Była burzliwa noc. Hermiona obudziła się kilka minut temu, po tym jak piorun uderzył bardzo blisko. Zakrywała głowę kołdrą i mocno zaciskała oczy. Nigdy nie bała się burzy, ale ta była naprawdę głośna. Dziewczynie wydawało się, że szyby w oknach zaraz pękną przez wielki wiatr i ciężkie krople deszczu. Wstała i podeszła do zegarka, który wskazywał pierwszą godzinę. Bum. Brązowowłosa usłyszała grzmot i momentalnie przeszły przez nią ciarki. "Może pójdę do Rona." - pomyślała i wyszła z pokoju. Myślała, że może nie śpi, a nawet jeśli śpi to może przyjmie ją do swojego łóżka, tak jak podczas wyprawy po horkruksy, tylko teraz Hermiona nie miała koszmarów, tylko się bała. Ostatnio w ogóle nie miała koszmarów, bo od kiedy chodzi z Ronem przestały jej dokuczać.
Brązowooka podeszła do drzwi i chciała zapukać, ale pomyślała, że to bardzo głupi pomysł, bo może kogoś obudzić. Bardzo cicho przekręciła klamkę i weszła. Rudy chłopak mocno spał. Hermiona na palcach podeszła do jego łóżka i usiadła na skraju.
- Ron - szepnęła, ale chłopak tylko cicho zachrapał. - Ron - powtórzyła, ale nie było żadnej reakcji. Przypomniało jej się jak budziła przyjaciela rok temu, też nie mogła go wybudzić. Lekko szturchnęła chłopaka, ale nic się nie stało. Nagle wpadła na pomysł. Pocałowała chłopaka w nos, a chłopak momentalnie otworzył oczy.
- Hermiona? - zapytał, a jego głos nie był zaspany.
- Wiesz... Jest burza... I obudziła mnie.... I.... nie mogę spać.... I.... - przerwała, bo chłopak przesuną się i podniósł kołdrę, tak jakby czytał w myślał Hermiony. Położyła się obok niego, on ją przykrył i objął. Brązowowłosa wplotła dłoń w dłoń Rona, która ją obejmowała.
- Dziękuje - szepnęła. Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, bo usłyszeli kolejne bum, a Hermiona zadrżała.
- Boisz się burzy? - szepnął chłopka.
- Nie, ale ta jest naprawdę silna - odszepnęła. Bum. Ron objął Hermionę jeszcze mocniej.
- Spróbujemy zasnąć? - zapytał chłopak.
- Spróbujemy - powtórzyła Hermiona. Kilkanaście minut później zasnęła. Rano gdy otworzyła oczy nadal była w objęciach ukochanego. Myślała, że jeszcze śpi więc bardzo cicho odwróciła się w jego stronę, a on otworzył oczy.
- Dzień dobry - powiedziała.
- Dzień dobry - odpowiedział i pocałował dziewczynę w czoło.
- Dzień dobry - usłyszeli głos z tyłu. Para zupełnie zapomniała, że w pokoju śpi Harry. Czarnowłosy wstał z łóżka i podszedł do okna.
- Chyba dziś nigdzie się nie wybierzemy - oznajmił - pada.
- W nocy była burza - powiedziała Hermiona i także wstała łóżka.
- Naprawdę? - zdziwił się - Nic nie słyszałam.
- Była naprawdę straszna! Do zobaczenia na śniadaniu - powiedziała i wyszła. Harry usiadł na łóżku polowym.
- Jesteście już tak oficjalnie razem? - zapytał.
- Chyba tak, a co?
- Nic, ciesze się - powiedział tylko.
- Ciszysz się? - zdziwił się Ron.
- Tak, bo strasznie długo się ze sobą schodziliście! - powiedział z uśmiechem Potter.
- Yhym.
Po śniadaniu i po obiedzie młodzi nie mogli nigdzie wyjść, bo padało. Harry, Ginny i Ron grali w szachy, a Hermiona czytała. Po zjedzeniu kolacji mieli wrócić do tych samych czynności, ale nie mogli. Znów rozpętała się burza i zgasły wszystkie światła.
- Spokojnie dzieci, mamy przecież świece! - uspokoiła przyjaciół Pani Weasley. Młodzi wzięli kilka świec i poszli do dawnego pokoju Billa. Usiedli na podłodze w kółku i zapalili świece.
- Wiecie co możemy zrobi? -zapytała Hermiona.
- No co?
- Mugole gdy nie ma światła, albo gdy się nudzą opowiadają sobie straszne historię, na przykład o duchach - wyjaśniła - możemy tak zrobić.
- Ale duchy nie są straszne! - zaśmiał się Ron.
- Mugole tego nie wiedzą - powiedziała.
- Mogę zacząć? - zapytała Ginny - Kiedyś żył sobie czarodziej, Stary Joe...
Opowiadali sobie straszne historyjki, aż światło wróciło. Harry i Ginny uciekli, a Ron pomógł Hermionie pogasić wszystkie świece, szybko skończyli i zauważyli, że jest już godzina dwudziesta pierwsza.
- Mam już sobie iść? - zapytał Ron, a Hermiona do niego podeszła.
- Nie.
- Nie?
- Nie - powiedziała, wspięła się na palce i ich usta prawie się zetknęły, ale dziewczyna się wstrzymała, jakby czekała na odpowiedź chłopaka. Nie musiała długo czekać, bo chwilę później pocałował ją bardzo krótko, ale subtelnie.
- Teraz możesz iść - oznajmiła z uśmiechem.
- Nie.
- Nie?
- Nie - teraz pocałował dziewczynę zupełnie inaczej, bardzo namiętnie. Nie mogli się od siebie oderwać. Nie wiadomo w jaki sposób zaraz znaleźli się na łóżku Hermiony, cały czas przyklejeni do siebie. Po pewnym czasie Ron zaczął całować Hermionę po szyi, a ona zaczęła się śmiać.
- Hahaha... Ron przestań! - zaśmiała się głośno. Chłopak jak na komendę zakończył pocałunki i położył się obok Hermiony, a ich ręce znów się splotły. Hermiona miała słodkie wypieki na policzkach, a Ron czerwone uszy.
- Wiesz, że już dwudziesta druga trzydzieści? - zapytała dziewczyna.
- Naprawdę? Muszę już iść - chciał wstać, ale dziewczyna nie puszczała jego ręki.
- Możesz tu spać - powiedziała.
- A chcesz?
- Aha.
Kolejną noc spędzili razem wtuleni w siebie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zupełnie mi nie idzie opisywanie pocałunków, Z.U.P.E.Ł.N.I.E.! Nie wiedziałam, że to będzie aż takie trudne :/
A tak na marginesie, to nie wiem czy tam jest prąd :D
Pozdrawiam,
Stokrotka
wtorek, 28 maja 2013
niedziela, 26 maja 2013
11. Strata
W czerwcu zaczęły się upały, dziś jest naprawdę ciepło. To dziś miał się odbyć pogrzeb Freda. Hermiona wstała wcześniej aby pomóc pani Molly w przygotowaniu śniadania. Im bliżej pogrzebu tym rodzina Weasley była bardziej markotna, smutna, tak jak nie Weasleyowie.
Brązowowłosa spała w pokoju Billa, tak jak rok temu. Wyjęła z szafy ubranie i pobiegła do łazienki. Po porannej toalecie zeszła na dół. Nie zdziwiła się, że w Norze było bardzo cicho. Była około 6.30. Zeszła do kuchni, ale nie było tam pani Weasley jak codziennie. Przy stole siedział tylko rudy chłopak odwrócony plecami do dziewczyny. To był Ron.
- Cześć - powitała go cicho, pocałowała w policzek i usiadła obok niego. - Gdzie twoja mama?
- Nie wiem -opowiedział i posłał dziewczynie zmęczony uśmiech. Od drugiego pocałunku stali się parą. Nie okazywali tego tak jak Harry i Ginny, którzy cały czas i wszędzie się całowali. Ron, gdy ich widział jak najszybciej uciekał jak najdalej, aby nie wybuchnąć. Para wolała razem iść na spacer, albo razem wykonywać pracę domowe. Hermiona nadal nie mogła uwierzyć, że chłopak czuje do niej to samo, co ona do niego. Gdy ją całował, przytulą, czy choćby łapał za rękę przechodziły przez nią ciarki i czuła napływy gorąca, a nawet czasem się czerwieniła. Ronowi też się to zdarzało. Przy tej dziewczynie czuł się bardzo dobrze, lubił z nią spędzać czas, a najbardziej potrzebował jej teraz, dzisiaj. Dziś pogrzeb brata Rona. Rudy właśnie rodzeństwo kocha najbardziej i stratę Freda bardzo przeżył. Może nie zewnętrznie, ale wewnętrznie. Na szczęście zawsze gdy poczuł się gorzej miał przy sobie Hermione. Obejmował ją, a ona zawsze szeptała jakieś ciepłe słówka. Dziś chłopak obudził się bardzo wcześnie, bo nie mógł spać. Przyszedł do kuchni i zrobił sobie herbatę, a potem myślał. Myślał bardzo długo, a z zadumy ocknął się dopiero po pocałunku Hermiony.
Dziewczyna przyglądała się chłopakowi. Nie wyglądał dobrze. Maił sińce pod oczami.
- Czy ty w ogóle dzisiaj spałeś? - zapytała.
- Chyba tak - odpowiedział.
- Chyba?!
- Hermiono, nie krzycz tak, bo wszystkich obudzisz. - szepnął rudy.
- Przepraszam, ale powinieneś się jeszcze położyć - oznajmiła. - pogrzeb jest o dziesiątej. - Ron na słowo pogrzeb trochę się wzdrygną, a potem westchnął.
- No tak, nie pomyślałam - powiedziała cicho dziewczyna. - Zrobię ci kawy - wzięła kubek, w którym była herbata i wstała.
- Hermiono, nie potrzebuję kawy. - oznajmił i próbował ją zatrzymać.
- Potrzebujesz - odpowiedziała tylko.
- Hermiono proszę - podszedł do dziewczyny i zapał ją za rękę, w której trzymała kubek, a drugą wyjął jej go z ręki. Popatrzyli sobie w oczy, a na twarzy Rona znów pojawił się zmęczony uśmiech, Hermiona też się uśmiechnęła.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi - odpowiedział. Dziewczyna wpięła się na palce i złożyła na ustach chłopaka pocałunek. Przez chwilę nie widzieli świata poza sobą.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział? - usłyszeli głos i momentalnie oderwali się od siebie. Pani Weasley stała przy wejściu do kuchni. Hermionie poczerwieniały policzki, a Ronowi uszy. - Oj przestańcie! Nie ma się czego wstydzić! - oznajmiła z uśmiechem. - Hermiono, pomożesz mi w przygotowaniu śniadania? A ty Ron idź się uczesz, bo nie wyglądasz zachęcająco.
Ron znikną, a Hermiona pomogła w przygotowaniu śniadania. Zaraz potem cała rodzina zaszła. Do Nory wczoraj przyjechał Charlie.
Po śniadaniu Hermiona poszła na górę przygotować się. Nie przewidziała pogrzebu, więc nie wiedziała w co się ubrać. Na szczęście znalazła czarną, sukienkę sięgającą do kolan w klasycznym kroju. Poszła do łazienki, ubrała się w nią, a włosy spięła w wysoki kok. Wyglądał elegancko i spinał wszystkie włosy Hermiony, więc nie było jej gorąco. Wróciła do pokoju i włożyła czarne baleriny. Podeszła do lustra i wyciągnęła na wierzch serduszko, które znalazła kiedyś z Ronem na strychu. Codziennie je nosiła. Wzięła małą torebkę, ale tylko po to, aby schować różdżkę. Usłyszała pukanie i do pokoju wszedł Ron.
- Pięknie wyglądasz - oznajmił.
- Ty też - oznajmiła i podeszła do chłopaka. - Pamiętaj, że cokolwiek by się działo, ja zawszę będę przy tobie - dodała. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, ten sam zmęczony uśmiech. Chwilę tylko się na siebie patrzyli, ale potem Ron zauważył co zdobi szyję Hermiony.
- Cały czas to nosisz? - zdziwił się.
- Codziennie. Dużo dla mnie znaczy - powiedziała.
- Dla mnie też.
- Wiem.
- Ron, Hermiona, idziecie?! - usłyszeli krzyk Harrego z dołu.
- Idziemy! - odkrzyknął Rudy.
*
Hermiona i Harry byli już drugi raz na pogrzebie czarodziejów. Pierwszy był dwa tygodnie temu, Lupia i Tonks, ale oni są pochowani w zupełnie innym miejscu. Ceremonia Freda odbywa się na pięknym cmentarzu. Jest tu dosyć pusto, zielono i gdzieniegdzie rosną wierzby, a na środku stoi mała kapliczka.
Podczas pogrzebu wszyscy płakali, a najbardziej George. To przecież bliźniak Freda, a to jest straszne stracić swoją drugą połówkę, przyjaciela, brata. Ron nie wytrzymał. Musiał stamtąd odejść. Skierował się w stronę kapliczki, a gdy odchodził usłyszał ciche "Ron?". To była pewnie Hermiona. Podszedł do kapliczki i usiadł na schodach prowadzących do jej wejście. Był sam, więc nie wstydził się płakać.
- Ron? - Hermiona musiała za nim biec. Chłopak natychmiast otarł łzy rękawem.
- Nie mogłem już wytrzymać - oznajmił.
- Rozumiem - powiedziała dziewczyna i usiadła obok chłopaka. Zaczęła go gładzić po placach, a on znów się rozkleił. Nie myślał już o tym, że jego dziewczyna zobaczy jak płacze, nie było mu już głupio, a poza tym widziała już w Muszelce.
- Ciii... - szepnęła. - Zobaczysz, będzie dobrze. - Chłopak otarł łzy.
- Dziękuje - powiedział i objął Hermione ramieniem, a ona położyła mu głowę na ramieniu. Pocałował ją w czubek głowy.
- Tylko proszę, zostań.
- Zostanę na zawszę.
Siedzieli tak do końca ceremonii, a potem pojechali na uroczysty obiad do Nory.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę smutno mi się zrobiło jak pisałam końcówkę :c
Pozdrawiam,
Stokrotka
Brązowowłosa spała w pokoju Billa, tak jak rok temu. Wyjęła z szafy ubranie i pobiegła do łazienki. Po porannej toalecie zeszła na dół. Nie zdziwiła się, że w Norze było bardzo cicho. Była około 6.30. Zeszła do kuchni, ale nie było tam pani Weasley jak codziennie. Przy stole siedział tylko rudy chłopak odwrócony plecami do dziewczyny. To był Ron.
- Cześć - powitała go cicho, pocałowała w policzek i usiadła obok niego. - Gdzie twoja mama?
- Nie wiem -opowiedział i posłał dziewczynie zmęczony uśmiech. Od drugiego pocałunku stali się parą. Nie okazywali tego tak jak Harry i Ginny, którzy cały czas i wszędzie się całowali. Ron, gdy ich widział jak najszybciej uciekał jak najdalej, aby nie wybuchnąć. Para wolała razem iść na spacer, albo razem wykonywać pracę domowe. Hermiona nadal nie mogła uwierzyć, że chłopak czuje do niej to samo, co ona do niego. Gdy ją całował, przytulą, czy choćby łapał za rękę przechodziły przez nią ciarki i czuła napływy gorąca, a nawet czasem się czerwieniła. Ronowi też się to zdarzało. Przy tej dziewczynie czuł się bardzo dobrze, lubił z nią spędzać czas, a najbardziej potrzebował jej teraz, dzisiaj. Dziś pogrzeb brata Rona. Rudy właśnie rodzeństwo kocha najbardziej i stratę Freda bardzo przeżył. Może nie zewnętrznie, ale wewnętrznie. Na szczęście zawsze gdy poczuł się gorzej miał przy sobie Hermione. Obejmował ją, a ona zawsze szeptała jakieś ciepłe słówka. Dziś chłopak obudził się bardzo wcześnie, bo nie mógł spać. Przyszedł do kuchni i zrobił sobie herbatę, a potem myślał. Myślał bardzo długo, a z zadumy ocknął się dopiero po pocałunku Hermiony.
Dziewczyna przyglądała się chłopakowi. Nie wyglądał dobrze. Maił sińce pod oczami.
- Czy ty w ogóle dzisiaj spałeś? - zapytała.
- Chyba tak - odpowiedział.
- Chyba?!
- Hermiono, nie krzycz tak, bo wszystkich obudzisz. - szepnął rudy.
- Przepraszam, ale powinieneś się jeszcze położyć - oznajmiła. - pogrzeb jest o dziesiątej. - Ron na słowo pogrzeb trochę się wzdrygną, a potem westchnął.
- No tak, nie pomyślałam - powiedziała cicho dziewczyna. - Zrobię ci kawy - wzięła kubek, w którym była herbata i wstała.
- Hermiono, nie potrzebuję kawy. - oznajmił i próbował ją zatrzymać.
- Potrzebujesz - odpowiedziała tylko.
- Hermiono proszę - podszedł do dziewczyny i zapał ją za rękę, w której trzymała kubek, a drugą wyjął jej go z ręki. Popatrzyli sobie w oczy, a na twarzy Rona znów pojawił się zmęczony uśmiech, Hermiona też się uśmiechnęła.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi - odpowiedział. Dziewczyna wpięła się na palce i złożyła na ustach chłopaka pocałunek. Przez chwilę nie widzieli świata poza sobą.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział? - usłyszeli głos i momentalnie oderwali się od siebie. Pani Weasley stała przy wejściu do kuchni. Hermionie poczerwieniały policzki, a Ronowi uszy. - Oj przestańcie! Nie ma się czego wstydzić! - oznajmiła z uśmiechem. - Hermiono, pomożesz mi w przygotowaniu śniadania? A ty Ron idź się uczesz, bo nie wyglądasz zachęcająco.
Ron znikną, a Hermiona pomogła w przygotowaniu śniadania. Zaraz potem cała rodzina zaszła. Do Nory wczoraj przyjechał Charlie.
Po śniadaniu Hermiona poszła na górę przygotować się. Nie przewidziała pogrzebu, więc nie wiedziała w co się ubrać. Na szczęście znalazła czarną, sukienkę sięgającą do kolan w klasycznym kroju. Poszła do łazienki, ubrała się w nią, a włosy spięła w wysoki kok. Wyglądał elegancko i spinał wszystkie włosy Hermiony, więc nie było jej gorąco. Wróciła do pokoju i włożyła czarne baleriny. Podeszła do lustra i wyciągnęła na wierzch serduszko, które znalazła kiedyś z Ronem na strychu. Codziennie je nosiła. Wzięła małą torebkę, ale tylko po to, aby schować różdżkę. Usłyszała pukanie i do pokoju wszedł Ron.
- Pięknie wyglądasz - oznajmił.
- Ty też - oznajmiła i podeszła do chłopaka. - Pamiętaj, że cokolwiek by się działo, ja zawszę będę przy tobie - dodała. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, ten sam zmęczony uśmiech. Chwilę tylko się na siebie patrzyli, ale potem Ron zauważył co zdobi szyję Hermiony.
- Cały czas to nosisz? - zdziwił się.
- Codziennie. Dużo dla mnie znaczy - powiedziała.
- Dla mnie też.
- Wiem.
- Ron, Hermiona, idziecie?! - usłyszeli krzyk Harrego z dołu.
- Idziemy! - odkrzyknął Rudy.
*
Hermiona i Harry byli już drugi raz na pogrzebie czarodziejów. Pierwszy był dwa tygodnie temu, Lupia i Tonks, ale oni są pochowani w zupełnie innym miejscu. Ceremonia Freda odbywa się na pięknym cmentarzu. Jest tu dosyć pusto, zielono i gdzieniegdzie rosną wierzby, a na środku stoi mała kapliczka.
Podczas pogrzebu wszyscy płakali, a najbardziej George. To przecież bliźniak Freda, a to jest straszne stracić swoją drugą połówkę, przyjaciela, brata. Ron nie wytrzymał. Musiał stamtąd odejść. Skierował się w stronę kapliczki, a gdy odchodził usłyszał ciche "Ron?". To była pewnie Hermiona. Podszedł do kapliczki i usiadł na schodach prowadzących do jej wejście. Był sam, więc nie wstydził się płakać.
- Ron? - Hermiona musiała za nim biec. Chłopak natychmiast otarł łzy rękawem.
- Nie mogłem już wytrzymać - oznajmił.
- Rozumiem - powiedziała dziewczyna i usiadła obok chłopaka. Zaczęła go gładzić po placach, a on znów się rozkleił. Nie myślał już o tym, że jego dziewczyna zobaczy jak płacze, nie było mu już głupio, a poza tym widziała już w Muszelce.
- Ciii... - szepnęła. - Zobaczysz, będzie dobrze. - Chłopak otarł łzy.
- Dziękuje - powiedział i objął Hermione ramieniem, a ona położyła mu głowę na ramieniu. Pocałował ją w czubek głowy.
- Tylko proszę, zostań.
- Zostanę na zawszę.
Siedzieli tak do końca ceremonii, a potem pojechali na uroczysty obiad do Nory.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę smutno mi się zrobiło jak pisałam końcówkę :c
Pozdrawiam,
Stokrotka
czwartek, 23 maja 2013
10. Znowu w Norze
Od Drugiej Bitwy o Hogwart minął zaledwie tydzień. Dobro wygrało, a ludzie się cieszyli. Niestety nadal nie mogli dojść do siebie po utracie bliskich. W Norze aktualnie oprócz Weasleyów przebywali Harry i Hermiona. Harry miał tam zamieszkać. Rodzina jadła obiad.
- Pani Weasley, czy mogłabym tu zostać do lipca? - Zapytała Hermiona.
- Tak, oczywiście skarbie, zawsze jesteś tu mile widziana. - powiedziała ze zmęczonym uśmiechem Molly. - Ale mogę wiedzieć dlaczego właśnie do lipca?
- Chciałabym w lipcu poszukać moich rodziców - odpowiedziała. Nagle wszyscy usłyszeli atak kaszlu. To Ron zakrztusił się kurczakiem.
- C-co? - spytał po złapaniu oddechu.
- Co "co"? - zdziwiła się dziewczyna.
- Chcesz jechać do Australii? - zdziwił się.
- Ron, muszę odnaleźć swoich rodziców - wyjaśniła mu spokojnie.
- Ale ty nawet nie wiesz gdzie oni mieszkają! - podniósł trochę głos.
- Dobra, później sobie porozmawiacie. - wtrącił Harry. Resztę obiadu spędzili w ciszy. Po obiedzie Ginny i Harry pomogli Pani Weasley w kuchni, a Artur gdzieś poszedł. Ron czmychną jak najprędzej do swojego pokoju, a Hermiona usiadła na kanapie w salonie. Ron i Hermiona nie rozmawiali ze sobą przez tydzień. To znaczy rozmawiali, ale nie o tym co się stało podczas bitwy. Hermione straszne to dręczyło, Rona tak samo. " Może do niego pójdę?" - pomyślała i już wstała, gdy znów usiadła. " Nie, na pewno jest bardzo zajęty. ". Chwilę później znów wstała, ale zrezygnowała. " Mogłam mu powiedzieć w Hogwarcie, a najlepiej jak zerwał z Lavender. Miałabym problem z głowy " - pomyślała.
*
Ron siedział na łóżku. Widział jak Hermiona wchodzi do salonu. W pierwszej chwili chciał za nią iść, ale potem zrezygnował. " Teraz do niej pójdę i z nią porozmawiam. " -pomyślał i wstał z łóżka. " Ale co ja jej powiem?! " - znów usiadł na łóżku. Hermiona go pocałowała podczas Bitwy o Hogwart i to nie w policzek. Był to najpiękniejszy moment w jego życiu. Niestety teraz gdy na nią patrzył nie mógł oderwać wzroku, a gdy napotykał jej wzrok od razu czerwieniały mu uszy. " Teraz do niej pójdę! Na pewno! " pomyślał i wstał. " Nie zrobię to jutro " - podszedł do okna. Zobaczył Ginny i Harrego przytulających się pod drzewem. " Dobra, idę do Hermiony " - podszedł do drzwi i przekręcił klamkę. Pod drzwiami stała brązowowłosa.
- O cześć! Mogę wejść? - spytała dziewczyna i poczuła, że zaczyna się czerwienić. Stała pod drzwiami chłopaka już jakiś czas i bała się wejść. Weszła do pokoju i stanęła przy łóżku.
- Ładny dziś dzień. - powiedziała. " Co ty mówisz?! " - pomyślała. Ron staną naprzeciwko dziewczyny.
- Ładny. - odpowiedział, jego uszy były bardzo czerwone. Oboje patrzyli w podłogę.
- Bardzo ci współczuję.
- Wiem.
- Yhym. - nastąpiła cisza, niezręczna, długa cisza. - Ron? - chłopak podniósł wzrok, Hermiona zrobiła to samo, więc znów zajęli się podłogą.
- Yhym.
- Musimy porozmawiać - oznajmiła.
- Cały czas rozmawiamy - odpowiedział.
- Nie.
- Co nie? - podniósł wzrok na dziewczynę i ona też to zrobiła. Tym razem próbowali wytrzymać jak najdłużej.
- My nie rozmawiamy.
- A co robimy?
- Gadamy o jakiś pierdołach! - wybuchła. - Ron posłuchaj mnie teraz dobrze?
- Tak.
- I nie przerywaj, dobrze?
- Tak.
- Ron ja cię przepraszam za to co się stało w Hogwarcie. Bo... Ron co ty robisz? - Ron podniósł rękę.
- Mogę ci przerwać? - Zapytał rudzielec.
- Nie!
- Przepraszam.
- No to ja cię przepraszam, to były emocje i nie wiedziałam co robię, bo wiesz - zamknęła oczy - to wszystko działo się tak szybko i wiedziałam, że zaraz może się stać coś bardzo strasznego, i możemy zginąć, tak jak mówiłeś w Komncie i...
Ron zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Nawet nie zauważyła kiedy się przybliżył.
- Właśnie to chciałem ci powiedzieć. - powiedział gdy się oderwali.
- Naprawdę? - nie bardzo wierzyła.
- Aha.
- Czyli ty?
- Tak.
- I ja?
- Yhym.
- Na gacie Merlina. - powiedział dziewczyna i wtuliła się w chłopaka. Czuła się jak głupia nastolatka. Tak strasznie się cieszyła, że nareszcie sobie wszystko wyjaśnili i przy tym nie musieli dużo mówić. Ron czuł tak się tak samo. To znaczy, nie jak głupia nastolatka, tylko straszliwie się cieszył. Bardzo dobrze czuł się obejmując Hermionę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział bardzo krótki i może trochę słaby, ale jakoś nie mam weny :)
Pozdrawiam,
Stokrotka :)
- Pani Weasley, czy mogłabym tu zostać do lipca? - Zapytała Hermiona.
- Tak, oczywiście skarbie, zawsze jesteś tu mile widziana. - powiedziała ze zmęczonym uśmiechem Molly. - Ale mogę wiedzieć dlaczego właśnie do lipca?
- Chciałabym w lipcu poszukać moich rodziców - odpowiedziała. Nagle wszyscy usłyszeli atak kaszlu. To Ron zakrztusił się kurczakiem.
- C-co? - spytał po złapaniu oddechu.
- Co "co"? - zdziwiła się dziewczyna.
- Chcesz jechać do Australii? - zdziwił się.
- Ron, muszę odnaleźć swoich rodziców - wyjaśniła mu spokojnie.
- Ale ty nawet nie wiesz gdzie oni mieszkają! - podniósł trochę głos.
- Dobra, później sobie porozmawiacie. - wtrącił Harry. Resztę obiadu spędzili w ciszy. Po obiedzie Ginny i Harry pomogli Pani Weasley w kuchni, a Artur gdzieś poszedł. Ron czmychną jak najprędzej do swojego pokoju, a Hermiona usiadła na kanapie w salonie. Ron i Hermiona nie rozmawiali ze sobą przez tydzień. To znaczy rozmawiali, ale nie o tym co się stało podczas bitwy. Hermione straszne to dręczyło, Rona tak samo. " Może do niego pójdę?" - pomyślała i już wstała, gdy znów usiadła. " Nie, na pewno jest bardzo zajęty. ". Chwilę później znów wstała, ale zrezygnowała. " Mogłam mu powiedzieć w Hogwarcie, a najlepiej jak zerwał z Lavender. Miałabym problem z głowy " - pomyślała.
*
Ron siedział na łóżku. Widział jak Hermiona wchodzi do salonu. W pierwszej chwili chciał za nią iść, ale potem zrezygnował. " Teraz do niej pójdę i z nią porozmawiam. " -pomyślał i wstał z łóżka. " Ale co ja jej powiem?! " - znów usiadł na łóżku. Hermiona go pocałowała podczas Bitwy o Hogwart i to nie w policzek. Był to najpiękniejszy moment w jego życiu. Niestety teraz gdy na nią patrzył nie mógł oderwać wzroku, a gdy napotykał jej wzrok od razu czerwieniały mu uszy. " Teraz do niej pójdę! Na pewno! " pomyślał i wstał. " Nie zrobię to jutro " - podszedł do okna. Zobaczył Ginny i Harrego przytulających się pod drzewem. " Dobra, idę do Hermiony " - podszedł do drzwi i przekręcił klamkę. Pod drzwiami stała brązowowłosa.
- O cześć! Mogę wejść? - spytała dziewczyna i poczuła, że zaczyna się czerwienić. Stała pod drzwiami chłopaka już jakiś czas i bała się wejść. Weszła do pokoju i stanęła przy łóżku.
- Ładny dziś dzień. - powiedziała. " Co ty mówisz?! " - pomyślała. Ron staną naprzeciwko dziewczyny.
- Ładny. - odpowiedział, jego uszy były bardzo czerwone. Oboje patrzyli w podłogę.
- Bardzo ci współczuję.
- Wiem.
- Yhym. - nastąpiła cisza, niezręczna, długa cisza. - Ron? - chłopak podniósł wzrok, Hermiona zrobiła to samo, więc znów zajęli się podłogą.
- Yhym.
- Musimy porozmawiać - oznajmiła.
- Cały czas rozmawiamy - odpowiedział.
- Nie.
- Co nie? - podniósł wzrok na dziewczynę i ona też to zrobiła. Tym razem próbowali wytrzymać jak najdłużej.
- My nie rozmawiamy.
- A co robimy?
- Gadamy o jakiś pierdołach! - wybuchła. - Ron posłuchaj mnie teraz dobrze?
- Tak.
- I nie przerywaj, dobrze?
- Tak.
- Ron ja cię przepraszam za to co się stało w Hogwarcie. Bo... Ron co ty robisz? - Ron podniósł rękę.
- Mogę ci przerwać? - Zapytał rudzielec.
- Nie!
- Przepraszam.
- No to ja cię przepraszam, to były emocje i nie wiedziałam co robię, bo wiesz - zamknęła oczy - to wszystko działo się tak szybko i wiedziałam, że zaraz może się stać coś bardzo strasznego, i możemy zginąć, tak jak mówiłeś w Komncie i...
Ron zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem. Nawet nie zauważyła kiedy się przybliżył.
- Właśnie to chciałem ci powiedzieć. - powiedział gdy się oderwali.
- Naprawdę? - nie bardzo wierzyła.
- Aha.
- Czyli ty?
- Tak.
- I ja?
- Yhym.
- Na gacie Merlina. - powiedział dziewczyna i wtuliła się w chłopaka. Czuła się jak głupia nastolatka. Tak strasznie się cieszyła, że nareszcie sobie wszystko wyjaśnili i przy tym nie musieli dużo mówić. Ron czuł tak się tak samo. To znaczy, nie jak głupia nastolatka, tylko straszliwie się cieszył. Bardzo dobrze czuł się obejmując Hermionę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział bardzo krótki i może trochę słaby, ale jakoś nie mam weny :)
Pozdrawiam,
Stokrotka :)
wtorek, 21 maja 2013
9. Druga Bitwa o Hogwart
Harry właśnie wyszedł razem z Luną z pokoju życzeń. Zapanowało zamieszanie, ponieważ Harry przed chwilą powiedział, że czegoś szukają. On, Hermiona oraz Ron. Wszyscy zaczęli się zastanawiać co to może być, a Hermiona wszystkich obserwowała. Tak się bała o swoich przyjaciół, a teraz widzi, że są żywi.
- Ron?
- Yhym. - odpowiedział jak to miał w zwyczaju.
- Jeśli nawet znajdziemy ten diadem, to przecież nie mamy miecza, aby go zniszczyć.
- No tak. - Chwilę milczeli.
- Hermiono! - nagle krzykną chłopak
- No?
- Przecież możemy użyć kłów Bazyliszka!
- Ale skąd... - zatrzymała się na chwilę - Na Merlina! Ron jesteś genialny!
Ruszyli w stronę łazienki, którą zamieszkiwała Jęcząca Marta.
- Kto przyszedł? - Spytał duch gdy znaleźli się w łazience.
- To my Marto, ale nie mamy czasu na rozmowy - powiedziała szybko Hermiona. - Ron, ale jak my się tam dostaniemy?
- Pamiętam jak to robił Harry gdy otwierał medalion. Mógłbym spróbować. - odpowiedział chłopak.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Spróbuj!
Ron wydał z siebie ohydny syk, ale nic się nie stało.
- Spróbuj jeszcze raz! - dopingowała Hermiona.
Więc znów wydał ten sam ohydny syk, ale tym razem ohydniejszy. Udało się. Weszli do Komnaty i nazbierali dużo kłów*.
- Hermiono, trzeba zniszczyć ten horkruks. - oznajmił Ron.
- To zrób to. - powiedziała z uśmiechem.
- Nie, ty to zrób.
- Dlaczego? -spytała.
- Bo ja już zniszczyłem, a teraz twoja kolej. - wyjaśnił spokojnie.
- Al... Ale ja nie wiem czy umiem. - trochę się przestraszyła.
- Oj, przestań! - mówił - Jeśli ja sobie poradziłem, to ty też sobie poradzisz!
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chcę przez to powiedzieć, że jesteś odważniejsza ode mnie. - oznajmił całkiem spokojny.
- Ojej, przestań jesteś przecież chłopakiem i...
- A ty jesteś dziewczyną i myślę, że powinniśmy się pośpieszyć, bo nadchodzi "burza".- Hermiona w końcu się zgodziła i zniszczyła pucharek. Gdy wracali usłyszeli jakby miliony kroków, ciężkich kroków. Nadchodziła, jak to Ron powiedział "burza" i oboje dopiero teraz to zrozumieli.
- Hermiono, zaczekaj. - dziewczyna się zatrzymała.
- Ron, musimy się śpieszyć! - krzyknęła, ale chłopak udał, że tego nie słyszy.
- Muszę ci coś powiedzieć... - zatrzymał się. - Jeżeli dziś zginę, lub ty zginiesz, do czego będę się starał nie dopuścić....
- Przestań Ron! My nie zginiemy! - przerwała mu, ale on ją zignorował.
- ... Chcę cię przeprosić za to, że byłem dla ciebie taki podły przez te wszystkie lata i...
- Ron przestań! Nie zginiemy, słyszysz?! - wrzasnęła.
- Proszę, daj mi skończyć. - poprosił i wziął ją za rękę, którą nie trzymała kłów.
- Chcę cię przeprosić za to, że byłem dla ciebie taki podły przez te wszystkie lata, za to, że prze zemnie tak cierpiałaś gdy chodziłem z Lavender. Przepraszam. Po prostu za późno zrozumiałem gdzie znaleźć prawdziwą miłość. Za późno zrozumiałem, że prawdziwa miłość jest tak blisko mnie. Przepraszam. - Nastąpiła cisza, a oczy Hermiony napełniły się łzami. Pomyślała, że to na pewno sen, że zaraz się obudzi w swoim fioletowym pokoiku.
- Ron ty też nigdy, nigdy nie byłeś mi obojętny. -oznajmiła. - I jeśli zginiemy, zginiemy razem, bo inaczej sobie nie wyobrażam. Ciszę przerwał ten sam dźwięk, który pokazał im, że zbliża się niebezpieczeństwo, ale teraz bardziej słyszalny, o wiele bardziej.
- Szybko! Musimy znaleźć Harrego! - krzyknęła brązowowłosa i pobiegli trzymając się za ręce.
*
- Chwileczkę! - odezwał się Ron ostrym tonem. - Zapomnieliśmy o kimś!
- O kim? - zapytała Hermiona.
- O skrzatach domowych, wszystkie są w kuchni, prawda?
- Uważasz, że powinniśmy ruszyć z nimi do boju? - zapytał Harry.
- Nie. - odpowiedział z powagą Ron. -uważam, że trzeba im powiedzieć, żeby stąd uciekły. Chyba nie chcemy więcej Zgredków prawda? Nie możemy im rozkazać, by za nas umierały....
Hermiona nie wytrzymała. Musiała mu pokazać jak bardzo go kocha, a poza tym był taki dobry. Rzuciła kły i pobiegła w stronę Rona. Zawiesiła mu się na szyi i złożyła na jego ustach pocałunek. Na początku Ron tylko patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami, ale potem odwzajemnił go. Ron już dawno chciał pocałować Hermionę, ale się bał, że ona nie czuje do niego tego samego. To mogłoby zniszczyć ich przyjaźń, a tego nie chciał.
- Ej jest wojna! - usłyszeli głos Harrego. Odkleili się od siebie.
- Wiem stary, -odpowiedział Ron - Więc teraz albo nigdy, prawda?**
*
Hermiona weszła z Ronem do Wielkiej Sali, gdzie leżały ofiary. Trzymali się za ręce. Na samym początku zauważyła Colina. Ten mały Colin, który robił Harremu zdjęcia, a on się na niego wściekła. Mówił o nim takie złe rzeczy i nigdy nie przeprosił. I nigdy już nie przeprosi.... Dalej była Lavender. Hermiona zaczęła płakać. Tak bardzo pragnęła, aby tej dziewczynie stało się coś złego. Tak bardzo nienawidziła jej gdy chodziła z Ronem. Tyle złych słów skierowała w jej stronę i tak samo jak Harry Colina, już nigdy jej nie przeprosi. Nigdy. Potem Tonks i Lupin. Tak dużo zrobili dla niej, dla nich dobrego. Nigdy im za to nie podziękowała. Nigdy się im nie odwdzięczyła. A po za tym mają dziecko! Jaszcze takie małe! Nagle Ron mocniej pociągną ją za rękę. Fred. Tak, tam leżał Fred. Ron puścił Hermionę i uklękną nad nieruchomym bratem. Zaczął płakać, tak samo jak Hermiona. Podeszła do chłopaka i także klęknęła, zaczęła gładzić Rona po plecach. Nie wiedziała jaki to ból i nigdy się nie dowiedziała, bo nie miała rodzeństwa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
UWAGA! Mogę się tu trochę rozpisać :3
* Przepraszam, że nie opisałam wszystkiego w tej Komnacie, ale zapomniałam jak ona wygląda, a nie mam przy sobie książki. Nie chciałam po prostu wypisywać bzdur. Przepraszam :)
** Te słowa są napisane z pogrubieniem i mają gwiazdkę ponieważ uważam, że to co wtedy powiedział Ron jest jednym z najlepszych jego tekstów ♥.♥
A więc tak:
- Przepraszam, że nie opisałam tortur Hermiony przez Bellatrix, ale powiem szczerze, że nawet mi to do głowy nie przyszło :P Myślę, że rozdział ten był by dosyć krótki, a z drugiej strony jak sobie teraz o tym pomyślała, to wpadłam na pomysł jak to by był fajnie napisać.
- Gineva Potter napisała abym nie robiła z tego takiego romansidła. Przepraszam, ale ja właśnie takie opowiadania lubię i nie zwróciłam uwagi, że popełniam taki błąd. Mogę tylko powiedzieć, że w najbliższym czasie postaram się poprawić.
I jeszcze na koniec:
Chciałam wszystkim polecić to do przeczytania. Jeśli nie lubicie Lavender mogę was zapewnić, że inaczej popatrzycie na tą postać. Trochę teraz mi jej żal.
Pozdrawiam,
Stokrotka
- Ron?
- Yhym. - odpowiedział jak to miał w zwyczaju.
- Jeśli nawet znajdziemy ten diadem, to przecież nie mamy miecza, aby go zniszczyć.
- No tak. - Chwilę milczeli.
- Hermiono! - nagle krzykną chłopak
- No?
- Przecież możemy użyć kłów Bazyliszka!
- Ale skąd... - zatrzymała się na chwilę - Na Merlina! Ron jesteś genialny!
Ruszyli w stronę łazienki, którą zamieszkiwała Jęcząca Marta.
- Kto przyszedł? - Spytał duch gdy znaleźli się w łazience.
- To my Marto, ale nie mamy czasu na rozmowy - powiedziała szybko Hermiona. - Ron, ale jak my się tam dostaniemy?
- Pamiętam jak to robił Harry gdy otwierał medalion. Mógłbym spróbować. - odpowiedział chłopak.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Spróbuj!
Ron wydał z siebie ohydny syk, ale nic się nie stało.
- Spróbuj jeszcze raz! - dopingowała Hermiona.
Więc znów wydał ten sam ohydny syk, ale tym razem ohydniejszy. Udało się. Weszli do Komnaty i nazbierali dużo kłów*.
- Hermiono, trzeba zniszczyć ten horkruks. - oznajmił Ron.
- To zrób to. - powiedziała z uśmiechem.
- Nie, ty to zrób.
- Dlaczego? -spytała.
- Bo ja już zniszczyłem, a teraz twoja kolej. - wyjaśnił spokojnie.
- Al... Ale ja nie wiem czy umiem. - trochę się przestraszyła.
- Oj, przestań! - mówił - Jeśli ja sobie poradziłem, to ty też sobie poradzisz!
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chcę przez to powiedzieć, że jesteś odważniejsza ode mnie. - oznajmił całkiem spokojny.
- Ojej, przestań jesteś przecież chłopakiem i...
- A ty jesteś dziewczyną i myślę, że powinniśmy się pośpieszyć, bo nadchodzi "burza".- Hermiona w końcu się zgodziła i zniszczyła pucharek. Gdy wracali usłyszeli jakby miliony kroków, ciężkich kroków. Nadchodziła, jak to Ron powiedział "burza" i oboje dopiero teraz to zrozumieli.
- Hermiono, zaczekaj. - dziewczyna się zatrzymała.
- Ron, musimy się śpieszyć! - krzyknęła, ale chłopak udał, że tego nie słyszy.
- Muszę ci coś powiedzieć... - zatrzymał się. - Jeżeli dziś zginę, lub ty zginiesz, do czego będę się starał nie dopuścić....
- Przestań Ron! My nie zginiemy! - przerwała mu, ale on ją zignorował.
- ... Chcę cię przeprosić za to, że byłem dla ciebie taki podły przez te wszystkie lata i...
- Ron przestań! Nie zginiemy, słyszysz?! - wrzasnęła.
- Proszę, daj mi skończyć. - poprosił i wziął ją za rękę, którą nie trzymała kłów.
- Chcę cię przeprosić za to, że byłem dla ciebie taki podły przez te wszystkie lata, za to, że prze zemnie tak cierpiałaś gdy chodziłem z Lavender. Przepraszam. Po prostu za późno zrozumiałem gdzie znaleźć prawdziwą miłość. Za późno zrozumiałem, że prawdziwa miłość jest tak blisko mnie. Przepraszam. - Nastąpiła cisza, a oczy Hermiony napełniły się łzami. Pomyślała, że to na pewno sen, że zaraz się obudzi w swoim fioletowym pokoiku.
- Ron ty też nigdy, nigdy nie byłeś mi obojętny. -oznajmiła. - I jeśli zginiemy, zginiemy razem, bo inaczej sobie nie wyobrażam. Ciszę przerwał ten sam dźwięk, który pokazał im, że zbliża się niebezpieczeństwo, ale teraz bardziej słyszalny, o wiele bardziej.
- Szybko! Musimy znaleźć Harrego! - krzyknęła brązowowłosa i pobiegli trzymając się za ręce.
*
- Chwileczkę! - odezwał się Ron ostrym tonem. - Zapomnieliśmy o kimś!
- O kim? - zapytała Hermiona.
- O skrzatach domowych, wszystkie są w kuchni, prawda?
- Uważasz, że powinniśmy ruszyć z nimi do boju? - zapytał Harry.
- Nie. - odpowiedział z powagą Ron. -uważam, że trzeba im powiedzieć, żeby stąd uciekły. Chyba nie chcemy więcej Zgredków prawda? Nie możemy im rozkazać, by za nas umierały....
Hermiona nie wytrzymała. Musiała mu pokazać jak bardzo go kocha, a poza tym był taki dobry. Rzuciła kły i pobiegła w stronę Rona. Zawiesiła mu się na szyi i złożyła na jego ustach pocałunek. Na początku Ron tylko patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami, ale potem odwzajemnił go. Ron już dawno chciał pocałować Hermionę, ale się bał, że ona nie czuje do niego tego samego. To mogłoby zniszczyć ich przyjaźń, a tego nie chciał.
- Ej jest wojna! - usłyszeli głos Harrego. Odkleili się od siebie.
- Wiem stary, -odpowiedział Ron - Więc teraz albo nigdy, prawda?**
*
Hermiona weszła z Ronem do Wielkiej Sali, gdzie leżały ofiary. Trzymali się za ręce. Na samym początku zauważyła Colina. Ten mały Colin, który robił Harremu zdjęcia, a on się na niego wściekła. Mówił o nim takie złe rzeczy i nigdy nie przeprosił. I nigdy już nie przeprosi.... Dalej była Lavender. Hermiona zaczęła płakać. Tak bardzo pragnęła, aby tej dziewczynie stało się coś złego. Tak bardzo nienawidziła jej gdy chodziła z Ronem. Tyle złych słów skierowała w jej stronę i tak samo jak Harry Colina, już nigdy jej nie przeprosi. Nigdy. Potem Tonks i Lupin. Tak dużo zrobili dla niej, dla nich dobrego. Nigdy im za to nie podziękowała. Nigdy się im nie odwdzięczyła. A po za tym mają dziecko! Jaszcze takie małe! Nagle Ron mocniej pociągną ją za rękę. Fred. Tak, tam leżał Fred. Ron puścił Hermionę i uklękną nad nieruchomym bratem. Zaczął płakać, tak samo jak Hermiona. Podeszła do chłopaka i także klęknęła, zaczęła gładzić Rona po plecach. Nie wiedziała jaki to ból i nigdy się nie dowiedziała, bo nie miała rodzeństwa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
UWAGA! Mogę się tu trochę rozpisać :3
* Przepraszam, że nie opisałam wszystkiego w tej Komnacie, ale zapomniałam jak ona wygląda, a nie mam przy sobie książki. Nie chciałam po prostu wypisywać bzdur. Przepraszam :)
** Te słowa są napisane z pogrubieniem i mają gwiazdkę ponieważ uważam, że to co wtedy powiedział Ron jest jednym z najlepszych jego tekstów ♥.♥
A więc tak:
- Przepraszam, że nie opisałam tortur Hermiony przez Bellatrix, ale powiem szczerze, że nawet mi to do głowy nie przyszło :P Myślę, że rozdział ten był by dosyć krótki, a z drugiej strony jak sobie teraz o tym pomyślała, to wpadłam na pomysł jak to by był fajnie napisać.
- Gineva Potter napisała abym nie robiła z tego takiego romansidła. Przepraszam, ale ja właśnie takie opowiadania lubię i nie zwróciłam uwagi, że popełniam taki błąd. Mogę tylko powiedzieć, że w najbliższym czasie postaram się poprawić.
I jeszcze na koniec:
Chciałam wszystkim polecić to do przeczytania. Jeśli nie lubicie Lavender mogę was zapewnić, że inaczej popatrzycie na tą postać. Trochę teraz mi jej żal.
Pozdrawiam,
Stokrotka
poniedziałek, 20 maja 2013
8. Muszelka
Ron trzymał w rękach nieprzytomną Hermione. Właśnie teleportowali się do miejsca gdzie mieszkał brat Rona razem z żoną, do Muszelki. Hermiona była torturowana przez Bellatrix. Chłopak nie mógł powstrzymać łez. Przeważnie nie płakał, bo uważał to za dziewczyńskie, a jak już płakał to starał się aby nikt go nie widział. Teraz nawet nie próbował, poddał się. Myślał tylko o ty aby ja najszybciej dojść do domu. Gdy wszedł właśnie wychodzili Bill, Dean i Luna. Pobiegli w stronę plaży gdzie był Harry i Zgredek.
- Fleur! - krzyknął rudy - Fleur!
Kobieta zbiegła ze schodów prowadzących na pięto. Właśnie zaprowadziła tam słabych przybyszy.
- Fleur, Hermionę torturowano! - krzykną gdy zobaczył żonę swojego brata.
- Już wszystko wiem, połóż ją na kanapie w salonie, a ja pójdę po mokre ręczniki i szlafrok.
" Fleur mówi już bardzo dobrze po angielsku " - pomyślał chłopak. Pobiegł do salonu i położył dziewczynę na kanapie.
- R... Ron...? - Hermiona lekko rozchyliła powieki - Ron... Ron.... Gdzie my jesteśmy?
- Merlinie! - krzykną Ron i nowa porcja łez wypłynęła z jego oczu - tak się ciesze, że otworzyłaś oczy!
Uklęknął przy kanapie.
- Ron... Ty płaczesz? - Hermiona dotknęła ręką jego policzka i otarła łzy - Przestań, żyjemy. - mówienie sprawiało dziewczynie trud.
- Najważniejsze, że ty żyjesz Hermiono!- objął jej dłoń spoczywającą na jego policzku w swoje i pocałował. Nagle weszła Fleur.
- Ron, idź zobacz co z Harrym, a ja przebiorę Hermione.
- Dobrze. - zgodził się chłopak. Najważniejsze było teraz dla niego to, że Hermiona żyje i jest z nią lepiej.
*
Hermiona nie bardzo wiedziała czy to nie jest sen. Ostatnie co pamiętała to straszliwy ból i krzyk Rona, potem prawdopodobnie straciła przytomność. Fleur położyła na jej czole mokry ręcznik, co ją trochę ożywiło. Zaraz potem wstała i włożyła szlafrok. Wyszła razem z Fleur i skierowała się w stronę plaży, gdzie widziała swoich przyjaciół. Gdy podeszła do Rona on objął ją ramieniem i dopiero teraz dotarło do niej co się stało. Zgredek nie żyję. Nadal czuła się niepewnie i pomyślała, że to tylko zły sen, ale z sekundy na sekundę sen wydawał się co raz bardziej realny, a głosy w okół niej co raz bardziej słyszalne. " To koniec, Zgredka już nie ma " -pomyślała, a jej oczy od razu napełniły się łzami. Położyła głowę na ramieniu Rona, a on objął ją mocniej.
- Zostanę tu jeszcze. - oznajmił Harry, więc wszyscy ruszyli w stronę Muszelki. Weszli do salonu. Ron usiadł na kanapie, a Hermiona obok niego. Wtuliła się w przyjaciela jeszcze bardziej, a on ją jeszcze mocniej objął. To właśnie dzięki jego ramionom, które ją obejmowały czuła się o wiele lepiej. Nadal huczało jej w głowie. Zdawało jej się, że Bill coś mówi, ale nie była pewna co.
*
Godzinę później
Hermiona siedział s salonie, na kanapie, przy kominku. Wszyscy już poszli spać. Dziewczyna czuła się już o wiele lepiej, ale nie mogła spać. Wiedziała, że po tym co się stało będzie mieć jeszcze gorsze koszmary.
Do pokoju wszedł Ron.
- Nie śpisz? - zapytał.
- Nie, jakoś nie mam ochoty. - odpowiedziała - A ty dlaczego jesteś jeszcze na nogach?
- Ja też nie mam ochoty. - powiedział i usiadł obok dziewczyny. - Ładnie tu, prawda?
- Tak bardzo - przyznała brązowowłosa - Ron?
- Yhym.
- Bardzo mi miło, że tak się mną przejąłeś - powiedziała z nieprzytomnym uśmiechem.
Ronowi poczerwieniały uszy.
- Hermiono, wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką? I najlepszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem? - spytał chłopak, a Hermione zaczęły się czerwienić.
- Tak, teraz już to wiem. - powiedziała i położyła głowę na ramieniu Rona, a on ją objął.
- I nie wiem co bym zrobił gdybym cię stracił. Naprawdę. - powiedział trochę zmieszany.
- Ty też nie jesteś mi obojętny. - wyszeptała.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, wtuleni w siebie.
- Przepraszam. - powiedział w końcu Ron.
- Za co? - zdziwiła się dziewczyna.
- Za to, że odszedłem.
- Aha. - odpowiedziała - Ja też przepraszam.
- Za co?
- Za to, że tak długo się na ciebie gniewałam - powiedziała Hermiona.
- Aha. - I oboje się zaśmiali.
Znów nastąpiła cisza, ale nie była ona niezręczna.
- Dziękuje. - wyszeptała brązowowłosa.
- Za co?
- Za to, że jesteś zawsze gdy się potrzebuje. -powiedziawszy to znów się zarumieniła.
- Zawsze będę. -wyszeptał rudy.
- Ron?
- Yhym.
- Czy mogę zasnąć? - spytała i zamknęła oczy.
- Oczywiście. - Może Ron jeszcze coś powiedział, ale dziewczyna już tego nie słyszała.
*
Po parunastu minutach Ron zaniósł Hermionę do łóżka. Zanim odszedł jeszcze chwilę siedział na skraju łóżka i gładził jej policzek. Była taka piękna, taka naturalna, a mógł ją stracić. Nie liczył czasu, ale poczuł straszne zmęczenie, więc wyszedł z pokoju i zamkną drzwi. Hermiona tej nocy nie miała koszmarów.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc tak sobie wyobrażałam pierwszą noc w Muszelce :) Jak pewnie się domyślacie, niedługo zaczną się pocałunki, czego straszliwie się boję. Chyba muszę sobie spisać wszystkie jakie są ( subtelny, delikatny itp. ), bo coś czuję, że to będzie jedna z moich słabych stron :D
Założyłam bloga o Scorpiusie i Rose, więc jeśli ktoś lubi ten parring to zapraszam tu :)
Pozdrawiam,
Stokrotka
- Fleur! - krzyknął rudy - Fleur!
Kobieta zbiegła ze schodów prowadzących na pięto. Właśnie zaprowadziła tam słabych przybyszy.
- Fleur, Hermionę torturowano! - krzykną gdy zobaczył żonę swojego brata.
- Już wszystko wiem, połóż ją na kanapie w salonie, a ja pójdę po mokre ręczniki i szlafrok.
" Fleur mówi już bardzo dobrze po angielsku " - pomyślał chłopak. Pobiegł do salonu i położył dziewczynę na kanapie.
- R... Ron...? - Hermiona lekko rozchyliła powieki - Ron... Ron.... Gdzie my jesteśmy?
- Merlinie! - krzykną Ron i nowa porcja łez wypłynęła z jego oczu - tak się ciesze, że otworzyłaś oczy!
Uklęknął przy kanapie.
- Ron... Ty płaczesz? - Hermiona dotknęła ręką jego policzka i otarła łzy - Przestań, żyjemy. - mówienie sprawiało dziewczynie trud.
- Najważniejsze, że ty żyjesz Hermiono!- objął jej dłoń spoczywającą na jego policzku w swoje i pocałował. Nagle weszła Fleur.
- Ron, idź zobacz co z Harrym, a ja przebiorę Hermione.
- Dobrze. - zgodził się chłopak. Najważniejsze było teraz dla niego to, że Hermiona żyje i jest z nią lepiej.
*
Hermiona nie bardzo wiedziała czy to nie jest sen. Ostatnie co pamiętała to straszliwy ból i krzyk Rona, potem prawdopodobnie straciła przytomność. Fleur położyła na jej czole mokry ręcznik, co ją trochę ożywiło. Zaraz potem wstała i włożyła szlafrok. Wyszła razem z Fleur i skierowała się w stronę plaży, gdzie widziała swoich przyjaciół. Gdy podeszła do Rona on objął ją ramieniem i dopiero teraz dotarło do niej co się stało. Zgredek nie żyję. Nadal czuła się niepewnie i pomyślała, że to tylko zły sen, ale z sekundy na sekundę sen wydawał się co raz bardziej realny, a głosy w okół niej co raz bardziej słyszalne. " To koniec, Zgredka już nie ma " -pomyślała, a jej oczy od razu napełniły się łzami. Położyła głowę na ramieniu Rona, a on objął ją mocniej.
- Zostanę tu jeszcze. - oznajmił Harry, więc wszyscy ruszyli w stronę Muszelki. Weszli do salonu. Ron usiadł na kanapie, a Hermiona obok niego. Wtuliła się w przyjaciela jeszcze bardziej, a on ją jeszcze mocniej objął. To właśnie dzięki jego ramionom, które ją obejmowały czuła się o wiele lepiej. Nadal huczało jej w głowie. Zdawało jej się, że Bill coś mówi, ale nie była pewna co.
*
Godzinę później
Hermiona siedział s salonie, na kanapie, przy kominku. Wszyscy już poszli spać. Dziewczyna czuła się już o wiele lepiej, ale nie mogła spać. Wiedziała, że po tym co się stało będzie mieć jeszcze gorsze koszmary.
Do pokoju wszedł Ron.
- Nie śpisz? - zapytał.
- Nie, jakoś nie mam ochoty. - odpowiedziała - A ty dlaczego jesteś jeszcze na nogach?
- Ja też nie mam ochoty. - powiedział i usiadł obok dziewczyny. - Ładnie tu, prawda?
- Tak bardzo - przyznała brązowowłosa - Ron?
- Yhym.
- Bardzo mi miło, że tak się mną przejąłeś - powiedziała z nieprzytomnym uśmiechem.
Ronowi poczerwieniały uszy.
- Hermiono, wiesz, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką? I najlepszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem? - spytał chłopak, a Hermione zaczęły się czerwienić.
- Tak, teraz już to wiem. - powiedziała i położyła głowę na ramieniu Rona, a on ją objął.
- I nie wiem co bym zrobił gdybym cię stracił. Naprawdę. - powiedział trochę zmieszany.
- Ty też nie jesteś mi obojętny. - wyszeptała.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, wtuleni w siebie.
- Przepraszam. - powiedział w końcu Ron.
- Za co? - zdziwiła się dziewczyna.
- Za to, że odszedłem.
- Aha. - odpowiedziała - Ja też przepraszam.
- Za co?
- Za to, że tak długo się na ciebie gniewałam - powiedziała Hermiona.
- Aha. - I oboje się zaśmiali.
Znów nastąpiła cisza, ale nie była ona niezręczna.
- Dziękuje. - wyszeptała brązowowłosa.
- Za co?
- Za to, że jesteś zawsze gdy się potrzebuje. -powiedziawszy to znów się zarumieniła.
- Zawsze będę. -wyszeptał rudy.
- Ron?
- Yhym.
- Czy mogę zasnąć? - spytała i zamknęła oczy.
- Oczywiście. - Może Ron jeszcze coś powiedział, ale dziewczyna już tego nie słyszała.
*
Po parunastu minutach Ron zaniósł Hermionę do łóżka. Zanim odszedł jeszcze chwilę siedział na skraju łóżka i gładził jej policzek. Była taka piękna, taka naturalna, a mógł ją stracić. Nie liczył czasu, ale poczuł straszne zmęczenie, więc wyszedł z pokoju i zamkną drzwi. Hermiona tej nocy nie miała koszmarów.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A więc tak sobie wyobrażałam pierwszą noc w Muszelce :) Jak pewnie się domyślacie, niedługo zaczną się pocałunki, czego straszliwie się boję. Chyba muszę sobie spisać wszystkie jakie są ( subtelny, delikatny itp. ), bo coś czuję, że to będzie jedna z moich słabych stron :D
Założyłam bloga o Scorpiusie i Rose, więc jeśli ktoś lubi ten parring to zapraszam tu :)
Pozdrawiam,
Stokrotka
niedziela, 19 maja 2013
7. Las
Hermiona siedziała przed namiotem, była jej kolej strzeżenia. W namiocie przebywali Harry i Ron. Chociaż dziewczyna osłoniła ich tyloma zaklęciami iloma tylko umiała, trzeba było pilnować. Byli w lesie. Parę dni temu przybyli tu prosto z Ministerstwa Magii.
Robiło się co raz ciemniej, ognisko ogrzewało jej kolana. Siedziała przy nim po turecku. Chociaż wyglądała trzeźwo, była pogrążona w głębokiej zadumie. Bała się, bardzo się bała. Nie wiedziała, że będą musieli tak szybko wyruszyć, a poza tym nie była przygotowana. Miała oczywiście przy sobie swoją torebkę wyszytą koralikami i całą jej zawartość, ale nie wzięli z Grimmauld Place żadnego jedzenia Jeśli szybko czegoś nie wymyśli, już niedługo będą głodować. Nagle poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu, drgnęła. Odwróciła głowę w stronę postaci i ujrzała Harrego.
- Nie śpisz? - spytała.
- Nie, nie jestem senny. - odpowiedział - Mogę teraz ja przejąć warte.
- Nie, nie trzeba - odpowiedziała - i tak nie zasnę.
- Powinnaś.
- Ron śpi? - zapytała, Harry usiadł obok niej. Gdy tu się teleportowali Ron się rozczepił. Bardzo się o niego martwiła i winiła siebie za to. On jej tylko powtarzał, że to nie jej wina, co było prawdą.
- Nie wiem - odpowiedział - chyba nie.
- Yhym.
- Możesz do nie iść - powiedział z uśmiechem przyjaciel - spokojnie Hermiono, przejme warte.
- No dobrze, dziękuje ci Harry. - mówiąc to wstała i weszła do namiotu. Ron leżał w łóżku z zamkniętymi oczami, ale nie spał. Podeszła do niego i usiadła na skraju posłania. Od razu otworzył oczy i lekko się uśmiechną.
- Nie śpisz. - oznajmiła i też lekko się uśmiechnęła.
- Ty też nie.
- Przecież wiesz, że pierwsza dziś pełniłam warte - odpowiedziała - ale Harry mnie zastompił, bo nie mógł spać.
- Wiem - nadal się uśmiechał.
- Skąd? - zdziwiła się dziewczyna.
- Poprosiłem go o to. - powiedział z szerszym uśmiechem.
- Dlaczego?! - zbulwersowała się brązowowłosa - Harry też musi odpocząć!
- Hermiono, kiedy oststni raz przespałaś całą noc? - zapytał rudzielec.
Hermiona dopiero taz uświadomiła sobie, że całą noc, bez koszmarów i budznia się kielka razy przespała w pierwszą noc na Grimmauld Place. Wtedy, kiedy spała blisko Rona i trzymała go za ręke. Przez następne noce zasypiała o wiele szybciej od przyaciół, była strasznie zmęczona i przez to dręczyły ją koszmary. Tylko wtedy gdy Ron jest blisko może przespać całą noc.
- Masz racje, przeprzepraszam - zmieszała się trochę - Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze, dziękuje - Przyjaciel cały czas się uśmiechał. W pewnym momencie dotkną policzka Hermiony i lekko zaczął go gładzić kciukiem. Hermione przeszedł dreszcz, ale próbowała go ukryć. "Ron dotknął mojego policzka. Na merlina! Co mam zrobić? Co mam zrobić?!" - myślała. Teraz przesunął palcem po jej sińcu pod okiem. Westchną. Wiedziała, że był duży i dość widoczny. Nawet nie próbowała już go ukryć. Dziewczyna nie wiedząc co zrobić uśmiechnęła się do chłopaka, a jemu momentalnie poczerwieniały uszy.
- Ostatni raz "normalnie" spałam w pierwszą noc na Grimmauld Place. - wypaliła i poczuła, że się czerwieni. Ron się do niej jeszcze bardziej uśmiechnął, Popatrzyli sobie w oczy. Wiedział o co Hermionie chodzi, bo takich sytuacji związanych z tą dziewczyną nie mógł zapomnieć. Zdjął ręke z jej policzka, a jej zszedł uśmiech. "O nie, nie powinnam tego mówić." - pomyślała.
Ron przesunął bardziej do ściany namiotu.
- Te łóżko jest bardzo duże - oznajmił - zmieścimy się razem.
Hermionie wrócił uśmiech.
- Jesteś pewny, że mogę? - spytała.
Ron pokiwał głową.
- Chyba, że nie chcesz. - zmieszał się.
- Oczywiście, że chcę! - położyła się obok, placami do przyjaciela. On ją objął. Czuła jego oddech na szyi co było cudowne, a zarazem przyprawiało ją o nieznośne dreszcze. Chciała a chwilę wyjść i krzyknąć, ale też nie chciała się ruszać, bo wiedziała, że taka chwila może się już nie powtórzyć.
- Dobranoc - szepnęła.
- Poczekam aż zaśniesz - oznajmił chłopak.
- Dziękuje, jesteś dla mnie bardzo dobry.
Szybko tak zasnęli i tak jak Hermiona myślała, nie miała tej nocy koszmarów, ani się nie obudziła.
Wstała przed Ronem, zaparzyła herbaty i zaniosła kubek Harremu. Nie chciała aby się dowiedział, że tej nocy spali razem. Może było za wcześnie, aby wiedział. Ron myślał tak samo. Od tamtej pory spali tak co noc, aż Ron opuścił przyjaciół.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział miał być o wiele później, ale znalazłam sposób aby go napisać :) Stwierdzam, że łatwiej jest mi pisać znając uczucia Hermiony, może dlatego, że jestem dziewczyną. Postaram się aby uczucia Rona też występowały.
Dziękuję Ci Angie13, że komentujesz każdy rozdział. To właśnie komentarze motywują mnie do pisania. Dziękuje także wszystkim którzy czytają, ale nie zostawiają niczego po sobie. Rozumiem, ja też nie bardzo lubię komentować :)
Pozdrawiam,
Stokrotka
Robiło się co raz ciemniej, ognisko ogrzewało jej kolana. Siedziała przy nim po turecku. Chociaż wyglądała trzeźwo, była pogrążona w głębokiej zadumie. Bała się, bardzo się bała. Nie wiedziała, że będą musieli tak szybko wyruszyć, a poza tym nie była przygotowana. Miała oczywiście przy sobie swoją torebkę wyszytą koralikami i całą jej zawartość, ale nie wzięli z Grimmauld Place żadnego jedzenia Jeśli szybko czegoś nie wymyśli, już niedługo będą głodować. Nagle poczuła czyjąś rękę na swoim ramieniu, drgnęła. Odwróciła głowę w stronę postaci i ujrzała Harrego.
- Nie śpisz? - spytała.
- Nie, nie jestem senny. - odpowiedział - Mogę teraz ja przejąć warte.
- Nie, nie trzeba - odpowiedziała - i tak nie zasnę.
- Powinnaś.
- Ron śpi? - zapytała, Harry usiadł obok niej. Gdy tu się teleportowali Ron się rozczepił. Bardzo się o niego martwiła i winiła siebie za to. On jej tylko powtarzał, że to nie jej wina, co było prawdą.
- Nie wiem - odpowiedział - chyba nie.
- Yhym.
- Możesz do nie iść - powiedział z uśmiechem przyjaciel - spokojnie Hermiono, przejme warte.
- No dobrze, dziękuje ci Harry. - mówiąc to wstała i weszła do namiotu. Ron leżał w łóżku z zamkniętymi oczami, ale nie spał. Podeszła do niego i usiadła na skraju posłania. Od razu otworzył oczy i lekko się uśmiechną.
- Nie śpisz. - oznajmiła i też lekko się uśmiechnęła.
- Ty też nie.
- Przecież wiesz, że pierwsza dziś pełniłam warte - odpowiedziała - ale Harry mnie zastompił, bo nie mógł spać.
- Wiem - nadal się uśmiechał.
- Skąd? - zdziwiła się dziewczyna.
- Poprosiłem go o to. - powiedział z szerszym uśmiechem.
- Dlaczego?! - zbulwersowała się brązowowłosa - Harry też musi odpocząć!
- Hermiono, kiedy oststni raz przespałaś całą noc? - zapytał rudzielec.
Hermiona dopiero taz uświadomiła sobie, że całą noc, bez koszmarów i budznia się kielka razy przespała w pierwszą noc na Grimmauld Place. Wtedy, kiedy spała blisko Rona i trzymała go za ręke. Przez następne noce zasypiała o wiele szybciej od przyaciół, była strasznie zmęczona i przez to dręczyły ją koszmary. Tylko wtedy gdy Ron jest blisko może przespać całą noc.
- Masz racje, przeprzepraszam - zmieszała się trochę - Jak się czujesz?
- Bardzo dobrze, dziękuje - Przyjaciel cały czas się uśmiechał. W pewnym momencie dotkną policzka Hermiony i lekko zaczął go gładzić kciukiem. Hermione przeszedł dreszcz, ale próbowała go ukryć. "Ron dotknął mojego policzka. Na merlina! Co mam zrobić? Co mam zrobić?!" - myślała. Teraz przesunął palcem po jej sińcu pod okiem. Westchną. Wiedziała, że był duży i dość widoczny. Nawet nie próbowała już go ukryć. Dziewczyna nie wiedząc co zrobić uśmiechnęła się do chłopaka, a jemu momentalnie poczerwieniały uszy.
- Ostatni raz "normalnie" spałam w pierwszą noc na Grimmauld Place. - wypaliła i poczuła, że się czerwieni. Ron się do niej jeszcze bardziej uśmiechnął, Popatrzyli sobie w oczy. Wiedział o co Hermionie chodzi, bo takich sytuacji związanych z tą dziewczyną nie mógł zapomnieć. Zdjął ręke z jej policzka, a jej zszedł uśmiech. "O nie, nie powinnam tego mówić." - pomyślała.
Ron przesunął bardziej do ściany namiotu.
- Te łóżko jest bardzo duże - oznajmił - zmieścimy się razem.
Hermionie wrócił uśmiech.
- Jesteś pewny, że mogę? - spytała.
Ron pokiwał głową.
- Chyba, że nie chcesz. - zmieszał się.
- Oczywiście, że chcę! - położyła się obok, placami do przyjaciela. On ją objął. Czuła jego oddech na szyi co było cudowne, a zarazem przyprawiało ją o nieznośne dreszcze. Chciała a chwilę wyjść i krzyknąć, ale też nie chciała się ruszać, bo wiedziała, że taka chwila może się już nie powtórzyć.
- Dobranoc - szepnęła.
- Poczekam aż zaśniesz - oznajmił chłopak.
- Dziękuje, jesteś dla mnie bardzo dobry.
Szybko tak zasnęli i tak jak Hermiona myślała, nie miała tej nocy koszmarów, ani się nie obudziła.
Wstała przed Ronem, zaparzyła herbaty i zaniosła kubek Harremu. Nie chciała aby się dowiedział, że tej nocy spali razem. Może było za wcześnie, aby wiedział. Ron myślał tak samo. Od tamtej pory spali tak co noc, aż Ron opuścił przyjaciół.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział miał być o wiele później, ale znalazłam sposób aby go napisać :) Stwierdzam, że łatwiej jest mi pisać znając uczucia Hermiony, może dlatego, że jestem dziewczyną. Postaram się aby uczucia Rona też występowały.
Dziękuję Ci Angie13, że komentujesz każdy rozdział. To właśnie komentarze motywują mnie do pisania. Dziękuje także wszystkim którzy czytają, ale nie zostawiają niczego po sobie. Rozumiem, ja też nie bardzo lubię komentować :)
Pozdrawiam,
Stokrotka
poniedziałek, 13 maja 2013
6. Grimmauld Place
Ron, Harry oraz Hermiona niedawno przybyli na Grimmauld Place. Nie wiedzieli, że w tak krótkim czasie, tyle rzeczy może się zmienić. Hermiona postanowiła, że tej nocy cała trójka będzie spała w jednym pokoju. Właśnie wyjęła śpiwory ze swojej torebki i podała jeden Harremu, drugi Ronowi, a trzeci zostawiła dla siebie. Harry rozstawił się trochę dalej. Chciał pomyśleć, pobyć sam. Ron też zamierzał się oddalić.
- Mógłbyś położyć się obok mnie? - zapytała Hermiona- Proszę.
- Oczywiście. - powiedział ze zmęczonym uśmiechem Ron. Było mu już trochę lepiej po dostaniu wiadomości od rodziców. Rozłożyli swoje śpiwory obok siebie, a Ron podszedł do kanapy i zwioł trzy zakurzone poduszki. Najpierw wyczyścił je zaklęciem, a potem ułożył na posłaniu dziewczyny.
- O nie! -zaprotestowała - każdy bierze po jednej!
- Nie Hermiono! - powiedział chłopak - jesteś dziewczyną i to ty powinnaś wziąć wszystkie poduszki!
- Harry, a ty co o tym myślisz? - zapytała Harrego
- No wiesz, ja...
- Harry! - przerwał mu Ron.
- ... już śpię! - dokończył i odwrócił się plecami do towarzyszy.
- No widzisz Hermiono? - zapytał z uśmiechem - Ty musisz wziąć wszystkie.
- Ale Ron, weź chociaż jedną - błagała.
- Hermiono!
- Ron!
- No dobrze, już dobrze.
Gdy dziewczyna poszła do łazienki Ron i tak odłożył poduszkę na jej posłanie. "Nie może przecież leżeć na ziemi" - pomyślał. Dziewczyna bardzo długo siedziała w łazience i Ron już zasnął. Wygaszacz rudego leżał tuż obok jego głowy więc użyła go.
*
Wpełzła pod śpiwór i westchnęła. " No tak, Ron i tak dał mi tą poduszkę" - pomyślała - "Kochany jest". Wzięła swoją różdżkę i szepnęła "Lumos". Od razu na końcu różdżki pojawiło się światełko. Jak najciszej wyjęła ze swojej torebki książkę Historia Hogwartu. Zamierzała spędzić z nią całą noc. Ostatnio Hermiona cierpiała na bezsenność. Gdy tylko zasypiała śniły się jej koszmary o Voldemorcie i wyprawie po horkruksy. Raz śniło jej się, że razem z przyjaciółmi, Ronem i Harrym byli w jakimś ogromnym zamku. Ludzie tam byli bardzo dziwni i wypytywali o jakieś dziwne rzeczy. Gdy pytali Rona, a on nie chciał odpowiedzieć, zdenerwowali się i zabili jakimś zaklęciem. Hermiona wtedy obudziła się z płaczem. Nie mogła przecież stracić przyjaciół. Harrego ani Rona, a tym bardziej Rona! To było dla niej naprawdę straszne, więc całe noce próbowała czytać. Tak, próbowała, bo przeważnie w pewnym momencie zasypiała i budziła się z krzykiem, budząc przy tym swoją współlokatorkę, Ginny.
Mijała już chyba druga godzina od zgaszenia światła, a Hermionie zamykały się oczy.
*
Ron się przebudził i przewrócił na bok. Chciał sprawdzić czy z Hermioną wszystko dobrze. Zauważył, że dziewczyna wcale nie śpi tylko czyta.
- Hermiono. - wyszeptał - Ty nie śpisz?
- Ojej, przepraszam - odszepnęła - Obudziłam cię?
- Nie, ale dlaczego nie śpisz? - szeptał zaspany.
- Jakoś nie chce mi się spać. - skłamała.
- Proszę cię, nie kłam - poprosił
- No dobrze - szepnęła - ostatnio nie mogę spać.
- Dlaczego? Coś się stało? - przestraszony Ron otworzył szeroko oczy i podparł się na łokciu.
- No bo wiesz... - szepnęła - Wiesz....
- Hermiono, proszę powiedz mi - poprosił.
- No dobrze - zaczęła - No, bo jak zasypiam to cały czas mi się śnią te... Koszmary.
- Ale wiesz, że musisz trochę spać? - zapytał.
- Tak wiem. - odpowiedziała - Ja "trochę" śpię.
- Oj, Hermiono - westchnął - martwię się o ciebie, wiesz?
Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.
- Dziękuje, ale nie masz o co. - zapewniła go. - Zaraz położę się spać.
*
Mówiąc to odłożyła książkę i szepnęła "Nox", a światełko zgasło. Różdżkę schowała pod poduszę, pod jej głową, a jej oczy dość szybko przyzwyczaiły się do ciemności. Odwróciła się w stronę Rona. Bacznie ją obserwował. Wyciągnęła rękę w jego stronę.
- Możesz złapać mnie za rękę? - szepnęła.
Ron nie odpowiedział tylko dotkną jej dłoni. Miał takie silne i bezpieczne ręce. Kolejna rzecz, którą w nim kochała, jego ciało. Nie był taki chudy i mizerni jak Harry. Był o wiele lepszy od Harrego. We wszystkim. A przynajmniej ona tak sądziła.
Wróciła do rzeczywistości i doszło do niej, że cały czas się na niego patrzy, a on na nią.
- Poczekam aż zaśniesz. - wyszeptał.
- Nie musisz. - odpowiedziała
- Muszę. - uparł się
- Dziękuje - wyszeptała.
- Za co?
- Za to, że jesteś. - po tych słowach zamknęła oczy i od razu zasnęła. Tej nocy nie miała koszmarów. Wręcz przeciwnie, miała bardzo miłe sny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak właśnie sobie wyobrażałam pierwszą noc na Grimmauld Place :) Dziękuje, za wszystkie komentarze i uwagi. Myślę, że w poprzednim rozdziale wszystkie błędy usunęłam. Dziękuje też za czterech obserwatorów i prawie 400 wejść na bloga, znaczy to dla mnie naprawdę wiele ♥
Pozdrawiam,
Stokrotka
- Mógłbyś położyć się obok mnie? - zapytała Hermiona- Proszę.
- Oczywiście. - powiedział ze zmęczonym uśmiechem Ron. Było mu już trochę lepiej po dostaniu wiadomości od rodziców. Rozłożyli swoje śpiwory obok siebie, a Ron podszedł do kanapy i zwioł trzy zakurzone poduszki. Najpierw wyczyścił je zaklęciem, a potem ułożył na posłaniu dziewczyny.
- O nie! -zaprotestowała - każdy bierze po jednej!
- Nie Hermiono! - powiedział chłopak - jesteś dziewczyną i to ty powinnaś wziąć wszystkie poduszki!
- Harry, a ty co o tym myślisz? - zapytała Harrego
- No wiesz, ja...
- Harry! - przerwał mu Ron.
- ... już śpię! - dokończył i odwrócił się plecami do towarzyszy.
- No widzisz Hermiono? - zapytał z uśmiechem - Ty musisz wziąć wszystkie.
- Ale Ron, weź chociaż jedną - błagała.
- Hermiono!
- Ron!
- No dobrze, już dobrze.
Gdy dziewczyna poszła do łazienki Ron i tak odłożył poduszkę na jej posłanie. "Nie może przecież leżeć na ziemi" - pomyślał. Dziewczyna bardzo długo siedziała w łazience i Ron już zasnął. Wygaszacz rudego leżał tuż obok jego głowy więc użyła go.
*
Wpełzła pod śpiwór i westchnęła. " No tak, Ron i tak dał mi tą poduszkę" - pomyślała - "Kochany jest". Wzięła swoją różdżkę i szepnęła "Lumos". Od razu na końcu różdżki pojawiło się światełko. Jak najciszej wyjęła ze swojej torebki książkę Historia Hogwartu. Zamierzała spędzić z nią całą noc. Ostatnio Hermiona cierpiała na bezsenność. Gdy tylko zasypiała śniły się jej koszmary o Voldemorcie i wyprawie po horkruksy. Raz śniło jej się, że razem z przyjaciółmi, Ronem i Harrym byli w jakimś ogromnym zamku. Ludzie tam byli bardzo dziwni i wypytywali o jakieś dziwne rzeczy. Gdy pytali Rona, a on nie chciał odpowiedzieć, zdenerwowali się i zabili jakimś zaklęciem. Hermiona wtedy obudziła się z płaczem. Nie mogła przecież stracić przyjaciół. Harrego ani Rona, a tym bardziej Rona! To było dla niej naprawdę straszne, więc całe noce próbowała czytać. Tak, próbowała, bo przeważnie w pewnym momencie zasypiała i budziła się z krzykiem, budząc przy tym swoją współlokatorkę, Ginny.
Mijała już chyba druga godzina od zgaszenia światła, a Hermionie zamykały się oczy.
*
Ron się przebudził i przewrócił na bok. Chciał sprawdzić czy z Hermioną wszystko dobrze. Zauważył, że dziewczyna wcale nie śpi tylko czyta.
- Hermiono. - wyszeptał - Ty nie śpisz?
- Ojej, przepraszam - odszepnęła - Obudziłam cię?
- Nie, ale dlaczego nie śpisz? - szeptał zaspany.
- Jakoś nie chce mi się spać. - skłamała.
- Proszę cię, nie kłam - poprosił
- No dobrze - szepnęła - ostatnio nie mogę spać.
- Dlaczego? Coś się stało? - przestraszony Ron otworzył szeroko oczy i podparł się na łokciu.
- No bo wiesz... - szepnęła - Wiesz....
- Hermiono, proszę powiedz mi - poprosił.
- No dobrze - zaczęła - No, bo jak zasypiam to cały czas mi się śnią te... Koszmary.
- Ale wiesz, że musisz trochę spać? - zapytał.
- Tak wiem. - odpowiedziała - Ja "trochę" śpię.
- Oj, Hermiono - westchnął - martwię się o ciebie, wiesz?
Dziewczyna uśmiechnęła się słabo.
- Dziękuje, ale nie masz o co. - zapewniła go. - Zaraz położę się spać.
*
Mówiąc to odłożyła książkę i szepnęła "Nox", a światełko zgasło. Różdżkę schowała pod poduszę, pod jej głową, a jej oczy dość szybko przyzwyczaiły się do ciemności. Odwróciła się w stronę Rona. Bacznie ją obserwował. Wyciągnęła rękę w jego stronę.
- Możesz złapać mnie za rękę? - szepnęła.
Ron nie odpowiedział tylko dotkną jej dłoni. Miał takie silne i bezpieczne ręce. Kolejna rzecz, którą w nim kochała, jego ciało. Nie był taki chudy i mizerni jak Harry. Był o wiele lepszy od Harrego. We wszystkim. A przynajmniej ona tak sądziła.
Wróciła do rzeczywistości i doszło do niej, że cały czas się na niego patrzy, a on na nią.
- Poczekam aż zaśniesz. - wyszeptał.
- Nie musisz. - odpowiedziała
- Muszę. - uparł się
- Dziękuje - wyszeptała.
- Za co?
- Za to, że jesteś. - po tych słowach zamknęła oczy i od razu zasnęła. Tej nocy nie miała koszmarów. Wręcz przeciwnie, miała bardzo miłe sny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak właśnie sobie wyobrażałam pierwszą noc na Grimmauld Place :) Dziękuje, za wszystkie komentarze i uwagi. Myślę, że w poprzednim rozdziale wszystkie błędy usunęłam. Dziękuje też za czterech obserwatorów i prawie 400 wejść na bloga, znaczy to dla mnie naprawdę wiele ♥
Pozdrawiam,
Stokrotka
niedziela, 12 maja 2013
5. Wesele
Hermiona właśnie pomagała Ginny uporać się z sukienką. Ślub zaraz miał się zacząć, przez okno widziała, że schodzili się już goście. Ruda w końcu założyła swoje ubranie. Nie wyglądała, aż tak źle.
- Wyglądasz... - zaczęła Hermiona
- Ohydnie! - dokończyła Ginny
- Nie dokładnie to miałam na myśli, ale... - przerwała brązowowłosa.
- Ginny! - usłyszały głos pani Weasley
-O nie... - powiedziała cicho dziewczyna - Już idę mamo! - i wybiegła z pokoju.
Przez to całe pomaganie Ginny, Hermiona zapomniała o sobie. Wyjęła z szafy sukienkę, którą razem z mamą na początku wakacji kupiły specjalnie na tą okazie. Była ona zwiewna, w kolorze bzu. Do niej miała buty na wysokich obcasach. Nie była do nich w stu procentach przekonana, ale założyła je. Przez całe lato chodziła w związanych włosach, więc tym razem rozpuściła je. Od razy zrobiło jej się cieplej, ale postanowiła wytrzymać. Przez wyjściem chwyciła jeszcze swoją torebkę, na którą jakiś czas temu rzuciła zaklęcie zmniejszająco-zwiększające. Gdy zeszła, w dużym pokoju stała Fleur, a obok niej kręciły się jej mama, siostra oraz matka rudzielców. Ginny siedziała na kanapie z założonymi rękami i naburmuszoną miną. Była tam też jakaś starsza pani. "To chyba cioteczna babcia Rona, Muriel" - pomyślała Hermiona. Kiedyś oglądała razem z Ronem i Ginny ich album rodzinny. Dziewczyna weszła do salonu i grzecznie się przywitała.
- Oh, czy to jest ta mugolaczka? - spytała starsza pani - Ma fatalną postawę i za chude pęciny!
- Panią też bardzo miło widzieć. - odpowiedziała Hermiona i czym prędzej wyszła do ogrodu. Było tak pełno ludzi, a najwięcej rudych osobników. Chwilę szukała wzrokiem swoich przyjaciół. Zaraz potem zobaczyła Rona rozmawiającego z jakimś rudym chłopcem. To był Harry, wypił eliksir. Pomknęła w ich stronę, a Ron ją zauważył.
- Wyglądasz ekstra! - powiedział gdy do nich podeszła.
- Zawsze ten ton zaskoczenia! - odpowiedziała z przekąsem.
Chwilę porozmawiali i pośmieli się. Naglę Hermiona zobaczyła... Nie, to nie może być on... A nie, to on! Hermiona zobaczyła Wiktora Kruma! Szedł w ich stronę. "O nie." - pomyślała i poczuła, że się czerwieni. Spojrzała na Rona. On też się czerwienił. Harry pokazał mu miejsce, a potem cała trójka usiadła w drugim rzędzie. Ceremonia trwała krótko i zaraz potem zaczęły się tańce. Przyjaciele usiedli przy stoliku obok Luny, ale ona zaraz poszła tańczyć, a na jej miejscu usiadł Krum.
- Chodź zatańczymy - powiedział nagle Ron do Hermiony i wyciągną rękę w jej stronę. W brązowowłosej wszystko się zaczęło kotłować. Najpierw powiedział jej, że wygląda "ekstra", a teraz zaprosił ją do tańca.
Nie czekając chwili dłużej podała mu dłoń. Gdy oddalili się trochę od stolika wróciła do rzeczywistości:
- Ron, zaczekaj, ja nie umiem tańczyć - powiedziała z poważną miną.
- Jak to nie? - zdziwił się - na Balu Bożonarodzeniowym tańczyłaś wspaniale.
- Tak, ale wtedy bardzo długo uczyłam się kroków!
- Spokojnie, ja też nie jestem za dobrym tancerzem - powiedział z uśmiechem - po prostu... - Przerwał i złapał ją za drugą rękę, bo jedną już trzymał. Przetańczyli pierwszą, potem drugą i trzecią piosenkę. Cały czas śmiali się i świetnie bawili. Hermiona wreszcie mogła zapomnieć o tym wszystkim, o śmierci, o tym czego się dowiedzieli, o tym, że już niedługo będą musieli opuścić przytulną i bezpieczną Norę. No, może nie aż tak bezpieczną, ale przytulną i miłą. Kiedy patrzyła w oczy rudzielca.... jakkolwiek banalnie to brzmi... odpływała. Były takie niebieskie jak niebo w letni, upalny dzień. Teraz patrzyły na nią. Widziała w nich radość, tak, bardzo dużo radości. Kochała je, kochała go.
*
Ron był szczęśliwy, że Hermiona przyjęła jego zaproszenie tańca. Już wcześniej układał sobie plan jak zaprosić dziewczynę do tańca, a gdy Krum usiadł do stolika poczuł się zagrożony. Nie był może świetnym tancerzem, ale lubił to. Weasley'owie często urządzali "imprezy" lub byli na nie zapraszani. Czarodzieje bardzo lubią tak obchodzić urodziny i inne ważne dla nich święta, więc Ron już od małego tańczył.
Teraz patrzył w oczy Hermiony. Były takie piękne! Brązowe, może trochę czekoladowe, nie, nie... Raczej orzechowe... Tak, orzechowe. Był taki szczęśliwy, bo ona była. Kochał ją. Cieszył się też dlatego, że tańczyli już trzeci utwór.
Nagle piosenka się zmieniła na trochę wolniejszą. Oboje się przerazili.
- Co teraz? - zapytała dziewczyna - Może usiądziemy? Trochę się zmęczyłam.
- A może chciałabyś zatańczyć ze mną tą ostatnią piosenkę? - zapytał szybko rudy, aby nie odeszła. "Po co ja o to zapytałem" - bił się w środku.
- No dobrze, ale nie wiem czy potrafię - zgodziła się brązowowłosa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Moim zdanie trochę za krótko, ale mam problem z opisywaniem emocji. Muszę się jeszcze tego nauczyć :)
Pozdrawiam,
Stokrotka ♥
- Wyglądasz... - zaczęła Hermiona
- Ohydnie! - dokończyła Ginny
- Nie dokładnie to miałam na myśli, ale... - przerwała brązowowłosa.
- Ginny! - usłyszały głos pani Weasley
-O nie... - powiedziała cicho dziewczyna - Już idę mamo! - i wybiegła z pokoju.
Przez to całe pomaganie Ginny, Hermiona zapomniała o sobie. Wyjęła z szafy sukienkę, którą razem z mamą na początku wakacji kupiły specjalnie na tą okazie. Była ona zwiewna, w kolorze bzu. Do niej miała buty na wysokich obcasach. Nie była do nich w stu procentach przekonana, ale założyła je. Przez całe lato chodziła w związanych włosach, więc tym razem rozpuściła je. Od razy zrobiło jej się cieplej, ale postanowiła wytrzymać. Przez wyjściem chwyciła jeszcze swoją torebkę, na którą jakiś czas temu rzuciła zaklęcie zmniejszająco-zwiększające. Gdy zeszła, w dużym pokoju stała Fleur, a obok niej kręciły się jej mama, siostra oraz matka rudzielców. Ginny siedziała na kanapie z założonymi rękami i naburmuszoną miną. Była tam też jakaś starsza pani. "To chyba cioteczna babcia Rona, Muriel" - pomyślała Hermiona. Kiedyś oglądała razem z Ronem i Ginny ich album rodzinny. Dziewczyna weszła do salonu i grzecznie się przywitała.
- Oh, czy to jest ta mugolaczka? - spytała starsza pani - Ma fatalną postawę i za chude pęciny!
- Panią też bardzo miło widzieć. - odpowiedziała Hermiona i czym prędzej wyszła do ogrodu. Było tak pełno ludzi, a najwięcej rudych osobników. Chwilę szukała wzrokiem swoich przyjaciół. Zaraz potem zobaczyła Rona rozmawiającego z jakimś rudym chłopcem. To był Harry, wypił eliksir. Pomknęła w ich stronę, a Ron ją zauważył.
- Wyglądasz ekstra! - powiedział gdy do nich podeszła.
- Zawsze ten ton zaskoczenia! - odpowiedziała z przekąsem.
Chwilę porozmawiali i pośmieli się. Naglę Hermiona zobaczyła... Nie, to nie może być on... A nie, to on! Hermiona zobaczyła Wiktora Kruma! Szedł w ich stronę. "O nie." - pomyślała i poczuła, że się czerwieni. Spojrzała na Rona. On też się czerwienił. Harry pokazał mu miejsce, a potem cała trójka usiadła w drugim rzędzie. Ceremonia trwała krótko i zaraz potem zaczęły się tańce. Przyjaciele usiedli przy stoliku obok Luny, ale ona zaraz poszła tańczyć, a na jej miejscu usiadł Krum.
- Chodź zatańczymy - powiedział nagle Ron do Hermiony i wyciągną rękę w jej stronę. W brązowowłosej wszystko się zaczęło kotłować. Najpierw powiedział jej, że wygląda "ekstra", a teraz zaprosił ją do tańca.
Nie czekając chwili dłużej podała mu dłoń. Gdy oddalili się trochę od stolika wróciła do rzeczywistości:
- Ron, zaczekaj, ja nie umiem tańczyć - powiedziała z poważną miną.
- Jak to nie? - zdziwił się - na Balu Bożonarodzeniowym tańczyłaś wspaniale.
- Tak, ale wtedy bardzo długo uczyłam się kroków!
- Spokojnie, ja też nie jestem za dobrym tancerzem - powiedział z uśmiechem - po prostu... - Przerwał i złapał ją za drugą rękę, bo jedną już trzymał. Przetańczyli pierwszą, potem drugą i trzecią piosenkę. Cały czas śmiali się i świetnie bawili. Hermiona wreszcie mogła zapomnieć o tym wszystkim, o śmierci, o tym czego się dowiedzieli, o tym, że już niedługo będą musieli opuścić przytulną i bezpieczną Norę. No, może nie aż tak bezpieczną, ale przytulną i miłą. Kiedy patrzyła w oczy rudzielca.... jakkolwiek banalnie to brzmi... odpływała. Były takie niebieskie jak niebo w letni, upalny dzień. Teraz patrzyły na nią. Widziała w nich radość, tak, bardzo dużo radości. Kochała je, kochała go.
*
Ron był szczęśliwy, że Hermiona przyjęła jego zaproszenie tańca. Już wcześniej układał sobie plan jak zaprosić dziewczynę do tańca, a gdy Krum usiadł do stolika poczuł się zagrożony. Nie był może świetnym tancerzem, ale lubił to. Weasley'owie często urządzali "imprezy" lub byli na nie zapraszani. Czarodzieje bardzo lubią tak obchodzić urodziny i inne ważne dla nich święta, więc Ron już od małego tańczył.
Teraz patrzył w oczy Hermiony. Były takie piękne! Brązowe, może trochę czekoladowe, nie, nie... Raczej orzechowe... Tak, orzechowe. Był taki szczęśliwy, bo ona była. Kochał ją. Cieszył się też dlatego, że tańczyli już trzeci utwór.
Nagle piosenka się zmieniła na trochę wolniejszą. Oboje się przerazili.
- Co teraz? - zapytała dziewczyna - Może usiądziemy? Trochę się zmęczyłam.
- A może chciałabyś zatańczyć ze mną tą ostatnią piosenkę? - zapytał szybko rudy, aby nie odeszła. "Po co ja o to zapytałem" - bił się w środku.
- No dobrze, ale nie wiem czy potrafię - zgodziła się brązowowłosa.
- Dziękuje - odpowiedział z uśmiechem - musisz położyć mi to ręce - położył jej ręce na swoich ramionach - i trochę się przybliżyć - przyciągną dziewczynę. Sam wplótł dłonie w jej talię. Oboje śmiali się i kiwali na boki. Po pewnym czasie dziewczyna spoważniała, on tak samo. Patrzyli sobie w oczy, bardzo poważnie. Hermiona westchnęła i położyła głowę na jego ramieniu. Ronowi zrobiło się bardzo ciepło. Chyba nigdy nie był tak blisko dziewczyny i chciał by aby ta chwila trwała wiecznie. Niestety piosenka skończyła się bardzo szybko, a przynajmniej tak wydawało się Ronowi.
- Dziękuje za taniec - powiedział chłopka z uśmiechem - usiądź z Harrym, a ja pójdę po coś do picia. Gdy szedł po napoje nogi miał jak z waty i nie bardzo do niego dochodziło z kim przed chwilką tańczył.------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Moim zdanie trochę za krótko, ale mam problem z opisywaniem emocji. Muszę się jeszcze tego nauczyć :)
Pozdrawiam,
Stokrotka ♥
środa, 8 maja 2013
4. Harry Potter
Ron właśnie się obudził. Słońce dopiero wstało i widniało nisko na niebie. "To dziś" - pomyślał. Dziś mieli zabrać Harrego do Nory. Miało to nastąpić dopiero w nocy, ale i tak, to dziś. Z jednej strony był zły na Harrego za to, że skrzywdził Ginny. Wprost nienawidził go za to. Z drugiej strony nie mógł się doczekać spotkania z przyjacielem, zapytania czy wszystko dobrze i czy żyje.
Usłyszał krzątanie się po kuchni. Pani Weasley pewnie już wstała. Wczoraj wieczorem przybyli Bill z Fleur. Za dwa dni ich ślub.
Rudzielec wstał i podszedł do okna. Pogoda nie była za ciekawa. Wyją z szafy ubranie i ubrał się. Zaraz potem był już w kuchni.
- Cześć mamo - powitał matkę i usiadł do stołu.
- Dzień dobry - odpowiedziała - co tak wcześnie wstałeś?
- Nie wiem, chyba pogoda tak na mnie działa - skłamał - Kiedy śniadanie?
- Właśnie teraz - powiedziała i postawiła na stole tosty - Śniadanie! - krzyknęła. Po parunastu minutach zeszli domownicy i Hermiona. Zjedli śniadanie rozmawiając o pogodzie, Proroku Codziennym. Starali się omijać temat Harrego.
- Ginny, posprzątaj pokój gościnny - rozkazała mama rudzielców po zjedzeniu śniadanie - Arturze i Billu, odgnomcie ogródek - ciągnęła - Ronie i Hermiono, proszę posprzątajcie pokój dzienny.
Tak więc przyjaciele udali się do salonu. Hermiona wycierała kurze, a Ron czyścił kanapę.
*
- Cieszysz się? - zapytała przerywając ciszę
- Z czego? - zapytał zdziwiony
- Że będzie ślub twojego brata - opowiedziała
- Aaa.. No.. Tak w sumie to się nie zastanawiałem - powiedziawszy to spojrzał na brązowowłosą - A co?
- Tak pytam - spojrzała na przyjaciela z uśmiechem - myślałam, że to fajnie jak rodzeństwo się żeni.
- Możliwe, nie wiem - odpowiedział - chyba jest mi to obojętne
- Jest ci to obojętne?! - oburzyła się dziewczyna, ale z uśmiechem - Przecież to ślub! Wiążesz się z kimś na zawsze!
- Może masz racje - opowiedział spokojnie - ale tak naprawdę to po co wiązać się na całe życie?
- Jak ludzie się kochają - oburzyła się brązowowłosa - to chcą być ze sobą na zawsze.
- Możliwe - Ron nadal był bardzo spokojny - ja jeszcze nikogo nigdy nie kochałem.
Hermiona zatrzymała się na chwilkę.
- A Lavender? - zapytała
- Lavender?! - parskną śmiechem Ron - to, że z nią chodziłem to nie znaczy, że ją kochałem! O ile można to nazwać chodzeniem.
Hermiona też lekko się uśmiechnęła.
- Ja też - oznajmiła
- Ty też co?
- Ja też nigdy nikogo nie kochałam - Kochała Rona. Tak. Ale myślała,że to może być tylko zauroczenie. A po za tym była pewna, że rudy nie odwzajemnia jej uczucia. Kocha, ją ale tylko jak siostrę.
- A Krum? - zapytał i też się zatrzymał - Przecież z nim chodziłaś.
- Sama nie wiem czy chodziłam - odpowiedziała - i ja go nie kochałam, nie kocham i kochać raczej nie będę.
- To dobrze - wymknęło się Ronowi
- To dobrze? - zapytała z uśmiechem Hermiona
- To znaczy... - Ron się zmieszał -... Myślę, że nie był to chłopak dla ciebie.
- Nie był to chłopak dla mnie?! - krzyknęła - Jak jesteś taki mądry, to wskaż chłopaka dla mnie!
*
-Jejku, Hermiono - powiedział - nie krzycz tak.
- Przepraszam - przeprosiła - To proszę, wskaż chłopaka dla mnie.
Ron nie bardzo wiedział co odpowiedzieć. Miał powiedzieć "Stoi za tobą i czyści poduszkę". Nie... Rudy był pewny, że dziewczyna nie odwzajemnia jego uczucia. No bo dlaczego miała odwzajemniać?! Kim on był w porównaniu do Kruma lub nawet do Harrego?
- Nie wiem - skłamał
- Tak, ja też myślę, że Lavender "nie była dla ciebie odpowiednią dziewczyną"- zaśmiała się - i nie umiem wskazać lepszej.
- To dobrze. - Hermiona odwróciła się do Rona i posłała mu miły uśmiech, a on odesłał jej to samo. Po godzinie salon lśnił. Zmęczeni padli na kanapę.
- Nie mogłam dziś spać - oznajmiła dziewczyna - strasznie się martwię o Harrego.
- Ja też źle dziś spałem - odpowiedział rudowłosy - ale będzie dobrze, zobaczysz. Po obiedzie przyjadą członkowie Zakonu Feniksa i ustalimy plan jak zabrać Harrego. To już niebawem.
- Mam nadzieję
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział nic nie wnosi, jest krótki i trochę nudny (jak dla mnie). Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, bo mam już pomysły i zobaczymy jak to wyjdzie. Dziękuje za ponad 200 wejść na bloga i jednego obserwatora. Myślę, że to dobry wynik jak na blog który ma niecały tydzień i jest o Romione, a wszyscy dobrze wiedzą, że nie jest to bardzo lubiana para.
Pozdrawiam,
Stokrotka
Usłyszał krzątanie się po kuchni. Pani Weasley pewnie już wstała. Wczoraj wieczorem przybyli Bill z Fleur. Za dwa dni ich ślub.
Rudzielec wstał i podszedł do okna. Pogoda nie była za ciekawa. Wyją z szafy ubranie i ubrał się. Zaraz potem był już w kuchni.
- Cześć mamo - powitał matkę i usiadł do stołu.
- Dzień dobry - odpowiedziała - co tak wcześnie wstałeś?
- Nie wiem, chyba pogoda tak na mnie działa - skłamał - Kiedy śniadanie?
- Właśnie teraz - powiedziała i postawiła na stole tosty - Śniadanie! - krzyknęła. Po parunastu minutach zeszli domownicy i Hermiona. Zjedli śniadanie rozmawiając o pogodzie, Proroku Codziennym. Starali się omijać temat Harrego.
- Ginny, posprzątaj pokój gościnny - rozkazała mama rudzielców po zjedzeniu śniadanie - Arturze i Billu, odgnomcie ogródek - ciągnęła - Ronie i Hermiono, proszę posprzątajcie pokój dzienny.
Tak więc przyjaciele udali się do salonu. Hermiona wycierała kurze, a Ron czyścił kanapę.
*
- Cieszysz się? - zapytała przerywając ciszę
- Z czego? - zapytał zdziwiony
- Że będzie ślub twojego brata - opowiedziała
- Aaa.. No.. Tak w sumie to się nie zastanawiałem - powiedziawszy to spojrzał na brązowowłosą - A co?
- Tak pytam - spojrzała na przyjaciela z uśmiechem - myślałam, że to fajnie jak rodzeństwo się żeni.
- Możliwe, nie wiem - odpowiedział - chyba jest mi to obojętne
- Jest ci to obojętne?! - oburzyła się dziewczyna, ale z uśmiechem - Przecież to ślub! Wiążesz się z kimś na zawsze!
- Może masz racje - opowiedział spokojnie - ale tak naprawdę to po co wiązać się na całe życie?
- Jak ludzie się kochają - oburzyła się brązowowłosa - to chcą być ze sobą na zawsze.
- Możliwe - Ron nadal był bardzo spokojny - ja jeszcze nikogo nigdy nie kochałem.
Hermiona zatrzymała się na chwilkę.
- A Lavender? - zapytała
- Lavender?! - parskną śmiechem Ron - to, że z nią chodziłem to nie znaczy, że ją kochałem! O ile można to nazwać chodzeniem.
Hermiona też lekko się uśmiechnęła.
- Ja też - oznajmiła
- Ty też co?
- Ja też nigdy nikogo nie kochałam - Kochała Rona. Tak. Ale myślała,że to może być tylko zauroczenie. A po za tym była pewna, że rudy nie odwzajemnia jej uczucia. Kocha, ją ale tylko jak siostrę.
- A Krum? - zapytał i też się zatrzymał - Przecież z nim chodziłaś.
- Sama nie wiem czy chodziłam - odpowiedziała - i ja go nie kochałam, nie kocham i kochać raczej nie będę.
- To dobrze - wymknęło się Ronowi
- To dobrze? - zapytała z uśmiechem Hermiona
- To znaczy... - Ron się zmieszał -... Myślę, że nie był to chłopak dla ciebie.
- Nie był to chłopak dla mnie?! - krzyknęła - Jak jesteś taki mądry, to wskaż chłopaka dla mnie!
*
-Jejku, Hermiono - powiedział - nie krzycz tak.
- Przepraszam - przeprosiła - To proszę, wskaż chłopaka dla mnie.
Ron nie bardzo wiedział co odpowiedzieć. Miał powiedzieć "Stoi za tobą i czyści poduszkę". Nie... Rudy był pewny, że dziewczyna nie odwzajemnia jego uczucia. No bo dlaczego miała odwzajemniać?! Kim on był w porównaniu do Kruma lub nawet do Harrego?
- Nie wiem - skłamał
- Tak, ja też myślę, że Lavender "nie była dla ciebie odpowiednią dziewczyną"- zaśmiała się - i nie umiem wskazać lepszej.
- To dobrze. - Hermiona odwróciła się do Rona i posłała mu miły uśmiech, a on odesłał jej to samo. Po godzinie salon lśnił. Zmęczeni padli na kanapę.
- Nie mogłam dziś spać - oznajmiła dziewczyna - strasznie się martwię o Harrego.
- Ja też źle dziś spałem - odpowiedział rudowłosy - ale będzie dobrze, zobaczysz. Po obiedzie przyjadą członkowie Zakonu Feniksa i ustalimy plan jak zabrać Harrego. To już niebawem.
- Mam nadzieję
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział nic nie wnosi, jest krótki i trochę nudny (jak dla mnie). Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, bo mam już pomysły i zobaczymy jak to wyjdzie. Dziękuje za ponad 200 wejść na bloga i jednego obserwatora. Myślę, że to dobry wynik jak na blog który ma niecały tydzień i jest o Romione, a wszyscy dobrze wiedzą, że nie jest to bardzo lubiana para.
Pozdrawiam,
Stokrotka
poniedziałek, 6 maja 2013
3. Łąka
Prze kolejne dwa dni była piękna pogoda. Ron, Ginny oraz Hermiona często przebywali w ogrodzie, chodzili na spacery lub kąpali się w stawie.
Hermiona przez cały czas nosiła serduszko, które razem z Ronem znaleźli na strychu. Nie zdejmowała go nawet na noc, nie przeszkadzało jej w spaniu, było bardzo lekkie. Cały czas powtarzała sobie, że to serduszko jest od Rona. Nie było to kłamstwo lecz nie była to też całkowitą prawdą. Ron wmawiał sobie to samo; że to serduszko on jej podarował.
Słońce już wzeszło, zapowiada się kolejny piękny dzień. Brązowowłosa przekręciła się w łóżku i otworzyła oczy. Spojrzała na rudowłosą, która leżała trochę wyżej na swoim łóżku (Hermiona spała na łóżku polowym) i już nie spała, patrzyła się w sufit.
- Dzień dobry - powitała ją z uśmiechem Hermiona - Długo nie śpisz?
- Witam - odpowiedziała Ginny i odwróciła głowę do przyjaciółki - niedawno się obudziłam.
- Słuchaj Ginny... - zaczęła Hermiona. Bardzo się martwiła o rudowłosą. Zastanawiała się dlaczego cały czas nie ma humoru, a przynajmniej dobrego humoru - mogę wiedzieć co się dzieje?
- Ale z czym? - zapytała
- Z tobą! Cały czas chodzisz taka... przygnębiona - powiedziała Hermiona nieco podnosząc głos
- Nie, nic.. - odpowiedziała - ... A Ron ci nic nie mówił?
- Nie, raczej nie - odpowiedziała
- To dobrze - powiedziała dziewczyna i zeszła z łóżka - myślałam, że mówicie sobie wszytko.
- Bo mówimy - odpowiedziała brązowowłosa i także wstała.
- Ciesze się - oznajmiła ruda, wzięła swój szlafrok i wyszła z pokoju, prawdopodobnie pomaszerowała do kuchni. Hermiona podeszła do szafy i wyjęła koszulkę i szorty, które nosiła ostatnio bardzo często. Ubrała się i podeszła do lustra. Uśmiechnęła się na swój widok; jej włosy były wszędzie, osaczyły całą jej głowę i dobierały się do twarzy. Spróbowała chociaż w małym stopniu je rozczesać ( tak, próbowała ) i spięła je w wysoki kucyk*. Większość dziewczyn w jej wieku malowała się, a nawet Ginny często chodziła z makijażem. Hermiona nie lubiła spędzać godzin przed lustrem, wolała poczytać książkę lub pouczyć się. A poza tym nigdy nie dbała jakoś "bardzo" o swój wygląd.
Wpadła na pomysł aby obudzić Rona, na pewno jeszcze spał. Pościeliła łóżko i wyszła z pokoju. Chwilę później była już przy drzwiach prowadzących do pokoju przyjaciela. Zapukała delikatnie, ale tak jak się spodziewała nie uzyskała odpowiedzi. Cichutko otworzyła drzwi i wślizgnęła się do pokoju. Tak jak się spodziewała rudowłosy jeszcze słodko spał. Wyglądał bardzo śmiesznie, a zarazem słodko. Jego długie włosy oplotły mu całą twarz. Cichutko, jak tylko umiała podeszła do okna i otworzyła je na całą szerokość. Czekała chwilę na reakcję przyjaciela lecz nie uzyskała jej. Podeszła do jego łóżka. Już nie starała się iść jak najciszej. Usiadła na skraju łóżka.
- Ron - wyszeptała - wstawaj! Odgarnęła mu włosy z czoła - wstawaj! - powiedziała trochę głośniej. Teraz Ron usłyszał to i otworzył oczy. Zdziwił się na widok dziewczyny.
- Hermiono, co ty tu robisz? - zapytał zaspanym głosem
- Budzę cię śpiochu! - odpowiedziała z uśmiechem - ubieraj się szybko, ja zaczekam pod drzwiami.
*
Tak więc Ron wstał i ubrał się w ubranie, które wyją z szafy. Bardzo się cieszył, że Hermiona przyszła go obudzić. Było to dla niego takie... Miłe! Tak, myślę, że to dobre słowo.
Chwilę później wyszedł z pokoju. Hermiona siedziała na podłodze oparta o ścianę.
- Nareszcie! - powiedziała. Ron pomógł jej wstać i razem zeszli na śniadanie. Była tam już Ginny zajadająca tosta oraz pani Weasley krzątająca się jeszcze po kuchni.
- Dzień dobry - powiedziała gdy zobaczyła przyjaciół siadających do stołu
- A nawet lepszy - zaśmiał się Ron
- Mamo, kiedy w końcu przyjedzie Bill z tą.. tą... - zamyśliła się Ginny - z jego towarzyszką?
- W piątek, za dwa dni - odpowiedziała pani Weasley
- Mamy po śniadaniu pomóc w czymś pani? - zapytała Hermiona
- Nie nie trzeba - odpowiedziała pani Weasley i wyszła z kuchni
- To co dziś robimy? - spytał Ron kończąc posiłek
- Możemy iść na spacer, jest taka ładna pogoda - odpowiedziała z uśmiechem Hermiona
- Idźcie sami, ja nie mam ochoty na żaden spacer - odpowiedziała Ginny i czmychnęła do swojego pokoju.
Więc przyjaciele poszli. Ruszyli w stronę pól, Ron chciał zaprowadzić Hermionę na łąkę.
- Słuchaj, Ron - zaczęła Hermiona gdy wyszli z Nory - spytałam dziś rano Ginny dlaczego jest taka pochmurna...
- O nie... - przerwał jej Ron
- Ronaldzie Weasley, proszę mi nie przerywać - powiedziała to z bardzo poważną miną - a więc spytałam dziś Ginny dlaczego jest taka pochmurna - kontynuowała - i ona zdziwiła się dlaczego mi nie powiedziałeś. Powiedziała, że myślała, że wszystko sobie mówimy. Szczerze mówiąc ja też tak myślałam - mówiąc to zatrzymała się i Ron zrobił to samo. Spojrzeli sobie w oczy.
*
Hermiona kochała te oczy. Zawsze, zawsze gdy w nie patrzyła odpływała. Co prawda, to prawda. Ron miał na prawdę piękne oczy.
- Ale Hermiona - zaczął tłumaczyć się Ron - ja ci naprawdę mówię wszystko
- No to o co chodzi Ginny? - spytała Hermiona powracając do rzeczywistości
- No już dobrze... - powiedział i spuścił głowę - na pogrzebie Dumbledor'a Herry zerwał z Ginny.
- Ale dlaczego? - spytała zdziwiona brązowowłosa - myślałam, że się kochają.
- Tak, ja też tak myślałem - powiedział i podniósł głowę - dokładnie nie wiem dla czego, nie chciałem już jej tak dręczyć i tak dużo wycierpiała - powiedział - i uwierz mi Hermiono, zawsze będę mówił ci wszystko - kontynuował - zawsze. Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się i złapała go za rękę. Sama nie wiedziała dlaczego.
- Dziękuje, że mi w końcu powiedziałeś - uśmiechnęła się jeszcze bardziej - ja też przed tobą nie mam tajemnic i postaram się ich nie mieć. Ron także się uśmiechnął.
- Chodź, pokażę ci piękne miejsce - powiedział i pociągną ją do przodu. Przez całą drogę trzymali się za ręce. Tak jakby byli parą.
Zaraz potem doszli na piękną łąkę na której było pełno kwiatów. Usiedli pod wielkim, starym drzewem, a Ron zerwał mały bukiecik i wręczył go Hermionie. Długo rozmawiali, nie wrócili nawet na obiad. Rozmawiali o pomyśle Rona aby przebrać Ghula za siebie i udawać, że jest chory i nie może wrócić do szkoły na co Hermiona krzyknęła coś w stylu "Ron, jesteś genialny !!!" Potem znów rozmawiali o Voldemorcie, Harrym i horkruksach. Potem w jakiś dziwny sposób zmienili na temat ich samych.
- Ron, pamiętasz ja spytałam cię dlaczego jesteś dla mnie taki miły? - spytała Hermiona
- Yhym... - odpowiedział Ron i trochę się zmieszał
- Odpowiedziałeś wtedy, że tylko dlatego, że "lubisz" - powiedziała - czy mógłbyś bardziej rozwinąć swoją wypowiedź
- Nie wiem czy to dobry pomysł, Hermiono - kontynuował - czy możemy porozmawiać o tym później?
- No dobrze - odpowiedziała i tak skończyli ten temat. Gdy wracali także trzymali się za ręce. Ron pomógł Hermionie wstać, a potem już jakoś tak zostało.
Do Nory wrócili na kolację. Po kolacji grali razem w szachy, a gdy poczuli zmęczenie rozstali się i poszli to swoich pokojów. Gdy Hermiona weszła do sypialni, Ginny już słodko spała. Włożyła bukiecik od Rona do małego wazoniku na oknie i położyła się do łóżka. Wiedziała, że jutro nie ominie jej rozmowa z przyjaciółką, ale na razie nie zamęczała się tym. Myślała o kolejnym pięknym dniu spędzonym z Ronem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę się rozpisałam :) Przepraszam.
* Zauważyłam, że w większości opowiadać Hermiona w lato chodzi w rozpuszczonych włosach. Uwierzcie mi, że nie da się! Mam dokładnie takie same włosy i gdy tylko wyjdę na dwór gdy jest ciepło topię cię!
W ostatnim opowiadaniu popełniłam kolejnych parę błędów, mam nadzieję, że troszkę się poprawiłam :)
Dobra już was nie zanudzam :)
Pozdrawiam,
Stokrotka
Hermiona przez cały czas nosiła serduszko, które razem z Ronem znaleźli na strychu. Nie zdejmowała go nawet na noc, nie przeszkadzało jej w spaniu, było bardzo lekkie. Cały czas powtarzała sobie, że to serduszko jest od Rona. Nie było to kłamstwo lecz nie była to też całkowitą prawdą. Ron wmawiał sobie to samo; że to serduszko on jej podarował.
Słońce już wzeszło, zapowiada się kolejny piękny dzień. Brązowowłosa przekręciła się w łóżku i otworzyła oczy. Spojrzała na rudowłosą, która leżała trochę wyżej na swoim łóżku (Hermiona spała na łóżku polowym) i już nie spała, patrzyła się w sufit.
- Dzień dobry - powitała ją z uśmiechem Hermiona - Długo nie śpisz?
- Witam - odpowiedziała Ginny i odwróciła głowę do przyjaciółki - niedawno się obudziłam.
- Słuchaj Ginny... - zaczęła Hermiona. Bardzo się martwiła o rudowłosą. Zastanawiała się dlaczego cały czas nie ma humoru, a przynajmniej dobrego humoru - mogę wiedzieć co się dzieje?
- Ale z czym? - zapytała
- Z tobą! Cały czas chodzisz taka... przygnębiona - powiedziała Hermiona nieco podnosząc głos
- Nie, nic.. - odpowiedziała - ... A Ron ci nic nie mówił?
- Nie, raczej nie - odpowiedziała
- To dobrze - powiedziała dziewczyna i zeszła z łóżka - myślałam, że mówicie sobie wszytko.
- Bo mówimy - odpowiedziała brązowowłosa i także wstała.
- Ciesze się - oznajmiła ruda, wzięła swój szlafrok i wyszła z pokoju, prawdopodobnie pomaszerowała do kuchni. Hermiona podeszła do szafy i wyjęła koszulkę i szorty, które nosiła ostatnio bardzo często. Ubrała się i podeszła do lustra. Uśmiechnęła się na swój widok; jej włosy były wszędzie, osaczyły całą jej głowę i dobierały się do twarzy. Spróbowała chociaż w małym stopniu je rozczesać ( tak, próbowała ) i spięła je w wysoki kucyk*. Większość dziewczyn w jej wieku malowała się, a nawet Ginny często chodziła z makijażem. Hermiona nie lubiła spędzać godzin przed lustrem, wolała poczytać książkę lub pouczyć się. A poza tym nigdy nie dbała jakoś "bardzo" o swój wygląd.
Wpadła na pomysł aby obudzić Rona, na pewno jeszcze spał. Pościeliła łóżko i wyszła z pokoju. Chwilę później była już przy drzwiach prowadzących do pokoju przyjaciela. Zapukała delikatnie, ale tak jak się spodziewała nie uzyskała odpowiedzi. Cichutko otworzyła drzwi i wślizgnęła się do pokoju. Tak jak się spodziewała rudowłosy jeszcze słodko spał. Wyglądał bardzo śmiesznie, a zarazem słodko. Jego długie włosy oplotły mu całą twarz. Cichutko, jak tylko umiała podeszła do okna i otworzyła je na całą szerokość. Czekała chwilę na reakcję przyjaciela lecz nie uzyskała jej. Podeszła do jego łóżka. Już nie starała się iść jak najciszej. Usiadła na skraju łóżka.
- Ron - wyszeptała - wstawaj! Odgarnęła mu włosy z czoła - wstawaj! - powiedziała trochę głośniej. Teraz Ron usłyszał to i otworzył oczy. Zdziwił się na widok dziewczyny.
- Hermiono, co ty tu robisz? - zapytał zaspanym głosem
- Budzę cię śpiochu! - odpowiedziała z uśmiechem - ubieraj się szybko, ja zaczekam pod drzwiami.
*
Tak więc Ron wstał i ubrał się w ubranie, które wyją z szafy. Bardzo się cieszył, że Hermiona przyszła go obudzić. Było to dla niego takie... Miłe! Tak, myślę, że to dobre słowo.
Chwilę później wyszedł z pokoju. Hermiona siedziała na podłodze oparta o ścianę.
- Nareszcie! - powiedziała. Ron pomógł jej wstać i razem zeszli na śniadanie. Była tam już Ginny zajadająca tosta oraz pani Weasley krzątająca się jeszcze po kuchni.
- Dzień dobry - powiedziała gdy zobaczyła przyjaciół siadających do stołu
- A nawet lepszy - zaśmiał się Ron
- Mamo, kiedy w końcu przyjedzie Bill z tą.. tą... - zamyśliła się Ginny - z jego towarzyszką?
- W piątek, za dwa dni - odpowiedziała pani Weasley
- Mamy po śniadaniu pomóc w czymś pani? - zapytała Hermiona
- Nie nie trzeba - odpowiedziała pani Weasley i wyszła z kuchni
- To co dziś robimy? - spytał Ron kończąc posiłek
- Możemy iść na spacer, jest taka ładna pogoda - odpowiedziała z uśmiechem Hermiona
- Idźcie sami, ja nie mam ochoty na żaden spacer - odpowiedziała Ginny i czmychnęła do swojego pokoju.
Więc przyjaciele poszli. Ruszyli w stronę pól, Ron chciał zaprowadzić Hermionę na łąkę.
- Słuchaj, Ron - zaczęła Hermiona gdy wyszli z Nory - spytałam dziś rano Ginny dlaczego jest taka pochmurna...
- O nie... - przerwał jej Ron
- Ronaldzie Weasley, proszę mi nie przerywać - powiedziała to z bardzo poważną miną - a więc spytałam dziś Ginny dlaczego jest taka pochmurna - kontynuowała - i ona zdziwiła się dlaczego mi nie powiedziałeś. Powiedziała, że myślała, że wszystko sobie mówimy. Szczerze mówiąc ja też tak myślałam - mówiąc to zatrzymała się i Ron zrobił to samo. Spojrzeli sobie w oczy.
*
Hermiona kochała te oczy. Zawsze, zawsze gdy w nie patrzyła odpływała. Co prawda, to prawda. Ron miał na prawdę piękne oczy.
- Ale Hermiona - zaczął tłumaczyć się Ron - ja ci naprawdę mówię wszystko
- No to o co chodzi Ginny? - spytała Hermiona powracając do rzeczywistości
- No już dobrze... - powiedział i spuścił głowę - na pogrzebie Dumbledor'a Herry zerwał z Ginny.
- Ale dlaczego? - spytała zdziwiona brązowowłosa - myślałam, że się kochają.
- Tak, ja też tak myślałem - powiedział i podniósł głowę - dokładnie nie wiem dla czego, nie chciałem już jej tak dręczyć i tak dużo wycierpiała - powiedział - i uwierz mi Hermiono, zawsze będę mówił ci wszystko - kontynuował - zawsze. Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się i złapała go za rękę. Sama nie wiedziała dlaczego.
- Dziękuje, że mi w końcu powiedziałeś - uśmiechnęła się jeszcze bardziej - ja też przed tobą nie mam tajemnic i postaram się ich nie mieć. Ron także się uśmiechnął.
- Chodź, pokażę ci piękne miejsce - powiedział i pociągną ją do przodu. Przez całą drogę trzymali się za ręce. Tak jakby byli parą.
Zaraz potem doszli na piękną łąkę na której było pełno kwiatów. Usiedli pod wielkim, starym drzewem, a Ron zerwał mały bukiecik i wręczył go Hermionie. Długo rozmawiali, nie wrócili nawet na obiad. Rozmawiali o pomyśle Rona aby przebrać Ghula za siebie i udawać, że jest chory i nie może wrócić do szkoły na co Hermiona krzyknęła coś w stylu "Ron, jesteś genialny !!!" Potem znów rozmawiali o Voldemorcie, Harrym i horkruksach. Potem w jakiś dziwny sposób zmienili na temat ich samych.
- Ron, pamiętasz ja spytałam cię dlaczego jesteś dla mnie taki miły? - spytała Hermiona
- Yhym... - odpowiedział Ron i trochę się zmieszał
- Odpowiedziałeś wtedy, że tylko dlatego, że "lubisz" - powiedziała - czy mógłbyś bardziej rozwinąć swoją wypowiedź
- Nie wiem czy to dobry pomysł, Hermiono - kontynuował - czy możemy porozmawiać o tym później?
- No dobrze - odpowiedziała i tak skończyli ten temat. Gdy wracali także trzymali się za ręce. Ron pomógł Hermionie wstać, a potem już jakoś tak zostało.
Do Nory wrócili na kolację. Po kolacji grali razem w szachy, a gdy poczuli zmęczenie rozstali się i poszli to swoich pokojów. Gdy Hermiona weszła do sypialni, Ginny już słodko spała. Włożyła bukiecik od Rona do małego wazoniku na oknie i położyła się do łóżka. Wiedziała, że jutro nie ominie jej rozmowa z przyjaciółką, ale na razie nie zamęczała się tym. Myślała o kolejnym pięknym dniu spędzonym z Ronem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę się rozpisałam :) Przepraszam.
* Zauważyłam, że w większości opowiadać Hermiona w lato chodzi w rozpuszczonych włosach. Uwierzcie mi, że nie da się! Mam dokładnie takie same włosy i gdy tylko wyjdę na dwór gdy jest ciepło topię cię!
W ostatnim opowiadaniu popełniłam kolejnych parę błędów, mam nadzieję, że troszkę się poprawiłam :)
Dobra już was nie zanudzam :)
Pozdrawiam,
Stokrotka
niedziela, 5 maja 2013
2. Kolejny dzień
Od przyjazdu Hermiony miną tydzień. Nie działo się przez ten czas nic niezwykłego, a przynajmniej między Ronem i Hermioną. Tylko Ginny chodziła jakaś taka smutna, mało mówiła i często zamykała się w sypialni. Hermiona próbowała z nią pogadać lecz Ron mówił tylko coś w stylu "Zostaw ją, musi zostać sama".
Pogoda też nie dopieszczała. Przez cały tydzień padał deszcz, więc nie było mowy o spacerach, siedzeniu w ogródku, czy chodzeniem nad staw.
Dziś było inaczej, przez małe okno wpadły pierwsze promyki letniego słońca oświetlające rudego chłopaka jeszcze leżącego w łóżku lecz nie śpiącego już. Wstał i otworzył okno.
-Nareszcie ładna pogoda - mrukną i uśmiechną się pod nosem
Jeszcze chwilę stał przy oknie i wpatrywał się w pola. Potem pościelił łóżko (co zdarzało się rzadko) i wyją z szafy ubranie na dzisiejszy dzień. Zaraz potem usłyszał głos swojej mamy wołający na śniadanie.
- Dzień dobry mamo - powiedział siadając przy stole.
- Dobry - odpowiedziała pani Weasley i postawiła na stole tosty.
Chwilę później pojawiła się Hermiona z Ginny.
- Piękny dziś dzień - powiedział Hermiona i usiadła obok Rona
- Gdzie tata? - spytała Ginny siadając naprzeciwko Hermiony
- Już w pracy - odpowiedziała pani Weasley - Hermiono, musisz przenieść się do Ginny na resztę wakacji gdyż juto przyjeżdżają Bill i Fleur.
- Dobrze - powiedziała Hermiona i zaczęła zajadać tosta
- Ron, po śniadaniu idź na strych i poszukaj łóżka polowego, a potem zanieś go do pokoju Hermiony
- rozkazała pani Weasley i wyszła z kuchni. Po zjedzeniu śniadania Ginny pobiegła do kurnika pomóc swojej mamie. Ron i Hermiona zostali sami w kuchni. Chociaż już zjedli żadne z nich się nie odzywało.
- Mogę ci pomóc na strychu - oznajmiła Hermiona przerywając długą, niezręczną ciszę.
- To chodź - odpowiedział Ron i ruszył ku schodom prowadzącym na piętro. Chwilę potem znaleźli się na strychu gdzie mieszkał Ghul.O dziwo nie było go na strychu, albo się gdzieś ukrył, albo poszedł na spacer (?).
Duży macie ten strych - powiedziała Hermiona rozglądając się w około - strych w moim domu był o połowę mniejszy.
To prawda. Strych w Norze był ogromny. Było tu pełno gratów, aż dziwne, że stara, drewniana podłoga jeszcze się nie zawaliła pod ciężarem.
- To gdzie zaczynamy szukać? - spytała brązowowłosa i spojrzała na Rona
- Myślę, że tam - odpowiedział rudy i wskazał palcem jeden ką pomieszczenia, ruszył w tamtą stronę.
- Uważaj na dziury w podłodze - ostrzegł Hermionę - Fred i George użyli zaklęcia maskującego je więc zawsze możesz spaść na dół.
Odwrócił się i spojrzał na Hermionę. Nadal stała w tym samym miejscu z przerażoną miną.
- Spokojnie, pamiętam gdzie są- dodał szybko, lecz jej mina się nie zmieniła. Podszedł do niej i wsią ją na ręce.
*
- Ron, mogę wiedzieć co ty robisz?! - krzyknęła jeszcze bardziej przerażona brązowowłosa
- Spokojnie, nic ci się nie stanie - uspokoił ją - zaniosę cię tylko aby nic ci się nie stało.
- No dobrze - zgodziła się Hermiona. Zaczął iść wolno i spokojnie. Cały czas wpatrywał się w podłogę. Hermiona zaś patrzyła na jego twarz. Była bardzo skupiona, wargi miał zaciśnięte. Jego niebieskie oczy były bardziej skupione niż na lekcjach. "Zaraz? Przecież on nigdy nie skupiał się na lekcjach" - pomyślała. Czuła się bardzo dobrze w jego silnych ramionach. Wtuliła się w jego pierś tak bardzo, że usłyszała bicie jego serca. Teraz się przyśpieszyło.
- Dobra, jesteśmy- oznajmił z uśmiechem Ron i postawił Hermionę tak lekko i delikatnie, jakby była szklaną kulą, która z dotknięciem ziemi miała się rozbić.
- Dziękuje - powiedziała z uśmiechem.
Zaczęli grzebać w stercie rupieci. Były tam stare garnki, jakieś zabawki dla dzieci i inne niepotrzebne już przedmioty.
- Co to jest? - zapytała Hermiona podnosząc piękny i delikatny łańcuszek z także delikatnym, małym serduszkiem
- Nie wiem - odpowiedział Ron wpatrując się w wisiorek - Podoba ci się?
- Bardzo - powiedziała dziewczyna podnosząc wzrok na przyjaciela
- Jest twój - odpowiedział także podnoszą na nią wzrok
- Czy możesz? - zapytała nakładając sobie łańcuszek i odwracając się plecami do przyjaciela. On zapiął jej biżuterię a ona się znów odwróciła
- Wyglądasz pięknie Hermiono, naprawdę - powiedział Ron, a ona oblała się rumieńcem
- Dziękuje - odpowiedziała i przez chwilę siedzieli w ciszy
- O! Patrz, jest - powiedział w końcu Ron i wyją stare, zakurzone i złożone łóżko polowe - zaczekaj tu, ja je zaniosę i przyjdę po ciebie
- Nie trzeba - odpowiedziała - myślę, że sama już sobie poradzę
- Nie Hermiono - zaprotestował - zaczekaj chwilę
Po paru minutach Ron wrócił i znów wziął Hermionę na ręce. Gdy zeszli ze strychu usłyszeli głos pani Weasley wołający na obiad. Długo musieli tam siedzieć.
*
Po obiedzie Ron, Ginny oraz Hermiona grali w szachy, zanim się spostrzegli, że już czas na kolację. Po kolacji Hermiona przeniosła rzeczy do pokoju Ginny. Gdy zakończyła Ginny już spała. Ale jej nie chciało się spać. Wyszła z pokoju i napotkała na Rona, który stał pod drzwiami pokoju jej przyjaciółki.
- Co tu robisz? - spytała zdziwiona
- Yyyyy... No... Hermiono? - zapytał chłopak
Tak? -powiedziała z uśmiechem
- Jeśli nie śpisz - zaczął - to może pójdziesz ze mną na spacer nad staw?
-Eeee... - trochę zaskoczyło ją te pytanie, zmieszała się - Chętnie.
Więc wyszli z domu. Ruszyli przez ogródek w stronę pola. Na niebie były już pierwsze gwiazdy.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytała dziewczyna, aby przerwać niezręczną ciszę
- Jakoś nie jestem zmęczony - odpowiedział - a ty?
- Też.
Doszli do stawu i usiedli na pomoście. Rozmawiali o Harrym, bliskiej przyszłości i o Voldemorcie. W pewnym momencie Hermionie zrobiło się zimni. Miała ona na sobie tylko cienką bluzkę na ramiączkach.
- Zimno ci? - spytał Ron
- Nie - odpowiedziała - nie aż tak.
Ale Ron i tak zdjął swoją bluzę i nałożył jej na plecy.
- Dzięki - powiedziała - dlaczego jesteś dla mnie taki miły?
- Bo lubię - odpowiedział z uśmiechem. Potem rozmawiali o różnych głupotach, aż Ron zaproponował:
- Może pójdziemy już do Nory? Myślę, że jest przed północą.
Tak więc ruszyli do Nory. Ron zapomniał zabrać Hermionie swoją bluzę z czego dziewczyna bardzo się cieszyła. Lubiła zapach Rona, a zapach bluzy był taki sam. Gdy położyła się do łóżka mruknęła pod nosem:
- To był udany dzień - i uśmiechnęła się. Tej nocy miała cudowne sny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuje za komentowanie, bardzo mi miło i myślę, że chociaż w małym stopniu poprawiłam swoje błędy :)
Stokrotka
sobota, 4 maja 2013
1. Nora
Jest lipcowe po południe. Dziewczyna o burzy brązowych włosów stoi w średnim, fioletowym pokoiku. Jej kufer stoi tuż obok niej. To Hermiona Granger, 17-sto latka, która możliwe, że po raz ostatni zerka na swój pokój. Przed kilkoma minutami rzuciła na swoich rodziców zaklęcie zapomnienia, aby byli bezpieczni. Teraz musi jak najszybciej przenieść się do Nory, aby jej rodzice jej nie zauważyli. Nora. Aż ciarki ją przechodzą, jak pomyśli o tym, że już niebawem będzie musiała opuścić Norę ze swoimi przyjaciółmi. Jednym z nich jest Harry Potter, wybraniec. To on musi zabić Voldemorta. Bardzo się o niego boi, kocha go jak brata, znają się przecież tyle lat. Drugim towarzyszem jest Ron Weasley. Ron. Jak tylko go sobie przypomniała poczuła przypływ pozytywnej energii. Hermiona była zakochana w Ronie od paru lat, straszne było gdy w tamtym roku w Hogwarcie Ron chodził z Lavender. Hermiona strasznie wtedy cierpiała. Przypomniał jej się też dzień w którym zarwali. Pamięta jak Lavender zobaczyła Rona razem z Hermioną idącym razem. Był tam też Harry, ale pod peleryną niewidką. Przypomniał jej się też pogrzeb Dumbledor'a podczas którego Ron objął ją ramieniem, a następnie cały czas trzymali się za ręce. "Ciekawe czy dla niego było to po przyjacielsku"- Pomyślała Hermiona. Miała nadzieję, że nie.
Nagle usłyszała kroki po schodach. Tak się zamyśliła, że zapomniała o swojej podróży. Wzięła kufer i teleportowała się pod Norę.
Stara, dobra Nora. Przyjeżdżała tu jeszcze jako beztroska dziewczynka, a teraz... Nawet nie chciała o tym myśleć.
Podeszła do dziwi i zapukała. Cisza. Powtórzyła czynność i nadal cisza. Przecież pisała Ronowi, że przyjedzie dziś po południu. Zapukała znów i dopiero teraz zobaczyła reakcję. Wysoki rudy chłopak otworzył jej dziwi.
-Cześć!- powiedział z szerokim uśmiecham na twarzy
-Cześć Ron! - odpowiedziała Hermiona odwzajemniając uśmiech
-Przepraszam, że nikt nie otwierał, ale zapomniałem, że nie ma nikogo w domu. Rodzice i Ginny pojechali na zakupy. - oznajmił Ron, zaprosił brązowowłosą do środka gestem.
- Och, Ron zostaw - powiedziała Hermiona kiedy Ron podniósł jej kufer - sama sobie poradzę.
- Daj spokój Hermiono, on jest ciężki - powiedział - mama przygotowała ci pokój Billa.
- Fajnie - powiedziała z uśmiechem Hermiona
- Chodź, zaniesiemy twój kufer i opowiesz mi co u ciebie
*
Ron tak bardzo się cieszył, że Hermiona przyjechała tak wcześnie. Po Harrego mieli się wybrać dopiero za dwa tygodnie. Był w Hermionie zakochany od czwartej klasy, jak nie dłużej. Kochał jej pięknie włosy, piękne orzechowe oczy... Tak naprawdę wszystko!
Bill miał pokój na samej górze, mia piękny widok na okolicę. W pokoju jest duże łóżko, szafa, biurko z krzesłem oraz kanapa.
Ron postawił kufer Hermiony obok łóżka i podszedł do kanapy, gdzie brązowowłosa usiadła.
- To co robiłaś po zakończeniu Hogwartu? - spytał Ron
- Tak naprawdę to nic, siedziałam w domu z.... - zatrzymała się Hermiona - rodzicami - dokończyła, a jej oczy napełniły się łzami.
- Coś się stało Hermiono? - zapytał Ron - Coś nie tak z twoimi rodzicami?
Hermiona zaczęła płakać, a Ron objął ją ramieniem. Poczuł jak Hermione przechodzi dreszcz, pozytywny dreszcz. Sam nie wiedział dlaczego to zrobił, dlaczego ją przytulił. To był taki impuls.
- Ciiiii.... - wyszeptał - Hermiono, co się stało?
*
Hermiony głowa spoczywała na piersi Rona. Nie chciała płakać, ale czuła się bardzo dobrze w objęciach przyjaciela. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Piękne, błękitne oczy patrzące na nią. Widziała w nich troskę.
- Musiałam na nich użyć zaklęcie zapomnienia, aby jak najszybciej uciekli z Anglii, aby Voldemort ich nie dopadł - wyszlochała - Oni nie wiedzą, że mają córkę
Ron przez chwilę obserwował Hermionę ze zdziwioną miną. Zaraz potem dotknął dłonią jej policzka i otarł jej łzy.
Poczuła jak przechodzi przez nią dreszcz, kolejny dziś dreszcz. Otarł jej już wszystkie łzy, lecz jego ręka nadal tkwiła na policzku Hermiony. Potem zabrał rękę z policzka i odgarną jej włosy z czoła, a następnie parę kosmyków włożył jej za ucho. Hermiona nadal patrzyła w jego piękne oczy. Teraz i on patrzył w jej oczy. Przez chwilę myślała, że się pocałują... Jeszcze tylko chwilka....
I nagle Ron zwiesił głowę i popatrzył się w podłogę. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła jak jego uszy płoną. Była też przekonana, że jej policzki są czerwone.
Ron spojrzał na nią spode łba.
- Przepraszam - wymamrotał - bardzo Ci współczuję
I znów ją objął. Zastanawiała się za co ją przepraszał, za to jaki jest? "Jest wspaniały" pomyślała Hermiona.
*
Ron czuł, że jego brzuch zaraz wybuchnie od motylków. Oderwał się od Hermiony i spytał:
- Jesteś głodna? Mama zostawiła Ci obiad
- Tak, jestem trochę głodna
Więc poszli razem do kuchni. Po obiedzie przyjechali rodzice Rona i Ginny. Wszyscy witali Hermionę i rozmawiali do późnej nocy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Stokrotka
Witaj! Sowa 1
Blog na którym jesteś będzie o Romine. Zdecydowałam się na niego, ponieważ bardzo, ale to bardzo kocham tą parę i przeczytałam o nich wszelkie opowiadania jakie tylko znalazłam. Z przykrością stwierdzam, że bardzo mało blogów jest na ten temat. Bardzo dużo też zostało zawieszonych lub zapomnianych, więc jeśli kochasz ich tak samo jak ja to przeczytaj kolejną notkę, warto. Potrzebuje tło na bloga, gdyż nie jestem zbyt dobra w te klocki :P. Pisanie zacznę od przyjazdy Hermiony do Nory przed wyprawą po horkruksy, ale nie będę opisywać całej wyprawy naszej "złotej trójki" tylko niektóre momenty. Mam nadzieję, że spodobał Ci się mój wstęp i zaraz idziesz czytać dalej :D
Pozdrawiam,
Stokrotka
Pozdrawiam,
Stokrotka
Subskrybuj:
Posty (Atom)