Była burzliwa noc. Hermiona obudziła się kilka minut temu, po tym jak piorun uderzył bardzo blisko. Zakrywała głowę kołdrą i mocno zaciskała oczy. Nigdy nie bała się burzy, ale ta była naprawdę głośna. Dziewczynie wydawało się, że szyby w oknach zaraz pękną przez wielki wiatr i ciężkie krople deszczu. Wstała i podeszła do zegarka, który wskazywał pierwszą godzinę. Bum. Brązowowłosa usłyszała grzmot i momentalnie przeszły przez nią ciarki. "Może pójdę do Rona." - pomyślała i wyszła z pokoju. Myślała, że może nie śpi, a nawet jeśli śpi to może przyjmie ją do swojego łóżka, tak jak podczas wyprawy po horkruksy, tylko teraz Hermiona nie miała koszmarów, tylko się bała. Ostatnio w ogóle nie miała koszmarów, bo od kiedy chodzi z Ronem przestały jej dokuczać.
Brązowooka podeszła do drzwi i chciała zapukać, ale pomyślała, że to bardzo głupi pomysł, bo może kogoś obudzić. Bardzo cicho przekręciła klamkę i weszła. Rudy chłopak mocno spał. Hermiona na palcach podeszła do jego łóżka i usiadła na skraju.
- Ron - szepnęła, ale chłopak tylko cicho zachrapał. - Ron - powtórzyła, ale nie było żadnej reakcji. Przypomniało jej się jak budziła przyjaciela rok temu, też nie mogła go wybudzić. Lekko szturchnęła chłopaka, ale nic się nie stało. Nagle wpadła na pomysł. Pocałowała chłopaka w nos, a chłopak momentalnie otworzył oczy.
- Hermiona? - zapytał, a jego głos nie był zaspany.
- Wiesz... Jest burza... I obudziła mnie.... I.... nie mogę spać.... I.... - przerwała, bo chłopak przesuną się i podniósł kołdrę, tak jakby czytał w myślał Hermiony. Położyła się obok niego, on ją przykrył i objął. Brązowowłosa wplotła dłoń w dłoń Rona, która ją obejmowała.
- Dziękuje - szepnęła. Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, bo usłyszeli kolejne bum, a Hermiona zadrżała.
- Boisz się burzy? - szepnął chłopka.
- Nie, ale ta jest naprawdę silna - odszepnęła. Bum. Ron objął Hermionę jeszcze mocniej.
- Spróbujemy zasnąć? - zapytał chłopak.
- Spróbujemy - powtórzyła Hermiona. Kilkanaście minut później zasnęła. Rano gdy otworzyła oczy nadal była w objęciach ukochanego. Myślała, że jeszcze śpi więc bardzo cicho odwróciła się w jego stronę, a on otworzył oczy.
- Dzień dobry - powiedziała.
- Dzień dobry - odpowiedział i pocałował dziewczynę w czoło.
- Dzień dobry - usłyszeli głos z tyłu. Para zupełnie zapomniała, że w pokoju śpi Harry. Czarnowłosy wstał z łóżka i podszedł do okna.
- Chyba dziś nigdzie się nie wybierzemy - oznajmił - pada.
- W nocy była burza - powiedziała Hermiona i także wstała łóżka.
- Naprawdę? - zdziwił się - Nic nie słyszałam.
- Była naprawdę straszna! Do zobaczenia na śniadaniu - powiedziała i wyszła. Harry usiadł na łóżku polowym.
- Jesteście już tak oficjalnie razem? - zapytał.
- Chyba tak, a co?
- Nic, ciesze się - powiedział tylko.
- Ciszysz się? - zdziwił się Ron.
- Tak, bo strasznie długo się ze sobą schodziliście! - powiedział z uśmiechem Potter.
- Yhym.
Po śniadaniu i po obiedzie młodzi nie mogli nigdzie wyjść, bo padało. Harry, Ginny i Ron grali w szachy, a Hermiona czytała. Po zjedzeniu kolacji mieli wrócić do tych samych czynności, ale nie mogli. Znów rozpętała się burza i zgasły wszystkie światła.
- Spokojnie dzieci, mamy przecież świece! - uspokoiła przyjaciół Pani Weasley. Młodzi wzięli kilka świec i poszli do dawnego pokoju Billa. Usiedli na podłodze w kółku i zapalili świece.
- Wiecie co możemy zrobi? -zapytała Hermiona.
- No co?
- Mugole gdy nie ma światła, albo gdy się nudzą opowiadają sobie straszne historię, na przykład o duchach - wyjaśniła - możemy tak zrobić.
- Ale duchy nie są straszne! - zaśmiał się Ron.
- Mugole tego nie wiedzą - powiedziała.
- Mogę zacząć? - zapytała Ginny - Kiedyś żył sobie czarodziej, Stary Joe...
Opowiadali sobie straszne historyjki, aż światło wróciło. Harry i Ginny uciekli, a Ron pomógł Hermionie pogasić wszystkie świece, szybko skończyli i zauważyli, że jest już godzina dwudziesta pierwsza.
- Mam już sobie iść? - zapytał Ron, a Hermiona do niego podeszła.
- Nie.
- Nie?
- Nie - powiedziała, wspięła się na palce i ich usta prawie się zetknęły, ale dziewczyna się wstrzymała, jakby czekała na odpowiedź chłopaka. Nie musiała długo czekać, bo chwilę później pocałował ją bardzo krótko, ale subtelnie.
- Teraz możesz iść - oznajmiła z uśmiechem.
- Nie.
- Nie?
- Nie - teraz pocałował dziewczynę zupełnie inaczej, bardzo namiętnie. Nie mogli się od siebie oderwać. Nie wiadomo w jaki sposób zaraz znaleźli się na łóżku Hermiony, cały czas przyklejeni do siebie. Po pewnym czasie Ron zaczął całować Hermionę po szyi, a ona zaczęła się śmiać.
- Hahaha... Ron przestań! - zaśmiała się głośno. Chłopak jak na komendę zakończył pocałunki i położył się obok Hermiony, a ich ręce znów się splotły. Hermiona miała słodkie wypieki na policzkach, a Ron czerwone uszy.
- Wiesz, że już dwudziesta druga trzydzieści? - zapytała dziewczyna.
- Naprawdę? Muszę już iść - chciał wstać, ale dziewczyna nie puszczała jego ręki.
- Możesz tu spać - powiedziała.
- A chcesz?
- Aha.
Kolejną noc spędzili razem wtuleni w siebie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zupełnie mi nie idzie opisywanie pocałunków, Z.U.P.E.Ł.N.I.E.! Nie wiedziałam, że to będzie aż takie trudne :/
A tak na marginesie, to nie wiem czy tam jest prąd :D
Pozdrawiam,
Stokrotka
Nie jest źle. Może i pocałunki nie są idealne, ale nadrabiasz takimi scenami jak ta początkowo, kiedy to Hermiona poszła do Rona. To było uroczę <3
OdpowiedzUsuńHarry to mnie rozwalił, ten jego entuzjazm... :D
No i oczywiście strasznie mi się podobał koniec i to: "Nie.- Nie?" ;)
Może zabrzmię jak stara nauczycielka i wgl, ale na serio widać jakie postępy robisz z każdą notką i myślę, że z tymi pocałunkami też tak będzie :)
Pozdrawiam ;)
ej genialne, jedno z lepszych opowiadań :*
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : http://kochajmnienieprzytomnie.blogspot.com/
Bardzo spodobał mi się twój blog i bede go czytać do końca ;*
OdpowiedzUsuńProsiłabym nawet o rady, bo ja nie umiem pisać (jeszcze) : http://harryiginnypovoldemorcie.blogspot.com/