W czerwcu zaczęły się upały, dziś jest naprawdę ciepło. To dziś miał się odbyć pogrzeb Freda. Hermiona wstała wcześniej aby pomóc pani Molly w przygotowaniu śniadania. Im bliżej pogrzebu tym rodzina Weasley była bardziej markotna, smutna, tak jak nie Weasleyowie.
Brązowowłosa spała w pokoju Billa, tak jak rok temu. Wyjęła z szafy ubranie i pobiegła do łazienki. Po porannej toalecie zeszła na dół. Nie zdziwiła się, że w Norze było bardzo cicho. Była około 6.30. Zeszła do kuchni, ale nie było tam pani Weasley jak codziennie. Przy stole siedział tylko rudy chłopak odwrócony plecami do dziewczyny. To był Ron.
- Cześć - powitała go cicho, pocałowała w policzek i usiadła obok niego. - Gdzie twoja mama?
- Nie wiem -opowiedział i posłał dziewczynie zmęczony uśmiech. Od drugiego pocałunku stali się parą. Nie okazywali tego tak jak Harry i Ginny, którzy cały czas i wszędzie się całowali. Ron, gdy ich widział jak najszybciej uciekał jak najdalej, aby nie wybuchnąć. Para wolała razem iść na spacer, albo razem wykonywać pracę domowe. Hermiona nadal nie mogła uwierzyć, że chłopak czuje do niej to samo, co ona do niego. Gdy ją całował, przytulą, czy choćby łapał za rękę przechodziły przez nią ciarki i czuła napływy gorąca, a nawet czasem się czerwieniła. Ronowi też się to zdarzało. Przy tej dziewczynie czuł się bardzo dobrze, lubił z nią spędzać czas, a najbardziej potrzebował jej teraz, dzisiaj. Dziś pogrzeb brata Rona. Rudy właśnie rodzeństwo kocha najbardziej i stratę Freda bardzo przeżył. Może nie zewnętrznie, ale wewnętrznie. Na szczęście zawsze gdy poczuł się gorzej miał przy sobie Hermione. Obejmował ją, a ona zawsze szeptała jakieś ciepłe słówka. Dziś chłopak obudził się bardzo wcześnie, bo nie mógł spać. Przyszedł do kuchni i zrobił sobie herbatę, a potem myślał. Myślał bardzo długo, a z zadumy ocknął się dopiero po pocałunku Hermiony.
Dziewczyna przyglądała się chłopakowi. Nie wyglądał dobrze. Maił sińce pod oczami.
- Czy ty w ogóle dzisiaj spałeś? - zapytała.
- Chyba tak - odpowiedział.
- Chyba?!
- Hermiono, nie krzycz tak, bo wszystkich obudzisz. - szepnął rudy.
- Przepraszam, ale powinieneś się jeszcze położyć - oznajmiła. - pogrzeb jest o dziesiątej. - Ron na słowo pogrzeb trochę się wzdrygną, a potem westchnął.
- No tak, nie pomyślałam - powiedziała cicho dziewczyna. - Zrobię ci kawy - wzięła kubek, w którym była herbata i wstała.
- Hermiono, nie potrzebuję kawy. - oznajmił i próbował ją zatrzymać.
- Potrzebujesz - odpowiedziała tylko.
- Hermiono proszę - podszedł do dziewczyny i zapał ją za rękę, w której trzymała kubek, a drugą wyjął jej go z ręki. Popatrzyli sobie w oczy, a na twarzy Rona znów pojawił się zmęczony uśmiech, Hermiona też się uśmiechnęła.
- Przepraszam.
- Nic nie szkodzi - odpowiedział. Dziewczyna wpięła się na palce i złożyła na ustach chłopaka pocałunek. Przez chwilę nie widzieli świata poza sobą.
- Dlaczego nikt mi nie powiedział? - usłyszeli głos i momentalnie oderwali się od siebie. Pani Weasley stała przy wejściu do kuchni. Hermionie poczerwieniały policzki, a Ronowi uszy. - Oj przestańcie! Nie ma się czego wstydzić! - oznajmiła z uśmiechem. - Hermiono, pomożesz mi w przygotowaniu śniadania? A ty Ron idź się uczesz, bo nie wyglądasz zachęcająco.
Ron znikną, a Hermiona pomogła w przygotowaniu śniadania. Zaraz potem cała rodzina zaszła. Do Nory wczoraj przyjechał Charlie.
Po śniadaniu Hermiona poszła na górę przygotować się. Nie przewidziała pogrzebu, więc nie wiedziała w co się ubrać. Na szczęście znalazła czarną, sukienkę sięgającą do kolan w klasycznym kroju. Poszła do łazienki, ubrała się w nią, a włosy spięła w wysoki kok. Wyglądał elegancko i spinał wszystkie włosy Hermiony, więc nie było jej gorąco. Wróciła do pokoju i włożyła czarne baleriny. Podeszła do lustra i wyciągnęła na wierzch serduszko, które znalazła kiedyś z Ronem na strychu. Codziennie je nosiła. Wzięła małą torebkę, ale tylko po to, aby schować różdżkę. Usłyszała pukanie i do pokoju wszedł Ron.
- Pięknie wyglądasz - oznajmił.
- Ty też - oznajmiła i podeszła do chłopaka. - Pamiętaj, że cokolwiek by się działo, ja zawszę będę przy tobie - dodała. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, ten sam zmęczony uśmiech. Chwilę tylko się na siebie patrzyli, ale potem Ron zauważył co zdobi szyję Hermiony.
- Cały czas to nosisz? - zdziwił się.
- Codziennie. Dużo dla mnie znaczy - powiedziała.
- Dla mnie też.
- Wiem.
- Ron, Hermiona, idziecie?! - usłyszeli krzyk Harrego z dołu.
- Idziemy! - odkrzyknął Rudy.
*
Hermiona i Harry byli już drugi raz na pogrzebie czarodziejów. Pierwszy był dwa tygodnie temu, Lupia i Tonks, ale oni są pochowani w zupełnie innym miejscu. Ceremonia Freda odbywa się na pięknym cmentarzu. Jest tu dosyć pusto, zielono i gdzieniegdzie rosną wierzby, a na środku stoi mała kapliczka.
Podczas pogrzebu wszyscy płakali, a najbardziej George. To przecież bliźniak Freda, a to jest straszne stracić swoją drugą połówkę, przyjaciela, brata. Ron nie wytrzymał. Musiał stamtąd odejść. Skierował się w stronę kapliczki, a gdy odchodził usłyszał ciche "Ron?". To była pewnie Hermiona. Podszedł do kapliczki i usiadł na schodach prowadzących do jej wejście. Był sam, więc nie wstydził się płakać.
- Ron? - Hermiona musiała za nim biec. Chłopak natychmiast otarł łzy rękawem.
- Nie mogłem już wytrzymać - oznajmił.
- Rozumiem - powiedziała dziewczyna i usiadła obok chłopaka. Zaczęła go gładzić po placach, a on znów się rozkleił. Nie myślał już o tym, że jego dziewczyna zobaczy jak płacze, nie było mu już głupio, a poza tym widziała już w Muszelce.
- Ciii... - szepnęła. - Zobaczysz, będzie dobrze. - Chłopak otarł łzy.
- Dziękuje - powiedział i objął Hermione ramieniem, a ona położyła mu głowę na ramieniu. Pocałował ją w czubek głowy.
- Tylko proszę, zostań.
- Zostanę na zawszę.
Siedzieli tak do końca ceremonii, a potem pojechali na uroczysty obiad do Nory.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę smutno mi się zrobiło jak pisałam końcówkę :c
Pozdrawiam,
Stokrotka
Ojej, ja też płaczę ;_; Fred, dlaczego akurat Fred?! Choć czytając różne wpisy w internecie, chyba nawet cieszę się, że to on umarł, bo ponoć Rowling chciała uśmiercić Rona :o
OdpowiedzUsuńMusze Ci wytknąć jeszcze jedną rzecz. Każdy rozdział zaczynasz w czasie teraźniejszym, a potem przechodzisz na przeszły. Zdecyduj się na któryś! Fatalnie się to czyta jeśli jest napisane coś w stylu "Jest czerwcowy dzień. Rudowłosy chłopak siedział tego poranka w kuchni". Myślę, że wiesz o co chodzi. Osobiście radzę się zdecydować na przeszły, łatwiej się pisze ;)
Więcej zastrzeżeń nie mam :D
Pozdrawiam
PS Myślę, że to przez nieuwagę, ale nie napisałaś kto zobaczył Rona i Hermionę wtedy w kuchni, kiedy się całowali. Oczywiście łatwo się domyślić, że była to Molly, jednak powinnaś to napisać :)
Z tymi czasami to mam problem od pierwszego rozdziału i jak piszę to właśnie nie mogę się zdecydować, a potem o tym zapominam i tak wychodzi :)
UsuńMiałam dokładnie to samo :) Ale myślę, że jak postawisz na przeszły to będzie ok, bo i tak widać, że jakoś intuicyjnie się na niego kierujesz, więc czemu nie pisać tak od początku do końca? No ale to Twój wybór.
UsuńPS Zapomniałam napisać w poprzednim komentarzu, jestem zachwycona, że notki są tak często :D
Smutno mi zrobiło :c
OdpowiedzUsuńZawsze płakałam na scenie śmierci Freda, a teraz gdy jeszcze takto opisałaś, to ryczę. Jestem strasznie wrażliwa na takie rzeczy :(
Co do rozdziału, to znalazłam może jeden lub dwa błędy, ale poza tym jest fajnie. No i jeszcze ten czas terażnijeszy i przeszły. Tylko trochę dziwna zdawała mi się scena gdy Ron mówi Hermionie, że pięknie wygląda przed pogrzebem, nie wiem dlaczego. Fajna scena z tym porankiem. Taka słodka :)
Pozdrawiam i życzę weny!!!