niedziela, 5 maja 2013

2. Kolejny dzień


 Od przyjazdu Hermiony miną tydzień. Nie działo się przez ten czas nic niezwykłego, a przynajmniej między Ronem i Hermioną. Tylko Ginny chodziła jakaś taka smutna, mało mówiła i często zamykała się w sypialni. Hermiona próbowała z nią pogadać lecz Ron mówił tylko coś w stylu "Zostaw ją, musi zostać sama".
 Pogoda też nie dopieszczała. Przez cały tydzień padał deszcz, więc nie było mowy o spacerach, siedzeniu w ogródku, czy chodzeniem nad staw.
 Dziś było inaczej, przez małe okno wpadły pierwsze promyki letniego słońca oświetlające rudego chłopaka jeszcze leżącego w łóżku lecz nie śpiącego już. Wstał i otworzył okno.
-Nareszcie ładna pogoda - mrukną i uśmiechną się pod nosem
Jeszcze chwilę stał przy oknie i wpatrywał się w pola. Potem pościelił łóżko (co zdarzało się rzadko) i wyją z szafy ubranie na dzisiejszy dzień. Zaraz potem usłyszał głos swojej mamy wołający na śniadanie.
- Dzień dobry mamo - powiedział siadając przy stole.
- Dobry - odpowiedziała pani Weasley i postawiła na stole tosty.
Chwilę później pojawiła się Hermiona z Ginny.
- Piękny dziś dzień - powiedział Hermiona i usiadła obok Rona
- Gdzie tata? - spytała Ginny siadając naprzeciwko Hermiony
- Już w pracy - odpowiedziała pani Weasley - Hermiono, musisz przenieść się do Ginny na resztę wakacji gdyż juto przyjeżdżają Bill i Fleur.
- Dobrze - powiedziała Hermiona i zaczęła zajadać tosta
- Ron, po śniadaniu idź na strych i poszukaj łóżka polowego, a potem zanieś go do pokoju Hermiony
- rozkazała pani Weasley i wyszła z kuchni. Po zjedzeniu śniadania Ginny pobiegła do kurnika pomóc swojej mamie. Ron i Hermiona zostali sami w kuchni. Chociaż już zjedli żadne z nich się nie odzywało.
- Mogę ci pomóc na strychu - oznajmiła Hermiona przerywając długą, niezręczną ciszę.
- To chodź - odpowiedział Ron i ruszył ku schodom prowadzącym na piętro. Chwilę potem znaleźli się na strychu gdzie mieszkał Ghul.O dziwo nie było go na strychu, albo się gdzieś ukrył, albo poszedł na spacer (?).
Duży macie ten strych - powiedziała Hermiona rozglądając się w około - strych w moim domu był o połowę mniejszy.
 To prawda. Strych w Norze był ogromny. Było tu pełno gratów, aż dziwne, że stara, drewniana podłoga jeszcze się nie zawaliła pod ciężarem.
- To gdzie zaczynamy szukać? - spytała brązowowłosa i spojrzała na Rona
- Myślę, że tam - odpowiedział rudy i wskazał palcem jeden ką pomieszczenia, ruszył w tamtą stronę.
- Uważaj na dziury w podłodze - ostrzegł Hermionę - Fred i George użyli zaklęcia maskującego je więc zawsze możesz spaść na dół.
 Odwrócił się i spojrzał na Hermionę. Nadal stała w tym samym miejscu z przerażoną miną.
- Spokojnie, pamiętam gdzie są- dodał szybko, lecz jej mina się nie zmieniła. Podszedł do niej i wsią ją na ręce.
                                                                     *
- Ron, mogę wiedzieć co ty robisz?! - krzyknęła jeszcze bardziej przerażona brązowowłosa
- Spokojnie, nic ci się nie stanie - uspokoił ją - zaniosę cię tylko aby nic ci się nie stało.
- No dobrze - zgodziła się Hermiona. Zaczął iść wolno i spokojnie. Cały czas wpatrywał się w podłogę. Hermiona zaś patrzyła na jego twarz. Była bardzo skupiona, wargi miał zaciśnięte. Jego niebieskie oczy były bardziej skupione niż na lekcjach. "Zaraz? Przecież on nigdy nie skupiał się na lekcjach" - pomyślała. Czuła się bardzo dobrze w jego silnych ramionach. Wtuliła się w jego pierś tak bardzo, że usłyszała bicie jego serca. Teraz się przyśpieszyło.
- Dobra, jesteśmy- oznajmił z uśmiechem Ron  i postawił Hermionę tak lekko i delikatnie, jakby była szklaną kulą, która z dotknięciem ziemi miała się rozbić.
- Dziękuje - powiedziała z uśmiechem.
 Zaczęli  grzebać w stercie rupieci. Były tam stare garnki, jakieś zabawki dla dzieci i inne niepotrzebne już przedmioty.
- Co to jest? - zapytała Hermiona podnosząc piękny i delikatny łańcuszek z także delikatnym, małym serduszkiem
- Nie wiem - odpowiedział Ron wpatrując się w wisiorek - Podoba ci się?
- Bardzo - powiedziała dziewczyna podnosząc wzrok na przyjaciela
- Jest twój - odpowiedział także podnoszą na nią wzrok
- Czy możesz? - zapytała nakładając sobie łańcuszek i odwracając się plecami do przyjaciela. On zapiął jej biżuterię a ona się znów odwróciła
- Wyglądasz pięknie Hermiono, naprawdę - powiedział Ron, a ona oblała się rumieńcem
- Dziękuje - odpowiedziała i przez chwilę siedzieli w ciszy
- O! Patrz, jest - powiedział w końcu Ron i wyją stare, zakurzone i złożone łóżko polowe - zaczekaj tu, ja je zaniosę i przyjdę po ciebie
- Nie trzeba - odpowiedziała - myślę, że sama już sobie poradzę
- Nie Hermiono - zaprotestował - zaczekaj chwilę
Po paru minutach Ron wrócił i znów wziął Hermionę na ręce. Gdy zeszli ze strychu usłyszeli głos pani Weasley wołający na obiad. Długo musieli tam siedzieć.
                                                                               *
Po obiedzie Ron, Ginny oraz Hermiona grali w szachy, zanim się spostrzegli, że już czas na kolację. Po kolacji Hermiona przeniosła rzeczy do pokoju Ginny. Gdy zakończyła Ginny już spała. Ale jej nie chciało się spać. Wyszła z pokoju i napotkała na Rona, który stał pod drzwiami pokoju jej przyjaciółki.
- Co tu robisz? - spytała zdziwiona
- Yyyyy... No... Hermiono? - zapytał chłopak
Tak? -powiedziała z uśmiechem
- Jeśli nie śpisz - zaczął - to może pójdziesz ze mną na spacer nad staw?
-Eeee... - trochę zaskoczyło ją te pytanie, zmieszała się - Chętnie.
Więc wyszli z domu. Ruszyli przez ogródek w stronę pola. Na niebie były już pierwsze gwiazdy.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytała dziewczyna, aby przerwać niezręczną ciszę
- Jakoś nie jestem zmęczony - odpowiedział - a ty?
- Też.
Doszli do stawu i usiedli na pomoście. Rozmawiali o Harrym, bliskiej przyszłości i o Voldemorcie. W pewnym momencie Hermionie zrobiło się zimni. Miała ona na sobie tylko cienką bluzkę na ramiączkach.
- Zimno ci? - spytał Ron
- Nie - odpowiedziała - nie aż tak.
Ale Ron i tak zdjął swoją bluzę i nałożył jej na plecy.
- Dzięki - powiedziała - dlaczego jesteś dla mnie taki miły?
- Bo lubię - odpowiedział z uśmiechem. Potem rozmawiali o różnych głupotach, aż Ron zaproponował:
- Może pójdziemy już do Nory? Myślę, że jest przed północą.
Tak więc ruszyli do Nory. Ron zapomniał zabrać Hermionie swoją bluzę z czego dziewczyna bardzo się cieszyła. Lubiła zapach Rona, a zapach bluzy był taki sam. Gdy położyła się do łóżka mruknęła pod nosem:
- To był udany dzień - i uśmiechnęła się. Tej nocy miała cudowne sny.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuje za komentowanie, bardzo mi miło i myślę, że chociaż w małym stopniu poprawiłam swoje błędy :)
Stokrotka

4 komentarze:

  1. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie jeden rażący błąd, który kilkakrotnie się powtarzał, mianowicie: kiedy używasz formy czasownika, w czasie przeszłym, 3 osobie liczby pojedynczej, rodzaju męskiego zawsze jest "ł" na końcu, np.: mruknął, uśmiechnął, a nie: "mrukną i uśmiechną się pod nosem". Radzę zwrócić na to uwagę!
    Poza tym bardzo fajnie. Mi się podobało, choć mogłaś trochę rozwinąć rozmowę, po tym jak Hermiona spytała się, czemu Ron jest dla niej taki miły ;)
    A tak to wszystko jest super :D
    Czekam na cd :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się :) Co jaki czas będziesz dodawać wpisy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że podoba Ci się :) Co do wpisów, to nie wiem. Na razie tak co dwa dni, bo mam pomysły, a potem się zobaczy ;)

      Usuń
  3. Rozdział mi się podobał, było tylko kilka błędów, ale nie będe ich ci tu wypominać :D Podobał mi się spacer, ale ogólnie lubie jak w opowadaniach są spacery :P Czepić się czego mam.
    Pozdrawiam i życzę weny!!!

    OdpowiedzUsuń