĘŻKI album i cię obudziłem - opowiedział spokojnie - A tak właściwie to dlaczego śpisz w salonie? Za albumem?
- Nie mogłam zasnąć więc zeszłam tutaj wieczorem, a raczej w nocy i oglądałam wasze zdjęcia.
- Ahaaaaa.... - chłopak usiadł obok przyjaciółki.
- Chyba już pójdę do pokoju.
- Nie, nie nie idź... To znaczy lepiej nie idź, bo obudzisz Ginny.
- Masz rację, prześpię się tutaj.
- Myślałem bardziej, że możesz spać w pokoju Billa. Bo wiesz, jest pusty.
- Dobry pomysł. Zaprowadzisz mnie tam? Bo nigdy nie byłam w jego pokoju - zaśmiała się.
- Dobra, chodź.
Ron wstał i podał rękę brązowookiej.
- Nadal chce ci się pić? Bo mam kakao, ale zimne.
- Chętnie.
Rudy zaprowadził dziewczynę na najwyższe piętro Nory. Pokój Billa mieścił się na poddaszu, tak, gdzie Hermiona nigdy nie była. Ron otworzył drzwi, a oczom dziewczyny ukazał się duży, ciemny pokój. Miał dużo okien, duże łóżko, szafę, biurko, półkę z książkami, kanapą i dużo kartonów, po brzegi wypełnionymi różnymi przedmiotami. Kiedy Ron zapalił światło Hermiona zauważyła, że ściany są obklejone plakatami smoków, zdjęć i jakimiś papierami.
- Ojejku - szepnęła dziewczyna.
- Nieźle nie? Kiedy Bill jeszcze tu mieszkał lubiłem siedzieć w jego pokoju. Jest duży i ma ładny widok. Mama teraz stara się tu czasem sprzątać, ale i tak jest kurz.
- Rozumiem.
Hermiona podeszła do okna. To prawda, piękny widok. Widać sad, staw, pola... Pięknie.
-  Naprawdę mogę tu dzisiaj spać?
- Tak, nikt tu nie śpi.
Usiadła na łóżku.
- Dzięki Ron - powiedziała z uśmiechem.
- Spoko, obudzę cię rano jak będziemy wyjeżdżać - otworzył drzwi i zgasił światło - Dobranoc.
Hermiona chwilę siedziała w ciemności.
- Ron. - powiedziała, a chłopak od razu otworzył drzwi, jakby pod nimi siedział.
- Co?
- Możesz ze mną chwilę posiedzieć? - chłopak zapalił światło, zamkną drzwi i usiadł na skraju łóżka, a Hermiona wgramoliła się pod kołdrę.
- Wiedziałem, że mnie zawołasz.
- Skąd?
- Też się tu boję spać.
- I dlatego mnie tu przyprowadziłeś?
- Nooo...
- Ronaldzie!
- Co?
- Za karę śpisz ze mną! -  zaraz pożałowała tego co powiedziała.
- No weź.
- Nie!
- No dobra.
Podszedł do jednego z kartonów i wyją kilka poduszek i koc, położył je na kanapie.
- Ale śpimy z zapalonym światłem.
- Hahahaha! Boisz się!
- Sama się boisz!
- Ale ja mogę, a wiesz dlaczego? Bo jestem dziewczyną!
- No i?
- To takie smutne, że uświadomiłeś to sobie dopiero na czwartym roku... Jesteś takim bystrzakiem, Ronaldzie...
- Dobra, powiedziałem tak tylko dlatego, że nie wiedziałem jak cię zaprosić, a ty to dobrze wiesz - Ron się położył, więc Hermiona. Ona też się położyła.
- Ale zaprosił mnie już Wiktor.
- No i co?
- Nie mogłam mu odmówić. To by nie było taktowne.
- A ty niby wiesz co jest taktowne, a co nie...
- Ronaldzie, uważasz, że nie jestem taktowna?!
- Dobranoc - odpowiedział.
- Dobranoc.
   Hermiona bardzo się zdenerwowała. Jak on mógł sądzić, że nie jest taktowna?  Nie miał przecież do tego prawa! Najgorsze było to, że w tej ciszy słyszała jego oddech, jego pomruki. Wiedziała, że czuje do tego drania coś więcej niż przyjaźń, co było okropne. Okropne, okropne, okropne. Jak można się zakochać w tym kretynie? Uhhh... Ale jednak, ma ładne oczy... ładny uśmiech... potrafi być miły... i uroczy.... Nie! Koniec tego!
  Kiedy dziewczyna rano się obudziła, Rona nie było w pokoju, a kiedy się spotkali oboje udawali, że nie pamiętają o rozmowie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
KRÓTKI, WIEEEEEEEEEEEEEEEEM.
Miał być wczoraj, to też wiem. Ale byłam taaaaka padnięta.... W sobotę z przyjaciółmi zorganizowałam maraton HP, no ale mieliśmy pewne problemy i zaczęliśmy oglądać o 21. Poszliśmy spać po 2, a rano dokończyliśmy maraton. Niby nic, ale straszliwie chciało mi się spać.
W szkole co raz lepiej, tylko dużo nauki.
Nie wiem co jeszcze napisać.... Źle się czuję i jestem zmęczona, więc przepraszam za wszystkie błędy, mam nadzieję, że wybaczycie.
PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY JĘZYKOWE, ORTOGRAFICZNIE I INNE TAKIE. NIE MAM SIŁY SPRAWDZAĆ TEKSTU. przepraszam.

Pozdrawiam,
Stokrotka <3
  

niedziela, 8 września 2013

4

- Hermiona! Hermioooon!
- Coooo? - zapytała zaspana brązowowłosa.
- Od paru minut próbuję cię obudzić! - teraz dziewczyna otworzyła oczy. No tak, Ginny.
- Przepraszam - szepnęła Hermiona i próbowała wstać z łóżka. Na podłogę zleciały dwie książki. Musiała wieczorem niechcący zasnąć czytając.
- Nic się nie stało - zaśmiała się ruda - Tylko jemy już śniadanie.
- Dobrze, zaraz zejdę, tylko się ogarnę.
Ginny wyszła, a Hermiona podeszła do okna. Zapowiadał się słoneczny dzień, więc wyciągnęła czarną spódniczkę i białą bluzkę. Szybko się ubrała, związała włosy w wysoki kok, bez czesana ich ("No, bo poco?") i zbiegła do kuchni.
- Dzień dobry - powitała wszystkich z uśmiechem. Przejechała wzrokiem po stole, zostało jedne wolne miejsce - obok Rona.  Popatrzyła na przyjaciela i w tym samym momencie on popatrzył na nią. Posłała mu serdeczny uśmiech i usiadła na swoje miejsce. Dziewczyna siedziała na przeciwko pana Weasley, który czytał gazetę, więc czytała ją z drugiej strony.
- To... Mamo - zaczął Ron.
- Tak? - zapytała wstając od stołu i zanosząc swój talerz do zlewu.
- Kiedy przyjedzie Harry? - powiedział to bardzo szybko i Hermiona miała wrażenie, że długo się zbierał, by zadać to pytanie.
- To Molly wam nie powiedziała? - Artur odłożył szybko gazetę. Brązowowłosa nie była zadowolona, ponieważ była w połowie zdania.
- O czym? - spytała Ginny.
- Harry przybył w nocy.
- Coo? - zerwał się Ron, a za nim Hermiona. Ginny też już wstała, ale Fleur ją zatrzymała.
- Nie chciałam wam mówić, bo chciałam, żeby się wyspał! - usłyszeli jeszcze krzyk Molly.
Ron był już przy drzwiach i chciał je otworzyć, ale Hermiona go złapała za ręce.
- Zaczekaj! - syknęła, bojąc się, że może obudzić Harry'ego - A może on naprawdę jeszcze śpi? Twoja mama powiedziała, że przybył w nocy.
Ron się nie odezwał. Tylko patrzył na Hermiona, a raczej w jej oczy, co skłoniło dziewczynę, żeby patrzyła w jego. "Nie, tylko nie to..." - pomyślała. Zauważyła, że dzisiaj są jeszcze bardziej błękitne. Jak niebo w letni poranek. Takie czyste i... piękne.
- Ładnie dzisiaj wyglądasz - szepnął chłopak, a Hermiona głośno nabrała powietrza, jakby zaraz miała się rozpłakać nie odwracając wzroku. Nagle się ocknęła i zabrała dłonie.
- Prze-przepraszam...
- Nie, nic... Tyko...
- Nie, nie... To trudno, jeśli Harry śpi, obudzimy go - powiedziała Hermiona z wymuszonym uśmiechem, patrząc gdzieś w bok, żeby tylko uniknąć wzroku przyjaciela. PRZYJACIELA. I nikogo więcej. Bo to jej przyjaciel. On otworzył drzwi i wparował do pokoju.
*
Po obiedzie cała trójka poszła nad staw. Ginny też chciała iść, ale znów Fleur ją zatrzymała.
- A co tam u was? - Spytał Harry. Hermiona tylko wzruszyła ramionami, a Ron burknął coś w stylu "okej".
- Stało się coś?
- No wiesz... Hermiona nie jest zadowolona z wyników owumenów - zaśmiał się Ron.
- Nie bądź wredny! - syknęła. 
- Wieeesz... Nie możesz być ze wszystkiego najlepsza - powiedział Harry, ale szybko zamilkł, kiedy zobaczył jak dziewczyna na niego popatrzyła. 
Kiedy wreszcie doszli do stawu, weszli na most i usiedli.
- Ciekawe, czy ciepła woda - zastanowił się Harry.
- Na pewno. To mały zbiornik i szybko się nagrzewa - odpowiedziała Hermiona, a Ron i Harry przewrócili oczami.
- Mogliśmy wziąć stroje kąpielowe - oznajmił zielonooki. 
- Ja nie chcę się kąpać.
- Ja też nie.
- To ja pójdę po strój, okej? Zaczekacie? 
"Proszę nie idź, proszę nie idź, proszę nie idź" - modliła się.
- Spoko.
I Harry odszedł.
- Coś się stało, Hermiono? 
- Sam sobie już odpowiedziałeś.
- No, weź. Nie obrażaj się - uśmiechnął się do dziewczyny.
- Nie chodzi o to. No, bo ty mnie ciągle obrażasz...
- Wcale nie.
- ... Tylko powiedz mi jedno, Ron. Czemu tylko wtedy kiedy jest z nami Harry?
- No.. Bo... Phhh... Jakoś tak.
Hermiona zmierzyła Rona wzrokiem.
- No weź.
- Co mam wziąć?
- No nie obrażaj się na mnie.
- No pewnie. Przecież mam tak codziennie. Przy Harrym.
- Przestań. Hermiono, lubię cię, okej? Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i czasami mówię zanim pomyślę.
- Yhym.
- Okej?
- Yhym.
- Napewno?
Hermiona popatrzyła na Rona. Położyła rękę na jego ramieniu, potem drugą. I... popchnęła z całej siły, co spowodowało, że rudy wpadł do wody.
- Hahaha.... - śmiała się strasznie głośno, kiedy wynurzył się z wody tak samo uśmiechnięty. Podpłyną do dziewczyny i pociągną ja za nogi. Dziewczyna z pluskiem wpadła do wody.\
- Hahaha, i kto tu się śmieje?
- O! Ja przychodzę, wy beze mnie się kąpiecie! - usłyszeli głos Harry'ego - I to w ubraniach!
- Chodź do nas, Harry!
I tak bawili się jak małe dzieci. Zapominając o problemach.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------Nie ukrywam, że mogą być błędy, ale pisałam to na kartkach papieru i dopiero teraz przepisałam, a jestem tak zmęczona, że nie sprawdzam. Krótki rozdział. Wiem. ZNÓW!
Ale myślę, że lepiej taki niż żaden, prawda?
Tak jak już pisałam: nie jest chyba żadną tajemnicą, że mam 13 lat i poszłam teraz do gimnazjum. Jest mi teraz bardzo ciężko i czuję się tak samo jak na początku wakacji, kiedy zawiesiłam bloga. Ale obiecałam sobie, że drugi raz tego nie zrobię. Nie w tak krótkim czasie. No więc rozdziały będą pojawiały się średnio co tydzień, ale krótkie. Mam nadzieję, że się nie obrazicie ;3 No... Więc to chyba tyle :> Dziękuję, za wszystko.
Pozdrawiam,
Stokrotka <3


piątek, 30 sierpnia 2013

3

   Ron obudził się dzisiaj wcześnie. Nie czuł się dobrze. Czuł męczące uczucie, jakby o czymś zapomniał. Wstał z łóżka i stwierdził, że pogoda się nie poprawiła. Było za ciemno, jak na 7. rano, przez ciemne chmury na całym niebie. Wszędzie była mgła. Kiedy chłopak otworzył okno uderzyło go świeże, chłodne jak na lato powietrze. Wyją z szafy pierwsze, lepsze dżinsy, koszulkę i bluzę. Szybko się ubrał, włożył trampki i wyszedł z pokoju zmierzając do kuchni. W kuchni Molly przygotowywała już śniadanie, w pierwszej chwili rudowłosy chciał podejść do matki i się przywitać, ale coś go jednak zatrzymało. Wcale nie był głodny i nie miał ochoty na rozmowę z nikim. Wycofał się z kuchni i wyszedł z Nory. Nadal czuł to uczucie, że o czymś zapomniał. Nogi prowadziły go w stronę stawu, a jemu to nie przeszkadzało. Usiadł na brzegu i patrzył w horyzont pokryty mgłą. Dłońmi grzebał w wilgotnym piasku. Co chwile wygrzebywał jakiś kamyk i rzucał nim przed siebie. Niektóre skakały na wodzie. Nagle przypomniał sobie. Przypomniał sobie, dlaczego tak się czuje. Harry. Tak bardzo się o niego martwił.
                                                                       
   Hermiona zeszła na śniadanie.
- Dzień dobry - powitała wszystkich z uśmiechem. Domownicy byli w trakcie śniadania.
- Dzień dobry Hermiono, jak się spało? - zapytała Pani Weasley.
- Dobrze, dziękuję.
- Szybko uciekłaś z moich urodzin - wtrąciła Ginny.
- Przepraszam, byłam zmęczona.
- Hermiono, czy mogłabyś pójść po Rona? Pewnie jeszcze nie wstał - oznajmiła Molly.
- Tak, oczywiście. - dziewczyna weszła na piętro i podeszła do drzwi od pokoju przyjaciela. Zaczęła pukać.
- Ron, śniadanie już jest - oznajmiła do drzwi, ale nie usłyszała odpowiedzi. Postanowiła więc wejść do środka. - Ron? - Pokój był pusty.
- Nie ma go w pokoju, ani w łazience - oznajmiła wracając do kuchni.
- To gdzie on jest? - zapytała sama siebie Molly. - Dziękuję Hermiono.
Dziewczyna usiadła i zjadła śniadanie. Po posiłku naszła ją ochota na spacer. Nałożyła ciepły sweter i włożyła trampki. Na dworze nadal unosiła się mgła. Szła powoli, delektując się świeżym powietrzem. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że nogi prowadzą ją nad ledwie widoczny staw. Kiedy była co raz bliżej zbiornika wody, zauważyła, że na brzegu ktoś siedzi. Od razu złapała za różdżkę, którą trzymała w kieszeni spódnicy. Cicho i powoli szła drogą prowadzącą nad staw, różdżkę miała uniesioną przed sobą. W pewnym momencie opuściła różdżkę. Była na tyle blisko, że mogła poznać osobę siedzącą nad brzegiem stawu.

 - Hej - Ron nagle usłyszał znajomy, słodki i spokojny głos. Głos Hermiony. Dziewczyna stała za nim.
- Hej - odpowiedział.
- Mogę? - spojrzała na piasek obok niego.
- Pewnie.
Chłopak przypomniał sobie jak myślał, że nie chce z nikim rozmawiać. Było to kłamstwo. Chciał z kimś porozmawiać. Z kimś, kto właśnie usiadł obok niego. Wygrzebał kamyk i rzucił przed siebie.
- Nie byłeś na śniadaniu - Hermiona spojrzała na twarz przyjaciela.
- Aaa... Jakoś chyba nie jestem głodny - spojrzał na dziewczynę, a ona momentalnie odwróciła głowę.
Chwilę ciszy przerwała Hermiona.
- Coś się stało?
- Nie, nic - ale ona spojrzała na niego z niedowierzanie.
- Myślę o Harrym.

  I nagle coś sobie uświadomiła. HARRY! Była takim samolubem! Przez cały czas w Norze myślała tylko o sobie, o swoich uczuciach. A Harry? A Syriusz? Voldemort?!
- Ojejku...
- Co jest? - zapytał Ron i odwrócił się w stronę Hermiony. Nie chciała spojrzeć w jego oczy, bo wiedziała, że odbiorą jej mowę.
- Przez ten cały czas, kiedy tu jestem w ogóle nie myślał o Harrym... Tylko o sobie i o... - Tu chciała dodać "i o tobie", ale w ostatniej chwili się powstrzymała. To by było za dalekie posunięcie. - i o wynikach sum-ów.
- Ja miałem tak samo. To znaczy nie myślałem o sum-ach. Dopiero teraz mi o tym przypomniałaś - cicho się zaśmiał, ona tak samo.
Nastąpiła chwila ciszy. Było słychać tylko cichy plusk. Ron znów rzucił kamyk.  Odbił się on on tafli wody aż trzy razy. To dużo, zważając na to, że Ron rzucił no siedząc.
- Jak to robisz? - zapytała nagle Hermiona i odważyła spojrzeć się w oczy przyjaciela.
- Ale co? - on też spojrzał w jej oczy.
- Rzucasz kamyk, a on się odbija - próbowała zachować zimną krew, ale nie wytrzymała odwróciła głowę i spojrzała na staw.
- Aaaa... No więc. Biorę kamyk i rzucam.
- Yyyy...
- To znaczy kamyk musi być płaski.
- Płaski, płaski, płaski... - Hermiona zaczęła dookoła siebie szukać kamyków. - Taki jak ten?
- Taki może być.
- I co mam teraz zrobić?
- Rzuć.
Więc Hermiona rzuciła, a kamyk wpadł do wody.
- Musisz to robić pod kontem, zobacz - Ron wziął kamyk, wstał i rzucił. Odbył się dwa razy.
- Dobra, zaczekaj. Mój kamyk odbije się o wiele lepiej niż twój, a wiesz dlaczego? - wstała z płaskim kamykiem w dłoni. Uśmiechała się do przyjaciela patrząc mu w oczy. Na razie udawało jej się nie odpłynąć.
- No dlaczego? - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Bo-jest-mój - zaśmiała się.
- No to proszę. Pokarz jak rzucasz kamykiem.
Hermiona rzuciła, ale nie udało jej się puścić nawet jednej "kaczki'. Kamyk po prostu wpadł do wody.
- Brawo! - zaśmiał się Ron.
- To była tylko rozgrzewka! - zażartowała - Teraz ci pokażę!
Wzięła kolejny kamyk i rzuciła ale bez skutków.
- Źle to robisz - Ron sięgną po kolejny kamyk - musisz się bardziej nachylić.
Rzucił i wyszły mu aż cztery "kaczki".
- Widzisz?
Hermiona wzięła kamyk i nachyliła się tak jak Ron wcześniej.
- O tak? - zapytała.
- Niee.... Bardziej... - zbliżył się do niej od tyłu i złapał jej ręce. Przez Hermiona momentalnie przeszedł dreszcz. - Coś się stało?*
- Nie, nie - odpowiedziała szybko - po prostu jest trochę zimno.
Było to oczywiście kłamstwo. Było jej bardzo ciepło. Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Aha... To teraz nachylasz się tak... I rzucasz...
Kamyk odbił się dwa razy.
- Widzisz? - Puścił ją, ale nie oddalił się. Hermiona się odwróciła. Patrzyli sobie w oczy, a dziewczyna już prawie odpłynęła.
- Dzięki.
- Spoko.
I nagle jakby się ocknęli i momentalnie odsunęli się od siebie.
- To ten... Może już pójdziemy, bo zimno?
- Jest ci zimno? - Ron zaczął zdejmować bluzę.
- Nie, nie musisz. Mam sweter. - Ale to go nie powstrzymało. Zdjął bluzę i zawiesił na jej ramionach.
- Dzięki.

   Wracali do Nory w milczeniu. Ron myślał o tym jak bardzo jest głupi. Już dawno uświadomił sobie, że jest zakochany w Hermionie, co było najgłupszą rzeczą na świecie. To była jego przyjaciółka! A po za tym on, Ron Weasley, nie może być z kimś takim jak Hermiona. To przecież niemożliwe, żeby ona czuła to samo. Do niego. Kim on jest w porównaniu do Kruma lub nawet Harry'ego? Nikim. Przyjacielem chłopca, który przeżył i najmądrzejszej dziewczyny w Hogwarcie. I nikim więcej. Jak bardzo się wygłupił dając jej bluzę?! Przecież ona jej nawet nie chciała! Pewnie teraz tylko myśli jak najszybciej znaleźć się w Norze. Albo gorsze... Podejrzewa, że Ron się w niej kocha i teraz w środku się z niego śmieje! To żałosne. Ron czuje się żałośnie.
  Kiedy weszli do domu napotkali panią Weasley.
- O, Ron! Gdzie ty byłeś?
- Nie byłem głodny.
- Aha...
- Mamo, kiedy przyjeżdża Harry?
- Jutro rano - odpowiedziała i poszła.
- Dzięki za bluzę - Hermiona oddała ją przyjacielowi.
- Spoko - uśmiechnął się, a dziewczyna odwzajemniła uśmiech i poszła do pokoju Ginny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Wielka szkoda, że nie było tej sceny w filmie, co nie? :D
TAK WIEM! ROZDZIAŁ KRÓTKI! :D
Ale ostatnio nie umiem pisać długich rozdziałów! Nie mogę znaleźć tej granicy między za krótkim opowiadaniem, a za długim. Więc, bardzo, bardzo przepraszam :/ Postaram się poprawić! : ))
A więc tak. Przepraszam, że mnie tyle nie było, ale tak się złożyło, że z nad morza od razu pojechałam na Mazury, do moich dziadków, a tam nie ma internetu :/ Przepraszam też za moje "obiecywanki cacanki", ale teraz praktycznie cały czas spędzam z przyjaciółmi. Wszyscy idziemy do innych szkół (jest nas szóstka, razem ze mną) i dobrze wiemy, że to ostatnie chwile razem :/
No... Ale już niedługo szkoła! :D Cieszycie się? Ja nie. Ale takie jest życie. Nie mogę obiecać regularnych rozdziałów, bo nie wiem jak to będzie. Ile będę miała zajęć dodatkowych, do której będę miała lekcje i czy trafią mi się wymagający nauczyciele... NIE WIEM. Ale najprawdopodobniej rozdziały będą w weekendy :)

Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję za ponad 6000 wyświetleń bloga, 10 obserwatorów i za wszystkie komentarze :> Chce mi się krzyczeć ze szczęścia, ale chyba zrobię to później ^-^

Pozdrawiam,
Stokrotka ♥ 


 

czwartek, 8 sierpnia 2013

2

   Hermiona zeszła na dół. Ginny pomagała pani Weasley piec ciasto (postanowiły zrobić to po mugolsku), a Ron siedział przy stole razem z... Fleur?!
- Fleur! Co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona Hermiona. No, bo w końcu co Fleur robi w Norze? Blond włosa wstała od stołu.
- Hermiona! To tobie nikt jeszcze nie powiedział? -zdziwiła się. Ginny i Molly, które stały odwrócone plecami w tym samym momencie odwróciły głowy w stronę rozmawiających dziewczyn.
- O czym mi nikt jeszcze nie powiedział? - Hermiona skierowała pytanie do Weasley'ów. 
- Ech, no bo Bill i Fleur postanowili się pobrać - oznajmiła Ginny, przewróciła oczami i wróciła do pracy.
- A-ale... Jak? I... Coo? - zapytała zdezorientowana gryfonka.
- Lepiej nie pytaj - odpowiedział Ron wpatrzony w Fleur.
- Ahaa....
- Fleur, czy mogłabyś wyjść z kuchni, bo trochę nam przeszkadzasz -zapytała łagodnie Molly. Było to oczywiście kłamstwo, gdyż dziewczyna nie mogła w niczym przeszkadzać stojąc sobie tylko przy stole. Jednak blond włosa wyszła, a Ron odprowadził ją wzrokiem. Kiedy pani Weasley oznajmiła, że nie będzie już potrzebować pomocy nastolatków, Hermiona poszła do pokoju Ginny i pogrążyła się w lekturze. Urodziny przyjaciółki miały się rozpocząć dopiero o 18, więc Hermiona miała czas. Po godzinie ktoś zapukał do drzwi pokoju.
- Proszę - krzyknęła dziewczyna, chociaż trochę dziwnie się czuła. Nie był to przecież jej pokój.
- Idziemy z Ginny nad staw, wykąpać się. Idziesz z nami? - zapytał Ron stając w drzwiach. Hermiona była trochę zła, że ktoś przerwał jej czytanie. Popatrzyła przez okno.
- Ale przecież pada - burknęła. 
- No i co? Nie jest zimno, a i tak będziemy mokrzy - dziewczyna jeszcze raz spojrzała przez okno. Czemu nie miałaby iść? Przecież książka nie zając, nie ucieknie, a są wakacje. Jej też należy się trochę rozrywki.
- No dobrze. Dasz mi chwilę, muszę się przebrać - oznajmiła. Na twarzy rudego pojawiło się zdziwienie.
- Serio?
- A czemu nie?
- No, bo to nie w twoim stylu... Hermiono.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że to prawda. To bardzo nie było w stylu Hermiony Granger.
- Ludzie się zmieniają - oznajmiła z uśmiechem.
- To dobrze... - szepnął trochę zdezorientowany chłopak. - Czekam z Ginny w salonie.
- Zaraz będę. 
Dziewczyna wstała z łóżka i szybko przeprała się w strój kąpielowy. Był dwuczęściowy, kolory niebieskiego. Okryła się ręcznikiem, włożyła japonki i zbiegła do salonu, gdzie czekali Ginny i Ron.
- Gotowa? - zapytała ruda, także owinięta ręcznikiem, a Hermiona pokiwała głową. Staw nie mieścił się daleko od Nory. Trzeba było tylko przejść przesz pole i zaraz było się na miejscu. Cała trójka owinięta w ręczniki dzielnie szła przez mżawkę.
- Nawet nie zauważyłaś kiedy przyszłam do pokoju i się przebrałam. Byłaś zbyt zaczytana - oznajmiła z uśmiechem Ginny. 
  Kiedy przyjaciele doszli do stawu, Ron i Ginny rzucili ręczniki i zostawili klapki na brzegu, złapali się za ręce, krzyknęli "trzy-cze-ry" i wbiegli do wody, od razu się zamaczając. Hermiona uważnie obserwowała tą scenę otulając się ręcznikiem. Ginny odpłynęła trochę dalej, a Ron czekał na brązowowłosą. 
- Nie wchodzi? - zapytał. 
- Wchodzę, wchodzę. 
Zdjęła ręcznik i położyła go na brzegu, następnie zdjęła japonki. Powoli podeszła do wody, zamaczając jedynie stopy.
- Aaaaale zimna!
- Tylko ci się wydaje! Jest cieplejsza niż powietrze! - odpowiedział zachęcająco Ron.
- A co ty taki mądry?
- Ludzie się zmieniają - szepnął. - No chodź! 
Chłopak wyszedł na trochę płytszą wodę, sięgała mu teraz do pasa i wyciągną rękę do przyjaciółki. Ona powili zaczęła się do niego zbliżać. Zanurzyła się już prawie po pas, teraz mogła dotknąć ręki Rona. Od razu zrobiło jej się cieplej, stanęła w miejscu.
- Chodź do mnie.
Więc Hermiona weszła jeszcze głębiej, była już tak blisko, że piersiami prawie dotykała klatki piersiowej Rona. W brew pozorów nie było jej zimno. Spojrzała przyjacielowi w oczy. Były bardzo niebieskie i głębokie.... Piękne. Dziewczyna rzadko miała okazję przebywać tak blisko chłopaka.... I patrzeć mu w oczy. 
- No widzisz? - wyszeptał - Już prawie się zamoczyłaś.
Dziewczyna chciała coś odpowiedzieć. Nagle coś  rudego wyskoczyło z wody. To Ginny.
- Ha! Wystraszyłam was, co?! - zaśmiała się, ale kiedy zobaczyła miny przyjaciół, uśmiech zszedł jej z twarzy. - No co?
- Nic. Idziemy pływać na głębszą? - zapytał Ron.
  Kiedy przyjaciele się zmęczyli wyszli z wody i wrócili do Nory. Tam trzeba było się przebrać, bo dochodziła 18. Hermiona założyła białą bluzkę i bordową spódnice w czarne kropki. Do tego czarne baleriny. Ginny włożyła fioletową, przewiewną sukienkę. Wyglądała naprawdę ślicznie. W końcu miała prawo, były jej urodziny. Na początku był obiad, potem tort, a na koniec tańce. Niestety przyjęcie odbywało się w domu, gdyż pogoda nie nie poprawiła.
  Hermiona siedziała padnięta przy stole. Tańczyła już chyba ze wszystkimi... No, prawie ze wszystkimi. Było późno, nie wiedziała która była godzina, ale było ciemno. Wszyscy tańczyli i śmiali się. Brązowowłosa obserwowała tańczących ludzi i zastanawiała się, czy taktowne będzie teraz iść do swojego (tymczasowego) pokoju. Z tłumu tańczących wyłonił się Ron i usiadł obok dziewczyny. Głupia. Przez chwilę myślała, że zaprosi ją do tańca, ale czemu miałby? Ona jest tylko jego przyjaciółką*.
- Czemu nie tańczysz? - zapytał.
- Jestem padnięta! - odpowiedziała z uśmiechem i popatrzyła na chłopaka, a raczej popatrzyła w jego oczy. I znów to ciepło. Te niebieskie oczy pochłaniały ją, a ona z trudem umiała temu zapowiedz.
- Fajnie dzisiaj było - powiedziała, żeby uniknąć krępującej ciszy.
- Nad stawem? - kiwnęła w odpowiedzi głową - nad stawem zawsze jest fajnie, a z tobą jeszcze lepiej.
Dziewczyna popatrzyła na swoje kolana i uśmiechnęła się pod nosem. Zapadła cisza. Było tylko słychać melodię i śmiech tańczących. Przez chwilę Hermiona pomyślała o zaproszeniu Rona do tańca, ale zaraz potem odrzuciła tą myśl.
- Myślisz, że nietaktowne będzie jeśli pójdę już do pokoju? Jestem bardzo zmęczona - zapytała po chwili.
- Mnie się pytasz?
- No tak. To dobranoc.
- Dobranoc.
Dziewczyna poszła do pokoju, przebrała się w piżamę i weszła do łóżka. Nie przeszkadzała jej głośna muzyka, od razu zasnęła. Miała bardzo dziwny sen. Tak jakby weszła do pokoju życzeń, z Ronem. Zaczęła grać głośna muzyka, a oni kołysali się na boki, wtuleni w siebie. Na szczęście rano dziewczyna nie pamiętała już tego snu. To dobrze, bo pewnie by była strasznie zła na siebie (po raz kolejny), za to co czuje do Rona.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Tak, przyjaciele tańczą ze sobą, to normalne. Ale wiecie jak to jest? Zakochana nastolatka wmawia sobie różne rzeczy! ;D
Krótki rozdział, ale gdzieś zgubiłam wenę :/
Nie było mnie jakiś czas, ale już jestem :> Byłam na obozie i było baaardzo fajnie. Teraz wyjeżdżam nad morze i jeśli będzie tam wi-fi rozdział pojawi się w następny piątek.
Zauważyłam, że mój blog odwiedza wiele ludzi. Proszę komentujcie, zostawiajcie jakiś znak po sobie, bo smutno mi jak nie ma nawet jednego komentarza :c

Pozdrawiam,
Stokrotka ♥ 

piątek, 19 lipca 2013

1

   Był zwykły, ciepły sierpniowy poranek w domu państwa Granger. Mieszkali oni z córką, Hermioną w małym domku na przedmieściach Londynu. Miał on kuchnie połączoną z salonem, a na piętrze dwie sypialnie i łazienkę. Na samej górze znajdował się strych, w którym Hermiona bywała bardzo często. Były tam jej wszystkie książki, które nie zmieściły się w jej małym pokoju. Pokój dziewczyny był filetowy, przytulny. Miał duże łóżko zaścielone pastelowo-fioletową pościelą z dużą ilością poduszek, miał biurko oraz regał z częścią książek dziewczyny. Książki znajdowały się też na biurku oraz były sprytnie schowane pod łóżkiem.
   Budzik stojący na stoliku nocnym obok łóżka pokazał godzinę 7.30 i zaczął dzwonić (Ach, te mugolskie wynalazki -,-"). Hermiona wyciągnęła rękę, aby wyłączyć budzik i zakryła głowę pościelą. Tej nocy mało spała. Czytała swój stary podręcznik od obrony przed czarną magią. Była bowiem pewna, że zawaliła tegoroczne sumy z tego przedmiotu. Chwile jeszcze leżała z kołdrą naciągniętą aż na głowę, ale zaraz potem przypomniało jej się jaki dzisiaj jest dzień. "To przecież urodziny Ginny. Dzisiaj jadę do Nory na resztę wakacji!" - pomyślała. Szybko wstała i rozsunęła zasłony z okna. Z przykrością stwierdziła, że pada deszcz, niestety. Podeszła do lustra. Miała długie, brązowe włosy, orzechowe oczy, malinowe usta i lekko widzialne piegi na małym nosie. Była chuda i dosyć niska. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej jasne dżinsy i żółtą koszulkę na ramiączkach. Wbrew deszczu, nie było zimno. Podreptała do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic i ubrała się. Wróciła do pokoju i rozczesała włosy. Nie było gorąco, więc nic z nimi już nie robiła. Pościeliła łóżko. Budzik wskazywał parę minut po godzinie 8. Brązowowłosa zeszła na dół, gdzie spotkała swoich rodziców. Pan Granger, wysokiegi, dobrze zbudowanego mężczyzna, z krótko ściętymi, brązowymi włosami i ciemnymi oczami siedział przy kuchennym stole i czytał mugolską gazetę. Za to pani Granger niska, jasna brunetka z kręconymi włosami zawsze splątanymi w wysoki kok i ciemnymi oczami, stawiała na stole duży talerz z tostami.
- Dzień dobry - powitała radośnie rodziców dziewczyna.
- Dzień dobry kochanie - odpowiedziała mama dziewczyny i pocałowała dziewczynę w czoło.
- Dzień dobry - powiedział pan Granger znad gazety. Hermiona usiadła przy stole i nałożyła sobie tosta.
- O której mamy cię zawieść do Nory? - zapytała pani Granger podczas śniadania.
- Około 10, ale muszę kupić jeszcze prezent dla Ginny, bo ma dziś urodziny - odpowiedziała.
- A gdzie chcesz jej kupić prezent?
- W mugolskiej księgarni.
Po zjedzeniu śniadania dziewczyna pobiegła  do pokoju spakować do swojego szkolnego kufra jeszcze parę książek, bo PRZECIEŻ jeśli w najbliższym czasie będzie taka pogoda to będzie się nudzić. Wygrzebała z pod łóżka parę egzemplarzy, pobiegła na strych i stamtąd także wzięła parę książek. Włożyła je do kufra i trochę się mocowała z jego zamknięciem. Włożyła swoje białe trampki i teraz była już gotowa. Zeszła na dół, gdzie czekali na nią jej rodzice. Hermiona zawołała swojego kota, Krzywołapa i razem z rodzicami wyszła z domu. Po drodze zajechali do mugolskiej księgarni, gdzie brązowowłosa kupiła mugolskie baśnie i bajki. Teraz mogła jechać do Nory. Droga nie była długa, dojechali równo o 10. Pan Granger wziął szkolny kufer dziewczyny, a Hermiona niosła Krzywołapa i prezent dla Ginny. Podeszli do drzwi i zapukali parę razy.
- Kto tam? - dobiegł znajomy głos zza drzwi.
- To ja, Hermiona. Są też tu moi rodzice - odpowiedziała, a drzwi natychmiast się otworzyły.
- Oj, przepraszam. Teraz niestety muszę wszystkich sprawdzać - powiedziała Molly - Witaj Hermiono. Może państwo wejdą? - zwróciła się do rodziców brązowowłosej.
- Oj, nie dziękujemy. Musimy jechać do pracy - odpowiedziała Pani Granger.
- Ale nawet na minutkę nie możecie? Są urodziny Ginny!
- To proszę jej przekazać życzenia od nas. Musimy jechać. Bardzo dziękujemy, że Hermiona może u państwa pobyć.
- Oj, nie ma za co - odpowiedziała z uśmiechem Molly.
- To trzymaj się córeczko - przytulił dziewczynę ojciec i położył kufer na ganku.
- Będę tęsknić - ucałowała dziewczynę matka.
- Papa, kocham was - pożegnała się brązowowłosa i zaraz jej rodzice odjechali.
- Urosłaś Hermiono, i na pewno wyładniałaś! - oznajmiła z serdecznym uśmiechem Molly.
- Bardzo dziękuje pani Weasley.
- Oj, przepraszam. Mokniesz. Wejdź - Molly zaprowadziła dziewczynę do kuchni.
- Zaraz zawołam Rona i Ginny.
Zaraz później przybiegła dziewczyna z długimi, rudymi włosami, piegami i szerokim uśmiechem, wzrostu Hermiony.
- Hermiona!
- Ginny! Wszystkiego najlepszego! - Hermiona uściskała przyjaciółkę. - To dla ciebie. To mugolskie bajki i baśnie.
- Oj Hermiono, nie musiałaś - odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
- Hermiona! - dziewczyny odwróciły się. To Ron. Rudy, bardzo wysoki i chudy chłopak, z bardzo widocznymi piegami i także szerokim uśmiechem.
- Cześć Ron! - Hermiona uśmiechnęła się tak samo szeroko jak chłopak. Podeszła do niego i wspięła się na palce, aby go uściskać. Stali tak, wtuleni w siebie, aż do Hermiony doszło co robi.
- Oj przepraszam - szybko oderwała się od chłopaka - Kurczę, nie widziałam cię zaledwie miesiąc, a urosłeś z jakieś cztery cale! - szybko zmieniła temat, zanim Ron zdążył coś powiedzieć.
- Dz-dzięki. Ty też... To znaczy... Nieważne.
- Hermiono, kochanie, jesteś głodna? - zapytała Molly.
- Nie, niedawno jadłam śniadanie, ale dziękuje. Chciałabym się teraz rozpakować.
- To ja pójdę z tobą! - zerwała się Ginny.
- Nie. Ty mi teraz pomożesz. Ron pójdzie z Hermioną.
- Ale maaamo, mam urodziny!
- No właśnie! Dlatego musisz mi pomóc je przygotować! - Ginny tylko westchnęła.
Hermiona schyliła się, aby wziąć kufer.
- Ja go wezmę - szybko zareagował Ron.
- Aaa.. No dobrze.
Ruszyli razem w stronę pokoju Ginny.
- Ginny już zrobiła ci miejsce, strasznie nie mogła się doczekać kiedy przyjedziesz. Ja w sumie też.
Hermiona lekko się uśmiechnęła.
- Kiedy przyjeżdża Harry?
- Za dwa dni - weszli do pokoju siostry Rona. Chłopak postawił kufer na ziemi i usiadł na łóżku swojej siostry. Hermiona usiadła po turecku na podłodze i zaczęła rozpakowywać książki.
- Jak mijają ci wakacje? - zapytał chłopak.
- Dobrze. A tobie?
- Też. A tak w ogóle to co u ciebie?
- Też dobrze - spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się pogodnie.
- Ron! - usłyszeli głos dobiegający z dołu.
- Idź. Ja zejdę jak się rozpakuję.
Chłopak zniknął na drzwiami, a Hermiona natychmiast przerwała rozpakowywanie się. Oparła się plecami o łóżko Ginny. Podczas wakacji próbowała niemyśleń o Ronie, a przynajmniej nie myśleć o Ronie w taki sposób jak teraz myśli. Hermiona bowiem "bezmyślnie się zadurzyła" (jak sama to nazywała) w swoim przyjacielu. Przez ostatni rok próbowała to kryć i nieźle jej to wychodziło, ale z miesiąca na miesiąc jest co raz gorzej. Zaczęło się to na czwartym roku, kiedy to Ron był zazdrosny o Wiktora. Wtedy Hermiona zaczęła obserwować i dużo myśleć o Ronie, co jak na razie było największym błędem w jej 15-sto letnim życiu. Teraz, kiedy widzi Rona robi jej się niedobrze. Nie na widok swojego przyjaciela, tylko na myślę, że sama jest taka głupia, żeby zauroczyć się w kimś takim jak Ron. To przecież jej przyjaciel! A nie może się zauroczyć w przyjacielu! To nie jest w stylu Hermiony Granger.
  Dziewczyna szybko zakończyła rozpakowywanie się i zeszła na dół pomagać w przygotowaniach do urodzin Ginny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki trochę krótki rozdzialik, ale pisałam do jakieś półtorej godziny :o
Chyba wyszłam z wprawy :D
Jak penie zauważyliście zmieniłam czas. Jak na razie akcja dzieje się podczas wakacji przed szóstym rokiem nauki w Hogwarcie.
Nie wiem jak będzie z drugim rozdziałem, bo za parę dni jadę na obóz. Albo pojawi się w najbliższych dniach, albo za dwa tygodnie :)
Pozdrawiam, 
Stokrotka <3


czwartek, 18 lipca 2013

Sowa 3.

To ten... Odwieszam bloga :>
Krótko był zawieszony, miesiąc bodajże. Tak w sumie to nie wiem czy krótko, ale... Nieważne.
Odpoczęłam :3 Na pewno od: "Chryste Panie, obiecałam dziś rozdział, a ja nawet nie zaczęłam.... Co mam zrobić?! CO MAM ZROBIĆ????!!!" lub od "Nie, nie mogę do Ciebie dzisiaj przyjść, bo muszę zacząć pisać rozdział". Miną mi też ten "trudny okres". Doszłam do tego, dlaczego mi nic nie wychodziło i pogodziłam się z przyszłością :) Czuję się jak nowo narodzona XD
Co do bloga. To jet mój pierwszy blog jaki założyłam i pierwsza notka jest pierwszą, pierwszą moją notką  (xD). Ma wiele błędów i nie wygląda tak jak chciałabym, żeby wyglądała. Przez to późniejsza akcja jest zupełnie inna niż ją sobie wymyśliłam. Dlatego postanowiłam zacząć od nowa. Nowy czas, nowe zdarzenia. NOWOŚCI! :D Nie będę usuwać wcześniejszych notek, ponieważ może kiedyś ktoś przypadkowo wejdzie i będzie chciał zobaczyć moje początki :>
Postanowiłam też zmienić trochę regularność notek. Rozdział będzie pojawiał się raz w tygodniu, w piątek. No chyba, że jakieś bonusiki ;3
Pierwszy rozdział mam już napisany. Wstawię go jutro lub pojutrze, ponieważ potrzebna mi jest jedna z książek HP, której akurat nie posiadam... :P

Pozdrawiam, 
Stokrotka <3

I jeszcze takie malutkie P.S., bo coś mi się przypomniało, a już nie chce mi się zmieniać tekstu u góry. Bardzo mi miło, że nawet kiedy blog był zawieszony, dużo osób go odwiedzało :) Dobiliśmy do 4000 wyświetleń! Jeeee ;3 Dziękuje <3

wtorek, 2 lipca 2013

Sowa 2.

Zawieszam blog na czas wakacji. 
Nie mam zbytnio czasu, żeby siedzieć przed komputerem, kiedy jest taka piękna pogoda za oknem. Do tego mam taki okres, kiedy nic mi nie wychodzi, dlatego postanowiłam odpocząć od mojego przyjaciela, komputera i spędzić trochę czasu z moimi prawdziwymi przyjaciółmi.
Oczywiście wrócę we wrześniu, a może nawet troszeczkę szybciej, więc nie zapominajcie o Stokrotce :)
Życzę wam cudownych i niezapomnianych wakacji, takich jakie sobie wymarzyliście :)
Całuję,
Stokrotka ♥

środa, 26 czerwca 2013

20. Goście cz. 2

Ron popatrzył na Ginny.
- Chce mi się płakać - oznajmił jakby to było najzwyczajniejszą czynnością.
- Weź, nie bądź babą - odpowiedziała Ginny - Idę do rodziców powiedzieć im.
- Świetnie.
Godziny mijały naprawdę szybko, a Ron spędzał je leżąc na łóżku i myśląc. Pani Weasley bardzo ucieszyła się, że Hermiona przybędzie z rodzicami. Zamierzała przygotować coś specjalnego. Pan Weasley postawił stół w ogrodzie, było bardzo ciepło. Pół godziny przed piętnastą do pokoju Rona wpadła Ginny.
- A co ty? Ubieraj się! - chłopak od śniadania siedział w swojej piżamie. Ginny za to wyglądała bardzo ładnie. Miała na sobie białą, krótką sukienkę i białe baleriny.
- Ale po co? - zapytał.
- Nawet jeśli Hermiona przyjeżdża, a ty boisz się spotkania z nią, chyba nie będziesz siedział tu cały czas!
- Czemu nie?
- Oj przestań! - podeszła do szafy chłopaka i zaczęła przeglądać jego ubranie, ale w pewnej chwili się zatrzymała. - Wiesz, teraz ty zachowujesz się jak nastolatka, w której buzują hormony, załóż to.
Rzuciła mu na łóżko dżinsy i zwykłą, białą koszulkę.
- I do tego czerwone trampki - oznajmiła i wyszła z pokoju. Ron zaczął się ubierać, bo wiedział, że Ginny ma racje. Kiedy był już gotowy zszedł do kuchni.
- Ron, gdzie ty byłeś cały dzień? - zapytała Molly.
- W pokoju.
- Pewnie denerwujesz się przyjazdem Hermiony.
- Bardzo.
- Idź zapytaj Ginny, czy przybędą tu siecią Fiuu, czy... - popatrzyła przez kuchenne okno - Już są! Idź po resztę, ja ich powitam!
Więc Ron pobiegł po Artura, Ginny i Harry'ego. Wszyscy się przywitali, oczywiście oprócz Rona i Hermiony. Oni tylko posłali sobie spojrzenie i od razu zaczęli się rumienić. "Hermiona się zmieniła" - pomyślał Ron. Nie widział jej zaledwie miesiąc. Włosy jej trochę urosły i skóra pociemniała. Rodzice dziewczyny wyglądali tak jak dawniej. Jej ojciec wysoki, z brązowymi, bardzo krótko ściętymi włosami i okularami, ale Hermiona zdecydowanie wdała się w matkę. Pani Granger była niska, z ciemnobrązowymi włosami, wiecznie upiętymi w mocny kok. Molly zaprosiła wszystkich do ogrodu. Ron wyszedł z Nory ostatni.
- Ron, zostawiłam ci miejsce obok Hermiony, pewnie się stęskniliście - oznajmiła Pani Weasley.
Ron wymienił szybkie spojrzenie z Ginny. Ruda pokazała mu głową żeby, usiadł. Nie mając wyboru zaczął zmierzać do swojego miejsca. Nogi miał jak z waty i próbował nie patrzeć na dziewczynę, a kiedy już usiadł robił wszystko, żeby jej nie dotknąć. Minęła godzina, potem dwie, a potem trzy. Wszyscy się śmiali, rozmawiali, opowiadali sobie różne historie. Oczywiście najciekawsza była opowieść Hermiony, kiedy to opowiadała w jaki sposób znalazła rodziców. Ron udawał, że grzebie widelcem w talerzu, ale tak naprawdę słuchał brązowookiej bardziej niż wszyscy. Wyłapywał każde słowo, każdą literę, którą wypowiedziała swoim pięknym głosem. Po następnej godzinie, może dwóch odezwała się Molly.
- Jest już późno. Może zostaniecie na noc - zapytała.
" Nie, nie, nie nie, proszę nie " - błagał w myślach Ron.
- Nie możemy, musimy wrócić do domu - odpowiedziała pani Granger.
" Tak!"
- Ale to nie jest żaden kłopot! Mamy pełno wolnych sypialń i znają się też ubrania! - nalegała.
" Mamo, błagam cię"
- To znaczy....
- No proszę panią! Tak się stęskniłam za Hermioną! Proszę! - Ginny wkroczyła do akcji.
- No nie wiem.
" Nie, nie, nie, nie, nie"
- No dobrze, zostaniemy na noc.
" Zabiję cię Ginny"
- Ja się przejdę - oznajmił Ron i wstał. Nie bardzo wiedział, czy ktoś nawet usłyszał to co powiedział, bo prawie wszyscy byli pochłonięci rozmową. Zmierzał w stronę stawu, chciał się oderwać od tego gwaru. Usiadł nad brzegiem i patrzył w dom, który znajdował się dosyć daleko. Kiedy był mały razem z Fredem i Georgem wybrali się tam sprawdzić czy ktoś tak mieszka. Postanowił wrócić do Nory, kiedy Hermiona będzie już spała i rano zostać w pokoju do momentu, kiedy wyjedzie. Było już ciemno, wiec chłopak popatrzył w stronę domu. W oknach świeciły się światła, co oznaczało, że "impreza" już się skończyła i zaraz wszyscy pójdą spać. Dla pewności rudy chciał poczekać jeszcze pół godzinki. Siedział tak w ciszy, aż usłyszał kogoś kroki, a może to nie były kroki? Tylko wiatr? Kto by niby tu szedł. Ron zamknął oczy, bo tak myślało mu się lepiej. Myślał o Hermionie, jak bardzo ją kocha i jak bardzo nie chce jej tego mówić. W pewnym momencie poczuł coś obok siebie. Otworzył oczy i spostrzegł Hermione, która siedziała obok niego i patrzyła w horyzont. Lekko zdezorientowany przyglądał się chwile dziewczynie, ale ona nie odwracała do niego wzroku, więc też popatrzył w horyzont. Siedzieli tak w ciszy nie wiedząc co powiedzieć. A raczej Ron nie wiedział co powiedzieć, bo co chwilę zerkał na dziewczynę. Ona wcale nie miała zmieszanej miny, a wręcz przeciwnie. Miała lekki uśmiech. Chłopak spojrzał na Norę. Musiało być późno, bo wszystkie światła już pogasły. Chłopak wstał i spojrzał na dziewczynę. Tym razem ona też na niego spojrzała i wstała. Oboje bez słowa ruszyli w stronę Nory. Kiedy byli już w środku bez słowa ruszyli do swoich pokoi, położyli się i zasnęli. Ron nie długo potem znów się obudził i nie mógł już zasnąć. Wpadł na taki bardzo głupi pomysł.... Ale nie, to głupie. Jednak po paru następnych minutach daremnych prób uśnięcia wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Na palcach wszedł na piętro, a potem do pokoju Billa. Do pokoju, gdzie spała Hermiona. Bardzo cichutko otworzył i gdy tylko wszedł zamknął dziwi, a następnie oparł się o nie placami. Hermiona leżała w swoim łóżku, wyglądała jakby spała. Była cała owinięta kołdrą, a jej włosy oplotły poduszkę, na której spała, usta miała lekko rozchylone. Można się zastanowić, poco Ron tam przyszedł? Odpowiedź była prosta. Chciał popatrzeć na Hermionę. Tylko tak mógł to zrobić niezauważony, a tak strasznie się za nią stęsknił. Niestety, musiał się zadowolić jedynie patrzeniem na dziewczynę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział napisany wczoraj, ale wstawiam go dopiero dzisiaj.  Jest tak beznadziejny, że nawet mi się nie chce go czytać -.-
Chyba muszę przetrwać ten trudny okres, kiedy nic mi nie wychodzi i dopiero wtedy pisać :P
Pozdrawiam, 
 Stokrotka  

wtorek, 25 czerwca 2013

19. Goście cz. 1

Tego dnia Rona obudziło nie wschodzące słońce, a pukanie. Dokładniej pukanie do okna. W pierwszym odruchu chłopak zasłonił kołdrą głowę, ale zaraz potem coś mu się przypomniało. Wczoraj wieczorem wysłał list, a może to odpowiedź? Usiadł na łóżku i zdał sobie sprawę, że to Świnka siedzi na parapecie. Zerwał się jak poparzony i otworzył jej okno, następnie wyrwał jej list.
- Od Hermiony - wyszeptał.
Prędko przeczytał zawartość na głos.
Żyję i jestem już w Anglii. 
Hermiona
Ronowi "stanęło" serce. "Przeczytała mój list" - pomyślał. Hermiona żyje i jest już w Anglii. To chyba dobrze, ale chłopak średnio się cieszył. Jeśli Hermiona jest już w Anglii to znaczy, że za jakiś czas pojawi się w Norze, ponieważ Molly zaprosiła ją z rodzicami, a Ron wcale nie chciał się z nią spotkać. To znaczy bardzo chciał z nią porozmawiać, ale nie wiedział, że to nastąpi tak szybko. Następnie popatrzył na list. Był bardzo krótki, ale z drugiej strony różnił się tylko treścią od tego, który chłopak wysłał jej wczoraj wieczorem. Może wcale nie chce z nim gadać? Ale  wtedy, co znaczą te wszystkie listy, które Hermiona wysłała do Ginny? Czy to możliwe, że dziewczyna nie pisała o Ronie? Pytań było bardzo dużo, a odpowiedzi prawie żadnych.
Rudy położył się z listem na łóżku i próbował jeszcze zasnąć (było bardzo wcześnie), ale daremnie. W głowie dudniły mu tylko pytania, a przed oczami widniały mu listy. Gdy udało mu się zasnąć przyśniła mu się Hermiona. Nic nie mówiła, tylko stała uśmiechnięta i patrzyła na Rona. Obudził go głos pni Weasley, wołającej na śniadanie. Zszedł na dół, gdzie siedzieli już Ginny, Harry, Molly i Artur.
- Dzień dobry - wybełkotał.
Na początku była cisza, ale potem...
- Ron, czy Hermiona już znalazła rodziców? - zapytał pan Weasley.
- Ymmm... To znaczy, ten... - zupełnie zapomniał o porannym liście.
- Tak tato. Są już w Anglii - oznajmiła Ginny.
- O! A wiesz może Ginny, kiedy wrócili? - odezwała się Molly.
- Chyba tydzień temu, może półtora - odpowiedziała.
- To może zaprosimy ich na obiad?
Ron zakrztusił się tostem.
- Ale, że w sensie, że dzisiaj?! - zapytał po chwili duszenia się.
- Tak, myślę, że nie ma co zwlekać. Jest sobota, piękny dzień, a przecież państwo Granger pracują w tygodniu - oznajmiła Molly z uśmiechem.
- Ginny, jak zjesz wyślij do Hermiony sowę z zaproszeniem, dobrze? - poprosił Artur.
- Yhym.
Ginny, gdy skończyła posiłek pobiegła do swojego pokoju, a Ron za nią. Prawie zamknęła mu drzwi przed nosem.
- Ron?
- Mogę wejść?
- Jestem na ciebie zła!
- Miło mi, mogę wejść.
Wpuściła go, podeszła do biurka i wyciągnęła pergamin. Zaczęła pisać.
- Wiesz Ginny, może jednak nie napiszesz tego zaproszenia... I może, no wiesz? Powiemy rodzicom, że rodzice Hermiony mają inne plany?
Ginny odwróciła się do brata i zmierzyła go wzrokiem.
- Myślałam, że chcesz porozmawiać z Hermioną - oznajmiła.
- Nie wiedziałem, że to się stanie tak szybko!
- Ty cioto.
- Ty cioto, tak? A jak zerwałaś z Harrym to co było?
- Nie zaczynaj. Piszę list i tyle.
Ginny w parę chwil nabazgrała litery na kartce.
- Pożyczysz mi Świstoświnkę?
- Może jeszcze się zastanowisz?
- Nie. Proszę, Ron pożyczysz mi?
- No dobra.
Więc Ginny poszła po sowę, przyczepiła jej list do nóżki i kazała jej szybko wracać z odpowiedzią. Wróciła do swojego pokoju, gdzie nadal siedział Ron.
- Wysłałam.
- Świetnie.
- Wiem - oznajmiła z szerokim uśmiechem. - Nawet nie wiesz jak bardzo stęskniłam się za Hermioną!
- Raczej nie.
- Może jak namówimy jej rodziców to zostaną na noc? Fajnie by było.
- Na pewno.
- Oj, Ron przestań!
- Co mam przestać?
- Nie złość się.
- Dlaczego miałbym się złościć. Za parę godzin przyjedzie dziewczyna, którą kocham i myślałem, że ona mnie też kocham, ale ze mną zerwała i ja nie wiem co jej powiedzieć. A poza tym korespondowała z moją siostrą, która mi o niczym nie powiedziała, a do mnie to nawet zdania nie napisała. Dopiero, gdy wysłałem jej list, w którym było jedno zdanie i ona odpowiedziała mi także jednym zdaniem. Nie no! Jest świetnie! Nie mam powodów do złości.
- Ginny, idziesz na spacer? - nagle wszedł Harry - O! Cześć Ron!
- Nie Harry, może potem.
Harry popatrzył na Ginny, która teraz siedziała na krześle przy biurku odwrócona w stronę łóżka, na którym siedział Ron i zakrywał dłońmi twarz i wzruszył ramionami.
- To może potem - i wyszedł.
- Ron, posłuchaj. Nie powiedziałam ci, ponieważ Hermiona tego nie chciała.
- A co ona w ogóle chce! To nastolatka, w której buzują hormony!
- Ron! - krzyknęła oburzona Ginny.
- Co! - krzyknął naśladując dziewczynę.
- Po pierwsze. Myślę, że Hermiona to młoda kobieta, która myśli racjonalnie, a po drugie... Ron!
- No, co po drugie?
- Co ci się stało! Najpierw mówisz, że ją kochasz, a potem ją obrażasz.
Ron popatrzył na siostrę zmęczonym wzrokiem.
- Jest mi ciężko Ginny.
- Wiem.
- Powiesz mi dlaczego Hermiona ze mną zerwała?
- Nie.
- Dlaczego?!
- Bo wiem tyle co ty.
Przez otwarte okno w pokoju wleciała sowa Rona z listem.
- O! Już jesteś? - zapytała ruda gładząc ją - Świetnie się spisałaś - sówka pieszczotliwe dziobnęła dziewczynę w kciuk.
Ginny odwiązała list i przeczytała po cichu.
- I co?
Ginny popatrzyła na brata.
- Przybędą o 15.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chyba zaraz zacznę pisać drugą cześć rozdziału, ale raczej dzisiaj już się nie pojawi :)
Czyli rozdział jutro! ^.^
       Pozdrawiam, 
Stokrotka

niedziela, 23 czerwca 2013

18. Listy

- To przecież tylko pergamin- powiedział sam do siebie Ron. - I to przecież tylko pióro.
Ron siedział w swoim pokoju. Był gorący wieczór, a on zrezygnował z kąpieli w stawie ze swoim przyjacielem i siostrą, tylko dlatego, że żeby teraz siedzieć przy swoim biurko. Przed czystym pergaminem. Sam na sam.
- Dobra, Ron skup się - cały czas mówił do siebie - to przecież nie jest trudne.
Minęły pięć, dziesięć, piętnaście, dwadzieścia i w końcu trzydzieści minut, a Ron siedział w tej samej pozycji. Nawet nie dotknął pióra. Wpatrywał się tylko w biały pergamin próbując skleić w głowie wszystkie słowa.
- Muszę coś zjeść.
Zszedł do kuchni, gdzie akurat przechodziła Molly.
- Ron, przetrzyjcie razem z Ginny jeszcze raz kurze w nowym pokoju Harry'ego - rozkazała.
- Ale mamo, robiliśmy już to wiele razy! - zaprotestował rudy.
- Bez gadania! Harry nie może spać w kurzu! - kobieta szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia.
- Świetnie.
Chłopak podszedł do lodówki i wyją sobie udko kurczaka z obiadu. Jedząc zawsze myślało mu się lepiej.
" A może nie powinienem pisać do Hermiony " - pomyślał, " Ale w końcu Ginny mi to doradziła, a przecież ona chyba pisze z Hermiona ". Westchną. Co ma jej napisać? Że tęskni? Nie... Że nie wie o co chodzi z tym całym zerwaniem? Nie... Czy można nazwać to zerwaniem? Oni nawet ze sobą nie byli "naprawdę". No, bo co to za związek, który trwa miesiąc? To nie związek! Ron tęsknił, bardzo tęsknił za jej pięknym, słodkim głosem, za jej ślicznymi, brązowymi lokami, za pięknymi, dużymi, orzechowymi oczkami i za pięknymi, malinowymi ustami. Wcześniej mógł je całować ile tylko mu się zachciało, a teraz? Teraz nawet ich nie widzi... " Może Ginny już wróciła " - pomyślał, umył ręce i poszedł do jej pokoju. Zapukał lekko, ale nie czekał na odpowiedź, wszedł. Rozejrzał się po małym, fioletowym pokoiku. Nie było tam Ginny. Westchną tylko i chciał już wychodzić, ale coś przykuło jego uwagę. Do okna zbliżała się sowa. Już z daleka można było zauważyć, że to Errol. Wleciał przez otwarte okno w pokoju dziewczyny i padł na jej biurko.
- Czy będzie bardzo źle jeśli zobaczę od kogo jest ten list? - zapytał nieprzytomną sowę. - Uznajmy, że milczenie oznacza, że mogę sprawdzić.
Wziął list i od razu zrobiło mu się cieplej. To pismo Hermiony. Hermiony, Hermiony, Hermiony.
- Myślisz, że będzie bardzo źle jeśli przeczytam choćby kawałek? - zwrócił się do sowy. - Uznajmy, że milczenie oznacza "Nie".
Obejrzał się za siebie, na drzwi, czy są na pewno zamknięte. Spojrzał przez okno, przez które lekko było widać staw. Zauważył burzę ognistych włosów w wodzie. " Ginny szybko nie wróci" - pomyślał.
Przełkną ślinę i zamknął oczy. Rozchylił pergamin, aby zobaczyć tekst i otworzył oczy. Nie było tego dużo.

Ginny, zapytaj go czy na pewno chce, bo ja się trochę boje. 
Albo lepiej nie pytaj! Twój plan jest lepszy... 
Może będzie chciał do mnie napisać... Choćby słowo, literę!
Hermiona
Ron przejechał palcem po literach, zostawiły bardzo lekki ślad na jego palcu, co znaczyło, że Hermiona nie jest daleko. A potem przejechał jeszcze raz. Kochał pismo Hermiony, było takie zgrabne i ładne, a po za tym przed chwilą to pisała. Przed chwilą trzymała ten kawałek pergaminu...
- Zaraz, zaraz - mrukną pod nosem. Tak się zamyślił, że w ogóle nie zwrócił uwagi na tekst. Przeczytał wszystko jeszcze parę razy i nasunęły mu się dwie myśli.
1. Ginny koresponduję z Hermioną i nic mu nie powiedziała!
2. Musi znaleźć wcześniejsze listy.
- Jestem Ginny i piszę ze swoją przyjaciółką, gdzie chowam listy? - zapytał sam siebie - Wiesz Errol? - sowa spała.
Przeszukał biurko, otworzył wszystkie szuflady i szafki. 
- Nieee, to by było zbyt oczywiste.
Podszedł do łóżka. Zajrzał pod poduszkę, ale jedyne co znalazł to jej koszula nocna i... Pamiętnik. Ale zostawił zeszyt, bo miał teraz ważniejsze sprawy na głowie. Nagle wpadł na pomysł, aby zajrzeć pod materac, co okazało się bardzo trafne. Wyją całą stertę pergaminów. Jedne większe, jedna bardzo małe, na których znajdowało się jedno lub dwa słowa.
- O kurcze... - wyszeptał Ron. Zupełnie nie wiedział od czego zacząć, było tego pełno. Wziął jeden skrawek, chyba najmniejszy za wszystkich i przeczytał treść na głos.
No weź!
Hermiona.
Nie było czasu nad zastanawianiem się. Wziął jeden z największych listów i przeczytał kawałek.
Ginny, zaraz Ci wszystko wytłumaczę!
Tylko się nie denerwuj, proszę!
Przejechał wzrokiem po kartce, ale nie znalazł swojego imienia ani razu, co znaczyło, że to nie był pierwszy list. 
- Ron?! - Ginny, która była cała mokra i opatulona w mały ręcznik weszła do swojego pokoju.
- Ginny... - próbował zepchnąć wszystkie listy z łóżka.
- Co ty robisz!?
- No wiesz, ja...
- RON! NIE MASZ PRAWA CZYTAĆ MOICH LISTÓW!
- Ale... Ja... 
- Wynocha!
- Ale Ginny!
- WYNOCHA!
Ron wyszedł i wszedł do swojego pokoju. Położył się na łóżku. Bardzo, bardzo chciał przeczytać wszystkie listy od Hermiony. Może dowiedziałby się więcej o "zerwaniu", a może pisała coś o nim. Leżał tak i rozmyślał, gdy nagle poczuł, że ma coś w kieszeni w spodniach. To był list! Włożył go sobie, kiedy Ginny wparowała do pokoju. Był on średniej długości i zawierał imienia chłopaka. Nie mogąc dłużej wytrzymać zaczął czytać.
Wiem Ginny, ale się nie martw! Wszystko będzie dobrze!
Jak wrócę wszystko wyjaśnię, ale na razie nie wiem kiedy wrócę. Jest ciężko.
Nie tylko przez moje zachowanie do Rona.
Nie mam pojęcia gdzie są moi rodzice! Nawet nie jestem na jakiś tropie!
Chcę do domu, do Rona... Chciałabym mu coś powiedzieć!
Ginny tylko się nie denerwuj, dobrze?
I nie zadawaj tego samego pytania po raz 1000!
Ja go...
- Ron oddawaj list numer 23! - krzyknęła Ginny.
- To ty je ponumerowałaś? - wyrwała chłopakowi z rąk pergamin.
- Ty świnio! Nie masz prawa czytać moich listów! Jak tak bardzo chcesz z nią pogadać to do niej napisz! Świnia! - i wyszła. Ron jeszcze chwile leżał, aż doszedł do wniosku, że trzeba coś napisać. Bo przecież w tym liście, który niedawno przysłała było napisane, że czeka choćby na jedno słowo. O ile pisała o Ronie...
Wstał i podszedł do biurka. Zaczął pisać:
Cześć.
Hermiono, gdziekolwiek jesteś mam nadzieje, że żyjesz.
Ron
Wręczył list Śwince i biała, mała sówka odleciała.
- Chyba lepsze to niż nic...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Radzę często zaglądać na mojego bloga i sprawdzać informacje, które są zawsze na górze, po prawej stronie :)
Pozdrawiam,
Stokrotka

środa, 19 czerwca 2013

17. Nowa praca.

 Dzień zapowiadał się jak zawsze. Rudy chłopak niechętnie wstał z łózka i otworzył okno. Spojrzał w stronę miejsca, gdzie jeszcze wczoraj stało łóżko polowe jego przyjaciela, Harrego. Harry "wyjechał" wczoraj i miał wrócić niedługo. Łóżko zniknęło, ponieważ czarnowłosy miał zostać w Norze na stałe, więc pani Weasley zamierzała przygotować mu pokój.  Ron przypomniał sobie krótką rozmowę, która przeprowadzili niedawno.
- Harry, a ty masz zamiar wrócić do Hogwartu? - zapytał.
- Wiesz... Myślałem już o tym - odpowiedział.
- I co? - zapytał z nadzieją.
- Nie chciałbym rozstawać się z Ginny na tak długo, ale chyba jednak nie wrócę.
- To dobrze...
- A co, ty też nie wracasz? - zdziwił się, a Ron chciał już coś odpowiedzieć, ale Harry mu przerwał - Trochę głupie pytanie.
Chłopak się zaśmiał, a Ron tylko lekko uśmiechną. Nastąpiła cisza.
- A Hermiona? - Ron jak zwykle ostatnimi czasami wzdrygnął się, gdy usłyszał to imię.
- Ona wraca.
- To nie fajnie, nie? - rudy wydusił z siebie tylko coś w rodzaju "Taaa" i więcej do tego tematu nie wracali.
 Ani Ron, ani Ginny nie powiedzieli nikomu o zerwaniu rudego z Hermioną. Ginny bardzo często spędzała czas z Ronem. Grali w szachy, quidditch, chodzili nad staw, czasem na spacery. Ginny zapraszała także Rona, gdy szła gdzieś z Harrym, ale on oczywiście się nie zgadzał. Nie mógł patrzeć na zakochaną parę. Wzbudzało to u niego obrzydzenie i smutek. Bardzo dziwne uczucie. Sam Ron starał się nie myśleć o dziewczynie co było  bardzo trudne. A im bardziej się starał tym bardziej o niej myślał. Bardzo chciał do niej napisać. Ale co? Nadal nie wiedział dlaczego z nim zerwała, a po za tym nie chciał być nachalny. Raz gdy siedział z Ginny w pokoju dziewczyny do oka zapukał Errol. Chłopak chciał podejść, aby wpuścić sowę, ale Ginny była pierwsza.
- To do mnie - powiedziała i podeszła do łóżka. List schowała pod poduszkę.
- Z kim piszesz? - zapytał ciekawy.
- Nie twoja sprawa!
- Piszesz z Hermioną?!
- Nie! Czy mógłbyś wyjść z mojego pokoju?! - ale Ron tylko wpatrywał się w siostrę.
- Proszę??!! - nie pozostało mu wtedy nic innego, wyszedł.
Przez resztę tamtego dnia zastanawiał się czy był to list od Hermiony, a jeśli tak to czy wszystko z nią dobrze.
  Chłopak ubrał się i zszedł na dół.
- Cześć bracie -powitała go ruda.
- Cześć. Gdzie rodzice?
- Tato w pracy, a mama w kurniku - odpowiedziała. - Dziś jedziemy odwiedzić George'a, jedziesz z nami?
- Oczywiście - usiadł przy stole i zaczął nakładać na tosta masło.
Dzień ciągną się długo. Ron i Ginny pomagali mamie w kurniku, a potem wszyscy wyruszyli na Pokątną. Rodzina szybko znalazła się w sklepie, który prowadzili bliźniacy. Tak jak wcześniej było tu pełno dzieciaków i nie tylko. Rudzi przecisnęli się przez tłumy i dotarli do lady, ale nie stał George. Za ladą była Angelia Johson.
- Dzień dobry pani Weasley, cześć Ron, Ginny - powiedziała jednocześnie obsługując klientów.
- Angelia? Co ty tu robisz? - zdziwiła się Molly.
- Przepraszam, ale mamy bardzo dużo klientów.
- No tak... Powiesz nam tylko gdzie jest George?
- Poszukajcie tam - wskazała palcem.
Weasleyowie poszli więc w tym kierunku.
- Ooo, Lee! - zatrzymała się Ginny.
- Dzień dobry - powiedział z szerokim uśmiechem.
- Szukamy Georga, pomożesz nam? - uśmiechnęła się serdecznie Molly.
- O tam stoi - Lee wskazał palcem w stronę najbliższej ściany. Ron od razu poznał brata. Był opaty o ścianę i obserwował biegające dzieci. Nie wyglądał jak zawsze. Nawet z pewnej odległości było widać sińce pod oczami. Miał też inny wyraz twarzy. Wcześniej uśmiech nie schodzi mu z twarzy, a teraz? Ehhh.... Szkoda gadać...
- Cześć synku! - powitała syna matka i przytuliła.
- Dzień dobry - odpowiedział z lekkim uśmiechem. Przywitał się też z Ginny i Ronem. Rodzina rozmawiała, ale Ron jednocześnie przyglądał się bratu. Tak bardzo chciał, żeby obok niego stał Fred, a nie George. Albo najlepiej, żeby stali razem. Przypomniał sobie pogrzeb Freda. Jeszcze wtedy chodził z Hermioną. Przypomniał sobie co Hermiona mu wtedy obiecała... "Nie" - pomyślał - "Nie myśl o tym idioto!".
- Hermiona jest jeszcze u was? - imię dziewczyny wyrwało Rona z zadumy.
- N-nie, teraz rodziców.
- Aha.
- Angelia i Lee teraz u ciebie pracują?
- Tak. Im więcej pracowników tym lepiej. Ostatnio nie mogę się skupić.
"Ja też" - pomyślał Ron.
- Może znacie jeszcze kogoś kto by chciał mi tu pomagać? - zapytał George.
Zapadła chwila zadumy.
- Ja znam - powiedział nagle Ron.
- Kogo?
- A może mnie byś przyjął?
- Ciebie? - zaśmiał się.
- Dlaczego nie? Nie mam co robić, do Hogwartu nie wracam. Mogę tu popracować.
- No dobrze, ale wiesz, że to nie jest tak łatwo?
- Spodziewam się.
- Hymmm... No dobrze.... Ale zaczniesz od przyszłego tygodnia.
- Dzięki.
Resztę dnia rodzina Weasleyów spędziła w sklepie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Znów przepraszam za długą (jak na mnie) nieobecność. Teraz oceny są już wystawione, więc mogę pisać ^^
Ale niestety zbliżają się wakacje, a moje wyglądają tak, że nigdy nie siedzę bezczynnie w domu, więc przerwy pomiędzy rozdziałami mogą być duże :/
P.S. W tekście może być dużo błędów, ale wróciłam właśnie z wycieczki szkolnej i jestem bardzo zmęczona, przez co mogłam coś niedokładnie napisać :c
                                                                                      Pozdrawiam,
                                                                                       Stokrotka

poniedziałek, 10 czerwca 2013

16. Ginny

 Hermiona znalazła się przed swoim domem. Weszła do środka, drziwi nie były zamknięte. Po policzku nie spłynęła jej ani jedna łza. Wbiegła po schodach do swojego pokoju. Było w nim bardzo pusto i był bardzo zakurzony. Zostawiła kufer przy drzwiach i położyła się na łóżku.
- Co ja zrobiłam? - zapytała głośno samą siebie - Co?
Zamknęła oczy i momentalnie wypłynęły pierwsze łzy.
- To był taki dobry plan... Taki dobry! - wyszlochała.
Sama nie wiedziała co chciała uzyskać po zerwaniu z Ronem. Może nie chciała tęsknić za nim tak bardzo? Głupia. Przecież teraz będzie tęsknić jeszcze bardziej!
- Co ja zrobiłam...? - wyszeptała przez płacz.
 Tymczasem Ron stał w tym samym miejscu przed Norą i  nie bardzo wierzył w to co przezd paroma minutami usłyszał.
- Co? - zapytał sam siebie i poczuł, że oczy go pieką. Szybko otarł dłonią nadchodzące łzy. Wszedł do Nory.
-  Hej, Ron -usłyszał Ginny - Mama poprosiła mnie, abym posprzątała w pokoju, w którym spała Hermiona.
Ron spojrzał na siostrę, miał czerwone oczy i nowa porcja łez spływała mu po policzkach. Ruda zauważyła, że coś się stało. Ron pobiegł do swojego pokoju.
- Ron, Ron?! - wołała za nim, a chłopak zamkną jej drzwi przed nosem. Usiadł na swoim łóżku i zakrył dłonią oczy.
- Ron, wpuścisz mnie? - wołała, drzwi były otwarte. - Mogę wejść? - nie uzyskała odpowiedzi. - No dobra, uwaga wchodzę!
Ruda weszła i od razu zamknęła drzwi. Podeszła do brata i usiadła obok niego.
- Spokojnie, Hermiona wróci - powiedział gładząc go po plecach. Bardzo się zdziwiła, gdy chłopak zaczął płakać jeszcze bardziej. - Ron, spokojnie, nic jej się nie stanie. Pojedzie sobie tylko do tej Australii, znajdzie tych rodziców i znów przyjedzie do Nory!
- Nie... Nie.... Nie o to chodzi... - wyszlochał.
- A o co? Pająka gdzieś zobaczyłeś? - zaczęła się rozglądać.
- Ginny, to nie jest śmieszne - dziewczyna wcale nie próbowała być śmieszna.
- A o co?
Ron tylko pokręcił głową.
- Oj przestań! Jestem twoją siostrą! Razem znajdziemy jakieś wyjście!
- Chyba raczej nie...
- Dlaczego?
- Bo ona ze mną zerwała! - wyszlochał rudy.
- Ale, że kto?
- HERMIONA!
- Oj, już się nie denerwuj, już się nie dener... HERMIONA?!
- HERMIONA!
- NA GACIE MERLINA! Co ty jej zrobiłeś?!
Ron tylko zapłakany spojrzał na siostrę.
- No właśnie nie wiem - wyszlochał cicho.
- Ale nic nie mówiła?
- No... Mówiła, że to się nie uda, bo ona wyjeżdża, a potem chce wrócić do Hogwartu...
- A jednak... - przerwała.
- A co rozmawiała o tym z tobą? - zdziwił się.
- Tak, coś mówiła, że chce wrócić, ale ja ją namawiałam, żeby została, bo przecież ministerstwo mówiło, że każdy kto walczył o Hogwart może zostać aurorem bez owutemów, ale ona powiedziała, że tu nie chodzi o to, że ona chce się jeszcze czegoś nauczyć zanim zacznie pracować.
Ron zaczął ryczeć jeszcze bardziej, więc Ginny objęła go ramieniem.
- Nie powiem, że wszystko się ułoży, bo nie wiem jak będzie, ale nie martw się.
- Dzięki.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham.
Po kilku chwilach Ron się trochę ogarną.
- To w czym miałem ci pomóc?
- Mama prosiła, abym posprzątała po Hermionie - Ron trochę się wzdrygną na imię dziewczyny, ale był silny. Nie zaczynał już ryczeć. Zastanawiał się tylko, czy ona też to tak przeżywa. Przeżywała, ale on o tym nie wiedział.
Gdy skończyli sprzątać był wieczór.
- To co? Chcesz iść ze mną na spacer? - zapytała żwawo Ginny.
- Masz ochotę... Ze mną?! Naprawdę?! - bardzo się zdziwił rudy.
- Oczywiście! A pamiętasz co ty dla mnie robiłeś jak zerwałam z Harrym?
- No tak... Dzięki Ginny... - powiedział ze słabym uśmiechem.
- Proszę bardzo.
- I... Może nie powiemy nikomu, że ja i Herrr.... Nooo, że my już nie jesteśmy parą.
- No dobrze, to będzie nasza mała tajemnica.
Resztę wieczoru spędzili spacerując. Ron bardzo się cieszył, że miał Ginny. Co by zrobił gdyby nie ona?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział krótki, wiem... Następny może pojawić się dopiero w weekend. Jak już wystawią oceny, to mogę pisać nawet codziennie :D
Nie będę opisywać poszukiwać rodziców Hermiony, bo w ogóle nie mam na to pomysłów. Może tylko coś potem o tym wspomnę, ale nie obiecuję. Teraz skupię się na Weasleyach.
                                                                                                     Pozdrawiam,
                                                                                                       Stokrotka


czwartek, 6 czerwca 2013

15. Lalalala

Zanim to przeczytasz musisz wiedzieć, że mogę cię zawieść. Nie chciałam, żeby to co przeczytasz nastało tak szybko, ale nie miałam pomysłów na rozdziały. Przepraszam, nie zabijaj Stokrotki :c
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Był słoneczny poranek. Hermiona obudziła się bardzo wcześnie. Całą noc spała niespokojnie, ponieważ to dziś miała opuścić Norę. Wstała i otworzyła okno. Oceniła, temperaturę i wyjęła ze spakowanego już wcześniej kufra szorty i białą koszulkę z jakimś mugolskim nadrukiem. Zamknęła skrzynię i od razu przypomniał jej się wczorajszy wieczór. Razem z Ronem pakowali jej rzeczy, a przy tym świetnie się bawili. Ron spał tej nocy w swoim pokoju, gdyż chciał by dziewczyna się wyspała. Hermiona tłumaczyła mu, że o wiele lepiej śpi jej się z nim, ale gdy rozpłynęła się w namiętnym pocałunku ze strony chłopaka, uległa.
 Za rudym dziewczyna będzie tęsknić bardzo, bardzo, ale już wymyśliła plan. W tym momencie uważała go za dobry, lecz jak to się później okaże, plan ten był jednym z najgorszych jaki w życiu wymyśliła.
  Na palcach podreptała do toalety, gdzie wzięła prysznic, ubrała się, umyła zęby i związała włosy. Nałożyła też kolczyki, małe, czarne perełki. Miała ochotę wyglądać dziś bardzo ładnie. Wróciła do pokoju i pościeliła łóżko. Teraz była gotowa, by zejść do kuchni. W kuchni jak zawsze krzątała się już Pani Weasley.
- Dzień dobry Pani Weasley - powitała kobietę z uśmiechem.
- Dzień dobry Hermiono - odwróciła się do dziewczyny - pięknie dziś wyglądasz!
- Bardzo dziękuje - odpowiedziała darząc Molly serdecznym uśmiechem.
- Wiesz, że jeśli chcesz to możesz zostać tu jeszcze trochę.
- Nie, dziękuje. I tak myślę, że przebywam już tu za długo.
- Ale wiesz, że to żaden problem? A nawet lepiej, bo ostatnio Ginny zrobiła się bardzo leniwa!
- Nie o to chodzi - odpowiedział i wyjęła z szafki talerze - Myślę, że im szybciej znajdę rodziców, tym lepiej.
Hermiona rozłożyła talerze, potem sztućce i chciała pomóc w przygotowywaniu jedzenia.
- Nie, dziś nie Hermiono. Lepiej idź obudź resztę.
Więc Hermiona obudziła wszystkich domowników.
Śniadanie przebiegło w dość wesołej atmosferze. Nikt nie wspominał o dzisiejszym "wyjeździe" Hermiony.
- O nie dziś moja kolej zmywania... - oznajmiła smutno po śniadaniu Ginny.
- Ja chętnie zrobię to za ciebie! - powiedział radośnie Hermiona.
- Naprawdę?
- Ginny, kiedy ty ostatni raz mi pomagałaś? - zapytała Pani Weasley.
- Ymm... Możliwe, że... Aaaa...
- No właśnie! Idź się przebież i idziemy do kurnika!
W kuchni została tylko Hermiona z Ronem.
- Pomogę ci - powiedział Ron.
Razem posprzątali.
- Wiesz, może jeszcze to przemyślisz? - zapytał gdy skończyli.
- Co?
- Twój wyjazd.
- Ron! Tysiąc razy już o tym rozmawialiśmy! Nie mogę zostać! Nie rozumiesz?!
- Ale dlaczego od razu się takk denerwujesz?
Spojrzała w jego piękne, niebieskie oczy. Gdy w nie patrzyła zawszę się uspokajała.
- Przepraszam, po prostu bardzo chcę ich znaleźć.
- To może pomogę ci ich szukać?
- Nie, nie. Ron nie możesz. Masz tu rodzinę, Harrego. Musisz zostać.
Zrobił smutną minę. Wiedział, że powinien ustąpić. Dziewczyna widząc to położyła dłoń na jego policzki i lekko zaczęła gładzić go kciukiem. Od razu spojrzał na nią i lekko się uśmiechną.
- Ale pamiętaj, że cię kocham - powiedział. Jeszcze nigdy mu tego nie mówiła i ugryzła się teraz w język. "Będzie mi jeszcze trudniej" - pomyślała. Chłopak lekko się zdziwił.
- Ja też cię kocham i kochałem od wielu lat - przełknęła ślinę.
- Wiem.
- Skąd? - Zdziwił się Ron. Hermiona uśmiechnęła się.
- Dziewczyny wiedzą takie rzeczy.
- Naprawdę?
- Tak - odpowiedziała - Tylko nie rozumiem jednego.
- Czego?
- Dlaczego wtedy... Ty i Lavender... Dlaczego?
- Byłem głupi.
- Tylko tyle?
- Więcej, o wiele więcej, ale myślę, że nie jest czas na to abym ci wszystko powiedział. Myślę, że teraz nie zdążę.
Hermiona zrobiła smutną minę i wtuliła się w tors chłopaka. "Nie mogę, nie mogę".
   Czas miną szybko i zaraz nastało popołudnie, czas, by pożegnać Hermionę. Weasleyowie, Harry i Hermiona wyszli na ganek. Najpierw dziewczyna żegnała się z rodzicami rudych.
- Pisz często i pamiętaj, że zawsze jest tu dla ciebie miejsce - powiedział Pani Weasley i ucałowała brązowowłosą.
- I jak już znajdziesz rodziców to odwiedź nas z nimi! - pożegnał ją Artur. Małżeństwo wróciło do domu, aby nie robić tłoku. Następna była Ginny.
- Na pewno ich znajdziesz! Powodzenia Hermi! - przytuliła przyjaciółkę i wróciła do domu. Teraz Harry.
- Będę tęsknić. Pisz do mnie często, bo się zanudzę! - powiedział i przytulił dziewczynę, a ona pocałowała go w policzek.
- Dzięki Harry, trzymaj się - i chłopak znikną w drzwiach. Ostatni został Ron, który podszedł do niej ze smutną miną.
- Będę tęsknić.
- Ron, co my robimy? - przerwała mu.
- Teraz? Żegnamy się.
- Nie, chodzi mi tak ogółem.
- Ogółem?
- Tak, no bo ty czasem nie myślisz, że to nie ma sensu?
- Co nie ma sensu?! - zaczął się denerwować.
- My. My nie mamy sensu.
- Hermiono, masz gorączkę? - dotkną jej czoła, ale ona to zignorowała.
- Powinniśmy przestać.
- Co?!
- Ron, co ty zamierzasz? Co ty zamierzasz po wakacjach?
- No... Jeszcze nie wiem.
- No właśnie! Teraz jadę poszukać rodziców i nie wiadomo ile mi to zajmie...
- Hermiono...
- ...Potem wracam do Hogwartu i jestem pewna, że ty oczywiście nie wrócisz ze mną.
- Hermiono. Ja czegoś nie rozumiem.
- Czego?
- Chodzimy ze sobą jakiś miesiąc! A ty ze mną zrywasz?! Udawałaś przez cały czas?! Dziś... Dziś mówiłaś, że mnie kochasz! Kłamałaś?!
- Nie, nie kłamałam. Kochałam cię, kocham cię i będę cię kochać. Ale teraz nie mogę.
- Ale dlaczego?!
- Kocham cię - powiedział ucałowała go w policzek, podnosiła kufer i trochę się oddaliła, aby móc się prze teleportować do swojego mugolskiego domu.
- To jakiś żart?! - w głosie Rona można było wyczuć smutek, a nawet płacz.
- Nie - jej głos brzmiał tak samo.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Lalalalala... Ten rozdział kiedyś mi się przyśnił. Serio :)
Teraz rozdziały będą rzadziej, bo muszę się bardziej nauką zająć :/

                                                                                                     Pozdrawiam,
                                                                                                      Stokrotka