sobota, 14 grudnia 2013

❄ Świąteczna miniaturka ❄

Czas płyną, pogoda się zmieniała. 

  Nadszedł mroźny grudzień, a z nim dużo śniegu i świąteczny klimat. Hermiona kochała święta. Chodź w sumie, kto ich nie lubił? Był to magiczny czas. Wszyscy chodzili z ogromnym uśmiechem na ustach i prezentami. Dziewczyna wierzyła, że święta łączą ludzi. Pewnego grudniowego wieczoru przypomniało jej się, jak była malutką dziewczynką, a jej rodzice bardzo się kłócili, aż w końcu nadeszły święta. I BUM. Nagle wszyscy zaczęli się kochać. I od tego momentu wiedziała, że to magiczny czas.
- Hermiono! 
- Co?! 
- No chodź! 
Dziewczyna schowała pamiętnik, w którym właśnie wypisywała swoje noworoczne postanowienia. Zeszła do pokoju wspólnego, gdzie stał Harry, a z tyłu siedział Ron. Mieli na sobie kurtki, czapki i szaliki. 
- O co chodzi? - zapytała lecz domyślała się, że przyjaciele chcą ją wyciągnąć na błonia. Nie ma mowy. Jest zimno, mokro i ble. 
- Idziesz z nami na błonia? - spytał Harry. A nie mówiłam? zapytała sama siebie. 
- Nie... Jestem zajęta. 
- No chooodź - sapnął Ron. Widać było, że jest mu gorąco co wywołało u dziewczyny lekki uśmiech.
- No dobra. Dajcie mi chwilę, pobiegnę po kurtkę - Sama nie wiedziała czemu się zgodziła. Ale to przecież Wigilia, nie? 
  Szybko się ubrała i zeszła na dół. Ron wyglądał jeszcze "gorzej". Czapka spadała mu z długich, rudych włosów, kurtkę miał rozpiętą, szalik trzymał w dłoni, a po policzkach spływał mu pot. Po raz kolejny, brązowowłosa mimowolnie się zaśmiała. 
- Możemy już iść? - jękną.
- Tak, myślę, że tak - Hermiona zasłoniła usta dłonią, żeby stłumić śmiech. Każde słowo w ustach Rona wydawało się jej śmieszne. 
Na błoniach było pięknie. Zamarznięte jeziorko, drzewa w śniegu... Ach. Nie było dużo uczniów, jak to zwykle bywa. To przecież Wigilia, wszyscy pojechali do domów. W oddali można było zauważyć Nevilla i Lunę. Trójka przyjaciół skierowała się w ich stronę. 
- Co tam? - spytała wesoła Luna. Była cała w śniegu, widać, że przegrała bitwę na śnieżki z przyjacielem. Do tego miała czerwone policzki, co dziwnie wyglądało na jej bladej skórze. 
- Gorąco - westchnął Ron. Hermiona cichutko się zaśmiała.
- Gorąco ci? To zaraz to zmienimy! - krzyknął Harry - Na Rona! 
I nagle wszyscy oprócz Hermiony zaczęli rzucać śnieżkami w Rudego, co spowodowało jego upadek.
- No eeeej! - zaśmiał się, próbując się bronić. Dziewczyna założyła rękawiczki, które rok temu dostała na święta od babci i zaczęła pomagać przyjaciołom w rzucaniu śniegiem. Niedługo potem Ron się pozbierał  i toczyła się walka każdego z każdym. Kiedy się zmęczyli naszedł ich atak śmiechu. Hermiona popatrzyła na Rona. Wyglądał zabójczo cały w śniegu, z przekrzywioną czapką i czerwonymi policzkami. Uśmiechał się, szeroko. 
- Powinniśmy już wracać. Nie możemy zachorować na święta! - oznajmił Ron. I wszyscy ruszyli w stronę Hogwartu. Ron i Hermiona szli na końcu. 
- Masz śnieg.. - chłopak strzepnął jej z ramienia płatki śniegu - ..o tutaj. - Dziewczyna zadrżała, chociaż nie było jej zimno.
- Ty też... Wszędzie! - zaśmiała się. 
- No cóż.
  W Hogwarcie, było ciepło i przytulnie. Przyjaciele rozdzielili się i poszli się przebrać w suche ubrania. Hermiona nie mogła się doczekać Wigilijnej kolacji. Ustaliła z Macgonagall, że po kolacji pojedzie do Londynu.
  Dziewczyna zdjęła ubranie i założyła ciepłe rajstopy, czarną spódniczkę i ciepły, biały sweterek. Jej lokatorki pojechały do domów, więc była sama. Nie lubiła samotności, a do tego było jej zimno więc wzięła książkę i zeszła do pokoju wspólnego. Chciała usiąść na kanapie, bardzo blisko kominka, ale w ostatniej chwili się zatrzymała.
- Hej.
- O, hej.
Ron siedział na kanapie, a ręce miał skierowane w stronę kominka.
- Mogę? - spytała patrząc na drugą stronę kanapy.
- No pewnie - odpowiedział z uśmiechem - zimno trochę.
- No, bardzo zimno - usiadła, a stopy oparła o zabudowanie kominka, a książkę położyła obok siebie.
- Jak tam? To jedziesz dzisiaj do domu? - spytała nieśmiało.
- Niee, chyba nie - odpowiedział ze smutkiem Ron - bo wiesz. Nie chcę zawracać głowy rodzicom, pewnie w Norze jest już dużo Weasley'ów. - po chwili ciszy dodał - A ty?
- Jadę - odpowiedziała z uśmiechem - nie mam dużej rodziny. Pewnie na Kings Cross przyjedzie po mnie mama, tata i dziadkowie.
- To spoko.
- Wiem.
  Wzięła książkę i ją otworzyła, zaczęła czytać.
- Lubisz święta? - spojrzał na Hermionę - Oj, nie widziałem, że czytasz.
- Nic nie szkodzi. Kocham święta! A ty?
- Święta są spoko. Chyba.
- Święta są magiczne, piękne, kolorowe... Kocham je.
- Święta są prawdziwe. Zawsze wszyscy się godzą, mówią sobie prawdę, są dla siebie mili...
Po chwili zastanowienia brązowowłosa głośno zamknęła książkę.
- Wiesz Ron. Zawsze chciałam ci coś powiedzieć, ale się bałam.
- Wal śmiało - zaśmiał się, ale gdy zobaczył minę dziewczyny szybo zszedł mu śmiech. - coś nie stało?
Dziewczyna zaczęła lekko kręcić głową i poruszać ustami jak ryba. Wiele razy wyobrażała sobie ten moment, planowała co powie, jak się zachowa. Marzyła o tym, żeby to powiedzieć to w święta.
- Ja też muszę ci coś powiedzieć..
- Hej! - usłyszeli krzyk z tyłu.
- Luna! - krzyknęła Hermiona - co ty tu robisz?!
- Miałam do was przyjść jak się przebiorę - odpowiedziała, ale widząc ich miny dodała - A może to nie do was.. Sama nie wiem.
- Pewnie do nas. Chodź, usiądziesz? Ja pójdę po Nevilla i Harry'ego.
- Dobrze.
Ron zniknął, a na jego miejscu pojawiła się Luna. Hermiona zawsze ją lubiła.
- Co tam?
- Myślę, że wszystko dobrze, ale nigdy nie wiadomo. Wracam dziś do do mu z tobą, Hermiono - powiedziała z uśmiechem.
- Jak miło - odpowiedziała tym samym.
  Nie długo później przyszedł Ron, a za nim Neville i Harry. Przynieśli jakąś grę planszową, w którą przyjaciele grali do momentu, aż Hermiona oznajmiła, że musi się jeszcze się przebrać i dopakować rzeczy, wtedy wszyscy się rozeszli.
  Wróciła do pokoju i założyła czerwoną sukienkę z białym kołnierzykiem. Do tego czarne balerinki. Włosy rozczesała, ale zostawiła rozpuszczone. Dopakowała rzeczy do kufra i zaszła do pokoju wspólnego, gdzie czekali już na nią Harry z Ronem. Neville i Luna już poszli.
- Ładnie wyglądasz - oznajmił Harry.
- Dziękuję - dziewczyna spuściła oczy, ale chwilę później spojrzała na Rona. Wpatrywał się w nią z otwartą buzią.
- Idziemy?- spytał Harry?
- Taak, myślę, że tak... - mruknął Ron, nie spuszczając wzroku z Hermiony.
  Wielka Sala wyglądała pięknie. Wszędzie światełka, łańcuchy, a na środku ogromna choinka. Tylko jedna ława została, wszystkie inne zniknęły. Nie było dużo ludzi. Nauczyciele, dyrektor, parę nieznanych osób i Ron, Harry, Hermiona i Neville. Po kolacji wszyscy przeszli do choinki, gdzie nagle pojawiły się prezenty. Hermiona dostała książki, perfumy, naszyjnik z serduszkiem i zwykłą bransoletkę. Nie miała dużo czasu, więc pożegnała się z przyjaciółmi, wzięła Lunę i wyszła z Wielkiej Sali, kiedy coś jej się przypomniało.
- Luna, idź już po swoje rzeczy i spotkamy się przy wyjściu za 15 minut, dobrze?
  Blondynka zniknęła, a Hermiona pobiegła do Wielkiej Sali i podbiegła do Rona, który właśnie oglądał swoją nową miotłę.
- Zapomniałeś otworzyć jeden prezent.
- Hermiona? Przecież powinnaś już iść, bo się spóźnisz!
- Proszę - podała mu białą kopertę i uciekła. Pobiegła do pokoju, szybko się ubrała, wzięła kufer i pobiegła do wyjścia, gdzie czekała już na nią Luna.
- Złap mnie za rękę, prze teleportujemy się, żeby było szybciej.
I zniknęły! Dosłownie.
  Chwilę czekały na pociąg, a kiedy w końcu przyjechał Luna oznajmiła:
- Ja nam zajmę miejsce...
- ..Ale nikogo więcej nie ma na stacji...
- .. Ja nam zajmę miejsce i włożę nasze bagaże, a ty tu jeszcze chwilę postój - dziewczyna zignorowała przyjaciółkę.
- Ale jest trochę zimno. Luna, o co ci chodzi?
Ale brązowowłosa nie uzyskała odpowiedzi, Luny już nie było. Czekała, czekała i czekała. Chciała już wchodzić do pociągu, ale usłyszała jakiś trzask. Odwróciła się, a przed nią pojawił się Ron. Nic nie mówił, więc dziewczyna też nic nie mówiła. Tak jakby czas się zatrzymał, tylko śnieg padał. Ron podniósł rękę, a Hermiona zauważyła list, który zostawiła mu w kopercie. Serce zaczęło jej bić szybciej. Przeczytał to. Co pomyślał? Co on o mnie teraz myśli? pomyślała. Chłopak nadal nic nie mówił, tylko poniósł drugą dłoń, w której miał coś zielonego. Podniósł to wysoko nad ich głowami, zbliżył twarz do twarzy Hermiony i ją pocałował. List mu spadł, ale coś zielonego nadal trzymał. Dziewczyna nie bardzo wiedziała jak się zachować. Położyła dłonie na klatce piersiowej chłopaka.
  Jeszcze nigdy nie przeżyła takiego pocałunku. No... Pomijając fakt, że to był jej pierwszy pocałunek. Był delikatny, ale piękny. Doszła do wniosku, że kiedy patrzyła na Rona i myślała, że świat się zatrzymał, była w błędzie. Teraz świat się zatrzymał, ale to było fajnie. Bardzo fajnie. W końcu oderwali się od siebie, ale zaraz potem chłopak objął przyjaciółkę. Jemioła pomyślała. Zielsko, które Ron trzymał to była jemioła.
- Roon.. - jęknęła.
- Cii...
I stali tak. I się obejmowali. I czuli, że od teraz będzie wszytko dobrze. Wszystko będzie piękne, magiczne. Będą szczęśliwi. A najlepsze było to, że nie musieli sobie nic mówić, bo wiedzieli, że myślą o tym samym.
  Niestety Hermiona musiała już wsiadać do pociągu. Nie mówili nic. Rozumieli się bez słów.
Kiedy pociąg ruszył, dziewczyna usiadła obok Luny.
- Skąd wiedziałaś? - zapytała trochę nieprzytomnie Hermiona.
- Ale co?
- No, że Ron..
- Jaki Ron? - szczerze się dziwiła.
- OEZU. Nieważne.
Ron stał w tym samym miejscu, gdzie bez słów pożegnał się z Hermioną. Podniósł kartkę i jeszcze raz ją przeczytał.
Chciałam Ci tylko napisać, że jesteś dla mnie bardzo ważny.
 PS. Kocham Cię. 
Hermiona. 
❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄❄
A więc.. Hej! :) Co tam?! :D
Wróciłam sobie z Londynu. Było... Łał. Nie da się tego opisać słowami. A jeśli się da, to trzeba o tym zrobić o tym oddzielną notkę :)
Nie wiem czy wam się podoba moja pierwsza miniaturka. Chyba jest spoko, ale po raz kolejny wyszłam z wprawy. BEZNADZIEJA. 
Dziękuję za wszystkie miłe słowa. Jest spoko. Jest okej :) Dziękuję. 
Chciałam jeszcze do dać, że nie wiem w jakim czasie się to działo.. I może Hermiona nie jest Hermionowa (XD), ale trochę taką siebie z nią zrobiłam. EH.

Pozdrawiam,
Stokrotka ❄

czwartek, 28 listopada 2013

Przepraszam.

Przepraszam, że zawiodłam tyle ludzi. Że nie ma postów. Moja głowa jest pełna pomysłów i nie będę się tłumaczyć, że "nie mam czasu". Bo to kłamstwo. Bo czasu mam dużo. Po prostu, kiedy wracam tu nie mam ochoty pisać, przelewać tego, co mam zapisane na kartce. I nie chce zawieszać bloga, bo to głupie. I bez sensu. Chcę pisać. Bardzo chcę. Ale mam jakąś niewidzialną barierę, którą przełamuje z dnia na dzień. Zmieniam się. Nie jestem tą samą Stokrotką, która dodała pierwszy wpis. Nie wiem czy w ogóle jestem Stokrotką, bo to przezwisko już do mnie nie pasuje. Jutro jadę na Londynu. Chyba się cieszę, nie wiem. Wrócę i napiszę rozdział. Jak nie napiszę to możecie dzwonić na policję. Albo lepiej nie, dla waszego dobra. Ok, chyba kończę. Przepraszam :/

Stokrotka ♥

sobota, 28 września 2013

6

   To takie śmieszne uczucie, kiedy pragnie się czegoś, a raczej kogoś bardziej niż jedzenia. Kiedy patrzy się na niego, jak oddycha, jak ma lekko rozchylone usta, zamknięte oczy. Jak śpi. I ma się taką wewnętrzną ochotę, aby podejść do tej osoby i pogładzić po idealnej twarzy, albo nawet położyć się obok tej osoby i otulić ją swoim ciepłem, wyszeptać, że się ją kocha jak jedzenie. Ale kiedy się już wstanie i podejdzie to tej osoby, zauważa się jakąś niewidzialną barierę, której za nic nie może przekroczyć, barierę przyjaźni. I śmieszne uczucie przeradza się w straszny ból, cierpienie. I ma się ochotę zrobić coś głupiego, coś co kiedyś wydawało się niezrozumiałe, a teraz tak bliskie. Ale jednak się tego nie robi. Bo ma się nadzieję, że ta bariera w końcu pęknie.
  Ron tamtej nocy mało spał, a raczej w ogóle nie spał. Po części z powodu tego pokoju, który przyprawiał go o dreszcze, po części tego, że nie było mu wygodnie i nie miał swojego misia, ale najważniejszym powodem była obecność Hermiony. Co jeśli coś się stanie? Zmrużenie oka nie wchodzi w grę. Kiedy tylko wzeszło słońce, najciszej jak potrafił wyszedł z pokoju i wrócił do swojego łóżka. Tak, aby jeśli ktoś przyjdzie go obudzić, nie dowiedział się, że spędził noc z Hermioną. A raczej "spędził noc z Hermioną", no bo czy można to tak nazwać? Spali od siebie oddzieleni całymi metrami i chłopak ledwo słyszał jej oddech, ale jednak była to noc z Hermioną... W jednym pokoju.
  Tydzień później nadszedł pierwszy września. Już rano można było wyczuć nerwową atmosferę, kiedy Ron przyszedł w piżamie na śniadanie.
- Dzień dobry - burkną zaspany.
- A ty co? Jeszcze w piżamie?! Chcesz żebyśmy przez ciebie się spóźnili?! - krzyknęła Molly, tak, że Rudy się rozbudzi.
- No, mamo, przestań.
- Marsz do pokoju! I załóż to co dla ciebie przygotowałam! - krzyknęła, a chłopak wycofał się z kuchni szepcząc pod nosem: "co za baba"
- Co powiedziałeś?! - krzyknęła pani Weasley, kiedy chłopak był na schodach.
- Nic, nic, tylko, że przygotowałaś dla mnie piękne ubranie - odkrzyczał, ale zaraz potem sobie przypomniał, że wczoraj do nocy siedział z Harrym i Hermioną na podwórku i kiedy wrócili  do Nory, Molly była na nich bardzo zła, więc od razu wszedł do łóżka i nie miał jak zobaczyć ubrania, które mu matka przyszykowała. - To znaczy na pewno jest piękne!
Kiedy wszedł do swojego  pokoju, ucieszył się, ponieważ spodziewał się czegoś gorszego. Na krześle leżały nowe dżinsy i jasna koszulka. Kiedy był już gotowy wyszedł z pokoju.
- Cześć Ron - Hermiona właśnie schodziła po schodach. Była ubrana w czarną spódniczkę i czerwoną bluzkę w czarne paski, do tego czarne zakolanówki i białe trampki. Włosy miała upięte w wysoki kok. Parę kosmyków wyślizgnęła się z uścisku i opadło jej na twarz, założyłą je za ucho i podeszła do przyjaciela uśmiechając się. Bardzo ładnie pachniała.
- Cześć Hermiono - powiedział trochę osłupiony.
- Cieszysz się, że wracamy do Hogwartu?
- Może trochę... A ty?
- Nie - zaczęli schodzić  po schodach w dół, do kuchni.
- Ty Hermiona Jean Granger, nie chcesz wrócić do szkoły?
- Jakoś tak wyszło, a poza tym, przecież ludzie się zmieniają - odpowiedziała z uśmiechem. Doszli do kuchni i się rozdzielili, usiedli na przeciwko siebie. Przy śniadaniu panowała bardzo napięta atmosfera. Molly próbowała wszystkich pośpieszać. Po posiłku wszyscy pojechali na King Cross. Do Hermiony przyjechali rodzice, aby się z nią pożegnać i Ron, Hermiona, Harry i Ginny wsiedli do czerwonego pociągu. Ginny zniknęła, a przyjaciele usiedli w przedziale z Nevillem i Luną. Ron i Hermiona musieli zaraz potem iść na spotkanie prefektów.
   Spotkania odbywały się w pierwszym przedziale, chyba najlepszym. Jechali nim nauczyciele, pracownicy Hogwartu i prefekci.
- Proszę się ubrać w szaty - powiedziała Mcgonagall - I to szybko, bo i tak już jesteście spóźnieni!
Więc przyjaciele pobiegli po szaty.
- Musimy się śpieszyć- szepnęła Hermiona.
- Niby czemu?
- Nie widziałeś?! Wszyscy prefekci już tam byli!
- No.... I?
- Czemu wszyscy byli w szatach?! A nam nikt nie powiedział, że trzeba je założyć?! - szli korytarzem, ale Ron zatrzymał Hermionę.
- Coś się stało?
- Czemu nikt nam nie powiedział, że trzeba założyć, te cholerne szaty?! - zaczęła płakać.
- Hermiono...
- To wszystkie przez te szaty....
- Co się stało? -zapytał.
- Szaty się stały... - szlochała jeszcze bardziej - To wszystko przez te cholerne szaty...
Ron objął ją tak, że jej dłonie i policzek spoczywał na jego klatce piersiowej. Nie myślał co robi, po prostu działał.
- Hermiono, co się stało?
- Nie wiem... Nie chce wracać do Hogwartu, nie chce się uczyć... Wolałabym zostać w moim mugolskim domu... Pod kołdrą... I nic więcej nie robić...
Ron kołysał się lekko z Hermioną, a ona uciszała się niczym małe dziecko, a kiedy przestała płakać podniosła głowę, a Rudy ją puścił.
- Już okej? - zapytał ocierając jej ostatnią łzę kciukiem.
- Nie, ale powinniśmy już iść, bo jesteśmy bardzo spóźnieni.
Na spotkaniu nie było nic ciekawego i szybko się skończyło, a Ron i Hermiona wrócili do przedziału, gdzie byli Luna i Nevill. Harrego nie było, poszedł gdzieś i nie wrócił do momentu, kiedy pociąg dojechał do Hogsmeade. Ron i Hermiona czekali na czarnowłosego pod pociągiem, ale nie przyszedł, a podjechał właśnie ostatni powóz.
- Na pewno już jest w Hogwarcie - powiedział Ron.
- Jeśli tak myślisz...
Kiedy dojechali do Hogwartu, Harrego nigdzie nie było. Dumbledore powiedział już wszystko, a Harrego nadal nie było. Ron nie bardzo się tym przejmował. Przez tą całą podróż bardzo zgłodniał, więc sobie na luzie jadł.
- Ron! - zdenerwowała się brązowowłosa.
- No coo?
- Nie ma Harrego!
- No wiem.
- Powinniśmy coś zrobić!
- Po co? Harry nie jest małym dzieckiem, znajdzie się.
  Kiedy Harry się "znalazł", a Ron i Hermiona oprowadzili pierwszoroczniaków przyszedł czas na odpoczynek - sen. Ale Ron nie mógł zasnąć. Przypomniał sobie jak objął Hermione, poczuł jej zapach, jej serce, jej drżenie... To było takie... Fajne. Ale męczyło go to. Nie powinien tak robić. Harry raczej by tak nie zrobił. Pewnie tego nie chciała. Pewnie dusiła się w jego uścisku... Uch, to straszne. A jak dotkną jej policzka ocierając łzę... Był taki gładki i przyjemny... Ale nie powinien tak robić i nie o tym myśleć.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest 23.59, a mnie jakoś wena naszła... O już jest 00.00... Powinnam iść spać :/ No... Ale jakoś tak sobie popisałam dzisiaj i w sumie to jestem z siebie zadowolona.
W styczniu postanowiłam sobie, że rok 2013 będzie PERFEKCYJNYM rokiem i tak jest. Koncert Justina Biebera, "perfekcyjny" blog o Ronie i Hermionie (XD), perfekcyjna średnia na koniec roku, perfekcje gimnazjum, perfekcyjne wakacje... A w grudniu spełni się jedno z moich marzeń, jadę do Londynu. I wiem, że to strasznie dziwne, ale "JARAM SIĘ", przepraszam, ale musiałam to napisać, no nie mogłam wytrzymać... Życzę Wam perfekcyjnego nadchodzącego tygodnia XD
Zapraszam na mój ask, mojego bloga na tumblr, bo ostatnio często tam jestem < 3



Pozdrawiam,
Stokrotka <3



I jeszcze chciałabym się dowiedzieć.... Pisze się "Harrego", czy "Harry'ego"? : D





















BUM! =^.^=





poniedziałek, 23 września 2013

5

   Wakacje mijały szybko, za szybko. Za szybko. Hermiona leniwie przewracała się w łóżku. Dziś zaliczyła kolejny nudny dzień. No bo ile można grać w miniquidditcha? A książki już dawno się skończyły brązowowłosej. Chciała udać się do jakiej księgarni, ale pani Weasley uznała to za bardzo niebezpieczne. Potem dziewczyna uznała, że kobieta miała rację. Na szczęście jutro wszyscy wybierają się na Pokątną kupić książki, nowe szaty, a przede wszystkim odwiedzić sklep Freda i Georga.
  - Ej, Ginny, śpisz? - szepnęła Hermiona.
- Yhym... - jęknęła ruda.
- Ja jakoś nie mogę. Zejdę na dół, okej?
- Yhym...
Hermiona wyszła z pokoju. Dzisiaj późno wstała. Weszła do kuchni i oceniła, że Molly musiała niedawno oprosić pomieszczenie, jednak nie zamierzała już wracać, bo zgasiła światło. Hermiona zrobiła sobie kakao i usiadła na kanapie w salonie. Przyciągnęła kolana do brody, a kubek z kakaem trzymała pomiędzy nogami, a brzuchem, wytwarzał przyjemne ciepło.
  Za tydzień wraca do Hogwartu. Zawsze czuła ekscytacje, szczęście, ale teraz coś ją dręczyło. Jakby nie chciała wracać do szkoły, do nauki. A przecież to jej życie, kocha się uczyć. Wzięła duży łyk ciepłego napoju i wstała. Podeszła do jednego z kredensów, w którym mieściły się książki. W tym akurat były albumy, notatniki, stare pergaminy i kurz. Wyjęła jeden z albumów i usiadła na kanapie odkładając kubek na stolik. Otworzyła księgę i poczuła dużo kurzu. Pomyślała, że Weasley'owie rzadko zaglądali do tego albumu. Przeglądała ruszające się zdjęcia. Mały Ron, mała Ginny, pani Weasley, która w ogóle się nie zmienia, wszyscy machali w jej stronę. Album był bardzo duży, a Hermiona obejrzała już chyba jego połowę. W pewnym znużył ją sen.
- Hermiona?
- Co?
- Hermiona!
- Ron.
- No hej - Ron stał nad brązowowłosą i szczerzył zęby w uśmiechu.
- Która godzina? - wstała przecierając twarz.
- Trzecia w nocy.
- To co ty tu robisz?
- Zachciało mi się pić, a gdy zszedłem do kuchni zauważyłem, że w salonie paliło się światło. Na kanapie ty leżałaś, więc zabrałem z ciebie ten CIĘŻKI album i cię obudziłem - opowiedział spokojnie - A tak właściwie to dlaczego śpisz w salonie? Za albumem?
- Nie mogłam zasnąć więc zeszłam tutaj wieczorem, a raczej w nocy i oglądałam wasze zdjęcia.
- Ahaaaaa.... - chłopak usiadł obok przyjaciółki.
- Chyba już pójdę do pokoju.
- Nie, nie nie idź... To znaczy lepiej nie idź, bo obudzisz Ginny.
- Masz rację, prześpię się tutaj.
- Myślałem bardziej, że możesz spać w pokoju Billa. Bo wiesz, jest pusty.
- Dobry pomysł. Zaprowadzisz mnie tam? Bo nigdy nie byłam w jego pokoju - zaśmiała się.
- Dobra, chodź.
Ron wstał i podał rękę brązowookiej.
- Nadal chce ci się pić? Bo mam kakao, ale zimne.
- Chętnie.
Rudy zaprowadził dziewczynę na najwyższe piętro Nory. Pokój Billa mieścił się na poddaszu, tak, gdzie Hermiona nigdy nie była. Ron otworzył drzwi, a oczom dziewczyny ukazał się duży, ciemny pokój. Miał dużo okien, duże łóżko, szafę, biurko, półkę z książkami, kanapą i dużo kartonów, po brzegi wypełnionymi różnymi przedmiotami. Kiedy Ron zapalił światło Hermiona zauważyła, że ściany są obklejone plakatami smoków, zdjęć i jakimiś papierami.
- Ojejku - szepnęła dziewczyna.
- Nieźle nie? Kiedy Bill jeszcze tu mieszkał lubiłem siedzieć w jego pokoju. Jest duży i ma ładny widok. Mama teraz stara się tu czasem sprzątać, ale i tak jest kurz.
- Rozumiem.
Hermiona podeszła do okna. To prawda, piękny widok. Widać sad, staw, pola... Pięknie.
-  Naprawdę mogę tu dzisiaj spać?
- Tak, nikt tu nie śpi.
Usiadła na łóżku.
- Dzięki Ron - powiedziała z uśmiechem.
- Spoko, obudzę cię rano jak będziemy wyjeżdżać - otworzył drzwi i zgasił światło - Dobranoc.
Hermiona chwilę siedziała w ciemności.
- Ron. - powiedziała, a chłopak od razu otworzył drzwi, jakby pod nimi siedział.
- Co?
- Możesz ze mną chwilę posiedzieć? - chłopak zapalił światło, zamkną drzwi i usiadł na skraju łóżka, a Hermiona wgramoliła się pod kołdrę.
- Wiedziałem, że mnie zawołasz.
- Skąd?
- Też się tu boję spać.
- I dlatego mnie tu przyprowadziłeś?
- Nooo...
- Ronaldzie!
- Co?
- Za karę śpisz ze mną! -  zaraz pożałowała tego co powiedziała.
- No weź.
- Nie!
- No dobra.
Podszedł do jednego z kartonów i wyją kilka poduszek i koc, położył je na kanapie.
- Ale śpimy z zapalonym światłem.
- Hahahaha! Boisz się!
- Sama się boisz!
- Ale ja mogę, a wiesz dlaczego? Bo jestem dziewczyną!
- No i?
- To takie smutne, że uświadomiłeś to sobie dopiero na czwartym roku... Jesteś takim bystrzakiem, Ronaldzie...
- Dobra, powiedziałem tak tylko dlatego, że nie wiedziałem jak cię zaprosić, a ty to dobrze wiesz - Ron się położył, więc Hermiona. Ona też się położyła.
- Ale zaprosił mnie już Wiktor.
- No i co?
- Nie mogłam mu odmówić. To by nie było taktowne.
- A ty niby wiesz co jest taktowne, a co nie...
- Ronaldzie, uważasz, że nie jestem taktowna?!
- Dobranoc - odpowiedział.
- Dobranoc.
   Hermiona bardzo się zdenerwowała. Jak on mógł sądzić, że nie jest taktowna?  Nie miał przecież do tego prawa! Najgorsze było to, że w tej ciszy słyszała jego oddech, jego pomruki. Wiedziała, że czuje do tego drania coś więcej niż przyjaźń, co było okropne. Okropne, okropne, okropne. Jak można się zakochać w tym kretynie? Uhhh... Ale jednak, ma ładne oczy... ładny uśmiech... potrafi być miły... i uroczy.... Nie! Koniec tego!
  Kiedy dziewczyna rano się obudziła, Rona nie było w pokoju, a kiedy się spotkali oboje udawali, że nie pamiętają o rozmowie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
KRÓTKI, WIEEEEEEEEEEEEEEEEM.
Miał być wczoraj, to też wiem. Ale byłam taaaaka padnięta.... W sobotę z przyjaciółmi zorganizowałam maraton HP, no ale mieliśmy pewne problemy i zaczęliśmy oglądać o 21. Poszliśmy spać po 2, a rano dokończyliśmy maraton. Niby nic, ale straszliwie chciało mi się spać.
W szkole co raz lepiej, tylko dużo nauki.
Nie wiem co jeszcze napisać.... Źle się czuję i jestem zmęczona, więc przepraszam za wszystkie błędy, mam nadzieję, że wybaczycie.
PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY JĘZYKOWE, ORTOGRAFICZNIE I INNE TAKIE. NIE MAM SIŁY SPRAWDZAĆ TEKSTU. przepraszam.

Pozdrawiam,
Stokrotka <3
  

niedziela, 8 września 2013

4

- Hermiona! Hermioooon!
- Coooo? - zapytała zaspana brązowowłosa.
- Od paru minut próbuję cię obudzić! - teraz dziewczyna otworzyła oczy. No tak, Ginny.
- Przepraszam - szepnęła Hermiona i próbowała wstać z łóżka. Na podłogę zleciały dwie książki. Musiała wieczorem niechcący zasnąć czytając.
- Nic się nie stało - zaśmiała się ruda - Tylko jemy już śniadanie.
- Dobrze, zaraz zejdę, tylko się ogarnę.
Ginny wyszła, a Hermiona podeszła do okna. Zapowiadał się słoneczny dzień, więc wyciągnęła czarną spódniczkę i białą bluzkę. Szybko się ubrała, związała włosy w wysoki kok, bez czesana ich ("No, bo poco?") i zbiegła do kuchni.
- Dzień dobry - powitała wszystkich z uśmiechem. Przejechała wzrokiem po stole, zostało jedne wolne miejsce - obok Rona.  Popatrzyła na przyjaciela i w tym samym momencie on popatrzył na nią. Posłała mu serdeczny uśmiech i usiadła na swoje miejsce. Dziewczyna siedziała na przeciwko pana Weasley, który czytał gazetę, więc czytała ją z drugiej strony.
- To... Mamo - zaczął Ron.
- Tak? - zapytała wstając od stołu i zanosząc swój talerz do zlewu.
- Kiedy przyjedzie Harry? - powiedział to bardzo szybko i Hermiona miała wrażenie, że długo się zbierał, by zadać to pytanie.
- To Molly wam nie powiedziała? - Artur odłożył szybko gazetę. Brązowowłosa nie była zadowolona, ponieważ była w połowie zdania.
- O czym? - spytała Ginny.
- Harry przybył w nocy.
- Coo? - zerwał się Ron, a za nim Hermiona. Ginny też już wstała, ale Fleur ją zatrzymała.
- Nie chciałam wam mówić, bo chciałam, żeby się wyspał! - usłyszeli jeszcze krzyk Molly.
Ron był już przy drzwiach i chciał je otworzyć, ale Hermiona go złapała za ręce.
- Zaczekaj! - syknęła, bojąc się, że może obudzić Harry'ego - A może on naprawdę jeszcze śpi? Twoja mama powiedziała, że przybył w nocy.
Ron się nie odezwał. Tylko patrzył na Hermiona, a raczej w jej oczy, co skłoniło dziewczynę, żeby patrzyła w jego. "Nie, tylko nie to..." - pomyślała. Zauważyła, że dzisiaj są jeszcze bardziej błękitne. Jak niebo w letni poranek. Takie czyste i... piękne.
- Ładnie dzisiaj wyglądasz - szepnął chłopak, a Hermiona głośno nabrała powietrza, jakby zaraz miała się rozpłakać nie odwracając wzroku. Nagle się ocknęła i zabrała dłonie.
- Prze-przepraszam...
- Nie, nic... Tyko...
- Nie, nie... To trudno, jeśli Harry śpi, obudzimy go - powiedziała Hermiona z wymuszonym uśmiechem, patrząc gdzieś w bok, żeby tylko uniknąć wzroku przyjaciela. PRZYJACIELA. I nikogo więcej. Bo to jej przyjaciel. On otworzył drzwi i wparował do pokoju.
*
Po obiedzie cała trójka poszła nad staw. Ginny też chciała iść, ale znów Fleur ją zatrzymała.
- A co tam u was? - Spytał Harry. Hermiona tylko wzruszyła ramionami, a Ron burknął coś w stylu "okej".
- Stało się coś?
- No wiesz... Hermiona nie jest zadowolona z wyników owumenów - zaśmiał się Ron.
- Nie bądź wredny! - syknęła. 
- Wieeesz... Nie możesz być ze wszystkiego najlepsza - powiedział Harry, ale szybko zamilkł, kiedy zobaczył jak dziewczyna na niego popatrzyła. 
Kiedy wreszcie doszli do stawu, weszli na most i usiedli.
- Ciekawe, czy ciepła woda - zastanowił się Harry.
- Na pewno. To mały zbiornik i szybko się nagrzewa - odpowiedziała Hermiona, a Ron i Harry przewrócili oczami.
- Mogliśmy wziąć stroje kąpielowe - oznajmił zielonooki. 
- Ja nie chcę się kąpać.
- Ja też nie.
- To ja pójdę po strój, okej? Zaczekacie? 
"Proszę nie idź, proszę nie idź, proszę nie idź" - modliła się.
- Spoko.
I Harry odszedł.
- Coś się stało, Hermiono? 
- Sam sobie już odpowiedziałeś.
- No, weź. Nie obrażaj się - uśmiechnął się do dziewczyny.
- Nie chodzi o to. No, bo ty mnie ciągle obrażasz...
- Wcale nie.
- ... Tylko powiedz mi jedno, Ron. Czemu tylko wtedy kiedy jest z nami Harry?
- No.. Bo... Phhh... Jakoś tak.
Hermiona zmierzyła Rona wzrokiem.
- No weź.
- Co mam wziąć?
- No nie obrażaj się na mnie.
- No pewnie. Przecież mam tak codziennie. Przy Harrym.
- Przestań. Hermiono, lubię cię, okej? Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i czasami mówię zanim pomyślę.
- Yhym.
- Okej?
- Yhym.
- Napewno?
Hermiona popatrzyła na Rona. Położyła rękę na jego ramieniu, potem drugą. I... popchnęła z całej siły, co spowodowało, że rudy wpadł do wody.
- Hahaha.... - śmiała się strasznie głośno, kiedy wynurzył się z wody tak samo uśmiechnięty. Podpłyną do dziewczyny i pociągną ja za nogi. Dziewczyna z pluskiem wpadła do wody.\
- Hahaha, i kto tu się śmieje?
- O! Ja przychodzę, wy beze mnie się kąpiecie! - usłyszeli głos Harry'ego - I to w ubraniach!
- Chodź do nas, Harry!
I tak bawili się jak małe dzieci. Zapominając o problemach.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------Nie ukrywam, że mogą być błędy, ale pisałam to na kartkach papieru i dopiero teraz przepisałam, a jestem tak zmęczona, że nie sprawdzam. Krótki rozdział. Wiem. ZNÓW!
Ale myślę, że lepiej taki niż żaden, prawda?
Tak jak już pisałam: nie jest chyba żadną tajemnicą, że mam 13 lat i poszłam teraz do gimnazjum. Jest mi teraz bardzo ciężko i czuję się tak samo jak na początku wakacji, kiedy zawiesiłam bloga. Ale obiecałam sobie, że drugi raz tego nie zrobię. Nie w tak krótkim czasie. No więc rozdziały będą pojawiały się średnio co tydzień, ale krótkie. Mam nadzieję, że się nie obrazicie ;3 No... Więc to chyba tyle :> Dziękuję, za wszystko.
Pozdrawiam,
Stokrotka <3


piątek, 30 sierpnia 2013

3

   Ron obudził się dzisiaj wcześnie. Nie czuł się dobrze. Czuł męczące uczucie, jakby o czymś zapomniał. Wstał z łóżka i stwierdził, że pogoda się nie poprawiła. Było za ciemno, jak na 7. rano, przez ciemne chmury na całym niebie. Wszędzie była mgła. Kiedy chłopak otworzył okno uderzyło go świeże, chłodne jak na lato powietrze. Wyją z szafy pierwsze, lepsze dżinsy, koszulkę i bluzę. Szybko się ubrał, włożył trampki i wyszedł z pokoju zmierzając do kuchni. W kuchni Molly przygotowywała już śniadanie, w pierwszej chwili rudowłosy chciał podejść do matki i się przywitać, ale coś go jednak zatrzymało. Wcale nie był głodny i nie miał ochoty na rozmowę z nikim. Wycofał się z kuchni i wyszedł z Nory. Nadal czuł to uczucie, że o czymś zapomniał. Nogi prowadziły go w stronę stawu, a jemu to nie przeszkadzało. Usiadł na brzegu i patrzył w horyzont pokryty mgłą. Dłońmi grzebał w wilgotnym piasku. Co chwile wygrzebywał jakiś kamyk i rzucał nim przed siebie. Niektóre skakały na wodzie. Nagle przypomniał sobie. Przypomniał sobie, dlaczego tak się czuje. Harry. Tak bardzo się o niego martwił.
                                                                       
   Hermiona zeszła na śniadanie.
- Dzień dobry - powitała wszystkich z uśmiechem. Domownicy byli w trakcie śniadania.
- Dzień dobry Hermiono, jak się spało? - zapytała Pani Weasley.
- Dobrze, dziękuję.
- Szybko uciekłaś z moich urodzin - wtrąciła Ginny.
- Przepraszam, byłam zmęczona.
- Hermiono, czy mogłabyś pójść po Rona? Pewnie jeszcze nie wstał - oznajmiła Molly.
- Tak, oczywiście. - dziewczyna weszła na piętro i podeszła do drzwi od pokoju przyjaciela. Zaczęła pukać.
- Ron, śniadanie już jest - oznajmiła do drzwi, ale nie usłyszała odpowiedzi. Postanowiła więc wejść do środka. - Ron? - Pokój był pusty.
- Nie ma go w pokoju, ani w łazience - oznajmiła wracając do kuchni.
- To gdzie on jest? - zapytała sama siebie Molly. - Dziękuję Hermiono.
Dziewczyna usiadła i zjadła śniadanie. Po posiłku naszła ją ochota na spacer. Nałożyła ciepły sweter i włożyła trampki. Na dworze nadal unosiła się mgła. Szła powoli, delektując się świeżym powietrzem. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że nogi prowadzą ją nad ledwie widoczny staw. Kiedy była co raz bliżej zbiornika wody, zauważyła, że na brzegu ktoś siedzi. Od razu złapała za różdżkę, którą trzymała w kieszeni spódnicy. Cicho i powoli szła drogą prowadzącą nad staw, różdżkę miała uniesioną przed sobą. W pewnym momencie opuściła różdżkę. Była na tyle blisko, że mogła poznać osobę siedzącą nad brzegiem stawu.

 - Hej - Ron nagle usłyszał znajomy, słodki i spokojny głos. Głos Hermiony. Dziewczyna stała za nim.
- Hej - odpowiedział.
- Mogę? - spojrzała na piasek obok niego.
- Pewnie.
Chłopak przypomniał sobie jak myślał, że nie chce z nikim rozmawiać. Było to kłamstwo. Chciał z kimś porozmawiać. Z kimś, kto właśnie usiadł obok niego. Wygrzebał kamyk i rzucił przed siebie.
- Nie byłeś na śniadaniu - Hermiona spojrzała na twarz przyjaciela.
- Aaa... Jakoś chyba nie jestem głodny - spojrzał na dziewczynę, a ona momentalnie odwróciła głowę.
Chwilę ciszy przerwała Hermiona.
- Coś się stało?
- Nie, nic - ale ona spojrzała na niego z niedowierzanie.
- Myślę o Harrym.

  I nagle coś sobie uświadomiła. HARRY! Była takim samolubem! Przez cały czas w Norze myślała tylko o sobie, o swoich uczuciach. A Harry? A Syriusz? Voldemort?!
- Ojejku...
- Co jest? - zapytał Ron i odwrócił się w stronę Hermiony. Nie chciała spojrzeć w jego oczy, bo wiedziała, że odbiorą jej mowę.
- Przez ten cały czas, kiedy tu jestem w ogóle nie myślał o Harrym... Tylko o sobie i o... - Tu chciała dodać "i o tobie", ale w ostatniej chwili się powstrzymała. To by było za dalekie posunięcie. - i o wynikach sum-ów.
- Ja miałem tak samo. To znaczy nie myślałem o sum-ach. Dopiero teraz mi o tym przypomniałaś - cicho się zaśmiał, ona tak samo.
Nastąpiła chwila ciszy. Było słychać tylko cichy plusk. Ron znów rzucił kamyk.  Odbił się on on tafli wody aż trzy razy. To dużo, zważając na to, że Ron rzucił no siedząc.
- Jak to robisz? - zapytała nagle Hermiona i odważyła spojrzeć się w oczy przyjaciela.
- Ale co? - on też spojrzał w jej oczy.
- Rzucasz kamyk, a on się odbija - próbowała zachować zimną krew, ale nie wytrzymała odwróciła głowę i spojrzała na staw.
- Aaaa... No więc. Biorę kamyk i rzucam.
- Yyyy...
- To znaczy kamyk musi być płaski.
- Płaski, płaski, płaski... - Hermiona zaczęła dookoła siebie szukać kamyków. - Taki jak ten?
- Taki może być.
- I co mam teraz zrobić?
- Rzuć.
Więc Hermiona rzuciła, a kamyk wpadł do wody.
- Musisz to robić pod kontem, zobacz - Ron wziął kamyk, wstał i rzucił. Odbył się dwa razy.
- Dobra, zaczekaj. Mój kamyk odbije się o wiele lepiej niż twój, a wiesz dlaczego? - wstała z płaskim kamykiem w dłoni. Uśmiechała się do przyjaciela patrząc mu w oczy. Na razie udawało jej się nie odpłynąć.
- No dlaczego? - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Bo-jest-mój - zaśmiała się.
- No to proszę. Pokarz jak rzucasz kamykiem.
Hermiona rzuciła, ale nie udało jej się puścić nawet jednej "kaczki'. Kamyk po prostu wpadł do wody.
- Brawo! - zaśmiał się Ron.
- To była tylko rozgrzewka! - zażartowała - Teraz ci pokażę!
Wzięła kolejny kamyk i rzuciła ale bez skutków.
- Źle to robisz - Ron sięgną po kolejny kamyk - musisz się bardziej nachylić.
Rzucił i wyszły mu aż cztery "kaczki".
- Widzisz?
Hermiona wzięła kamyk i nachyliła się tak jak Ron wcześniej.
- O tak? - zapytała.
- Niee.... Bardziej... - zbliżył się do niej od tyłu i złapał jej ręce. Przez Hermiona momentalnie przeszedł dreszcz. - Coś się stało?*
- Nie, nie - odpowiedziała szybko - po prostu jest trochę zimno.
Było to oczywiście kłamstwo. Było jej bardzo ciepło. Chciała żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Aha... To teraz nachylasz się tak... I rzucasz...
Kamyk odbił się dwa razy.
- Widzisz? - Puścił ją, ale nie oddalił się. Hermiona się odwróciła. Patrzyli sobie w oczy, a dziewczyna już prawie odpłynęła.
- Dzięki.
- Spoko.
I nagle jakby się ocknęli i momentalnie odsunęli się od siebie.
- To ten... Może już pójdziemy, bo zimno?
- Jest ci zimno? - Ron zaczął zdejmować bluzę.
- Nie, nie musisz. Mam sweter. - Ale to go nie powstrzymało. Zdjął bluzę i zawiesił na jej ramionach.
- Dzięki.

   Wracali do Nory w milczeniu. Ron myślał o tym jak bardzo jest głupi. Już dawno uświadomił sobie, że jest zakochany w Hermionie, co było najgłupszą rzeczą na świecie. To była jego przyjaciółka! A po za tym on, Ron Weasley, nie może być z kimś takim jak Hermiona. To przecież niemożliwe, żeby ona czuła to samo. Do niego. Kim on jest w porównaniu do Kruma lub nawet Harry'ego? Nikim. Przyjacielem chłopca, który przeżył i najmądrzejszej dziewczyny w Hogwarcie. I nikim więcej. Jak bardzo się wygłupił dając jej bluzę?! Przecież ona jej nawet nie chciała! Pewnie teraz tylko myśli jak najszybciej znaleźć się w Norze. Albo gorsze... Podejrzewa, że Ron się w niej kocha i teraz w środku się z niego śmieje! To żałosne. Ron czuje się żałośnie.
  Kiedy weszli do domu napotkali panią Weasley.
- O, Ron! Gdzie ty byłeś?
- Nie byłem głodny.
- Aha...
- Mamo, kiedy przyjeżdża Harry?
- Jutro rano - odpowiedziała i poszła.
- Dzięki za bluzę - Hermiona oddała ją przyjacielowi.
- Spoko - uśmiechnął się, a dziewczyna odwzajemniła uśmiech i poszła do pokoju Ginny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Wielka szkoda, że nie było tej sceny w filmie, co nie? :D
TAK WIEM! ROZDZIAŁ KRÓTKI! :D
Ale ostatnio nie umiem pisać długich rozdziałów! Nie mogę znaleźć tej granicy między za krótkim opowiadaniem, a za długim. Więc, bardzo, bardzo przepraszam :/ Postaram się poprawić! : ))
A więc tak. Przepraszam, że mnie tyle nie było, ale tak się złożyło, że z nad morza od razu pojechałam na Mazury, do moich dziadków, a tam nie ma internetu :/ Przepraszam też za moje "obiecywanki cacanki", ale teraz praktycznie cały czas spędzam z przyjaciółmi. Wszyscy idziemy do innych szkół (jest nas szóstka, razem ze mną) i dobrze wiemy, że to ostatnie chwile razem :/
No... Ale już niedługo szkoła! :D Cieszycie się? Ja nie. Ale takie jest życie. Nie mogę obiecać regularnych rozdziałów, bo nie wiem jak to będzie. Ile będę miała zajęć dodatkowych, do której będę miała lekcje i czy trafią mi się wymagający nauczyciele... NIE WIEM. Ale najprawdopodobniej rozdziały będą w weekendy :)

Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję za ponad 6000 wyświetleń bloga, 10 obserwatorów i za wszystkie komentarze :> Chce mi się krzyczeć ze szczęścia, ale chyba zrobię to później ^-^

Pozdrawiam,
Stokrotka ♥ 


 

czwartek, 8 sierpnia 2013

2

   Hermiona zeszła na dół. Ginny pomagała pani Weasley piec ciasto (postanowiły zrobić to po mugolsku), a Ron siedział przy stole razem z... Fleur?!
- Fleur! Co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona Hermiona. No, bo w końcu co Fleur robi w Norze? Blond włosa wstała od stołu.
- Hermiona! To tobie nikt jeszcze nie powiedział? -zdziwiła się. Ginny i Molly, które stały odwrócone plecami w tym samym momencie odwróciły głowy w stronę rozmawiających dziewczyn.
- O czym mi nikt jeszcze nie powiedział? - Hermiona skierowała pytanie do Weasley'ów. 
- Ech, no bo Bill i Fleur postanowili się pobrać - oznajmiła Ginny, przewróciła oczami i wróciła do pracy.
- A-ale... Jak? I... Coo? - zapytała zdezorientowana gryfonka.
- Lepiej nie pytaj - odpowiedział Ron wpatrzony w Fleur.
- Ahaa....
- Fleur, czy mogłabyś wyjść z kuchni, bo trochę nam przeszkadzasz -zapytała łagodnie Molly. Było to oczywiście kłamstwo, gdyż dziewczyna nie mogła w niczym przeszkadzać stojąc sobie tylko przy stole. Jednak blond włosa wyszła, a Ron odprowadził ją wzrokiem. Kiedy pani Weasley oznajmiła, że nie będzie już potrzebować pomocy nastolatków, Hermiona poszła do pokoju Ginny i pogrążyła się w lekturze. Urodziny przyjaciółki miały się rozpocząć dopiero o 18, więc Hermiona miała czas. Po godzinie ktoś zapukał do drzwi pokoju.
- Proszę - krzyknęła dziewczyna, chociaż trochę dziwnie się czuła. Nie był to przecież jej pokój.
- Idziemy z Ginny nad staw, wykąpać się. Idziesz z nami? - zapytał Ron stając w drzwiach. Hermiona była trochę zła, że ktoś przerwał jej czytanie. Popatrzyła przez okno.
- Ale przecież pada - burknęła. 
- No i co? Nie jest zimno, a i tak będziemy mokrzy - dziewczyna jeszcze raz spojrzała przez okno. Czemu nie miałaby iść? Przecież książka nie zając, nie ucieknie, a są wakacje. Jej też należy się trochę rozrywki.
- No dobrze. Dasz mi chwilę, muszę się przebrać - oznajmiła. Na twarzy rudego pojawiło się zdziwienie.
- Serio?
- A czemu nie?
- No, bo to nie w twoim stylu... Hermiono.
Dziewczyna uświadomiła sobie, że to prawda. To bardzo nie było w stylu Hermiony Granger.
- Ludzie się zmieniają - oznajmiła z uśmiechem.
- To dobrze... - szepnął trochę zdezorientowany chłopak. - Czekam z Ginny w salonie.
- Zaraz będę. 
Dziewczyna wstała z łóżka i szybko przeprała się w strój kąpielowy. Był dwuczęściowy, kolory niebieskiego. Okryła się ręcznikiem, włożyła japonki i zbiegła do salonu, gdzie czekali Ginny i Ron.
- Gotowa? - zapytała ruda, także owinięta ręcznikiem, a Hermiona pokiwała głową. Staw nie mieścił się daleko od Nory. Trzeba było tylko przejść przesz pole i zaraz było się na miejscu. Cała trójka owinięta w ręczniki dzielnie szła przez mżawkę.
- Nawet nie zauważyłaś kiedy przyszłam do pokoju i się przebrałam. Byłaś zbyt zaczytana - oznajmiła z uśmiechem Ginny. 
  Kiedy przyjaciele doszli do stawu, Ron i Ginny rzucili ręczniki i zostawili klapki na brzegu, złapali się za ręce, krzyknęli "trzy-cze-ry" i wbiegli do wody, od razu się zamaczając. Hermiona uważnie obserwowała tą scenę otulając się ręcznikiem. Ginny odpłynęła trochę dalej, a Ron czekał na brązowowłosą. 
- Nie wchodzi? - zapytał. 
- Wchodzę, wchodzę. 
Zdjęła ręcznik i położyła go na brzegu, następnie zdjęła japonki. Powoli podeszła do wody, zamaczając jedynie stopy.
- Aaaaale zimna!
- Tylko ci się wydaje! Jest cieplejsza niż powietrze! - odpowiedział zachęcająco Ron.
- A co ty taki mądry?
- Ludzie się zmieniają - szepnął. - No chodź! 
Chłopak wyszedł na trochę płytszą wodę, sięgała mu teraz do pasa i wyciągną rękę do przyjaciółki. Ona powili zaczęła się do niego zbliżać. Zanurzyła się już prawie po pas, teraz mogła dotknąć ręki Rona. Od razu zrobiło jej się cieplej, stanęła w miejscu.
- Chodź do mnie.
Więc Hermiona weszła jeszcze głębiej, była już tak blisko, że piersiami prawie dotykała klatki piersiowej Rona. W brew pozorów nie było jej zimno. Spojrzała przyjacielowi w oczy. Były bardzo niebieskie i głębokie.... Piękne. Dziewczyna rzadko miała okazję przebywać tak blisko chłopaka.... I patrzeć mu w oczy. 
- No widzisz? - wyszeptał - Już prawie się zamoczyłaś.
Dziewczyna chciała coś odpowiedzieć. Nagle coś  rudego wyskoczyło z wody. To Ginny.
- Ha! Wystraszyłam was, co?! - zaśmiała się, ale kiedy zobaczyła miny przyjaciół, uśmiech zszedł jej z twarzy. - No co?
- Nic. Idziemy pływać na głębszą? - zapytał Ron.
  Kiedy przyjaciele się zmęczyli wyszli z wody i wrócili do Nory. Tam trzeba było się przebrać, bo dochodziła 18. Hermiona założyła białą bluzkę i bordową spódnice w czarne kropki. Do tego czarne baleriny. Ginny włożyła fioletową, przewiewną sukienkę. Wyglądała naprawdę ślicznie. W końcu miała prawo, były jej urodziny. Na początku był obiad, potem tort, a na koniec tańce. Niestety przyjęcie odbywało się w domu, gdyż pogoda nie nie poprawiła.
  Hermiona siedziała padnięta przy stole. Tańczyła już chyba ze wszystkimi... No, prawie ze wszystkimi. Było późno, nie wiedziała która była godzina, ale było ciemno. Wszyscy tańczyli i śmiali się. Brązowowłosa obserwowała tańczących ludzi i zastanawiała się, czy taktowne będzie teraz iść do swojego (tymczasowego) pokoju. Z tłumu tańczących wyłonił się Ron i usiadł obok dziewczyny. Głupia. Przez chwilę myślała, że zaprosi ją do tańca, ale czemu miałby? Ona jest tylko jego przyjaciółką*.
- Czemu nie tańczysz? - zapytał.
- Jestem padnięta! - odpowiedziała z uśmiechem i popatrzyła na chłopaka, a raczej popatrzyła w jego oczy. I znów to ciepło. Te niebieskie oczy pochłaniały ją, a ona z trudem umiała temu zapowiedz.
- Fajnie dzisiaj było - powiedziała, żeby uniknąć krępującej ciszy.
- Nad stawem? - kiwnęła w odpowiedzi głową - nad stawem zawsze jest fajnie, a z tobą jeszcze lepiej.
Dziewczyna popatrzyła na swoje kolana i uśmiechnęła się pod nosem. Zapadła cisza. Było tylko słychać melodię i śmiech tańczących. Przez chwilę Hermiona pomyślała o zaproszeniu Rona do tańca, ale zaraz potem odrzuciła tą myśl.
- Myślisz, że nietaktowne będzie jeśli pójdę już do pokoju? Jestem bardzo zmęczona - zapytała po chwili.
- Mnie się pytasz?
- No tak. To dobranoc.
- Dobranoc.
Dziewczyna poszła do pokoju, przebrała się w piżamę i weszła do łóżka. Nie przeszkadzała jej głośna muzyka, od razu zasnęła. Miała bardzo dziwny sen. Tak jakby weszła do pokoju życzeń, z Ronem. Zaczęła grać głośna muzyka, a oni kołysali się na boki, wtuleni w siebie. Na szczęście rano dziewczyna nie pamiętała już tego snu. To dobrze, bo pewnie by była strasznie zła na siebie (po raz kolejny), za to co czuje do Rona.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*Tak, przyjaciele tańczą ze sobą, to normalne. Ale wiecie jak to jest? Zakochana nastolatka wmawia sobie różne rzeczy! ;D
Krótki rozdział, ale gdzieś zgubiłam wenę :/
Nie było mnie jakiś czas, ale już jestem :> Byłam na obozie i było baaardzo fajnie. Teraz wyjeżdżam nad morze i jeśli będzie tam wi-fi rozdział pojawi się w następny piątek.
Zauważyłam, że mój blog odwiedza wiele ludzi. Proszę komentujcie, zostawiajcie jakiś znak po sobie, bo smutno mi jak nie ma nawet jednego komentarza :c

Pozdrawiam,
Stokrotka ♥