piątek, 30 sierpnia 2013

3

   Ron obudził się dzisiaj wcześnie. Nie czuł się dobrze. Czuł męczące uczucie, jakby o czymś zapomniał. Wstał z łóżka i stwierdził, że pogoda się nie poprawiła. Było za ciemno, jak na 7. rano, przez ciemne chmury na całym niebie. Wszędzie była mgła. Kiedy chłopak otworzył okno uderzyło go świeże, chłodne jak na lato powietrze. Wyją z szafy pierwsze, lepsze dżinsy, koszulkę i bluzę. Szybko się ubrał, włożył trampki i wyszedł z pokoju zmierzając do kuchni. W kuchni Molly przygotowywała już śniadanie, w pierwszej chwili rudowłosy chciał podejść do matki i się przywitać, ale coś go jednak zatrzymało. Wcale nie był głodny i nie miał ochoty na rozmowę z nikim. Wycofał się z kuchni i wyszedł z Nory. Nadal czuł to uczucie, że o czymś zapomniał. Nogi prowadziły go w stronę stawu, a jemu to nie przeszkadzało. Usiadł na brzegu i patrzył w horyzont pokryty mgłą. Dłońmi grzebał w wilgotnym piasku. Co chwile wygrzebywał jakiś kamyk i rzucał nim przed siebie. Niektóre skakały na wodzie. Nagle przypomniał sobie. Przypomniał sobie, dlaczego tak się czuje. Harry. Tak bardzo się o niego martwił.
                                                                       
   Hermiona zeszła na śniadanie.
- Dzień dobry - powitała wszystkich z uśmiechem. Domownicy byli w trakcie śniadania.
- Dzień dobry Hermiono, jak się spało? - zapytała Pani Weasley.
- Dobrze, dziękuję.
- Szybko uciekłaś z moich urodzin - wtrąciła Ginny.
- Przepraszam, byłam zmęczona.
- Hermiono, czy mogłabyś pójść po Rona? Pewnie jeszcze nie wstał - oznajmiła Molly.
- Tak, oczywiście. - dziewczyna weszła na piętro i podeszła do drzwi od pokoju przyjaciela. Zaczęła pukać.
- Ron, śniadanie już jest - oznajmiła do drzwi, ale nie usłyszała odpowiedzi. Postanowiła więc wejść do środka. - Ron? - Pokój był pusty.
- Nie ma go w pokoju, ani w łazience - oznajmiła wracając do kuchni.
- To gdzie on jest? - zapytała sama siebie Molly. - Dziękuję Hermiono.
Dziewczyna usiadła i zjadła śniadanie. Po posiłku naszła ją ochota na spacer. Nałożyła ciepły sweter i włożyła trampki. Na dworze nadal unosiła się mgła. Szła powoli, delektując się świeżym powietrzem. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że nogi prowadzą ją nad ledwie widoczny staw. Kiedy była co raz bliżej zbiornika wody, zauważyła, że na brzegu ktoś siedzi. Od razu złapała za różdżkę, którą trzymała w kieszeni spódnicy. Cicho i powoli szła drogą prowadzącą nad staw, różdżkę miała uniesioną przed sobą. W pewnym momencie opuściła różdżkę. Była na tyle blisko, że mogła poznać osobę siedzącą nad brzegiem stawu.

 - Hej - Ron nagle usłyszał znajomy, słodki i spokojny głos. Głos Hermiony. Dziewczyna stała za nim.
- Hej - odpowiedział.
- Mogę? - spojrzała na piasek obok niego.
- Pewnie.
Chłopak przypomniał sobie jak myślał, że nie chce z nikim rozmawiać. Było to kłamstwo. Chciał z kimś porozmawiać. Z kimś, kto właśnie usiadł obok niego. Wygrzebał kamyk i rzucił przed siebie.
- Nie byłeś na śniadaniu - Hermiona spojrzała na twarz przyjaciela.
- Aaa... Jakoś chyba nie jestem głodny - spojrzał na dziewczynę, a ona momentalnie odwróciła głowę.
Chwilę ciszy przerwała Hermiona.
- Coś się stało?
- Nie, nic - ale ona spojrzała na niego z niedowierzanie.
- Myślę o Harrym.

  I nagle coś sobie uświadomiła. HARRY! Była takim samolubem! Przez cały czas w Norze myślała tylko o sobie, o swoich uczuciach. A Harry? A Syriusz? Voldemort?!
- Ojejku...
- Co jest? - zapytał Ron i odwrócił się w stronę Hermiony. Nie chciała spojrzeć w jego oczy, bo wiedziała, że odbiorą jej mowę.
- Przez ten cały czas, kiedy tu jestem w ogóle nie myślał o Harrym... Tylko o sobie i o... - Tu chciała dodać "i o tobie", ale w ostatniej chwili się powstrzymała. To by było za dalekie posunięcie. - i o wynikach sum-ów.
- Ja miałem tak samo. To znaczy nie myślałem o sum-ach. Dopiero teraz mi o tym przypomniałaś - cicho się zaśmiał, ona tak samo.
Nastąpiła chwila ciszy. Było słychać tylko cichy plusk. Ron znów rzucił kamyk.  Odbił się on on tafli wody aż trzy razy. To dużo, zważając na to, że Ron rzucił no siedząc.
- Jak to robisz? - zapytała nagle Hermiona i odważyła spojrzeć się w oczy przyjaciela.
- Ale co? - on też spojrzał w jej oczy.
- Rzucasz kamyk, a on się odbija - próbowała zachować zimną krew, ale nie wytrzymała odwróciła głowę i spojrzała na staw.
- Aaaa... No więc. Biorę kamyk i rzucam.
- Yyyy...
- To znaczy kamyk musi być płaski.
- Płaski, płaski, płaski... - Hermiona zaczęła dookoła siebie szukać kamyków. - Taki jak ten?
- Taki może być.
- I co mam teraz zrobić?
- Rzuć.
Więc Hermiona rzuciła, a kamyk wpadł do wody.
- Musisz to robić pod kontem, zobacz - Ron wziął kamyk, wstał i rzucił. Odbył się dwa razy.
- Dobra, zaczekaj. Mój kamyk odbije się o wiele lepiej niż twój, a wiesz dlaczego? - wstała z płaskim kamykiem w dłoni. Uśmiechała się do przyjaciela patrząc mu w oczy. Na razie udawało jej się nie odpłynąć.
- No dlaczego? - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Bo-jest-mój - zaśmiała się.
- No to proszę. Pokarz jak rzucasz kamykiem.
Hermiona rzuciła, ale nie udało jej się puścić nawet jednej "kaczki'. Kamyk po prostu wpadł do wody.
- Brawo! - zaśmiał się Ron.
- To była tylko rozgrzewka! - zażartowała - Teraz ci pokażę!
Wzięła kolejny kamyk i rzuciła ale bez skutków.
- Źle to robisz - Ron sięgną po kolejny kamyk - musisz się bardziej nachylić.
Rzucił i wyszły mu aż cztery "kaczki".
- Widzisz?
Hermiona wzięła kamyk i nachyliła się tak jak Ron wcześniej.
- O tak? - zapytała.
- Niee.... Bardziej... - zbliżył się do niej od tyłu i złapał jej ręce. Przez Hermiona momentalnie przeszedł dreszcz. - Coś się stało?*
- Nie, nie - odpowiedziała szybko - po prostu jest trochę zimno.
Było to oczywiście kłamstwo. Było jej bardzo ciepło. Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Aha... To teraz nachylasz się tak... I rzucasz...
Kamyk odbił się dwa razy.
- Widzisz? - Puścił ją, ale nie oddalił się. Hermiona się odwróciła. Patrzyli sobie w oczy, a dziewczyna już prawie odpłynęła.
- Dzięki.
- Spoko.
I nagle jakby się ocknęli i momentalnie odsunęli się od siebie.
- To ten... Może już pójdziemy, bo zimno?
- Jest ci zimno? - Ron zaczął zdejmować bluzę.
- Nie, nie musisz. Mam sweter. - Ale to go nie powstrzymało. Zdjął bluzę i zawiesił na jej ramionach.
- Dzięki.

   Wracali do Nory w milczeniu. Ron myślał o tym jak bardzo jest głupi. Już dawno uświadomił sobie, że jest zakochany w Hermionie, co było najgłupszą rzeczą na świecie. To była jego przyjaciółka! A po za tym on, Ron Weasley, nie może być z kimś takim jak Hermiona. To przecież niemożliwe, żeby ona czuła to samo. Do niego. Kim on jest w porównaniu do Kruma lub nawet Harry'ego? Nikim. Przyjacielem chłopca, który przeżył i najmądrzejszej dziewczyny w Hogwarcie. I nikim więcej. Jak bardzo się wygłupił dając jej bluzę?! Przecież ona jej nawet nie chciała! Pewnie teraz tylko myśli jak najszybciej znaleźć się w Norze. Albo gorsze... Podejrzewa, że Ron się w niej kocha i teraz w środku się z niego śmieje! To żałosne. Ron czuje się żałośnie.
  Kiedy weszli do domu napotkali panią Weasley.
- O, Ron! Gdzie ty byłeś?
- Nie byłem głodny.
- Aha...
- Mamo, kiedy przyjeżdża Harry?
- Jutro rano - odpowiedziała i poszła.
- Dzięki za bluzę - Hermiona oddała ją przyjacielowi.
- Spoko - uśmiechnął się, a dziewczyna odwzajemniła uśmiech i poszła do pokoju Ginny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Wielka szkoda, że nie było tej sceny w filmie, co nie? :D
TAK WIEM! ROZDZIAŁ KRÓTKI! :D
Ale ostatnio nie umiem pisać długich rozdziałów! Nie mogę znaleźć tej granicy między za krótkim opowiadaniem, a za długim. Więc, bardzo, bardzo przepraszam :/ Postaram się poprawić! : ))
A więc tak. Przepraszam, że mnie tyle nie było, ale tak się złożyło, że z nad morza od razu pojechałam na Mazury, do moich dziadków, a tam nie ma internetu :/ Przepraszam też za moje "obiecywanki cacanki", ale teraz praktycznie cały czas spędzam z przyjaciółmi. Wszyscy idziemy do innych szkół (jest nas szóstka, razem ze mną) i dobrze wiemy, że to ostatnie chwile razem :/
No... Ale już niedługo szkoła! :D Cieszycie się? Ja nie. Ale takie jest życie. Nie mogę obiecać regularnych rozdziałów, bo nie wiem jak to będzie. Ile będę miała zajęć dodatkowych, do której będę miała lekcje i czy trafią mi się wymagający nauczyciele... NIE WIEM. Ale najprawdopodobniej rozdziały będą w weekendy :)

Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję za ponad 6000 wyświetleń bloga, 10 obserwatorów i za wszystkie komentarze :> Chce mi się krzyczeć ze szczęścia, ale chyba zrobię to później ^-^

Pozdrawiam,
Stokrotka ♥ 


 

czwartek, 8 sierpnia 2013

2

   Hermiona zeszła na dół. Ginny pomagała pani Weasley piec ciasto (postanowiły zrobić to po mugolsku), a Ron siedział przy stole razem z... Fleur?!
- Fleur! Co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona Hermiona. No, bo w końcu co Fleur robi w Norze? Blond włosa wstała od stołu.
- Hermiona! To tobie nikt jeszcze nie powiedział? -zdziwiła się. Ginny i Molly, które stały odwrócone plecami w tym samym momencie odwróciły głowy w stronę rozmawiających dziewczyn.
- O czym mi nikt jeszcze nie powiedział? - Hermiona skierowała pytanie do Weasley'ów. 
- Ech, no bo Bill i Fleur postanowili się pobrać - oznajmiła Ginny, przewróciła oczami i wróciła do pracy.
- A-ale... Jak? I... Coo? - zapytała zdezorientowana gryfonka.
- Lepiej nie pytaj - odpowiedział Ron wpatrzony w Fleur.
- Ahaa....
- Fleur, czy mogłabyś wyjść z kuchni, bo trochę nam przeszkadzasz -zapytała łagodnie Molly. Było to oczywiście kłamstwo, gdyż dziewczyna nie mogła w niczym przeszkadzać stojąc sobie tylko przy stole. Jednak blond włosa wyszła, a Ron odprowadził ją wzrokiem. Kiedy pani Weasley oznajmiła, że nie będzie już potrzebować pomocy nastolatków, Hermiona poszła do pokoju Ginny i pogrążyła się w lekturze. Urodziny przyjaciółki miały się rozpocząć dopiero o 18, więc Hermiona miała czas. Po godzinie ktoś zapukał do drzwi pokoju.
- Proszę - krzyknęła dziewczyna, chociaż trochę dziwnie się czuła. Nie był to przecież jej pokój.
- Idziemy z Ginny nad staw, wykąpać się. Idziesz z nami? - zapytał Ron stając w drzwiach. Hermiona była trochę zła, że ktoś przerwał jej czytanie. Popatrzyła przez okno.
- Ale przecież pada - burknęła. 
- No i co? Nie jest zimno, a i tak będziemy mokrzy - dziewczyna jeszcze raz spojrzała przez okno. Czemu nie miałaby iść? Przecież książka nie zając, nie ucieknie, a są wakacje. Jej też należy się trochę rozrywki.
- No dobrze. Dasz mi chwilę, muszę się przebrać - oznajmiła. Na twarzy rudego pojawiło się zdziwienie.
- Serio?
- A czemu nie?
- No, bo to nie w twoim stylu... Hermiono.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że to prawda. To bardzo nie było w stylu Hermiony Granger.
- Ludzie się zmieniają - oznajmiła z uśmiechem.
- To dobrze... - szepnął trochę zdezorientowany chłopak. - Czekam z Ginny w salonie.
- Zaraz będę. 
Dziewczyna wstała z łóżka i szybko przeprała się w strój kąpielowy. Był dwuczęściowy, kolory niebieskiego. Okryła się ręcznikiem, włożyła japonki i zbiegła do salonu, gdzie czekali Ginny i Ron.
- Gotowa? - zapytała ruda, także owinięta ręcznikiem, a Hermiona pokiwała głową. Staw nie mieścił się daleko od Nory. Trzeba było tylko przejść przesz pole i zaraz było się na miejscu. Cała trójka owinięta w ręczniki dzielnie szła przez mżawkę.
- Nawet nie zauważyłaś kiedy przyszłam do pokoju i się przebrałam. Byłaś zbyt zaczytana - oznajmiła z uśmiechem Ginny. 
  Kiedy przyjaciele doszli do stawu, Ron i Ginny rzucili ręczniki i zostawili klapki na brzegu, złapali się za ręce, krzyknęli "trzy-cze-ry" i wbiegli do wody, od razu się zamaczając. Hermiona uważnie obserwowała tą scenę otulając się ręcznikiem. Ginny odpłynęła trochę dalej, a Ron czekał na brązowowłosą. 
- Nie wchodzi? - zapytał. 
- Wchodzę, wchodzę. 
Zdjęła ręcznik i położyła go na brzegu, następnie zdjęła japonki. Powoli podeszła do wody, zamaczając jedynie stopy.
- Aaaaale zimna!
- Tylko ci się wydaje! Jest cieplejsza niż powietrze! - odpowiedział zachęcająco Ron.
- A co ty taki mądry?
- Ludzie się zmieniają - szepnął. - No chodź! 
Chłopak wyszedł na trochę płytszą wodę, sięgała mu teraz do pasa i wyciągną rękę do przyjaciółki. Ona powili zaczęła się do niego zbliżać. Zanurzyła się już prawie po pas, teraz mogła dotknąć ręki Rona. Od razu zrobiło jej się cieplej, stanęła w miejscu.
- Chodź do mnie.
Więc Hermiona weszła jeszcze głębiej, była już tak blisko, że piersiami prawie dotykała klatki piersiowej Rona. W brew pozorów nie było jej zimno. Spojrzała przyjacielowi w oczy. Były bardzo niebieskie i głębokie.... Piękne. Dziewczyna rzadko miała okazję przebywać tak blisko chłopaka.... I patrzeć mu w oczy. 
- No widzisz? - wyszeptał - Już prawie się zamoczyłaś.
Dziewczyna chciała coś odpowiedzieć. Nagle coś  rudego wyskoczyło z wody. To Ginny.
- Ha! Wystraszyłam was, co?! - zaśmiała się, ale kiedy zobaczyła miny przyjaciół, uśmiech zszedł jej z twarzy. - No co?
- Nic. Idziemy pływać na głębszą? - zapytał Ron.
  Kiedy przyjaciele się zmęczyli wyszli z wody i wrócili do Nory. Tam trzeba było się przebrać, bo dochodziła 18. Hermiona założyła białą bluzkę i bordową spódnice w czarne kropki. Do tego czarne baleriny. Ginny włożyła fioletową, przewiewną sukienkę. Wyglądała naprawdę ślicznie. W końcu miała prawo, były jej urodziny. Na początku był obiad, potem tort, a na koniec tańce. Niestety przyjęcie odbywało się w domu, gdyż pogoda nie nie poprawiła.
  Hermiona siedziała padnięta przy stole. Tańczyła już chyba ze wszystkimi... No, prawie ze wszystkimi. Było późno, nie wiedziała która była godzina, ale było ciemno. Wszyscy tańczyli i śmiali się. Brązowowłosa obserwowała tańczących ludzi i zastanawiała się, czy taktowne będzie teraz iść do swojego (tymczasowego) pokoju. Z tłumu tańczących wyłonił się Ron i usiadł obok dziewczyny. Głupia. Przez chwilę myślała, że zaprosi ją do tańca, ale czemu miałby? Ona jest tylko jego przyjaciółką*.
- Czemu nie tańczysz? - zapytał.
- Jestem padnięta! - odpowiedziała z uśmiechem i popatrzyła na chłopaka, a raczej popatrzyła w jego oczy. I znów to ciepło. Te niebieskie oczy pochłaniały ją, a ona z trudem umiała temu zapowiedz.
- Fajnie dzisiaj było - powiedziała, żeby uniknąć krępującej ciszy.
- Nad stawem? - kiwnęła w odpowiedzi głową - nad stawem zawsze jest fajnie, a z tobą jeszcze lepiej.
Dziewczyna popatrzyła na swoje kolana i uśmiechnęła się pod nosem. Zapadła cisza. Było tylko słychać melodię i śmiech tańczących. Przez chwilę Hermiona pomyślała o zaproszeniu Rona do tańca, ale zaraz potem odrzuciła tą myśl.
- Myślisz, że nietaktowne będzie jeśli pójdę już do pokoju? Jestem bardzo zmęczona - zapytała po chwili.
- Mnie się pytasz?
- No tak. To dobranoc.
- Dobranoc.
Dziewczyna poszła do pokoju, przebrała się w piżamę i weszła do łóżka. Nie przeszkadzała jej głośna muzyka, od razu zasnęła. Miała bardzo dziwny sen. Tak jakby weszła do pokoju życzeń, z Ronem. Zaczęła grać głośna muzyka, a oni kołysali się na boki, wtuleni w siebie. Na szczęście rano dziewczyna nie pamiętała już tego snu. To dobrze, bo pewnie by była strasznie zła na siebie (po raz kolejny), za to co czuje do Rona.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Tak, przyjaciele tańczą ze sobą, to normalne. Ale wiecie jak to jest? Zakochana nastolatka wmawia sobie różne rzeczy! ;D
Krótki rozdział, ale gdzieś zgubiłam wenę :/
Nie było mnie jakiś czas, ale już jestem :> Byłam na obozie i było baaardzo fajnie. Teraz wyjeżdżam nad morze i jeśli będzie tam wi-fi rozdział pojawi się w następny piątek.
Zauważyłam, że mój blog odwiedza wiele ludzi. Proszę komentujcie, zostawiajcie jakiś znak po sobie, bo smutno mi jak nie ma nawet jednego komentarza :c

Pozdrawiam,
Stokrotka ♥