Harry właśnie wyszedł razem z Luną z pokoju życzeń. Zapanowało zamieszanie, ponieważ Harry przed chwilą powiedział, że czegoś szukają. On, Hermiona oraz Ron. Wszyscy zaczęli się zastanawiać co to może być, a Hermiona wszystkich obserwowała. Tak się bała o swoich przyjaciół, a teraz widzi, że są żywi.
- Ron?
- Yhym. - odpowiedział jak to miał w zwyczaju.
- Jeśli nawet znajdziemy ten diadem, to przecież nie mamy miecza, aby go zniszczyć.
- No tak. - Chwilę milczeli.
- Hermiono! - nagle krzykną chłopak
- No?
- Przecież możemy użyć kłów Bazyliszka!
- Ale skąd... - zatrzymała się na chwilę - Na Merlina! Ron jesteś genialny!
Ruszyli w stronę łazienki, którą zamieszkiwała Jęcząca Marta.
- Kto przyszedł? - Spytał duch gdy znaleźli się w łazience.
- To my Marto, ale nie mamy czasu na rozmowy - powiedziała szybko Hermiona. - Ron, ale jak my się tam dostaniemy?
- Pamiętam jak to robił Harry gdy otwierał medalion. Mógłbym spróbować. - odpowiedział chłopak.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Spróbuj!
Ron wydał z siebie ohydny syk, ale nic się nie stało.
- Spróbuj jeszcze raz! - dopingowała Hermiona.
Więc znów wydał ten sam ohydny syk, ale tym razem ohydniejszy. Udało się. Weszli do Komnaty i nazbierali dużo kłów*.
- Hermiono, trzeba zniszczyć ten horkruks. - oznajmił Ron.
- To zrób to. - powiedziała z uśmiechem.
- Nie, ty to zrób.
- Dlaczego? -spytała.
- Bo ja już zniszczyłem, a teraz twoja kolej. - wyjaśnił spokojnie.
- Al... Ale ja nie wiem czy umiem. - trochę się przestraszyła.
- Oj, przestań! - mówił - Jeśli ja sobie poradziłem, to ty też sobie poradzisz!
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chcę przez to powiedzieć, że jesteś odważniejsza ode mnie. - oznajmił całkiem spokojny.
- Ojej, przestań jesteś przecież chłopakiem i...
- A ty jesteś dziewczyną i myślę, że powinniśmy się pośpieszyć, bo nadchodzi "burza".- Hermiona w końcu się zgodziła i zniszczyła pucharek. Gdy wracali usłyszeli jakby miliony kroków, ciężkich kroków. Nadchodziła, jak to Ron powiedział "burza" i oboje dopiero teraz to zrozumieli.
- Hermiono, zaczekaj. - dziewczyna się zatrzymała.
- Ron, musimy się śpieszyć! - krzyknęła, ale chłopak udał, że tego nie słyszy.
- Muszę ci coś powiedzieć... - zatrzymał się. - Jeżeli dziś zginę, lub ty zginiesz, do czego będę się starał nie dopuścić....
- Przestań Ron! My nie zginiemy! - przerwała mu, ale on ją zignorował.
- ... Chcę cię przeprosić za to, że byłem dla ciebie taki podły przez te wszystkie lata i...
- Ron przestań! Nie zginiemy, słyszysz?! - wrzasnęła.
- Proszę, daj mi skończyć. - poprosił i wziął ją za rękę, którą nie trzymała kłów.
- Chcę cię przeprosić za to, że byłem dla ciebie taki podły przez te wszystkie lata, za to, że prze zemnie tak cierpiałaś gdy chodziłem z Lavender. Przepraszam. Po prostu za późno zrozumiałem gdzie znaleźć prawdziwą miłość. Za późno zrozumiałem, że prawdziwa miłość jest tak blisko mnie. Przepraszam. - Nastąpiła cisza, a oczy Hermiony napełniły się łzami. Pomyślała, że to na pewno sen, że zaraz się obudzi w swoim fioletowym pokoiku.
- Ron ty też nigdy, nigdy nie byłeś mi obojętny. -oznajmiła. - I jeśli zginiemy, zginiemy razem, bo inaczej sobie nie wyobrażam. Ciszę przerwał ten sam dźwięk, który pokazał im, że zbliża się niebezpieczeństwo, ale teraz bardziej słyszalny, o wiele bardziej.
- Szybko! Musimy znaleźć Harrego! - krzyknęła brązowowłosa i pobiegli trzymając się za ręce.
*
- Chwileczkę! - odezwał się Ron ostrym tonem. - Zapomnieliśmy o kimś!
- O kim? - zapytała Hermiona.
- O skrzatach domowych, wszystkie są w kuchni, prawda?
- Uważasz, że powinniśmy ruszyć z nimi do boju? - zapytał Harry.
- Nie. - odpowiedział z powagą Ron. -uważam, że trzeba im powiedzieć, żeby stąd uciekły. Chyba nie chcemy więcej Zgredków prawda? Nie możemy im rozkazać, by za nas umierały....
Hermiona nie wytrzymała. Musiała mu pokazać jak bardzo go kocha, a poza tym był taki dobry. Rzuciła kły i pobiegła w stronę Rona. Zawiesiła mu się na szyi i złożyła na jego ustach pocałunek. Na początku Ron tylko patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami, ale potem odwzajemnił go. Ron już dawno chciał pocałować Hermionę, ale się bał, że ona nie czuje do niego tego samego. To mogłoby zniszczyć ich przyjaźń, a tego nie chciał.
- Ej jest wojna! - usłyszeli głos Harrego. Odkleili się od siebie.
- Wiem stary, -odpowiedział Ron - Więc teraz albo nigdy, prawda?**
*
Hermiona weszła z Ronem do Wielkiej Sali, gdzie leżały ofiary. Trzymali się za ręce. Na samym początku zauważyła Colina. Ten mały Colin, który robił Harremu zdjęcia, a on się na niego wściekła. Mówił o nim takie złe rzeczy i nigdy nie przeprosił. I nigdy już nie przeprosi.... Dalej była Lavender. Hermiona zaczęła płakać. Tak bardzo pragnęła, aby tej dziewczynie stało się coś złego. Tak bardzo nienawidziła jej gdy chodziła z Ronem. Tyle złych słów skierowała w jej stronę i tak samo jak Harry Colina, już nigdy jej nie przeprosi. Nigdy. Potem Tonks i Lupin. Tak dużo zrobili dla niej, dla nich dobrego. Nigdy im za to nie podziękowała. Nigdy się im nie odwdzięczyła. A po za tym mają dziecko! Jaszcze takie małe! Nagle Ron mocniej pociągną ją za rękę. Fred. Tak, tam leżał Fred. Ron puścił Hermionę i uklękną nad nieruchomym bratem. Zaczął płakać, tak samo jak Hermiona. Podeszła do chłopaka i także klęknęła, zaczęła gładzić Rona po plecach. Nie wiedziała jaki to ból i nigdy się nie dowiedziała, bo nie miała rodzeństwa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
UWAGA! Mogę się tu trochę rozpisać :3
* Przepraszam, że nie opisałam wszystkiego w tej Komnacie, ale zapomniałam jak ona wygląda, a nie mam przy sobie książki. Nie chciałam po prostu wypisywać bzdur. Przepraszam :)
** Te słowa są napisane z pogrubieniem i mają gwiazdkę ponieważ uważam, że to co wtedy powiedział Ron jest jednym z najlepszych jego tekstów ♥.♥
A więc tak:
- Przepraszam, że nie opisałam tortur Hermiony przez Bellatrix, ale powiem szczerze, że nawet mi to do głowy nie przyszło :P Myślę, że rozdział ten był by dosyć krótki, a z drugiej strony jak sobie teraz o tym pomyślała, to wpadłam na pomysł jak to by był fajnie napisać.
- Gineva Potter napisała abym nie robiła z tego takiego romansidła. Przepraszam, ale ja właśnie takie opowiadania lubię i nie zwróciłam uwagi, że popełniam taki błąd. Mogę tylko powiedzieć, że w najbliższym czasie postaram się poprawić.
I jeszcze na koniec:
Chciałam wszystkim polecić to do przeczytania. Jeśli nie lubicie Lavender mogę was zapewnić, że inaczej popatrzycie na tą postać. Trochę teraz mi jej żal.
Pozdrawiam,
Stokrotka
Trochę się zawiodłam :/ Zrobiłaś jeden podstawowy błąd- umieściłaś za dużo informacji w jednym rozdziale, a że notka jest krótka, to wszystko jest strasznie chaotyczne.
OdpowiedzUsuńOgólnie jest ok, ale powinnaś po prostu trochę wydłużyć ten rozdział. No ale teraz czekam tylko na to, co będzie dalej i zżera mnie ciekawość ;)
Pozdrawiam
PS Ron tak ładnie wyznał jej miłość, a ona tylko "ty też nigdy nie byłeś mi obojętny". Hermionę (i Ciebie) stać na więcej :P
Po przeczytaniu twojego komentarza oraz po przeczytaniu raz kolejny mojej notki myślę, że masz racje. A co do Hermiony, w początkowej wersji tego rozdziału Ron i Hermiona wyznawali sobie miłość w komnacie, ale potem pomyślałam, że to bez sensu i wymyśliłam coś innego. A po za tym Ron nie wyznał jej swoich uczuć tak "dosłownie". Hermiona nie bardzo wierzyła w to co usłyszała od Rona i na pewno chciała mu wyznać, że jest w nim zakochana, ale z drugiej strony jakby on ją tylko kochał tak ja przyjaciółkę, to by zniszczył ich przyjaźń. Tak myślę i tak myślała wtedy Hermiona :)
UsuńMogłaś opisać jak Hermiona niszczył.a horkruksa.
OdpowiedzUsuń